wtorek, 13 kwietnia 2021

Millicent Roberts Collection Perfectly Suited Barbie 1997

 „Skąd ja znam tą lalkę?”- pomyślałam sobie, gdy pewna sympatyczna kolekcjonerka skontaktowała się ze mną z zapytaniem czy nie jestem zainteresowana kupnem którejś z jej Barbie. Nim pani odpowiedziała z informacją jak się ten konkretny model zwie, już go zlokalizowałam w odmętach mojej pamięci. Millicent Roberts Collection Perfectly Suited 1997 zwróciła moją uwagę już na początku mojej przygody z kolekcjonowaniem. Wtedy nie wiedziałam jeszcze jaki kształt moja kolekcja nabierze, skupiałam się przede wszystkim na wspaniałych Barbie z serii Happy Holiday i im podobnym, no i oczywiście na mojej kampanii pozyskiwania playline’owych klasyków z lat 80-tych. Elegancka Perfectly Suited nie do końca wpisywała się w te dwa nurty mojej kolekcji. Barbie była też dostępna na ebay’u w wielkiej obfitości i niewygórowanej cenie. Odłożyłam więc jej kupno na bliżej niesprecyzowane „później” i … zupełnie o niej zapomniałam aż do niedawna. Niestety znów inna Barbie weszła jej w paradę – budżetu starczyło tylko na jedną lalkę, wybór padł na znajomą już Wam panią pilot/stewardessę, ale Perfectly Suited nie dawała mi spokoju. Tym razem nie pozwoliła o sobie zapomnieć i na szczęście nikt inny nie był nią zainteresowany. Jednak jej przeznaczeniem było zamieszkać w witrynce.

Perfecty Suited należy do serii Millicent Roberts Collection produkowanej w latach 96-98. W skład serii, według moich wyliczeń, wchodziły trzy wspaniałe Barbie, dziewięć zestawów strojów dodatkowych, oraz pięć pakietów akcesoriów. Oczywiście apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc napatrzywszy się na rozmach, z jakim Mattel tworzył tą serię, dochodzę do wniosku, że chcę ją w całości! Wszystko, wszystko, wszystko! Ale spokojnie, dwa głębokie wdechy, przyjrzyjmy się serii nieco dokładniej. Już na pierwszy rzut oka widać, że to lalki nie dla dzieci, a napis na pudełku to potwierdza. Lalki posiadają krótkie, „dorosłe” fryzury, poza moją, ale ona nadrabia kolorem włosów. Lalki Millicent Roberts to kobiety sukcesu, które są mistrzyniami balansu między życiem zawodowym i prywatnym i odnoszę nieodparte wrażenie, że inspirowane były Day to Night. Każda z nich posiada strój służbowy oraz dodatkowy, na specjalne okazje (patrz Matinee Today J), a także garść przydatnych akcesoriów.

 
Źródło: https://barbie.mattel.com/shop/en-us/ba/barbie-millicent-roberts-collection#facet:&productBeginIndex:0&orderBy:&pageView:grid&minPrice:&maxPrice:&pageSize:&contentPageSize:&
 
 
Źródło: https://barbie.mattel.com/shop/en-us/ba/barbie-millicent-roberts-collection#facet:&productBeginIndex:0&orderBy:&pageView:grid&minPrice:&maxPrice:&pageSize:&contentPageSize:&

Źródło: https://barbie.mattel.com/shop/en-us/ba/barbie-millicent-roberts-collection#facet:&productBeginIndex:0&orderBy:&pageView:grid&minPrice:&maxPrice:&pageSize:&contentPageSize:&

                                    źródło: https://www.toycycle.co/product/matinee-today-limited-edition-barbie-doll/

 Jednak Millicent Roberts to nie tylko lalki, których jest zaledwie trzy, po jednej na rok, ale seria zapewnia jeszcze stroje dodatkowe i akcesoria, którymi można się naprawdę nasycić! Final Touches to pakiety dodatków, jest ich w sumie pięć, a w każdym po dwie lub trzy pary butów i/lub torby (sądzę, że się otwierają), a do tego okulary, apaszki, paski, rękawiczki, rajstopy, rety rety! Stroje dodatkowe to przeważnie dwie stylizacje, na które składają się odrębne elementy, tzn. spódnice i bluzki są w istocie spódnicami i bluzkami, a nie dziwacznymi tworami sukienko-podobnymi. Do tego stroje uzupełnione są o akcesoria, niektóre z nich całkiem unikatowe, jak na przykład w zestawie Green Thumb znajdziemy … łopatę i haczkę do pielenia chwastów! Gdy zamknę oczy, mam przed sobą wspaniały prospekt: oto posiadam całe to bogactwo i … bawię się nim po dorosłemu (bez podtekstów) bo jeśli jakaś lalka kolekcjonerska została stworzona do tego by ją z pudła wyjął ktoś dorosły i się nią „bawił”, to jest nią właśnie jedna (lub wszystkie trzy) Millicent Roberts. Poniżej lista poszczególnych zestawów serii Millicent Roberts Collection.

Barbie Matinee Today 1996

Barbie Perfectly Suited 1997

Barbie Pinstripe Power 1998

 

Pinstripe Power

Źródło: https://barbie.mattel.com

Date at Eight Fashion 1996

Goin’ to the Game Fashion 1996

Picnic Perfect Fashion 1996

City Slicker Fashion 1997

Gallery Opening Fashion 1997

All Decked Out Fashion 1997

Court Favorite Fashion 1997

Green Tumb Fashion 1998

Snow Chic-So Chic Fashion 1998

                    Źródło: https://www.amazon.in/1997-Barbie-Collectibles-Millicent-Collection/dp/B000W01UUM

Final Touches Jet Set 1997

Final Touches Signature Series 1997

Final Touches Spectacular Spectators  1997

Final Touches Red Hot 1997

Final Touches Lime Time 1997

                 Źródło: https://www.bonanza.com/items/like/594304781/Barbie-Millicent-Roberts-Collection-Jet-Set

 
Źródło: https://www.google.com/url?sa=i&url=https%3A%2F%2Fwww.amazon.com

Przeanalizowałam Millicent Roberts Collection dokładnie i mam wrażenie, że moja Perfectly Suited jest zaledwie próbką tego, co seria ma do zaoferowania. Może uda mi się w tej kwestii nieco podziałać i wcielić w życie choć część bajecznego prospektu z akapitu powyżej, o ile w paradę nie wejdzie mi moja nowa obsesja, o której niebawem. Obsesja jest aktualnie w drodze, wysłana z bardzo, bardzo daleka, śledzona codziennie, wypatrywana i wyczekiwana (no gdzie ten listonosz?!). Wróćmy do mojej Barbie, rzutkiej business woman w perfekcyjnie skrojonej lawendowej garsonce. Lalka i jej dobytek były pełne niespodzianek, które z radością odkrywałam. Po pierwsze, spodziewałam się, że garsonka uszyta będzie z paskudnego, nieprzyjemnego w dotyku, taniego, plastikowego poliestru, podobnego do tego, w który Mattel przyoblekł moją FAO Schwarz. Nic z tych rzeczy, materiał jest miękki, satynowy i połyskujący i dobry gatunkowo. Zdjąwszy żakiecik odkryłam bluzkę z długim rękawem (niespodzianka nr 2), a po pozbyciu się spódnicy, bluzka okazała się być body (niespodzianka nr 3), które wspaniale wygląda z czarnymi rajtkami. Gdyby jej założyć pasek i inne buty, wyglądałaby jak Penny z Dirty Dancing przyuczająca Baby do wielkiego występu.



Strój służbowy uzupełnia prosta biżuteria – kolczyki, pierścionek, kolia w kolorze srebra oraz bransoletka, której brak. Barbie na zdjęciach ma drugi naszyjnik, który podoba mi się bardziej, a z czystego lenistwa nie zmieniałam go na potrzeby zdjęć. Zapinanie naszyjników wymaga użycia dwóch pęset z niemal chirurgiczną precyzją. Barbie ma na sobie również czarne szpilki, nieco smuklejsze od moich ukochanych kajaków. Lalka wyposażona jest w telefon bezprzewodowy wielkości cegły (lata 90-te) oraz aktówkę. Aktówka okazała się być rozczarowaniem. Projektant zapewne uznał, że prosta plastikowa walizka, taka jak u Flight Time czy Day to Night byłaby zbyt toporna i zamiast niej użył tekturowego pudełeczka obklejonego ekoskórą, a chromowane elementy zastąpił tasiemką. Tekturowe pudełeczko z daleka wygląda przekonywująco, ale nie starzeje się zbyt elegancko. Gdzieś zginął również organizer Barbie. W zamierzchłych czasach, gdy byłam nauczycielką angielskiego miałam podobny. Był bardzo cenny, ba, jego zagubienie byłoby prawdziwą tragedią! Jak inaczej, mając 9 klas, zapamiętałabym daty wszystkich testów i kartkówek? Tylko ja potrafiłam odczytać moje własne pismo hieroglificzne (bazgrolę jak kura pazurem i to jest eufemizm) oraz odszyfrować tajemnicze skróty o niebywałym znaczeniu. Zapisywałam tam również wszystko to, co w dzienniku wypadało napisać nieco staranniej, ale nie starczyło czasu. Trochę mi szkoda organizera Barbie, ale chyba przeżyję jakoś tę stratę bo mój zestaw zawiera gratis.



Ten gratis to prześliczna broszka – sylwetka Pony Tail Barbie. Broszka wygląda na barbiową tylko dla wtajemniczonych, jest ciężka i starannie wykonana, będę ją nosić na specjalne okazje, czyli wtedy, gdy nie wypada wkładać adidasów czy pepegów, to będą bardzo rzadkie okazje bo wiodę życie zupełnie inne niż kobieta sukcesu, o której piszę, a przynajmniej się staram (pisać) bo bezustannie robię dygresje. Barbie pnie się po szczeblach kariery i dlatego potrzebny jest jej … wieszak! Nie byle jaki, bo lawendowy! Pewnie zajmuje narożne biuro jakiegoś szklanego wieżowca, a w nim ma szafę … i znowu odpływam we wspomnienia. Po przebranżowieniu miałam bardzo fajną pracę biurową i stanowisko umiejscowione przy oknie właśnie w takim szklanym wieżowcu. Własnego narożnego biura nie miałam, raczej dzieliłam open space z jakimiś 200 innymi osobami, które podobnie jak ja, przez cały dzień klikały w klawiaturę, każdy co innego. Od czasu do czasu szklany wieżowiec należało umyć, bo znajdujący się przy ruchliwej ulicy budynek brudził się paskudnie. Wtedy do akcji wkraczali panowie alpiniści z trzydniowym zarostem, wytatuowanymi ramionami i myjkami, którymi posługiwali się bardzo wprawnie. Klikanie cichło w 50% bo damska część kadry klikaczy robiła sobie przerwę. Każda z nas miała podobne myśli – „ach żeby i mnie umyli okna tacy panowie” albo „o matko, zapomniałam, że mam usyfione okna, trza umyć”.


No nie, ten post nigdy nie powstanie. A więc Perfecty Suited ma narożne biuro, umyte okna i szafę, a w niej na lawendowym wieszaku wisi lawendowy top z dekoltem odpowiednim na randkę z Kenem. Spódnica się nada ta sama, żakiet na wieszak, żeby się nie pogniótł – widzicie jaką kluczową rolę odgrywa ten wieszak? Do tego jest ażurowy. Czarne rajtki Barbie zastąpi białymi pończochami i założy inne buty, a jakże. No i powiedźcie mi, jak tu nie kochać tej lalki! Ona ma dwie pary butów, rajtki i pończochy! Ma też prześliczną pikowaną torebkę, która się otwiera i zamyka na metalowy zatrzask i można coś do niej włożyć, na przykład telefon o archaicznej bryle, ale oczywiście Barbie tego nie zrobi, bo idzie na randkę przecież. Torebka ozdobiona jest koralikiem, który połyskuje przepięknie. Niestety jest delikatna, powinna mieć pasek z paciorków, ale jak sądzę, nitka, na którą były nanizane pękła, koraliki rozsypały się i pogubiły, może spróbuję coś dosztukować, na razie torebka pod pachę i w drogę! Czekaj! Zapomniałam o majtkach! (bez podtekstów) Majtki były dla mnie niespodzianką, sama już nie wiem którą. Oczywiście widać je bo w pudełku razem z topem zostały ładnie wyeksponowane na plastikowej formie, która całkiem pożółkła i się kruszy, ale przyzwyczajona do obecnej fuszerki Mattel’a byłam przekonana, że majtki przyszyte są do topu tworząc dziwaczne body. A nie! Majtki jak to majtki, są osobne! No i proszę, nasza Barbie gotowa. Dodam jeszcze, że w całym arsenale ciuchów Perfectly Suited nie ma ani grama nieznośnego rzepu, same metalowe zatrzaski!



Tak się zachwycałam rajtkami, pończochami, torebką, zatrzaskami i majtkami, że zapomniałam nadmienić, że sama lalka też jest cudowna. Ma piękne, chabrowe oczy o detalicznym malunku i perłową szminkę o ciekawej barwie. Całość jest bardzo harmonijna. Saranowe włosy Barbie mają niepowtarzalny kolor - to burgund, który swego czasu był szalenie modny. Pamiętam gdy moja Mama też farbowała włosy na ten przedziwny kolor, a usta obrysowywała konturówką koniecznie o jeden ton ciemniejszą od pomadki. Moja Barbie jest nie z tej epoki! Właśnie przypomniałam sobie, że planowałam ten wpis poświęcić zupełnie innej lalce, całkowicie różowej i kompletnie playline’owej, ale ja układam plany po to, by je móc później zmienić, więc różowa Barbie pojawi się może następnym razem.


Wiem, że według wszelkich prawideł, zakończenie powinno zawierać te same informacje co we wstępie, tyle że sparafrazowane, a dodawanie nowych treści jest absolutnie zakazaną, gorszącą wręcz praktyką, za którą przypalanie żywym ogniem jest w pełni uzasadnione, ale cóż, mój blog, moja wola, więc powiem Wam, że aktualnie czytam biografię Ruth Handler – Barbie and Ruth. Jeszcze żadna biografia tak mnie nie wciągnęła. Podejrzewam, że książka jest nieco tendencyjna, dlatego poszukam jeszcze innej na temat pani Handler. Moja Perfectly Suited trochę mi Ruth przypomina. Ruth stanie w mojej biblioteczce w bardzo zacnym towarzystwie – po lewej Marylin Monroe, a po prawej Kurt Cobain. Uciekam czytać dalej, a Was pozdrawiam i biję Wam brawo bo jeśli dotrwaliście do tej linijki to znaczy, że macie niebywałą cierpliwość!







 

 

 

czwartek, 8 kwietnia 2021

Flight Time Barbie 1989

Barbie to prawdziwa kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boi. Kto inny potrafi być znakomitym chirurgiem, cierpliwą nauczycielką, nieustraszonym strażakiem, rzutką businesswoman czy eteryczną baletnicą? Barbie była paleontologiem, kucharką, informatykiem, pszczelarzem, łyżwiarką figurową, stenotypistką (Barbie Secretary) oczywiście modelką. Dziewczyna pracuje na roli, jeździ tirem, lata w kosmos i ubiega się o urząd prezydenta. Potrafi nawet wykonywać dwa zawody jednocześnie! Żeby Wam to udowodnić, przedstawiam Wam Flight Time Barbie 1989.

Flight Time to fantastyczna seria składająca się z czterech lalek i playset’u (z braku adekwatnego i zwięzłego określenia pogodziłam się z tym angloizmem). Owe lalki to Ken w niebieskim uniformie oraz trzy identycznie ubrane Barbie – Superstar, Christie i Steffie. Oczywiście ta ostatnia jest najpiękniejsza, ale i najdroższa. Choć nie mam w zwyczaju kompletować serii, bo i przeważnie nie wszystkie lalki mi się podobają, to w tym wypadku przygarnęłabym całą trójkę. Moje winylówki nawet zdublowane nie noszą identycznych strojów, ale w tym wypadku nawet nie musiałyby bo Flight Time Barbie to trzy lalki w jednej – pani pilot, stewardessa, oraz Barbie po godzinach pracy. Playset powiela ten schemat – jest jednocześnie samolotem i lotniskiem. Oczywiście gdy mu się przyjrzeć, to składa się on z plastikowej ramki z dwustronnymi, kartonowymi panelami oraz zestawem akcesoriów i daleko mu do samolotów obecnie dostępnych w sklepach, ale ja bardzo chętnie bym się takim playsetem zaopiekowała, gdyby nie był taki rzadki i kosztowny.  Przeglądając liczne zdjęcia Flight time Barbie natknęłam się na rzadką wersję Leo Mattel w niebieskim uniformie z uroczym błękitnym kuferkiem. Istnieje również Tempo de Voar 1991 od Estreli i zapewne wiele innych wersji Flight Time.

 
Źródło: https://pl.pinterest.com/pin/360639882659782848/ 
 
 
Źródło: https://www.flickr.com/photos/nicedolls/5330729492/S 
 
 
ródło: https://pl.pinterest.com/pin/831195674946856343/ 
 

W przypływie apetytu na róż w ilościach hurtowych, przyglądałam się Flight Time Barbie na Ebay’u. Na oglądaniu się zawsze kończyło, bo okazało się, że bluzeczka Barbie uszyta jest z tej samej nieznośniej materii co strój Super Hair i Rollerblade Barbie, a także kurteczka Dance Club Barbie. Paskudztwo łuszczy się i obłazi i nie ma absolutnie znaczenia czy lalka trzymana jest w pudełku, czy poza nim i choćby się nie wiem jak starać utrzymać ją w jak najlepszej kondycji, to tworzywo po prostu nie wytrzymuje próby czasu. Jednak Flight Time pojawiła się niespodziewanie u pewnej Pani, której kilka lalek zasiliło już moją kolekcję. Barbie była praktycznie nowa, jedynie wyjęta z pudełka i całość poza bluzeczką była w nienagannym stanie, więc się skusiłam. Bluzeczka przy najmniejszym ruchu łuszczyła się, a biała farba oblepiła lalkę. Tak nie mogło być, a ponieważ nie znałam sposobu na naprawienie materiału, postanowiłam usunąć farbę całkowicie. Taki zabieg widziałam już na kanale A Thousand Splendid Dolls. Spodnia warstwa wygląda wcale nie najgorzej i prezentuje się o niebo lepiej niż obłażąca farba.


Jak już wspominałam Flight Time Barbie, to pani pilot, w tej roli Barbie występuje po raz pierwszy w historii. Jej uniform pilota składa się z wyżej wspomnianej bluzeczki z krawatem ze złotej lamy, bardzo ładnie skrojonego żakieciku podkreślającego talię osy, ołówkowej spódnicy, czapki pilota oraz klasycznych szpilek. Szczególnie podoba mi się zapinany na plastikowy zatrzask żakiecik, z naszytymi złotymi guziczkami. Żakiecik jest skrojony na modę lat 80-tych gdy królowały poduszki na ramionach. Pamiętam, gdy w podstawówce nasza wychowawczyni zorganizowała pokaz mody lat 80-tych. Wszystkie dziewczynki maiły na sobie bluzki z takimi właśnie poduszkami. Pisząc to poczułam nagłą potrzebę odświeżenia jednego z moich ulubionych odcinków Dynastii, w którym Krystle i Alexis rzucają się na siebie z pazurami siejąc zniszczenie, wokół latają pierze z satynowych poduszek, tłuką się kryształowe wazony i drą się jedwabne bluzeczki z poduszeczkami.


Wracamy do pani pilot – samolot wzniósł się już na odpowiedni pułap, więc Barbie włącza automatycznego pilota i przebiera się w strój stewardessy, bo czas już zaserwować pasażerom poczęstunek. Barbie zdejmuje więc czapkę pilota i odczepia przymocowany na rzep złoty krawat, który zastępuje apaszką. Przy okazji nie mogłam się oprzeć pewnemu plagiatowi. Annalisa Bianca na swoim Flickr zamieściła zdjęcie Flight Time w wersji stewardessy z tacą i deserami Party Time Skipper. Akurat mam w posiadaniu identyczne akcesoria, które do playline’owej, ekstremalnie różowej Barbie pasowały znacznie lepiej niż realistycznie wyglądające desery z mojego jedynego playsetu - kawiarni. A jednak zgrzytają mi zęby gdy piszę to słowo, wzdrygam się w podobny sposób gdy widzę napis „dizajn” bezwstydnie afiszujący się na reklamach sklepowych zupełnie jakby to słowo na dobre weszło do naszego języka.



Barbie jako pilot i stewardessa podróżuje po świecie, zwiedza jego wspaniałe zakątki, aż żal byłoby nie skorzystać z takiej okazji. Nasza bohaterka nie przejmuje się więc różnicą czasu i nie ulega zmęczeniu. Po szybkim posiłku i prysznicu Barbie wyciąga ze swojej różowej walizeczki bajecznie kolorową, falbaniastą spódnicę, a do białego topu doczepia drugą apaszkę o wzorze identycznym do tego na spódniczce i idzie tańczyć sambę! Żeby nie siać zgorszenia świecąc gołym tyłkiem w tańcu, Mattel wyposażył ją w bieliznę – różowe figi uszyte są z najbardziej barbiowego materiału na świecie – lureksu. Nie mogę nie docenić sposobu, w jaki Mattel wyeksponował w pudełku dodatkowy strój. W kartoniku poza Barbie znajdziemy jeszcze drugą lalkę – papierową. Każdy z etnicznych wariantów posiada własną papierową lalkę. Czy to nie cudowne? Przy Kenie Mattel już się tak nie postarał.





Dodatkowa spódnica i dwie apaszki zdecydowanie podnoszą atrakcyjność tej ślicznej lalki, która posiada również pewne akcesoria. Jest różowa, otwierana walizka, którą należy ozdobić naklejkami z dwóch stron. Nie wiedzieć czemu, uwielbiam barbiowe walizki. W mym upodobaniu mało co, a kupiłabym współczesną lalkę – pulchną Daisy z Dreamhouse Adventures, ale uznałam, że to byłaby już przesada kupować lalkę dla jej akcesoriów, a poza tym lalek archiwalnych jest na tyle dużo na mojej liście życzeń, że współczesna nie ma szans wbić się w miesięczny budżet. Nie mogę się dziś skupić i wciąż robię dygresje odbiegając od tematu mojego postu, można powiedzieć, że zmieniam trajektorię lotu…, a pisałam o akcesoriach. Jest też mała, różowa przypinka, którą właściciel może zaczepić na kieszonce ubrania. Nie zabrakło również mojej ukochanej, klasycznej szczotki do włosów oraz arkusza tekturowych akcesoriów. Te dwa elementy stały się dla mnie prawdziwymi atrybutami Barbie z tamtych lat.




Niezależnie od tego co Barbie ma na sobie, to bardzo ładna lalka w kolejnej odsłonie klasycznej kombinacji niebiesko-różowego makijażu. Błękit dominuje – niebieskie oczy Barbie podkreśla eyeliner oraz mascara tej samej barwy. Różu na powiece jest niewiele, a niebieski cień jest rozmyty, dokładnie tak jak lubię. Zdziwiły mnie natomiast włosy Barbie, a konkretnie zróżnicowanie długości. Dolne partie zakręcone w loki, są krótsze, zaś górne zostały zebrane w warkocz-świderek, który sięga połowy pleców lalki. Długość warkocza nie jest tu pomyłką tylko celowym zabiegiem, dzięki któremu w prosty sposób można upiąć włosy stewardessy Barbie.


Mam ostatnio duże szczęście do lalek z mojej listy życzeń … i do różu – najpierw pierwsza, bardzo różowa pani doktor, teraz pierwsza, równie różowa pani pilot. Mam nadzieję, że nie przesyciliście się tym kolorem, bo o ile moja fantazja nie podyktuje inaczej, następna lalka też taka będzie.




Stroje dla Barbie z lat 80-tych i 90-tych

  Ostatnim czasem miałam dużo szczęścia do perełek z lat 80-tych, moją kolekcję zasiliły cztery Fashion Play oraz lalka opętana (chyba jej...