poniedziałek, 22 marca 2021

Post specjalny!

Upuściłam dziś posoki ciskając słownym plugastwem pod adresem małego, pluszowego króliczka. Chińskiej produkcji Króliczka zakupiłam na Krupówkach dla Młodej jeszcze zanim pandemia zamknęła nas wszystkich na trzy spusty i od tamtej pory regularnie dokonuję samookaleczenia za pomocą igły w imię ratowania jednej z ukochanych maskotek córki. Biednego, chińskiego króliczka z Krupówek potraktowałam siarczystą inwektywą i poszłam po plaster na poraniony palec gdy naszła mnie pewna refleksja. Ja kompletnie nie potrafię szyć i nie mam absolutnie żadnych uzdolnień w kierunku robótek ręcznych. Dlaczego moja motoryka mała jest tak głęboko upośledzona podczas gdy moja młodsza siostra wyczynia Picassa na płytce paznokcia, moja najmłodsza siostra szyje lalki i maluje akwarelami, a moja mama składa origami i szydełkuje z pasją? Niedawna istna lawina prac mojej mamy i siostry, która spadła na ręce moje i moich dzieci oraz moje dzisiejsze bolesne potyczki z igłą i nitką skłoniły mnie do napisania kilku słów.

Moja mama kocha kwiaty z wzajemnością, a za okazaną im troskę, rośliny odwdzięczają się jej bujnym kwitnieniem, podczas gdy ja potrafię ususzyć nawet kaktusa. Póki zdrowie na to pozwalało, mama zawodowo zajmowała się ogrodnictwem. Teraz wiosnę i lato w miarę możliwości spędza w ogrodzie. Pozostaje wierna swoim roślinom, ale jej kreatywną duszą targają okresowe namiętności. Gdy byłam w liceum, mamę przez kilka lat zajmowały ręcznie robione kartki okolicznościowe. Trzy lata temu zajęła się zielarstwem i postanowiła leczyć nasze przeziębienia i drobne infekcje syropami i naparami własnej produkcji. Dwa lata temu skupiła swoją uwagę na origami, a od zeszłego roku zaciekle szydełkuje. Gdy wykonana przez nią praca nie spełnia jej oczekiwań, mama pruje ją bezlitośnie i zaczyna od nowa. Mama nie myśli o sprzedawaniu swoich prac, zbyt pochłania ją bezustanne ich doskonalenie, a poza tym w swej szczodrej naturze, woli obdarowywać nimi bliskich. Pokoje moich dzieci wypełniają wykonane przez nią ozdoby i zabawki, a i ja i moje siostry też często dostajemy od niej prezenty, którym poświęciła dużo pracy i serca. Poniższe zdjęcia prezentują zaledwie ułamek cudowności, które wyszły spod jej ręki. Obecnie pracuje nad szydełkowym Spidermanem i Totoro, już się nie mogę doczekać efektów.

jajko na szydełku

wazon i kwiaty origami klejone


kocyk króliczek

króliczek "fashion bunny" z kompletem sukienek do przebierania

żaba na klucze - klucze można schować żabie w paszczy :)

myszka zakładka do książek i breloczek sówka

Moja najmłodsza siostra odziedziczyła po mamie zdolności manualne i zamiłowanie do perfekcji i od pewnego czasu szyje lalki, którym nadała wdzięczną nazwę Chatonie. Dwie z nich podarowała Młodej i Młodszej. Wykorzystałam okazję, że obie są właśnie w szkole (zdalnie) i przedszkolu i zabrałam Chatonie na małą sesję. Oczywiście moje zdjęcia robocze, wykonane w biegu aparatem z telefonu nie oddają w pełni ich uroku.  Moja siostra czerpie między innymi z estetyki japońskiej, więc jej lalki są prawdziwie urocze oraz dopracowane. Moja wyobraźnia nie ogarnia ogromu pracy, jaką siostra wkłada w uszycie jednej takiej laleczki. Estetyka wykonania oraz detale są dla niej ważne, dlatego maleńkich rozmiarów buciki i podkolanówki muszą mieć śliczne wykończenie i zdobienia w postaci drobnych koralików czy cyrkonii. Płaszczyki, w które ubrane są lalki mają prawdziwe podszewki, kieszonki i kunsztowne zapięcia, a czapeczki zdobią  zawieszki. Stroje lalek cechują się zróżnicowaniem wzorów i faktur oraz ich gustownym skoordynowaniem zaś same lalki to połączenie eterycznej rusałki oraz prawdziwej fashion doll. Działalność mojej siostry prężnie się rozwija, strona internetowa z jej ofertą jest obecnie w fazie budowy, a ona sama szyje na potęgę.

Od lewej: Chatonie Champi i Hiri

Chatonie Champi #02M042012




Chatonie Hiri #02M052012




Na koniec mam dla Was jeszcze garść zdjęć Chatonie (zdjęcia autorstwa mojej siostry) oraz prac mojej mamy, przez którą przypomniał mi się mój własny, budzący się do życia ogród. Na różach pojawiają się drobne pąki, zaczątki nowych pędów, jak miło, że nie przemarzły przez zimę, bo naturalnie, zapomniałam je zabezpieczyć przed mrozem. Moje rośliny muszą być twarde jak Chuck Norris, inaczej nie przetrwają moich ograniczonych do minimum zabiegów pielęgnacyjnych i karygodnych zaniedbań. Chwytam więc sekator w dłoń, mam nadzieję, że nie poobcinam sobie przy okazji już i tak mocno pokłutych palców.

praca mojej Mamy - chmurka z kropelkami, całość ma ok 70 cm długości!

zeszłoroczna praca mojej Mamy - króliczek zrobiony ze sznurka




Chatonie Perle #01M022008

Chatonie Perle

Chatonie Felice #01M032009

Chatonie Felice

Chatonie Camelia #01M042010

Chatonie Camelia

Chatonie Laine #01M012008

Chatonie Madelyn #02M032012

Chatonie Lapin Blanc 03M012012

Chatonie Lapin Blanc

Barchany Lapin Blanc :)

Chatonie Feerie #02M012011

Chatonie Feerie

Chatonie La Menthe #02M022011


monika@chatonie.com

 

środa, 10 marca 2021

Doctor Barbie 1987

Po dwóch Courtney z końca ery superstar powracam do moich ukochanych lat 80-tych. Jakież wspaniałe lalki wtedy powstały, Dream Date i Magic Moves to zaledwie dwa przykłady klasyków tamtej dekady. Doctor Barbie 1987 może nie jest tak popularna, ale ma w sobie wszystko to, co Mattel uważał wtedy za ważne: to rewelacyjna, dopracowana lalka ubrana w wielofunkcyjny, wielowarstwowy i elegancki strój, wyposażona w liczne akcesoria. To też lalka ważna w historii Mattela, bo to właśnie w tej serii Barbie występuje jako lekarz po raz pierwszy.

Aż trudno było mi uwierzyć, gdy oglądając recenzję Doctor Barbie dowiedziałam się, że to właśnie ta lalka jest pierwszą Barbie lekarką. W zasadzie, przed rokiem 1987 medycyna nie była Barbie obca. W erze MOD Barbie była chirurgiem (Surgeon Barbie 1973), a jeszcze wcześniej przywdziała strój  Registered Nurse 1961 i została dyplomowaną pielęgniarką, ale to dopiero w 1987 na pudełku Barbie pojawił się napis „Doctor”. Później już jej kariera medyczna nabrała tempa. W 1995 Barbie zajęła się pediatrią (Dr. Barbie), Mattel wyposażył ją w trzy urocze bobasy i stetoskop wydający dźwięki. W 1996 postanowiła zostać weterynarzem (Pet Doctor Barbie), w 1997 przekwalifikowała się na dentystkę (Dentist Barbie). Jest Barbie Children’s Doctor 2000, Barbie Baby Doctor 2002, Barbie Newborn Baby Doctor 2008, a to zaledwie lata 90-te I wczesne 2000. We współczesności (jakby ją określić- erą Fashionistas? Erą Millie?) też daleko nie trzeba szukać. W szufladzie Młodej mieszka urocza pielęgniarka o twarzy Millie i cudna ruda okulistka. Temat medycyny i Barbie przytłoczył mnie, chyba nie podejmę się prześledzenia wszystkich specjalizacji, które zrobiła w ciągu ostatnich trzech dekad, zeszły by na to przynajmniej trzy obszerne wpisy.

 
Źródło: https://barbie-shop.pl/pl/p/1995-Doctor-Dr.-Barbie-Carrer-Video-/133 
 
 
Źródło: https://www.amazon.com/Barbie-Doctor-adorable-magically-wiggle-waggle/dp/B001R1YPNE
 
 
Źródlo: https://www.amazon.com/Mattel-1997-Blonde-Dentist-Barbie/dp/B000HI90DS

O serii Doctor Barbie wspomniałam już przy okazji wpisu o Whitney, ale to było dawno, przypomnijmy ją sobie. Seria liczy trzy lalki – Doctor Barbie, Doctor Ken i Nurse Whitney. Zespół medyczny jest świetnie wyposażony, jak informuje napis na pudełku – lalki posiadają ponad 20 akcesoriów. Według mojej wiedzy, lalki produkowano tylko w Malezji, ale istnieją dwa warianty Barbie – z włosami kanekalonowymi i saranowymi. Dwie wersje różnią się również malunkiem twarzy – kanekalonowa ma ciemniejsze brwi i szminkę. W ramach serii wydano również „szpital” – Loving Care Playcase 1987, fantastyczny zestaw, który po zamknięciu zamieniał się w kuferek lekarski. Kuferek jest rewelacyjny i bardzo rzadko spotykany. Poniższa reklama przedstawia lalki i kuferek. Nie wiedzieć czemu, od pewnego czasu blogger nie wyświetla wstawianych przeze mnie filmików w wersji mobilnej bloga, a po przestawieniu na format komputerowy, filmiki się pojawiają.

Barbie zakupiłam w pudełku, co niestety nie posłużyło lalce. Nie ominął jej syndrom kleistych nóg. Barbie owiana jest też specyficznym zapachem, obecnie spędza sobie czas w pudełku ze zmieloną kawką wysypaną na nakrętkę od słoika– pomaga usunąć zapach, a gdy zrobi się ciepło, będzie sobie przesiadywać na zacienionym tarasie wietrząc się. Podobnie było z Whitney, którą też kupiłam zapudełkowaną, ale jej poprzednia właścicielka przechowywała ją w otwartym kartoniku i wysuwała wewnętrzną tekturkę by nacieszyć oczy lalką. Whitney nie była szczelnie zamknięta w pudełku, jej nogi były klejące, ale zapach był mniej odczuwalny. Z czasem całkowicie znikł, z Barbie myślę, będzie tak samo. Kleistość nóg zniwelowałam kąpielą w płynie do naczyń, pomoże to na jakiś czas. Lalki mają jednak swoje lata, choć na to nie wyglądają i należy się spodziewać niedoskonałości. 


 Szczelnie zamknięte pudło może lalce nie zapewni bezpieczeństwa, ale jest gwarantem kompletności akcesoriów. Whitney mogła sobie pooddychać, za to część jej wyposażenia poginęła. W pudełku znalazłam dwie ramki z akcesoriami do wyrwania i obklejenia naklejkami. Jest tego tak dużo, że nawet jej pojemny kuferek wszystkiego nie pomieści. Jest stetoskop, dokumentacja medyczna, zdjęcie rentgenowskie, notesik z karteczkami samoprzylepnymi. Są plasterki, liczne maści i butelki z tabletkami i syropami, otoskop, młoteczek do sprawdzania odruchów i gips na rękę. O punktualność Barbie Mattel zadbał wyposażając ją w zegarek, a żeby był z nią stały kontakt na pasku nosi pager – wszak mówimy o latach 80-tych. Barbie posiada również bukiet kwiatów, który składa się z trzech, osobnych różyczek! Różyczki spina się białym dzińksem, dzięki któremu lalka może trzymać wiecheć w dłoni. Nie zabrakło oczywiście klasycznej szczotki do włosów, tekturowych akcesoriów, instrukcji – ta bardzo się przydała przy obklejaniu drobnizny naklejkami. Nie lubię naklejek, zawsze wychodzą mi krzywo! Jest też katalog! Oto jak garść akcesoriów od razu podnosi atrakcyjność lalki! Gdybym miała taką lalkę w dzieciństwie, uwielbiałabym ją, a teraz cieszę się nią wcale nie mniej.





Strój Barbie również nieco ucierpiał w pudle – biały kitel już nie jest tak całkiem biały, przyżółkł szczególnie na ramionach. Jest dość sztywny, bardzo plastikowy w dotyku, zapinany na pojedynczy zatrzask, a pod nim Barbie ma na sobie bardzo prostą sukienkę zawiązywaną tasiemką na karuku. Strój lekarski uzupełniają różowe, klasyczne szpilki w stylu Myszki Miki, ale co ciekawe, Whitney dostała białe, wąziutkie pantofelki – może Mattel miał ich nadmiar i akurat spasowały się kolorem. Barbie po pracy lubi jeszcze iść na elegancką kolację z Kenem, ale nie ma dużo czasu na przebieranie się. Różowa sukienka zamienia się więc w długą, wąską spódnicę. W pudełku Barbie znalazł się odpowiedni top do spódnicy – ślicznie opalizujący, ale trochę za ciasny, więc metalowy zatrzask nie spina go tak jak powinien. Trochę to za skromnie wygląda, prawda? Jest też biała, koronkowa falbana, również opalizująca, którą Barbie może nosić na kilka sposobów. Coś wspaniałego! I jak ja mogłabym ją trzymać w pudle, toż trzeba było wypróbować możliwości tego stroju!






Sama Barbie jest oczywiście prześliczna. Nie potrafię zliczyć ile wersji błękitno- różowego makijażu już widziałam u Barbie, to chyba ulubiona kombinacja Mattel’a z lat 80-tych, a jednak Doctor Barbie jest dla mnie bardzo rozpoznawalna. Gołą i potarganą rozpoznam natychmiast. Barbie ma wąsko obrysowane usta, duże, niebieskie oczy z małą ilością rzęs i brązowe, łagodnie nakreślone brwi. Ten malunek twarzy stanowi dla mnie kwintesencję tamtej epoki. Taką Barbie lubię najbardziej, zwłaszcza, że moja ma saranowe włosy. Długo się zbierałam z kupnem lalki regularnie sprawdzając jej dostępność na eBay poza okresem, gdy się na portal pogniewałam, ale nie znalazłam takiej wersji, na której mi zależało – miały być włosy saranowe i tyle! Za saranowymi włosami szedł również malunek twarzy, tu moja Barbie ma pewną skazę – niebieską plamkę na różowym cieniu do powiek, ale ta drobna niedoskonałość wcale mi nie przeszkadza. W odróżnieniu od lalek współczesnych, tym starszym jestem w stanie to przebaczyć. Wpadki zdarzały się dużo rzadziej, a i farba była nanoszona w inny sposób. Teraz pikseloza i inne wady zdarzają się nagminnie, nawet u lalek kolekcjonerskich!



Na koniec nie mogłam sobie darować sesji w gipsie! Niezmiennie bawi mnie fakt, że Barbie nawet gips musi mieć pod kolor stroju. Tylko Barbie potrafi być glamour nawet ze złamaną ręką.





AKTUALIZACJA: Wietrzenie Barbie nie będzie potrzebne, kawa czyni cuda! Wszelka specyficzna woń ustąpiła zniewalającemu zapachowi kawy. Oto jak sobie poradziłam: zmieliłam garść ziarnistej kawy i wsypałam ją do płaskiego, otwartego pojemniczka. Barbie, jej akcesoria i pojemniczek z kawą umieściłam w plastikowym pudełku na dwa tygodnie. Paradoksalnie, lepiej gdy pudełko jest zamknięte szczelnie. Wcześniej odwaniałam już sporą ilość kucy Młodej w podobny sposób, ale kuce zamknięte były w kartonie. Ten nie był oczywiście szczelny. Pachnąca Barbie idzie do witrynki! Pozdrawiam cieplutko!

 

Stroje dla Barbie z lat 80-tych i 90-tych

  Ostatnim czasem miałam dużo szczęścia do perełek z lat 80-tych, moją kolekcję zasiliły cztery Fashion Play oraz lalka opętana (chyba jej...