wtorek, 29 czerwca 2021

Licca Beautiful Mama LD-19 2015

Jest, wreszcie przybyła mama Licci! Jak się cieszę przeogromnie, bo sama nie wiem która lalka bardziej mi się podoba: mama Licci czy sama Licca-chan! Taka prosta, skromna lalka, o ciepłym, łagodnym uśmiechu i burzy loków do pasa – nieodparcie kojarzy mi się z Ikuko, mamą Usagi z Czarodziejki z Księżyca. Historia mamy Licci jest też bardzo ciekawa, więc nie mogłam sobie podarować akapitu encyklopedycznego. Informacje i zdjęcia archiwalnych mam Licci pochodzą głównie z Otakumode.com.

Licca-chan została wydana w 1967, a pierwsza mama pojawiła się dwa lata później. Mama Licci nazywa się Kayama Orie i ma na oko 35 lat. Mam było do tej pory w sumie 6 generacji, a pierwsza o nazwie Kind Mama to kobieta jak na tamte czasy łamiąca wszelkie standardy i będąca zaprzeczeniem tradycyjnego wizerunku japońskiej gospodyni domowej. Kind Mama (1 gen 1969) to kobieta przebojowa, nosi spodnie i upięte wysoko włosy. Może nie jest oczywistą pięknością, ale to dziarska babka, która swój czas dzieli między rodzinę oraz karierę zawodową – jest projektantką mody i pracuje z domu.

 
Źródło: https://fireszone.com/Omoide-no-Licca-chan-Dolls-53620/

Przez długi czas dziwiłam się dlaczego Japonki tak dużo się uczą, idą na studia i kończą je z wspaniałymi wynikami, a później podejmują pracę na krótko lub wcale. Te niesamowicie wykwalifikowane kobiety zakładają rodziny, zajmują się dziećmi i prowadzą dom, aż dzieci całkiem nie dorosną. Raczej nie oddają dzieci do przedszkoli czy żłobków, bo jest ich za mało. Wszystkie domowe obowiązki należą do kobiety, bo mąż pracuje od świtu do nocy i prawie nie widzi dzieci. Dlaczego małżonkowie nie mogą podzielić obowiązków domowych i zawodowych? Niech oboje idą do pracy, niech oboje zarabiają na utrzymanie i niech oboje chodzą na zakupy, gotują, sprzątają, opiekują się dziećmi. U nas jest to przecież normalne i całkowicie wykonalne. Nie w Kraju Kwitnącej Wiśni. Uświadomił mi to mąż, który odbył podróż służbową do Japonii.

 

Przeciętny Japończyk spędza w pracy 12-16 godzin, ale nie oznacza to, że w tym czasie jest w pełni wydajny, bo to niemożliwe. Jednak zbrodnią byłoby iść do domu, nim wyjdzie przełożony, a ten siedzi w biurze aż nieboskłon pokryje się gwiazdami lub dłużej by dać przykład podwładnym. Tak więc siedzą i jedni i drudzy i patrzą się na siebie nawzajem kto pierwszy pęknie i pójdzie do domu. Żeby to było możliwe, w domu musi ktoś być, ugotować obiad, posprzątać, zająć się dziećmi – ten ktoś w domu pracuje na trzech etatach, po to by ten ktoś w biurze też mógł tyle pracować. Tym kimś w domu jest wspaniale wykształcona Japonka, która po tym, jak już dzieci dorosną i pójdą na studia idzie pracować zawodowo, poniżej kwalifikacji, bo te bez doświadczenia, przedawniają się. Przynajmniej jednak japońska gospodyni domowa nie jest stygmatyzowana, wykonuje ważną pracę, nikt nie mówi, że ona „siedzi” w domu z dziećmi!

 

Mężczyźni w Japonii też nie mają lekko. Jestem pewna, że chcieliby razem z żoną w równych proporcjach pracować zawodowo i opiekować się rodziną. Mężczyzna potrafi wszak wypełnić wszystkie obowiązki rodzicielskie tak samo jak kobieta, noooo może poza karmieniem piersią! Mężczyzna nie tylko potrafi, ale i chciałby to wszystko robić, a nie może. Co gorsza, według japońskich standardów, kobietą należy się opiekować. Najpierw robią to rodzice, później mąż. Utrzymanie rodziny to jego obowiązek i musi się z niego wywiązać. Poddany jest ogromnej presji, ale słabości nie wolno mu okazać. Japońska kobieta przytłoczona obowiązkami, gdy ogarnia ją depresja, może szukać pomocy, to nie wstyd. Mężczyzna w Japonii nie ma takiego luksusu. Przyznałby się w ten sposób do tego, że jest słaby – to niedopuszczalne. Dlatego w Japonii panowie stanowią większy odsetek samobójców niż panie. Na dodatek, mój nauczyciel japońskiego opowiadał nam kiedyś na zajęciach, że gdy Japończyk utraci pracę, jego żona ma podstawy do rozwodu i w takim przypadku to ona zabiera cały ich dobytek, a on pozostaje z niczym. Dziwiłam się, gdy Sensei na jednej z pierwszych lekcji nauczył nas słowa „sabetsu” – dyskryminacja. Nie wiem tylko do końca kto jest dyskryminowany w Japonii, kobiety czy mężczyźni, chyba i jedni i drudzy po trosze. Na szczęście młodzi Japończycy i Japonki nie chcą tak żyć. Nadchodzą zmiany, mam nadzieję, że na lepsze. Mocno im kibicuję.

 

Nie wiem co sądzić o kolejnych trzech generacjach Mamy Licci. New Mama (gen 2 1979), Fresh Mama (gen 3 1985) i Happy Smile Mama (gen 4 1993) wydają się być absolutnym przeciwieństwem tej pierwszej, bardzo nowoczesnej i światowej Orie. Te lalki wyglądają na … przygaszone, wręcz smutne, jakby przytłoczone ogromem obowiązków bez chwili wytchnienia. Dodam, że pierwszy tata Licci pojawia się w sprzedaży dopiero w 1989, w domyśle, przez cały ten czas (22 lata) facet jest w pracy! Wyobrażacie sobie, że na rynku pojawia się mama Heart, ale bez taty?  Być może zbyt dużo filozofuję, to są wszak tylko lalki, ale patrząc na nie, nie mogę oprzeć się takim myślom. Co Wy o tym sądzicie?

 
Źródło: https://otakumode.com/news/554892f00b26cd8f3254d144/Licca-chan-Series-Gets-First-New-Mama-Doll-in-14-Years-First-New-Papa-Doll-in-26-Years!

W odróżnieniu od trzech wcześniejszych generacji Sunshine Mama (gen 5 2001) to zupełnie inna historia i inna lalka. Ta Orie patrzy na wprost i uśmiecha się odsłaniając ząbki – to ostatnie dość nietypowe jak na japońską lalkę. Od tej mamy bije pewność siebie. Jest trochę szalona i bardzo wyluzowana. Tak właśnie wyglądała mama Licci przez 14 lat, a ja natknęłam się na zdjęcia przynajmniej czterech jej wersji różniących się odzieniem, przy czym jedna ma dodatkowo na wyposażeniu fartuszek. Szperając w odmętach Internetu dokopałam się też do dziwnej lalki – wygląda trochę jak Gen 3, ale te oczy?!

 
Źródło: https://www.etsy.com
 
 
Źródło: https://www.desertcart.ma/products/19332574-licca-chan-ld-19-beautiful-mother-doll
 
 
Źródło: https://www.worthpoint.com/worthopedia/lot-licca-mama-doll-heads-takara-free-205075047
 

 
Źródło: https://yahoo.aleado.com/lot?auctionID=m260629552
 
 
Źródło: https://www.ubuy.mv/en/brand/tomica?q=tomica&node_id=6925832011&brand=tomica

Moja Orie to Beautiful Mama (Kireina Mama gen 6 2015). Równolegle do niej wydany został drugi w historii Takary Tata Licci! Ta Orie jest bardzo podobna do wcześniejszej wersji, z tą różnicą, że patrzy w bok. Podoba mi się sposób, w jaki Takara przedstawia ją na filmikach promocyjnych. Jawi nam się kobieta o dużej wrażliwości i sile, jest stanowcza i nie ma wątpliwości, że to ona jest prawdziwą głowa rodziny. Każdy liczy się z jej zdaniem, nawet tata jej nie podskoczy co widać na poniższym filmiku (gdzie nawiasem mówiąc, pokazany jest też mój wymarzony domek).

A teraz kwestie techniczne. Orie jest wyższa od Licci, ale to naprawdę lalka niewielka, jest wzrostu Teen Fun Skipper, a Barbie superstar góruje nad nią o głowę! W kwestii artykulacji dzieje się niewiele. Orie nie odchyla ramion do boków, ale może je zginać w łokciach, tak jak Licca. Lalka nie posiada skrętnej talii, a jej nogi, choć winylowe nie zginają się w kolanach. Lalka wykonana jest solidnie, jak przystało na produkt Takary i swoje waży. Włosy ma rozwichrzone i niepokorne, ale i długie, błyszczące, kręcone. Boję się je ujarzmiać wrzątkiem, bo nie wiem dokładnie z czego są zrobione. Może chociaż je umyję i nałożę odżywkę …. Strój mamy jest bardzo prosty i skromny, to sukienka uszyta z dość sztywnego materiału, do tego płaskie buty z kokardkami i oczywiście bielizna. Mama ma przekłute uszy i nosi subtelną biżuterię.





Ubiór mamy to niestety … flaki z olejem. Przydały by się jakieś stroje dodatkowe, ale i tu posucha. Swego czasu Takara wypuściła na rynek stroje w dwupakach – skoordynowane ubrania dla mamy i Licci. Nie było ich wiele, ale to zawsze coś. Obecnie jedyne co mogłam jej skombinować to fartuszek, który pasuje też i na Liccę. LW-06 2016 Apron Set posiada dodatkowo parę rękawic kuchennych z wyszywanymi koralikami oraz przeurocze kapcie króliczki, bo prawie każdy współczesny fashion dla Licci posiada obuwie!








 
Źródło: https://www.ebay.co.uk/itm/151903583059
 
 
Źródło: https://www.ebay.co.uk/itm/161906295192

Pewną alternatywą dla mamy są stroje z kolekcjonerskich serii Licca Bijou lub Licca Very. Te ubrania są piękne, eleganckie, składają się z wielu odrębnych elementów zapewniających kilka stylizacji,k a do tego wyglądają bardzo autentycznie, jak ubrania prawdziwej kobiety, a nie lalki. Zakładając kolekcję Licci obiecałam sobie, że każda lalka z tej rodziny będzie posiadała dodatkowe ubranka. Jeśli spełnię ten zamiar, to może się okazać, że mama Licci ubierać się będzie bardziej gustownie, niż ja sama. Na dodatek jej ciuchy będą kosztować więcej niż moje własne. Ot paradoks, chyba tylko miłośnik lalek tak potrafi!

 
Źródło: https://www.1999.co.jp/eng/image/10457457 
 
 
Źródło: https://www.amazon.co.jp/-/en/Licca-chan-Dress-LW-20-Collaboration-Coordinating/dp/B08JVTVSHM
 
 
Źródło: https://item.fril.jp/79c3b8846d6d308c8a9237260535d595

Na koniec jeszcze kilka zdjęć mamy, mam ich bardzo dużo bo od trzech dni nie mogę przestać ją fotografować i tak sobie myślę, że ona potrzebuje swojego męża. Nawiasem mówiąc tata, to ciekawa postać, a Takara przedstawia go w sposób bardzo zabawny. No i proszę, tak się mnożą lalki na liście życzeń.






wtorek, 22 czerwca 2021

Victorian Tea Barbie 2002

Ach Barbie o twarzy Generation Girl… pamiętam kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy. Był rok 2001 czy 2002, już nie pamiętam, w każdym razie właśnie pomyślnie zdałam sesję po pierwszym roku studiów i wyjechałam na wakacje do Nowego Jorku. Moja najmłodsza siostra poprosiła mnie, bym przywiozła jej Barbie, więc ochoczo udałam się do najbliższego Toys’r’Us. Widok wypełnionego po brzegi zabawkami molocha przytłoczył mnie. Nie takie obrazki miałam w głowie. Przypomniałam sobie mój miejscowy dom towarowy „Sezam”, który oferował zabawki o krótkiej żywotności, kaliski Pewex – istna kraina obfitości z pojedynczym, małym regalikiem, na którym dumnie prezentowało się kilka sztuk Barbie, Diany, My Little Pony oraz Lego. W latach 90-tych na rynku w Kaliszu znajdował się malutki, ale znakomicie zaopatrzony sklep z zabawkami piętrzącymi się od podłogi, aż po sam sufit. Aż nie do uwierzenia jest to, że w tamtych latach wielką atrakcją były zakupy z rodzicami w supermarkecie. Kaliski Hit, a później Tesco oferował całą alejkę z zabawkami. Przy półkach z Lego czy Barbie mogłabym wtedy spędzić cały dzień, choć tego nie robiłam bo mi już nie wypadało, wszak byłam nastolatką. Dziś oczywiście nie przepadam za marketowymi zakupami, ale będąc dzieckiem w czasach gdy markety były nowością i odwiedzało się je może raz na miesiąc, wszystko wyglądało inaczej.

Naturalnie, żadne z wyżej opisanych miejsc nie mogło się równać z Toys’r’Us. Już u drzwi przywitała mnie imponujących rozmiarów piramida utworzona z pudełek z klockami Lego. Jednak najbardziej oszołomiły mnie aleje w dziale Barbie! Widok tylu pudeł z lalkami, domkami, meblami, autami i strojami przyprawił mnie niemal o zawrót głowy. W Pewexie pudełek z Barbie było zazwyczaj nie więcej niż 10, a to i tak było dużo. Otrząsnąwszy się z pierwszego szoku zaczęłam przyglądać się tym lalkom nieco dokładniej dostrzegając już nie tylko ogrom pudeł, ale i same twarze. Twarze nieznajome. Naturalnie naiwnością byłoby sądzić, że Barbie nigdy się nie zmieni i zawsze będzie wyglądać jak lalki, którymi bawiłam się w dzieciństwie, ale te nowe, odświeżone Barbie wydawały mi się sztuczne i postarzone, a przecież najgorsze miało dopiero nadejść. Nowa Barbie nie podobała mi się, wybrałam więc jedyną lalkę, która wydała mi się ładna i subtelna – Rapunzel Barbie bodajże z 2001 z grającą szczotką i włosami, które „rosły”.

Za Generation Girl nie przepadam, bo kojarzy mi się z późniejszymi wydaniami Barbie o krzykliwym makijażu, nieproporcjonalnie wielkiej głowie i kiczowatych, przykrótkich sukienkach obsypanych brokatem, ale wczesne GG to ładne lalki. Jest kilka takich, które podobają mi się szalenie, na przykład Barbie z zestawu Barbie, Stacie & Kelly let’s camp 2001 jest cudowna! Niestety to Toys’r’us exclusive, do tego z atrakcyjnym wyposażeniem, więc marne są szanse na jej zdobycie. Pojedyncze egzemplarze z Ebay’a osiągają jakieś zawrotne ceny. Simply Charming 2001 też jest piękną lalką, podobnie jak See’s Candies 1999, do której wzdycham, ale Victorian Tea 2002 była w ścisłej czołówce, więc gdy tylko pojawiła się na horyzoncie, długo nie zwlekałam z kupnem.

 
Źródło: https://www.amazon.ca/Barbie-Stacie-Kelly-LETS-CAMP/dp/B0044U6F7E

 
Źródło: https://www.amazon.com/Sees-Candies-Barbie-Happy-Habit/dp/B0016FZL0W

 
Źródło: http://www.collectorvalues.com/barbie/showbarbie.aspx?barbieid=7120

Victorian Tea Barbie to lalka stworzona na potrzeby Avon, wydana w trzech wariantach: blondynka GG, ciemnowłosa GG i ciemnoskóra Asha. Ja zapragnęłam mieć w swojej kolekcji nowy headmold w bardzo typowym wydaniu blond, więc dla mnie wybór był oczywisty, choć brunetka też jest bardzo czarująca. Barbie przybyła zapakowana w dwa pudła, z czego wewnętrzne stworzono chyba z myślą o kolekcjonerach. Lalka była tak pięknie w nim wyeksponowana, że szkoda mi było ją wyciągać z kartonika, ale cóż, musiałam się nią nacieszyć w pełni, a patrząc na lalkę przez celofan jakoś nie potrafię. W pudełku znalazłam certyfikat lalki oraz stojak z perłowego plastiku i wyjątkowo brzydką szczotkę. Najciekawszym akcesorium był oczywiście serwis do kawy/herbaty, który odlany z plastiku z czerwonymi zdobieniami wygląda jakby zrobiony był z porcelany! Dodam tylko, że dzbanek i cukiernica posiadają zdejmowane wieczka! Serwis będzie pojawiał się na blogu częściej, pięknie prezentuje się na zdjęciach. Kawę piło z niego już wiele moich lalek.





Barbie ubrana jest w piękną, białą suknię z czerwonymi elementami, lalka wygląda bardzo romantycznie i elegancko. Podobają mi się odsłonięte ramiona oraz bardzo zdobne rękawy 2/3. Suknia jest naprawdę ładna, choć mogłaby być uszyta z bardziej zwiewnego materiału, jak Simply Charming. „Słomkowy” kapelusz z dekoracyjnymi kwiatami odkształcił się dziwacznie tkwiąc w pudle blisko dwie dekady i teraz kategorycznie odmawia współpracy, ale to miły dodatek. Szpilki są piękne, odlane z perłowego plastiku zgrabne pantofelki bardzo pasują do całości stroju.





Sama Barbie jest przepiękna w swym minimalizmie. Malunek twarzy jest detaliczny, z mnóstwem drobnych kresek i kropek charakterystycznych dla tego okresu, ale makijaż lalki jest bardzo oszczędny i dlatego Victorian wygląda naturalnie. Na powiece brązy i beże, a na ustach, bardzo pełnych – czerwona szminka. Te usta jakby ciut zbyt uwydatnione są, ale nie przeszkadzają, nie rażą jak późniejsze wersje Barbie. Włosy Barbie zabetonowane są na amen, ale chyba okazało się to koniecznym zabiegiem, który ma jednak na celu ujarzmienie krótkiej, acz eleganckiej fryzury Barbie.



Victorian Tea wreszcie doczekała się wpisu, tkwiła zamknięta w witrynce już chyba z trzy miesiące, ale ostatnim czasem bardzo zajmuje mnie Licca. Bez obaw, Barbie też mają się dobrze. Kilka z nich czeka na prezentację na blogu, powrócę niebawem :)  


 

wtorek, 8 czerwca 2021

12 czerwca - Światowy Dzień Lalki!

Zbliża się 12 czerwca - Światowy Dzień Lalki. W tym roku nie tylko udało mi się o nim nie zapomnieć, ale nawet zdołałam zaimprowizować „szybką” sesję zdjęciową pod tytułem „Co lubiłyby robić lalki, gdyby potrafiły robić cokolwiek”. Myślę, że moja Licca-chan lubiłaby kolekcjonować … lalki! Jako, że jest to dziewczę zaledwie 11-letnie, również bawiłaby się nimi z, dajmy na to, inną Liccą. Tylko skąd wziąć lalki w jej skali? Jak zawsze, w tej kwestii mogłam liczyć na Młodą, której uzbierała się już całkiem spora kolekcja Polly Pocket. Maleńkie Polki idealnie pasują do rączki Licci, która potrafi je utrzymać w winylowej dłoni z łatwością. Zupełnie jakby obie laleczki były wprost dla siebie stworzone!

Pamiętam, że będąc małą dziewczynką bardzo marzyłam o Polly Pocket. Zakochałam się w tej maleńkiej lali, gdy jedna z moich koleżanek, prawdziwa szczęściara, przyniosła do szkoły zestaw, który dostała w prezencie od rodziny z zagranicy. Był to Babysitting Stamper z 1992. Nigdy wcześniej nie widziałam nic tak nieprawdopodobnie maleńkiego, choć jak na standardy Polly Pocket, był to kompakt dość duży. Na oryginalną Polly Pocket nie mogłam liczyć, postanowiłam więc stworzyć swój własny domek! Użyłam w tym celu sztywnego, plastikowego, chińskiego piórnika z winylowym, błyszczącym wieczkiem zamykanym na magnes. Piórnik nadał się idealnie, bo miał mnóstwo małych przegródek na gumki czy temperówki. Kształtem i ogólnym wyglądem trochę przypominał domek koleżanki, trzeba było jedynie go wyposażyć. Meble ulepiłam z modeliny, plasteliną natomiast przytwierdziłam je do ścianek. By się błyszczały, zużyłam cały bezbarwny lakier do paznokci mojej mamy, a i kolorowe, perłowe, brokatowe lakiery poszły w ruch!

 
Źródło: https://www.worthpoint.com/worthopedia/vintage-polly-pocket-pollys-1721972841

W piórniku zamieszkała Falbala z jajka niespodzianki z serii o Asterixie, a wraz z nią maleńki Idefix, którego podprowadziła Obelixowi. Zresztą Obelix, Asterix, Panoramix i nawet wódź Asparanoix często ją odwiedzali, bo udało mi się uzbierać całą serię figuren! Obelixów i Panoramixów miałam nawet kilku, Falbalę zdobyć było najtrudniej! Czy to nostalgia do lat dziecięcych, czy nawet zabawki z Kinder Niespodzianki były kiedyś lepsze? Pamiętacie krokodylki czy hipopotamki z jajka? Były ręcznie malowane, wprost przepiękne! Chciało się mieć je wszystkie, co się nawet udawało dzięki pomocy pań ekspedientek. Uczynne panie potrafiły ważyć jajka z niespodzianką, bo te zwierające figurkę były nieznacznie cięższe od reszty. Ponadto, figurki wcale nie były taką rzadkością. Teraz może w 1 na 10 trafi się coś ciekawego, reszta to plastikowe buble!

 
Źródło: https://www.olx.pl/sport-hobby/q-jajko-niespodzianka/ 
 
 
źródło: https://fr.shopping.rakuten.com/offer/buy/190534991/kinder-collection-asterix-annees-90.html

Miał być wpis o lalkach bawiących się lalkami, ale nie mogę darować sobie wzmianki na temat samej Polly Pocket, bo nostalgia zawładnęła mną bez reszty. Polly Pocket powstała w wyobraźni pewnego … taty, który chciał stworzyć zabawkę dla swojej córki! Brytyjczyk, Chris Wiggs w 1983 wymyślił, że może puderniczkę zamienić w domek dla maleńkiej lalki, po czym pomysł sprzedał rodzimej firmie Bluebird, ta zaś w 1989 wystartowała ze swoimi produktami. Tak narodziła się maleńka lala o imieniu Polly, miała krótkie, kręcone blond włoski, zawias, dzięki któremu potrafiła siadać oraz okrągłą podstawę, za pomocą której można było ją zakotwiczyć w zagłębieniach kompaktów. Bluebird był bardzo pomysłowy, a jego kompakty dopracowane. Nie brakowało w nich maleńkich otwieranych drzwiczek czy innych ruchomych elementów – poniższy kompakt pochodzi z 1992 roku i należy do serii Jewel Collection. Niestety Polly oraz wiewiórka zagubiły się, ale sama puderniczka wygląda jak nowa. To jeden ze skromniejszych zestawów, ale jaki jest piękny! Polly zastąpiła inna figurka z tamtego okresu – Babcia. Jest też gdzieś Midge, ale brakło mi czasu by ją odszukać. Nawiasem mówiąc, filmiki nadal nie wyświetlają mi się w wersji mobilnej bloga, trzeba przełączyć się na widok komputerowy.



Ruchome, otwierane elementy były standardem u Bluebird, podobnie jak staranny malunek zestawu, ale prawdziwym hitem były światełka! Poniższy domek – Polly Pocket Mansion z 1994 to istna magia w miniaturze. Domek ma mnóstwo pomieszczeń, ruchomą platformę, ogrom detali wprost nie do ogarnięcia i oczywiście oświetlenie. Znajdziemy je w sali balowej oraz w siłowni (w solarium). Oświetlenie nie działa, ponieważ domek ma swoje lata, a poprzedni właściciel nie usunął z domku baterii. Mąż zrobił co mógł, rozkręcił nawet cały zestaw i próbował lutować mikroskopijne przewodziki lutownicą precyzyjną, ale jedyne co udało mu się zrobić, to wyczyścić zestaw z pozostałości rozlanej baterii by był bezpieczny do użytku. Nie wyobrażacie sobie jak skomplikowaną budowę ma ten domek. Willa jest częścią serii Pollyville, na którą składało się bardzo wiele podobnych, choć mniejszych budyneczków, a każdy z nich się otwierał, wiele z nich posiadało oświetlenie. Można było zbudować całą wioskę Polly!




W 1990 Mattel podpisał z Bluebird kontrakt na dystrybucję Polly na terenie Stanów Zjednoczonych, w międzyczasie robił swoiste podchody celem przejęcia marki. Bluebird był zewsząd atakowany, bo Polly była genialna i wiele firm próbowało przejąć firmę. Bluebird opierał się jak mógł, ale jednocześnie nie był skłonny szukać oszczędności za cenę obniżenia jakości. Zabawka była droga, ponieważ jej wykonanie nie było tanie. Bluebird miał się coraz gorzej, bo choć Polly była wspaniała, nie każdy rodzic uważał, że jej cena była adekwatna do … rozmiaru. Jak wiemy, rozmiar nijak się ma do jakości tych zabawek, która nie powinna być oceniana w tych kategoriach. Ostatecznie Mattel wykupił Polly jak i całą firmę Bluebird w 1998 i wtedy wszystko się posypało, bo maleńka Polly przerosła giganta zabawkarskiego, który nie udźwignął zadania nałożonego na siebie samego. Mattel nie miał skrupułów Bluebird, ciął koszty zaciekle – znikły kompakty, domkom odebrano oświetlenie i ruchome elementy, nawet wmoldowane i pomalowane detale zastąpiono ordynarnymi naklejkami. Wkrótce Polly bardzo urosła, dostała masę plastikowych ciuchów zaczepianych na magnes i stała się miniaturową Barbie. Poniższa reklama prezentuję masakrę dokonaną na Polly aż nadto dosadnie.

2002 to definitywny koniec Polly jaką znamy, do 2012 Mattel produkował jeszcze Fashion Polly, po czym słuchy po niej zaginął. Ponoć w niektórych krajach Polly sprzedawana była jeszcze do 2015. W 2019 Polly Pocket powróciła znacznie mniejsza wraz z puderniczkami oraz zupełnie nową technologią o nazwie Polly Stick. Polly Stick opiera się na umieszczonych w kompaktach specjalnych naklejkach. Polly dostała dziwne, sylikonowe nóżki, które kleją się do Polly Stick. Ten pomysł spotkał się z falą krytyki – po paru miesiącach Polly nie klei się już do nalepek, a poza tym kolekcjonerzy patrzą na przód o jakieś 20 lat i zastanawiają się, jak taka sylikonowa Polly będzie wtedy wyglądać. Ja sama, choć nie zbieram Polly, mam przed oczami wizję prawdziwie przygnębiającą – sylikon będzie się starzał bardzo kiepsko, już widzę dziesiątki beznogich, kalekich Polly, które kolekcjonerzy desperacko próbują utrzymać w dobrej kondycji. Rozkładający się sylikon niszczy również kompakty, wszystko się klei i wygląda paskudnie. Wizja iście apokaliptyczna, sami przyznacie. Choć kompakty dajmy na to z serii Hidden Hideouts są naprawdę urocze, nostalgiczne i niedrogie, raczej dwa razy bym się zastanowiła nim bym je kupiła będąc kolekcjonerem Polly Pocket. Pozostałe widoczne na zdjęciu zestawy to Polly Pocket Donut Pajama Party, Cactus Cowgirl Ranch, Ballet Theatre, Saturn Space Explorer i ogromny Polly Pocket Unicorn Party, a także jeden z nowszych - Hedgehog.




Mattel postanowił nie ignorować uwag odnośnie Polly Stick, szczególnie, że konkurencja radziła sobie całkiem dobrze. Może egzotyczny Re-Ment jest zbyt odległy by mógł stanowić zagrożenie, za to Shopkins Lil’ Secrets to nader kusząca alternatywa dla Polly. Poza małymi uroczymi domkami znajdziemy między innymi Secret Locket – serię naszyjników wypisz wymaluj jak Polly oraz jeszcze ciekawszych według mnie niewielkich kłódek, które można zawiesić przy plecaku. By je otworzyć, potrzebny jest szyfr z załączonej zdrapki. Gdyby ktoś zdrapkę zgubił, szyfr nadrukowany jest również na kłódce w dość dyskretny sposób. Kłódki mają błyszczące wykończenie, a po ich otwarciu, naszym oczom ukazuje się iście bajkowa sceneria. Ten baśniowy, sypnięty brokatem świat w miniaturze zamieszkuje maleńka laleczka Shopkins z zawiasem i okrągłą podstawą jak dawna Polly. Laleczce towarzyszy mały przyjaciel – Shoppie. Kłódki są prześliczne i nie brakuje tu ruchomych, otwieranych elementów.



Odpowiedź Mattel na czyhające zagrożenie była szybka. Już w 2020 na rynek wyszła seria kompaktów bez Polly Stick. Sama Polly zyskała nogi na zawiasie, za którymi kolekcjonerzy bardzo tęsknili. Dzieci również doceniły tę zmianę. Cytując Młodą – „Wolę Polly z plastikowymi nóżkami, bo tamte wcześniejsze były glutowate i nie umiały siadać jak należy!” Kolekcjonerzy i dzieci docenili nowe nogi Polly, która będzie się teraz znacznie lepiej starzeć i może coś z niej zostanie za te 20-30 lat. Niestety rezultat był taki, że teraz w żaden sposób nie dało się Polly zakotwiczyć w pudernicy. Natomiast Mattel zaczerpnął również z innego, starego pomysłu – cztery kompakty (Piggy, Hegdehog, Pony, Corgi) zawierają zwierzaki z rootowanymi włosami! Kitę rudego kota o nieprzyjemnej aparycji można więc uczesać załączonym grzebykiem. Jest też zestaw deluxe – Koala Adventure Purse, bo Mattel nadal nie może sobie poradzić z minaturyzacją i co rusz wydaje takie kobylaste zestawy typu torebka czy plecaczek.



Seria czterech zwierzaków z końca ubiegłego roku to jedynie przejściowe rozwiązanie. Nowości na rok 2021 to między innymi seria usprawnionych kompaktów (Gumball, Elephant, Dolphin, Butterfly) to nowa propozycja Mattela rozwiązująca problem Polly, która wciąż przewraca się w pudernicy. Nowe kompakty zawierają maleńkie wypustki, zaś w plastikowych, ogółem zaaprobowanych nogach Polly nawiercono otworki, dzięki którym można laleczkę wetknąć tak, by nie chwiała się jak po kilku mocniejszych. Młoda nie ma jeszcze żadnego z tych nowych kompaktów, o ile wiem, nie są one jeszcze dostępne w Polsce, ale jak się pojawią to jej jeden czy dwa podaruję. Polly Pocket to taka świetna zabawka! Szczególnie dla dziecka, które nie gubi niczego…. Nigdy! A w nowych pudernicach jest co gubić. Ilość akcesoriów wzrosła dwukrotnie, pojawiły się też meble i inne przydasie, które można wyjmować!




 
źródło powyższych 4 zdjęć: https://www.smythstoys.com/uk/en-gb/toys/fashion-and-dolls/polly-pocket/polly-pocket-dolphin-beach-compact-and-dolls/p/198689

O ile mnie wystarczą moje lalki i nie koniecznie czuję nieprzemożną potrzebę kolekcjonowania Polly Pocket, to są takie kompakty, które mocno do mnie przemawiają. Wiadomo, że odkąd pojawiły się pierwsze wzmianki na temat rebootu anime Czarodziejki z Księżyca, na rynku zaczęły się pojawiać przepiękne produkty promocyjne. Wśród nich nowością są kompakty inspirowane Polly Pocket.Compact House Premium z 2020 i  Crisis Moon Compact 2021 są nie tylko przepięknie wykonane, ale i bardzo nostalgiczne. Wyobraźcie sobie tylko - kombinacja Polly Pocket i Czarodziejki z Księżyca! Niestety, kompakty są raczej nieosiągalne. Rozeszły się jak świeże bułeczki już w przedsprzedaży, a każdy z nich kosztował blisko 200 zł! Swoją drogą, dziwię się, że do tej pory nie powstała jeszcze Licca jako Saior Moon.







 
Źródło: https://www.shiningmoon.com.pl/PL/Aktualnosci/Html/202011.html

No i miał być wpis o tym jak to Licca-chan bawi się Polly, ale moje wpisy żyją własnym życiem. Skrótowo ujęta historia Polly Pocket, która miała stanowić zaledwie wątek poboczny, w rzeczywistości większość postu! A miało być mało tekstu, dużo zdjęć Jednak nie uniknęłam treści i to w ilościach nadprogramowych. Powstał esej, tak zupełnie sam z siebie. Po trzech stronach A4 przechodzę więc wreszcie do mojej Licci.  Sesje zdjęciowe też wychodzą jak chcą. Początkowo założone 20 minut rozwlekło się do 2 godzin wliczając sprzątanie bałaganu, który sama wygenerowałam. A Wasze lalki, co lubiłyby robić gdyby mogły robić cokolwiek? Pozdrawiam Was cieplutko!

















Stroje dla Barbie z lat 80-tych i 90-tych

  Ostatnim czasem miałam dużo szczęścia do perełek z lat 80-tych, moją kolekcję zasiliły cztery Fashion Play oraz lalka opętana (chyba jej...