A to ci niespodzianka! Dwa wpisy temu
zachwycając się moją Benetton Barbie napomknęłam, że teraz na celowniku
mam Christie z tej serii, jednak nie spodziewałam się, że lalka szybko
do mnie trafi. Tymczasem zaledwie kilka dni po tym wpisie Nana Arima
podesłała mi linka do ogłoszenia na Olx, a tam …. Panna Krysia i to w
swoim oryginalnym wdzianku! Piękna! Wcale nie zniszczona! Z wrażenia
mało co, a wylałabym sobie pełną czarkę zielonej herbaty na piżamkę, bo
ogłoszenie było świeżutkie! Drżącą dłonią odstawiłam herbatkę w
bezpieczne miejsce żeby nie spowodować strat w elektronice lub
umeblowaniu i natychmiast napisałam do Pani Właścicielki zapytanie czy
oferta jest nadal aktualna i poproszę od razu dane do przelewu. Wiem, że
tak się nie robi, ale ja się napaliłam jak szczerbaty na suchary.
Następnego dnia o świcie obudziła mnie kolizja smartfona z moją czaszką
oraz radosny śmiech mojego raczkującego dziecięcia, które zachwycone
efektem swoich poczynań już szykowało się by zadać kolejny cios. W porę
jej to udaremniłam i nie zważając na głośne protesty odebrałam jej
telefon. Przy okazji sprawdziłam czy Pani Właścicielka nie
odpowiedziała. Odpowiedziała. Oferta aktualna, oto numer konta.
Jesssssssssss!
O
serii United Colors of Benetton rozpisałam się dwa wpisy temu, dodam
tylko, że z całej serii Barbie i Christie to moje ulubienice, choć po
kryjomu wzdycham też do Tereski. Natomiast moja Christie, choć przybyła
niewątpliwie potrzebując zabiegów pielęgnacyjnych, to i tak była piękna.
Jej czarne, saranowe włosy są w świetniej kondycji, lśniące, gęste i
kruczo czarne, a ja jedynie odtworzyłam przedziałek i uczesałam włosy
lalki w świderki zgodnie z zamysłem Mattel’a. Włosy znakomicie komponują
się z jej czekoladową karnacją, znacznie ciemniejszą niż w przypadku
mojej Marokanki. Obie lalki są skrajnie różnie mimo tego samego odlewu
twarzy. Nie tylko twarz Christie jest ciemniejsza, ale malunek twarzy
jest o wiele skromniejszy. Jej brązowe oczy z granatowym refleksem
podkreślono jedynie cieniutką kreską niebieskiego cienia do powiek, zaś
usta muśnięto złamaną czerwienią. Lewa brew lalki jest odrobinę
przytarta, ale radość posiadania tej lalki przyćmiewa ten mankament.
Uwielbiam te worki pod oczami charakterystyczne dla tej wesołej,
pogodnej lalki.
Panna Krysia ewidentnie była kochana i
bawiono się nią często, o czym świadczą jej luźne stawy biodrowe.
Fotografowanie jej wymagało cierpliwości, bo samoistnie powracała do
pozycji siedzącej lub przechylała się do tyłu, ale było warto, bo
Krystynka jest bardzo fotogeniczna. Co więcej lalce odgryziono jeden
kciuk. O tym fakcie dowiedziałam się jeszcze zanim dokonałam wpłaty.
Wcale mnie to nie zniechęciło do zakupu, tym bardziej, że cena została
obniżona. Pewne niedoskonałości u lalki używanej jestem w stanie
zaakceptować bez większych problemów, bo w pełni zdaję sobie sprawę z
faktu, że to nie są lalki nowe, zapudełkowane, ale po prostu nie lubię
niemiłych niespodzianek przy odpakowywaniu paczki!
Strój i biżuteria Christie są niekompletne, ale najważniejsze ich
elementy nadal są na swoim miejscu. Strój Krysi jest fantastyczny,
kolorowy i wesoły, a moim ulubionym elementem ubioru lalki jest polar.
Biały polar z kapturem obszyty jest czerwoną lamówką, a poprzeczne,
trochę etniczne wzory przeplatają się z motywem kwiatowym. Polar wygląda
na ciepły i wygodny i sama chętnie bym taki założyła. Pod kolorowym
polarem, Krystynka ma wzorzysty półgolf bez rękawków. Kwiaty, paski,
wzorki, kropki, niby te wzory pozornie się ze sobą gryzą, a jednak
rezultat jest bardzo przyjemny dla oka. Półgolf jest w pasie przewiązany
żółtym szaliczkiem. Na szczęście legginsy Panny Krysi są w jednym
kolorze, bo od kolejnych wzorków można by dostać oczopląsów. W oryginale
Christie miała na sobie jeszcze czerwone skarpety za kolano, żółte
trampki i torbę uszytą z tego samego materiału co półgolf, które dawno
przepadły bez wieści, ale wyszperałam jej jakieś różowe pepegi z moich
zasobów i poza tym, że niemiłosiernie jej spadają ze stóp, to ogółem nie
wygląda to źle. Christie nadal posiada swoje kolczyki w kolorze
Magenty, które odbijają się na tle jej hebanowej buzi, ale jej
pierścionek również zaginął – standard u używanych lalek.
Christie to śliczna lalka, a ja nigdy
bym się nie spodziewała, że trafi do mnie tak szybko, szczególnie, że na
Barbie z tej serii polowałam długo starając się znaleźć kompromis
między stanem lalki, a jej ceną. Dzięki za informację Arimo! Tymczasem
naszła mnie taka refleksja odnośnie moich Benettonek - kolekcjoner to
takie nienasycone stworzenie. Najpierw chciałam mieć Barbie, później
zamarzyła mi się Christie, a teraz gdy mam już je obie, wzdycham do
Kena, bo o Teresce to już nawet staram się nie myśleć, a jest jeszcze
Kira/Marina. Czy to się kiedyś skończy? Mam nadzieję, że nie bo to by
oznaczało koniec kolekcji. Kolekcjoner musi chcieć! Taaaak, jestem na
właściwych torach i tylko mój portfel pochlipuje z cicha ...
Piękna jest! Przepiękna nawet! Miałam taką bluzeczkę w dzieciństwie. Podarowała mi koleżanka. Traktowałam tę bluzeczkę jak skarb. W dorosłym życiu, zanim zaczęłam ponownie "lalkować", oddałam bluzeczkę wraz z niektórymi innymi ubrankami dzieciakom z zerówki szkolnej. Teraz trochę żałuję... Ech... :D
OdpowiedzUsuńCo do laluszki, chętnie bym przygarnęła, tylko szukam okazji. Wiadomo, że to jak strzał w totka ;-)
UsuńO tak! Lalka jest rewelacyjna, ma taki przesympatyczny pyszczek, piękny kolor "skóry", a te ubranka! Na pewno w końcu znajdziesz swoją Krystynkę - trzymam kciuki!
UsuńCudowna <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam ją! Taka sympatyczna jest.
Usuń