Dzisiejszy wpis dedykuję Fii, bo
to dzięki niej moja najnowsza Krystynka wdzięczy się teraz w witrynce. Ja
zapewne byłabym odkryła Krystynkę za późno, ale Fia zapamiętała, że lalka
mocno, ale to mocno mi się zamarzyła i dała mi znać o jej niespodziewanym
pojawieniu się na olx. Krysia chwilowo ukradła stojak Jazzie, bo ja znowu mam
zaległości w tej kwestii. Zamiast tego zwolniłam najniższą półkę w witrynie, którą
obecnie zamieszkują lalki siedzące, zaś gniewna Wallmart Exclusive Super Star
1993 powędrowała do nowej właścicielki. Wygląda na to, że pozbywam się jednej
lalki na rok, a przybywa mi …. Hmmm może tę kwestię pominę. Skoro już
aktualnościom i ogłoszeniom parafialnym stało się zadość, to przechodzimy do
właściwej prezentacji.
Krysia to w zasadzie nie Krysia,
a African American Barbie, ale wiecie o co chodzi. Mattel wprowadził niemałe
zamieszanie w niektórych seriach wypuszczając Christie, w innych zaś Barbie AA,
no ale wszystko to w imię promowania rasowego równouprawnienia. Pudełka lalek
jednak tej idei nie odzwierciedlają, bo o ile zdjęcie promocyjne kaukaskiej
Barbie przedstawia ją w towarzystwie Teresy, to ciemnoskóra Barbie na swojej
fotografii pozuje sama, samotna, najjedyńsza. Intrygujące są te zdjęcia
promocyjne, na których biała dziewczynka bawi się białą Barbie, ciemnoskóra
Afroamerykanką, a Latynoska Tereską, ale ja się nie będę zagłębiać w taką
analizę. Sama jestem rasy białej kaukaskiej, a przygarnęłabym wszystkie trzy
lalki! Choć może białą Barbie najmniej.
Barbie AA zakupiłam nową, a w jej
kartoniku poza zegarkiem z lekko skorodowanym wyświetlaczem znalazłam katalog!
Jego obecność mnie zdziwiła, bo Tereska takowego nie posiadała. Katalog ma formę
plakatu, z jednej strony prezentuje dostępne w tamtym czasie lalki i ich
akcesoria, a z drugiej strony produkty dla małych właścicielek od butów z
wizerunkiem Barbie, przez zastawę herbacianą, gacie z podobizną Barbie, na
autach na akumulatory w skali dziecięcej kończąc. Nie lubię fotografować zdjęć,
ale muszę, po prostu muszę pokazać Wam wieżę ratowniczą Baywatch oraz domek
Stack’n Play bo uwielbiam rynek nieruchomości Barbie. Wszystkie domki, choćby
najbardziej kompaktowe, walizkowe, naśladujące umiejętności transformersów
struktury wywołują u mnie ciche westchnienie, nawet te, które w zasadzie mi się
nie podobają. Oto jest i magia sentymentu. Mój dziecięcy domek dla Barbie
wykonany był z dykty, tylną ścianę zrobioną miał z laminowanej tektury, a tylko
flary, winda oraz mocowania były plastikowe, a i tak jest to dla mnie
najdoskonalszy, najwspanialszy domek na świecie.
Wracamy do Barbie, którą ja z
uporem maniaka nazywać będę Krysią. Moje fotografie amatorskie „pod ścianą” nie
oddadzą jej prawdziwej urody, więc musicie mi uwierzyć na słowo, że w
rzeczywistości jest dużo ładniejsza. Malunek twarzy cechuje minimalizm, na
korzyść dla samej lalki. Włosy ma jak marzenie, choć kanekalonowe. Coraz
bardziej zaczynam kręcić nosem na widok kanekalonu, ale może to przez wzgląd na
moją nieudolność w dziedzinie restaurowania tego materiału. Jednak kanekalon
kanekalonowi nierówny, włosy moich Paint’n Dazzle oraz Party Time są
zdecydowanie lepsze gatunkowo niż w przypadku ekskluzywnych Happy Holidays, ale
ich loki z zamierzenia nie miały być czesane.
Coś nie idzie mi pisanie tego
posta (postu?), bo w każdym akapicie wskakuje mi słowo „kwestia”.
Dwa wpisy temu był to wyraz „tyłek”. No ale znowu odbiegam od tematu, wracając na właściwe tory – kwestia stroju Krystynki. Sukienka, buty, biżuteria, opaska na włosy, wszystko jest dokładnie takie samo jak u Tereni, za wyjątkiem kolorystyki, więc rozpisywać się nie będę. Dodam tylko, że kieca podoba mi się tak samo bardzo jak u Tereski, a najbardziej podobają mi się obie lalki stojące obok siebie!
Dwa wpisy temu był to wyraz „tyłek”. No ale znowu odbiegam od tematu, wracając na właściwe tory – kwestia stroju Krystynki. Sukienka, buty, biżuteria, opaska na włosy, wszystko jest dokładnie takie samo jak u Tereni, za wyjątkiem kolorystyki, więc rozpisywać się nie będę. Dodam tylko, że kieca podoba mi się tak samo bardzo jak u Tereski, a najbardziej podobają mi się obie lalki stojące obok siebie!
Fotografie grupowe skłaniają mnie
do wyciągania lalek z witrynki i cieszenia się nimi na nowo. Mogę porównywać
malunki twarzy, analizować niuanse, które sprawiają, że ta sama twarz jawi mi
się jako zupełnie inna. Tak na dzień dzisiejszy wygląda moja kolekcja
Krystynek.