„… no i ta lalka ma taki pstryczek na
plecach, po przełączeniu podnosi ręce do góry i odchyla głowę
(prezentuję Hollywoodzki gest), bez baterii!” – tłumaczę z zachwytem
siostrze.
„…Uhum, lalka, która rusza się sama, bez baterii… trochę straszne.” – odparła A.
Moja młodsza siostra zazwyczaj z
cierpliwością oraz zaangażowaniem słucha jak ekscytuję się kolejną
lalką, ale Magic Moves Barbie 1985 z jej umiejętnością unoszenia rąk to
chyba za wiele nawet jak na moją siostrę. A przecież lalka jest
niesamowita, wbiła mnie w podłogę gdy ją pierwszy raz ujrzałam, taka
doskonała w każdym calu. Jej mechanizm, strój, biżuteria, twarz
(twarze)- kompletnie wszystko mnie w tej lalce zachwyca i dlatego
właśnie chciałam ją zanabyć kompletną, ze wszystkim. W tym celu nawet
założyłam konto na ebay’u, ustawiłam paypal’a i jestem gotowa do zakupu.
Jakim więc cudem prezentowana dziś lalka przybyła do mnie z OLX
zepsuta, brudna, owiana zapachem stęchlizny, kompletnie BEZ niczego?
Zaraz wytłumaczę.
Magic Moves swego czasu produkowano w
dwóch krajach – na Tajwanie i na Filipinach i jest ona klasycznym
przypadkiem różnic w facepaincie, które cechują obie te fabryki. Podobna
sytuacja występuje między innymi u Peaches’n Cream czy Crystal Barbie,
które opuściły te same fabryki, przy czym Magic Moves Taiwan i the
Philippines to dwie kompletnie różne lalki! One nawet inaczej się
uśmiechają! Taiwanka to słodka dziewczyna, uśmiecha się uroczo.
Filipinka to wysublimowana kobieta, o tajemniczym uśmiechu, taka trochę
Mona Lisa w wersji Mattel. Wielu kolekcjonerów ma zdecydowaną
preferencję co do jednej lub drugiej. Ja uwielbiam je obie i posiadanie
jednej mi nie wystarczy, a że operuję ograniczonym budżetem, doszłam do
wniosku, że jedna z nich wcale nie musi być idealna, może nosić strój
zastępczy bez biżuterii. Co do tej drugiej wymagania są bardzo
wyśrubowane, ale jestem w stanie poczekać dłużej by zdobyć ten wyśniony,
idealny egzemplarz. Tym czasem moja trupka po wyjęciu z paczuszki
wyglądała o tak:
Zamiast jeszcze tego samego wieczoru
kocmołucha wykąpać i przeprać włosy, zaczęłam się nią bawić z dziecięcą
wręcz ciekawością. Pstryczek nie działał, ręce za nic w świecie nie
chciały się unieść, za to były dość luźne. Trup był zepsuty, więc bez
zwyczajowej delikatności i pietyzmu zaczęłam machać to jedną ręką to
drugą w górę i w dół. W lewej coś zaskoczyło i zachrobotało, jakby
trybik, a że pstryczek był przełączony, lalka uniosła rękę z pozycji
wyjściowej na centymetr w górę, ale nie wyżej. Tak mnie to
zafascynowało, że zaczęłam kręcić rękami jeszcze bardziej, lewa unosiła
się wyżej i wyżej, prawa ani rusz. Od radosnej zabawy oderwały mnie
obowiązki, odłożyłam więc mojego niesprawnego trupa na bok i zajęłam się
przygotowywaniem kolacji dla wygłodniałej rodzinki. Po kolacji Mąż
zasiadł przed laptopem, dzieci poszły spać, a mama poszła dalej bawić
się nową lalką. Po beztroskich zabiegach rehabilitacyjnych również prawa
ręka zyskała pewną sprawność, a po chwili już obie działały w pełni. I
tak Magic Moves znów mogła delikatnie unieść ręce do góry i odchylić
głowę do tyłu. Ach jak się ucieszyłam!!!
Następnego wieczoru lalka nadal działała
( i tak jest do tej pory), zakleiłam więc pstryczek taśmą klejącą, a
lalkę wymyłam ostrożnie. Wypielęgnowałam i zakręciłam włosy i tak ją
zostawiłam na noc, a następnego dnia obfotografowałam. Magic Moves
koniecznie musi nosić się na chłodno, Otrzymała więc rewelacyjny fashion
pack – Twice as Nice Barbie Reversible Fashion #4828 z roku 1983 lub
1984. W tym stroju przybyła inna lalka, którą niebawem przestawię, ale
dla niej ta kreacja była zbyt pastelowa, za to Magic Moves wygląda w
niej jak milion dolarów. Zestaw zawierał również błękitne klapeczki na
obcasie, ale ode mnie dostała zastępcze kajaki. Strój jest o tyle
genialny, że jak sama nazwa wskazuje, można obrócić go na drugą stronę,
która jest w zupełnie innym kolorze! Brawo Mattel, za coś takiego
właśnie uwielbiam tą firmę! Zestaw składa się z trzech części –
wcześniej wymienionych szpileczek, falbaniastego, różowego topu
obszytego turkusową nitką z metalicznym różowym elementem (z zapięciem
na zatrzask!!!) oraz długą, zwężaną spódnicą z jednej strony turkusową, z
drugiej różową (róż z lekka wypłowiał). Strój zachowany jest w stanie
idealnym! Mattel wydał również identyczny strój w kolorze
turkusowo-żółtym ze złotymi elementami.
Poniższa reklama prezentuje oryginalny
strój Magic Moves, który jest rewelacyjny i nie odpuszczę go, moja
Filipinka w takim właśnie odzieniu dołączy do kolekcji gdy ją wreszcie
upoluję. Widać również jak lalka unosi ręce do góry. To takie proste, a
zarazem genialne, lalka nie śpiewa, nie świeci, nie nagrywa i nie
odtwarza ani nie lata. Po prostu unosi ręce do góry, ale robi to z taką
gracją jak prawdziwa gwiazda wielkiego ekranu. Zdumiewające jest też to,
że mechanizm jest nadal sprawny, a od jej produkcji minęły przecież 33
lata!
Buzię Tajwanka ma prześliczną, duże,
niebieskie oczy zdobi błękitny cień do powiek, na ustach różowa szminka i
koniec, więcej nie trzeba, lalka zachwyca prostotą facepaintu. Nie wiem
czy to złudzenie, ale karmiąc mojego zachciołka nieskończoną ilością
zdjęć Magic w Internecie, miałam wrażenie, że i poszczególne Tajwanki
różnią się od siebie … rysunkiem brwi! Niektóre mają taką bardzo słodką,
zdziwioną minę, moja ma brwi zwyczajne, lalka jest przepiękna! Saranowe
włosy poprzedni właściciel opisał jako skrócone. Jeśli tak było, to
raczej nieznacznie, Magic fabrycznie nie miała bardzo długich włosów.
Nie cierpię odtwarzania przedziałka, nie mam do tego cierpliwości, ale
starałam się jak mogłam bo lalka jest warta zachodu, włosy podkręciłam
delikatnie na grubych słomkach, tak, że Magic prezentuje się godnie i
już czeka na siostrę z Filipin. Mam nadzieję, że długo tak czekać nie
będzie.
Lalki nadal cierpią na brak witryny, ale
jakoś nie mogę się na Magic napatrzeć i schować ją do kartonu by się
nie kurzyła. Stoi sobie na wielkim, różowym pudle w kropy z Ikei wraz z
dwoma innymi klasykami pierwszej połowy lat 80-tych i cieszy moje oczy
za każdym razem gdy zaglądam po coś do naszej domowej biblioteczki. Trup
czy nie, po prostu nie da się obok niej przejść obojętnie.
A na koniec mały bonusik. Zanim Magic
otrzymała swój strój, ubrana była w poniższą kreację, którą wcześniej
nosiła Hollywood Hair. Nad Hollywood zlitowała się moja córcia, do
której sukienka należała i, od której czasem moje lalki pożyczają stroje
zanim dorobią się własnych (mamo, przecież nie może tak stać na
golasa!). W międzyczasie dorobiłam się własnej i suknia trafiła do
swojej prawowitej właścicielki. Tymczasem naszła mnie taka refleksja.
Ludziom, których lalki nie fascynują może się wydawać, że wszystkie
Barbie wyglądają identycznie. Oczywiście tak nie jest. Nawet jeśli lalki
posiadają ten sam head mold, to malunek twarzy nadaje im indywidualnego
wyrazu, są po prostu różne, a żeby to zobrazować, ubrałam dwie blond
superstarki w takie same kiecki, no i proszę! Wcale nie są identyczne!
I jeszcze tak na koniec, założyłam
wreszcie Flickr’a! Gdy już jakaś lalka stanie przed moim obiektywem,
przeważnie robię jej bardzo dużą ilość zdjęć, spośród których odsiewam
te absolutnie masakryczne i pozostawiam te mniej więcej do
zaakceptowania, a następnie nie mogę się zdecydować, które zamieścić na
blogu. By tym dylematom położyć kres, powstał pomysł z Flickr’em, gdzie
zamieszczam zdjęcia odsiane przy selekcji wtórnej. Niektóre oczywiście
będą się powtarzać, bo ze mnie gapa. Oto link: Flickr
Piekna <3 Jak ja lubie ten Barbie Fashion: Twice and Nice <3 Ja mam bialo czerwony :)
OdpowiedzUsuńBiało czerwony też jest wspaniały, taki elegancki! To był fantastyczny pomysł Mattel'a, szkoda, że współczesne stroje nie są takie pomysłowe. Kolorowanie ubrań Barbie przy pomocy kredek, wody, farbek i innych tego typu metod do mnie nie przemawia, za to wywrócenie ciucha na lewą stronę jak najbardziej!
UsuńJa tez zdecydowanie wole te starsze fashiony i mialam to szczescie ze zaczelam zbierac lalki kiedy ceny nie byly jeszcze takie kosmiczne dlatego uzbieralam troche fajnych kreacji. No ale ciagle jest wiele takich jakie mi sie marza.
OdpowiedzUsuńTeraz ceny są masakryczne, dlatego przeważnie się długo czaję nim coś kupię. Dawna moda Barbie jest wspaniała. Kreacje są jak wyjęte żywcem z Dynastii!
Usuńja teraz tez juz malo kupuje choc czasem sie zdarzy cos upolowac. Ostatnio dokupilam sukienke dla jednej mojej SuperSterki bo niby ja mam ale tak popaplana klejem ze niczym nie zejdzie :(
UsuńJa się ostatnio cieszyłam jak wariatka gdy udało mi się dokupić strój do mojej Jazzie. Są trudne do zdobycia.
UsuńDokladnie to rozumiem bo mam tak samo :) Jak uda sie skompletowac lalke to swieto normalnie :D
UsuńA buty? Zmora lalek używanych to brak butów! Jak się cieszę gdy lalka dociera do mnie obuta. Kocham wiadomości od sprzedawców typu: znalazłam jeszcze buty i dorzuciłam do paczki :) No uściskałabym!
Usuń