poniedziałek, 27 września 2021

Barbie Joins the World-famous Rockettes 1992

Ponad trzy tygodnie nieobecności na blogu! Skandal! Na swoją obronę powiem tyle, że zaczął się wrzesień, a wraz z nim infekcje. Ostatnia była wyjątkowo uporczywa i dopadła całą moją kochaną trójkę. Gdy już się z niej dzieci wykaraskały, mąż zaskoczył prezentem w postaci gry! Nie jestem rasowym graczem, ale można powiedzieć, że dorastałam z Larą Croft i nadal serduszko zaczyna mi szybciej bić ilekroć do mych uszu docierają wieści o planowanym kolejnym wydaniu mojej ulubionej gry. Tym razem jednak Lara ma konkurencję – srogiego samuraja zwanego Duchem Tsushimy. Gra pochłania moje wieczory i chyba doznałam lekkiej kontuzji lewego kciuka, ale o lalkach nie zapominam. We wrześniu do mojej kolekcji dołączyła Barbie Joins the World-famous Rockettes 1992! Z góry przepraszam za koszmarne zdjęcia. Chciałam wypróbować kilka nowych pomysłów na tło, efekty nie powaliły mnie na kolana, a później nie było czasu na kolejne sesje, więc korzystam z tego, co mam.

Lalka była nieplanowanym zakupem co jest do mnie niepodobne. Ja zawsze kontempluję zanim podejmę decyzję i przeważnie mam na to czas. Najpierw miesiąc planuję czekając do wypłaty, a później w kilka dni realizuję moje plany. Jest ich zazwyczaj więcej niż budżet przewiduje, a ja mam kolejny miesiąc na zastanawianie się. W sierpniu nie wiedziałam, że Rockette nawet istnieje i pewnie by tak nadal było, gdybym nie trafiła na zabawny filmik na youtube pewnego pana, który tą konkretną Barbie nie był szczególnie zachwycony. Ja wprost przeciwnie. Nie zaznałam spokojnego snu dopóki lalka nie stanęła w witrynce! Ok, trochę dramatyzuję, ale wiadomo … każdy lalkolub wie o co chodzi.

Moja Barbie jest inspirowana scenicznym wyglądem tancerek z trupy The Rockettes, której historia sięga 1925 roku! Tancerki kojarzą się z występami w Nowojorskim Radio City Music Hall, a także z licznymi kontrowersjami. Tak na przykład, przez długi czas w ich szeregach nie było miejsca na rasową różnorodność. Tę barierę przełamała Japonka, a było to dopiero w 1985. Dwa lata później do zespołu dołączyła pierwsza ciemnoskóra tancerka. Ponad to, Rockettes są butne, niezłomne i jeśli nie mają na to ochoty, do wykonania wysokich kopnięć nie zmusi ich absolutnie nikt, nawet sam Prezydent Stanów Zjednoczonych. Część tancerek odmówiła występu przed Trumpem, gdy ten został wybrany na prezydenta. Stwierdziły, ze w swych kostiumach, skądinąd podkreślających kobiece atuty, nie czułyby się swobodnie przy takim człowieku.

 
Źródło: https://www.broadway.com/shows/the-radio-city-christmas-spectacular/

 
Źródło: https://www.streetswing.com/histmai2/d2rockt1.htm

Wracając do samej lalki, bardzo zresztą ekstrawaganckiej w moim odczuciu, gdy ją pierwszy raz zobaczyłam, od razu pomyślałam, że świetnie odnalazłaby się na półkach FAO Schwarz i wcale się nie pomyliłam. FAO Schwarz słynie (czy też słynęło) ze śmiałych pomysłów. Ostatecznie, chyba niewielu rodziców chciałoby podarować swoim dzieciom taką lalkę (pewnie woleliby zostawić ją dla siebie – chichot). Ponad to, dla kogoś takiego jak ja – bezpamiętnie zakochanego w playline, Rockette wygląda bardzo kolekcjonersko i ekskluzywnie w swoim wielkim, czarnym pudle bez celofanowego okienka. Pudła nie posiadam, ale mam za to wszystko to co się w nim znajdowało i to w nienaruszonym stanie! Nawet się z tego cieszę, bo mam wrażenie, że pudłowe lalki się u mnie marnują. Ja nie potrafię utrzymać ich w kartonie, aż mnie ręce świerzbiły by ubrać ją w dodatkowy strój, który z papierowego „manekina” nawet nigdy nie był ściągnięty.

 
Źródło: https://www.amazon.com/Barbie-Rockettes-Special-Limited-Schwarz/dp/B002NV8C5O 
 
 
Źródło: https://www.amazon.com/Barbie-Rockettes-Special-Limited-Schwarz/dp/B002NV8C5O

Post jest strasznie chaotyczny, ale nie wiem od czego zacząć opisując moją Rockette. Może od buzi, którą okala burza platynowego kanekalonu. Jak na tancerkę, która ubrana jest w egzotyczny strój, makijaż Barbie jest dość skromny, wręcz nieproporcjonalny do reszty. Cóż, może nie jest tak istotny, nikt chyba nie ma wątpliwości, że to nogi grają tu pierwsze skrzypce, choć … dość dziwnie to brzmi. Moim ulubionym elementem jej malunku twarzy jest kreska u dolnej powieki, którą określa się jako „śmiejącą”. Rzeczywiście, ona sprawia, że oczy Barbie się śmieją. Bardzo sympatyczna z niej lalka. Poza tym, że nie sposób odmówić jej urody, Rockette ma jeszcze sporo w pakiecie. Stroje i dodatki przemawiają na jej korzyść, a mnie osobiście kusiły, że się oprzeć nie mogłam.  

 


 Strój nr 1 to satynowy frak usiany kolorowymi cekinami. Połyskujące klapy w kolorze dojrzałej śliwki bardzo ładnie kontrastują z resztą stroju i nawiązują do opalizujących cętek na body Barbie. Są rajtki, do których ja chyba mam słabość, bo jeśli stoję przed wyborem czy kupić lalkę w rajtkach, czy też bez, to przeważnie wybieram tę pierwszą. Dziwne, sama przyznam, ale uważam, że ta konkretna lalka nie prezentowałaby się tak ładnie bez nich. Poza tym, fioletowych rajstop dla Barbie jeszcze nie miałam. Dodatki to mucha ze złotej lamy, brokatowy kapelusz, złota, prosta biżuteria i laska oraz … złote, metaliczne szpilki! Te szpilki lubię jeszcze bardziej od rajstop! To trzecie takie buty w mojej kolekcji. Dwie z trzech moich JCPenney mają takie – fioletowe i granatowe. Nie oparłam się pokusie by znowu sfotografować te buty! Poza tym, i tak same spadły jej ze stóp, bo rajtki i szpilki Barbie niechętnie współpracują. Te szpilki błyszczą się jak choinka w Boże Narodzenie!






Strój nr 2 czyni z Barbie prawdziwie egzotycznego ptaka! Strój składa się z tiulowej spódniczki, która sama wygląda nieciekawie, jak tanie przebranie wróżki, a fuj, ale w połączeniu z trenem – ogonem, który sięga Barbie aż do łydek, prezentuje się wybornie! Skojarzenia ornitologiczne budzi również pióropusz na głowie lalki z ozdobnym kamieniem, ale to jeszcze nie koniec! Detale, detale i jeszcze raz detale! Nie wiem jakim mianem określić małą kulkę tiulu, którą mocuje się do dekoltu body za pomocą haczyka, ale niezmiernie podoba mi się, że Mattel pomyślał o takiej drobnostce, która jednak sprawia, że jest ciekawiej – jakkolwiek by się zwała! Zapomniałabym o rękawkach zakończonych tiuliną.







Czuję, że nie znajduję słów by opisać mój nowy nabytek, bo większość przymiotników wydaje mi się mało adekwatna. Może z prostymi rzeczami, takimi jak szczota i tekturki pójdzie mi łatwiej. Cóż się dziwić, gra, która w dużej mierze polega na machaniu samurajskim mieczem nie pobudza tych ośrodków mózgu, które odpowiadają za giętki język czy też pióro. Chyba powinnam była zacząć czytać tę ostatnią część Wiedźmina, ale jakoś mi tak szkoda. Myśl, że historia mojego ulubionego zakapiora nie zakończyła się jeszcze dla mnie jest bardzo pocieszająca. Jakoś zawsze czuję niedosyt gdy dokończę czytanie jakiejś serii książek. Dlatego na pocieszenie często zamykając tę ostatnią, od razu otwieram tę pierwszą. No ale Barbie, Barbie! Barbie ma tekturki – plakat z wspaniałą grafiką kojarzącą się z latami 20-tymi oraz złoty bilet wstępu na występ. Szczotkę też posiada, fioletową. Mam chyba z 10 fioletowych szczotek i każda jest w innym odcieniu!


Barbie Joins the World-famous Rockettes to jedyna lalka, którą zakupiłam we wrześniu, ale patrząc na nią myślę sobie – nie ilość, a jakość! Jedna, za to wspaniała! I wcale nie przeszkadza mi, że kapelusz i laska wypadają jej z dłoni, a szpilki nie trzymają się stóp. Strasznie cieszę się z niej. Tak sobie tylko myślę, że to jedna z tych wielu, wielu niedocenionych Barbie. Przez 3 lata nazbierało mi się ich kilka i chyba wreszcie zbiorę się w sobie i napiszę post na temat lalek, którym nie poświęca się tyle uwagi, na ile zasługują. Czy i Wy znacie takie lalki? Lubicie lub posiadacie takie Barbie, o których zazwyczaj się nie mówi, które stoją w cieniu Peaches’n Cream czy Crystal Barbie? Jestem szalenie ciekawa i zarazem trochę się obawiam, że i ja ich zapragnę.






środa, 1 września 2021

Happy Meal Stacie 1993

Czy wiecie, że pierwsza restauracja McDonald’s w Polsce została otwarta w Warszawie na rogu Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej w 1992? W dniu otwarcia Warszawiacy ubrani w wyjściowy strój, niektórzy nawet w garniturach ustawili się po swojego pierwszego hamburgera w rekordowej długości kolejce, ale stanie w kolejkach w czasach PRL-u mieliśmy opanowane do perfekcji, był to niemal nasz narodowy sport. Nad bezpieczeństwem obywateli czuwały służby porządkowe, jednak  tamtego dnia nie zanotowano groźnych incydentów, choć pewnie niejeden wygłodniały Warszawianin przerzucał w myślach siarczyste inwektywy. Cóż, nie oceniajmy czynów człowieka, któremu spadł cukier. Gdy już jednak nastał wyczekiwany moment, można było zatopić zębiska w burgerze, przegryźć go frytką i popić colą – słowem, można było zasmakować Zachodu! Nikt wtedy nie myślał, że zjadany właśnie „posiłek” w dużych ilościach powodować będzie nadciśnienie, otyłość, cukrzycę i szereg innych groźnych chorób i dolegliwości, a buła z wetkniętą weń padliną i ziemniak skąpany w oleju miały wymiar wręcz symboliczny! To była … Ameryka!

Ja osobiście mam bardzo miłe wspomnienia związane z McDonaldem. Za dzieciństwa ja i moje siostry odwiedzałyśmy go od wielkiego dzwonu gdy jechałyśmy w odwiedziny do babci do Warszawy. Po drodze mijaliśmy jedyną znaną mi wtedy restaurację McDonald’s umiejscowioną przy drodze po środku absolutnego pustkowia! Znajomego M zatkniętego na wysokim słupie wypatrywałyśmy już dobre 100 km wcześniej. Nie spałyśmy w drodze by przypadkiem nie przegapić McDonalda, choć nie musiałyśmy się obawiać, że rodzice miną go tylko bez zatrzymywania, bo przez resztę drogi nie mieliby zwyczajnie życia. McDonald’s był więc obowiązkowym miejscem postoju ilekroć jechaliśmy do Warszawy, a takie wycieczki zdarzały się bardzo rzadko.

Ja, moje siostry i mama zawsze wybierałyśmy zestaw Happy Meal, głównie ze względu na zabawki, które w tamtych czasach były oryginalne i pomysłowe. Zabawki najczęściej były na licencji Mattel, Hasbro lub Disney’a. Miniaturowe lalki Barbie, kucyki i postaci z produkcji Disney’owskich bardzo nam się podobały. W McDonaldzie zatrzymywaliśmy się również w drodze powrotnej, do domu wracałyśmy więc z ośmioma nowymi zabawkami do kolekcji, którą przez lata razem budowałyśmy. Zabawek uzbierało nam się aż trzy półki, a ja co sobotę każdą z nich opróżniałam, wycierałam półkę i każdą zabawkę z osobna. Taką miałam metodę na „bawienie się” nimi, bo teoretycznie, byłam jakby na nie za stara. Nie wiem co się z nimi stało, być może jeszcze gdzieś są w pudle na strychu w moim rodzinny domu. Jestem pewna, że podobałyby się one moim dzieciom, bo współczesne zabawki są marnej jakości i w sumie nie wiadomo jak się nimi bawić, aż szkoda wydawać pieniędzy na zestaw Happy Meal.

 
Źródło: https://www.environmentalcontrolexpert.xyz/products.aspx?cid=132&cname=mcdonalds+barbies+90s

Nim się okazało, co tak naprawdę w tej bułce siedzi, Mattel często współpracował z McDonald’s. Powstało wtedy wiele lalek, takich jak Barbie and Kelly McDonald’s Fun Time oraz towarzyszących playset’ów w postaci restauracji. W 1993 powstała seria Happy Meal Stacie. W dzisiejszych czasach Mattel nie odważyłby się wyprodukować nawet dorosłej lalki, która swym wizerunkiem promuje niezdrowy wariant żywienia, a Stacie, która po raz pierwszy pojawiła się na scenie w roku 1991 (The Littlest Sister of Barbie) ma przecież zaledwie lat 6 (na oko). Cóż, to były zupełnie inne czasy, w których Stacie i jej przyjaciele: Whitney, Janet i Todd beztrosko spędzali czas w Mcdonaldzie.

 
Źródło: https://www.amazon.com/Barbie-Kelly-McDonalds-figure-parallel/dp/B00IZWJX5S 
 
Źródło: https://www.walmart.com/ip/Barbie-McDonald-s-Fun-Time-Restaurant-Playset-2001-Mattel/927634022 
 
 
 
Źródło” https://www.topbuy365.top/products.aspx?cid=38&cname=happy+meal+stacie

Stacie to urocza laleczka, której kupna nigdy nie planowałam. Jakoś nie widziałam dla niej miejsca w mojej kolekcji, ale jak to w życiu bywa, skusiła mnie okazja. Happy Meal Stacie jest jedną z moich ulubionych wersji tej lalki, a nówka sztuka w dobrej cenie, w pudełku z akcesoriami kusiła mnie jak zapach świeżych frytek! Stacie jest lalką niewielką, sięga Skipper zaledwie do ramion, ale to lalka solidnie wykonana i ciężka jak na swe gabaryty. Posiada przyzwoitą artykulację – winylowe nogi zginają się na 2 kliki, ręce nieznacznie odchylają się w bok, skrętnej talii brak. Stacie ma stopy mniejsze od Skipper może o  1 mm, więc pepegi Barbie na nią pasują i co ciekawe, buty mojej Happy Meal są od nich znacznie większe. To naprawdę wielkie buciory!




W latach 90-tych Mattel dbał o garderobę wszystkich swoich lalek, nawet tych najmniejszych, a Stacie miała do wyboru ogromną ilość strojów dodatkowych! Ponadto, Mattel lubił też dorzucać do pudełka Stacie jakieś dodatkowe fatałaszki. Szkoda, że Moja Happy Meal nie posiada w zestawie żadnego stroju na przebranie, wszak idzie do „restauracji”, ma zaledwie 6 lat i na bank się ubrudzi! Lepiej nie, bo jej odziewek jest wprost uroczy i nie ma rzepów! Bluzeczka i legginsy to oczywiście oddzielne elementy. Kolory są żywe, a wzory pozornie sprzeczne ze sobą, tutaj nagle nabierają sensu. Strój uzupełniają skarpety, obuwie sportowe za kostkę, kapelusz i kolczyki!



W zasadzie Stacie powinna była trafić do witryny już dawno – duże, wesołe, mangowe oczy i twarz okrągła jak Księżyc to moja stylistyka. Sama się sobie dziwię, że ją przeoczyłam.  W tym miesiącu miałam zamiar nabyć kolejną, ale pewna zjawiskowa Barbie, kolejny kamper i kompaktowy domek pokrzyżowały moje plany. Cóż, nie można mieć wszystkiego od razu, a co ma wisieć, nie utonie, mam nadzieję, że już niebawem kolejne Stacie zasilą szeregi smarkaczy na półce Skipper, która nawiasem mówiąc, pęka w szwach! Kurcząca się przestrzeń w witrynie miała mnie skłonić do uzupełnienia braków w garderobie moich lalek, bo ciuchy zajmują mało miejsca. Ja natomiast postępuję wbrew wszelkiej logice i kupuję auta i domki.

Zupełne zapomniałabym o akcesoriach, które znalazłam w pudełku Stacie. Jest klasyczna szczotka, ale ona jest najmniej interesująca z całego tego dobytku. Moim ulubionym dodatkiem jest taca z przytwierdzonymi doń hamburgerem, frytkami, piciem i znajomym kartonikiem od zestawu Happy Meal. Kartonik jest jeszcze jeden, większy, a w jego wnętrzu jedna z 3 niespodzianek – naszyjnik, bransoletka lub klipsy rozmiaru dziecięcego. Mnie trafiły się te ostatnie, ale jakoś ich nie mierzyłam. Nie mój styl. Na klipsach widnieje podobizna Glitter Hair Barbie. Ach jak ja bym chciała mieć rudą z tej serii!






Stacie to jedna z moich obecnych ulubienic i zobaczycie ją jeszcze nie raz, bo jak już się rozłożyłam z moim naprędce kombinowanym studio zdjęciowym (papier prezentowy przylepiony do ściany) to nie mogłam przestać jej fotografować. Mam nadzieję, że domek, który jest w tej chwili w drodze do paczkomatu będzie stanowił lepsze tło niż papier pakowny. Pozdrawiam cieplutko w tym bardzo zimnym i deszczowym dniu, ale 1 września zawsze musi padać!





 

Stroje dla Barbie z lat 80-tych i 90-tych

  Ostatnim czasem miałam dużo szczęścia do perełek z lat 80-tych, moją kolekcję zasiliły cztery Fashion Play oraz lalka opętana (chyba jej...