czwartek, 19 września 2019

Dolls of the World Greek Barbie 1985


Moją największą lalkową miłością są Superstary! Nic więc dziwnego, że zdołały one zdominować nawet mój zbiorek Dolls of the World. A przecież seria DOTW jest bajecznie różnorodna, naprawdę jest w czym wybierać! Nawiasem mówiąc, mojej wyśnionej Stefy pierwszej Paryżanki nadal brak, za to z mojego najnowszego nabytku – Greek Barbie 1985 – cieszę się po prostu dziko! Szczególnie, że długo jej wypatrywałam. Lalkę nabyłam w stanie powiedzmy NRFB, bo choć Greczynka nadal tkwiła przytwierdzona do wewnętrznej tekturki, głównie za włosy, to samo pudełko wyglądało jakby przejechał po nim miejski SUV. Celofanowa szybka była połamana, a dolne wieczko pudełka całkiem wyrwane. Przez liczne dziury w kartoniku buty lalki i jej stojak pooooooszły w świat, a jedynym dowodem ich niegdysiejszej bytności jest spis zawartości na szczątkach pudełka. Szczątki te oczywiście zachowałam, bo nie potrafię wyrzucać lalkowych kartoników. Na wieczną pamiątkę trzymam nawet tekturki od archiwalnych strojów dodatkowych.


Greczynka potrzebowała kąpieli w trybie pilnym! Była brudna, włosy jej się kleiły, a do tego owiana była wonią starej popielniczki! No już ja takiego śmierdziela do witryny nie wpuszczę! Włochy wymyłam, nałożyłam odżywkę i przelałam wrzątkiem, zaś ubranie odmoczyłam w płynie do płukania. Nawiasem mówiąc cała ta czerwień, czerń i biel trochę mnie zestresowały możliwością farbowania. Mimo tych zabiegów, jeśli mocniej wytężyć nozdrza, to nadal można wyczuć lekką woń tygodniowych niedopałków. Kolejna kąpiel za kilka dni, bo już nie mam siły, a do witrynki zapobiegawczo wstawiłam pojemniczki z świeżo zmieloną kawą. Wchłania nieprzyjemną woń zastępując ją subtelnym zapachem kawki!


Greczynka jest cudna, jak to Filipinki potrafią i wyłania się na tle wszystkich moich Superstarek przepięknie czekoladowymi włosami i oczami tej samej barwy. Mój egzemplarz posiada defekt – brwi są nieco krzywo namalowane, a do tego lalka ma uroczego zeza, ale i tak jest śliczna. To jedyna jak dotąd DOTW, którą mam zamiar przebierać i pokazywać na blogu często, bo podoba mi się przeogromnie.





Na temat tradycyjnego stroju greckiego nie wiem absolutnie nic, ale nie powiem, żeby on podkreślał walory mojej Greczynki. Składa się on z czarnego, welurowego żakietu w żółte (złote?) esy floresy. Z rękawów wystają białe kawałki materiału, które zapewne mają kolosalne znaczenie dla całościowego wyglądu ubioru. Pod żakietem kryje się sukienka z amerykańskim dekoltem i odkrytymi plecami – a to ci niespodzianka, bo to intrygujące połączenie sugeruje drugą stylizację.





Butów jak już wspomniałam nie ma. Trochę szkoda, bo to były Barbiowe balerinki, a ja takich jeszcze w kolekcji nie posiadam, ale gdyby lalka była kompletna, to zapewne nie byłoby mnie na nią stać. Moje weteranki sukcesywnie wyczerpują zasoby obuwnicze, które chyba czas uzupełnić. Z braku czarnego lub czerwonego obuwia Greczynka otrzymała złote szpilki z uroczym wytłoczeniem w postaci … czaszek! No cóż, to tylko przejściowa sytuacja. Biżuteria Greczynki to sporawy pierścień z wytłoczeniami. Pierwsza Meksykanka posiada taki sam w niebieskim kolorze. Zapomniałabym o nakryciu głowy z frędzelkami. Tym razem Mattel postanowił wykazać się subtelnością i zamiast przestrzelić czaszkę Greczynki tak jak to zrobił Tajce, przymocował ją za pomocą pętelek, które zamotał wokół włosów lalki.



A oto i moja Superstarkowa DOTW gromadka. Choć lubię wszystkie, to jednak Greczynka jest moją faworytką. Spodziewajcie się więc jej w małym pokazie mody współczesnej, bo po prostu nie mogę przestać ją fotografować!




czwartek, 12 września 2019

Teen Dance Jazzie 1988


Jazzie jest jedną z moich najbardziej ulubionych postaci z uniwersum Barbie. Najchętniej przygarnęłabym po jednym egzemplarzu z każdego modelu, kilka mamusiek Heart, oraz oryginalną Kelley z linii Starr. Powstrzymują mnie przed tym ograniczone fundusze oraz powierzchnia do eksponowania lalek. Pośród tego wachlarza są oczywiście moje faworytki, a jedną z nich udało mi się zdobyć już jakiś czas temu i ostatnio nawet wyszarpałam na eBay’u jej kompletny strój. To moja Cheerleader Jazzie 1988. Jadę od końca, Cheerleaderka plasuje się na zaszczytnym miejscu trzecim, na drugim jest Teen Dance Jazzie, zaś na pierwszym – absolutnie unikalna, jedyna brązowooka Jazzie w historii Mattel’a – Swim Suit Jazzie. Tak się akurat złożyło, że wszystkie pochodzą z pierwszego rocznika produkcyjnego Jazzie, czyli z 1988. Dostępność Swim Suit nawet na eBay’u jest marna, ale Teen Dance występuje tam w większej liczbie egzemplarzy, najczęściej albo nowiutka w pudełku, albo mocno sponiewierana przez los. Ostatnio widziałam tylko jedną „używkę” z urwaną nogą! W końcu znalazłam moją Jazzie NRFB i szybko ją kupiłam bo to okazja była niebywała!


No to jest i moja Jazzie w pudełku, lekko zakurzonym. Pierwsze co rzuca się w oczy to jego design. Jest białe z różowymi detalami i geometrycznymi wycięciami. Logo Jazzie ciosane jak u Flintstonów – Jazzie w swym nowym w tamtych czasach pudełku miała się wyróżniać na tle różowości Barbie. Miała zarazem nawiązywać do tego co już ówcześnie było dobrze znane i lubiane – imię Barbie pojawia się na frontowej części pudełka aż dwukrotnie, w tym nie zabrakło zakręconego ogonka, który już sam w sobie kojarzy się z pewną uśmiechniętą blondynką. Mattel informuje nas, że Jazzie to kuzynka Barbie i, że lalka może nosić jej ubrania. W pudełku znalazłam grzebyk taki sam jak u Cool Looks Barbie oraz u Spectry, buty i … nic więcej, bo całą resztę lalka ma już na sobie! A ma tego dużo!




Moje Jazzie pasują do siebie – obie ociekają neonami i to w tej samej palecie kolorystycznej, przy czym wściekłą jarzeniówę Teen Dance zrównoważono czernią i to w sporych ilościach. Patrząc na jej strój aż trudno się skupić, bo wszystkiego jest tu aż w nadmiarze. Jazzie postanowiła, że małą czarną można nosić na wesoło i kolorowo, więc narzuciła na nią trzy spódnice! Do zestawu dorzuciła gargantuiczną kokardę oraz jakieś bliżej nieokreślone akcesorium, które z powodzeniem można założyć na nadgarstek, na włosy, albo przewiązać w pasie. Wszystkie te elementy można dowolnie z sobą łączyć, a Mattel podpowiada nam aż 8 kombinacji, które możemy dzięki nim uzyskać! Mnie chyba najbardziej odpowiada wersja małej czarnej z kokardą u dołu oraz aranżacja podstawowa, od której oczy lekko łzawią gdy się za długo wpatruje w lalkę. Mattel powinien był umieścić na pudełku stosowne ostrzeżenie! Niestety gumki w nadprogramowych spódnicach utraciły swoją elastyczność dawno temu i nawet najdelikatniejsze manewry sprawiają, że się rozciągają bezpowrotnie. Poniższa reklama prezentuje jak Jazzie szykuje się na szkolną dyskotekę.










Kokarda i akcesorium-bliżej-nieokreślone to nie jedyne dodatki do stroju Jazzie! Wszak diabeł tkwi w szczegółach, nawet jeśli ogół tak przytłacza, że nie można ich dostrzec. Jazzie ma na sobie rajstopy! Czarne, prześwitujące rajstopy, które uwielbiam! Rajtki dla lalek Mattel’a starszej daty wprawiają mnie w niemy podziw! Są nietrwałe jak na rajstopy przystało, przeciętne dziecko rozprawiłoby się z nimi w trybie ekspresowym, ale ja i tak doceniam fakt, że są! Ich produkcja musiała nastręczać wielu problemów i była zapewne nieopłacalna, ale takie rajtki są namacalnym i niezaprzeczalnym dowodem wysokiej jakości produktu, który w nie wciśnięto. Takie rajtki to nie byle co i lalka też nie byle co! Dobra, czas się streszczać, bo już mi z tego wpisu wychodzi niezłe wypracowanie, a do końca daleko. Jazzie ma na sobie baleriny, których lepiej nie zgubić. Jazzie ma wielkie stopy, w buty Barbie się nie wciśnie. Balerinki są niczego sobie i mają nawet ładne wytłoczenie na przodzie. Pozostała nam biżuteria lalki, bo choć Jazzie nie ma dziurek w uszach, to sylikonowe sprężynki poumieszczano gdzie się dało. Jazzie ma więc jedną różową we włosach, kolejną na nadgarstku i fragment trzeciej na szyi. Tak ozdobiona przywodzi mi na myśl Jetsonów – pamiętacie tę kreskówkę Hanny-Barbery?





Buzia lalki jest niesamowicie sympatyczna. Jazzie wybiera się na dyskotekę, ale umalowała się bardzo subtelnie i prawie niezauważalnie. Usta pomalowała sobie szminką w kolorze majtkowego różu i takim samym cieniem podkreśliła oczy. Oczy oczywiście ma niebieskie, jak prawie wszystkie Jazzie. Tu Mattel postawił na spójność oraz jednolitość – oczy niebieskie, niebieskie wpadające we wrzos, niebieskie z domieszką zielonego, ale zawsze niebieskie. Jedyne odstępstwo od tej niebieskiej reguły to brązowooka Swim Suit – mój numer jeden!  Swim Suit ma ponad to włosy saranowe, podczas gdy Jazzie najczęściej wszczepiano kanekalon. Tak jest też i w tym przypadku. Kanekalon uformowano w krzaczastą grzywkę. Z grzywki jakby coś wystaje … to fragment kucyka, którego kilka kosmyków zakręcono w sprężynki, a resztę zostawiono w spokoju. Co do włosów, to będę grymasić, bom jakby ciut zawiedziona tym aspektem. Włosy posiadają rzadki root, nie ma ich też aż tak dużo, jakby firma oszczędzała na surowcu sprawdzając wpierw czy lalka się przyjmie. Hmmm, no jak już ją w te rajstopy ubrali, to mogli jej dać trochę więcej włosów. Widać dużo materiału zeszło na grzywkę.



Ogółem jestem w euforii bo lalka jest świetna. Kolorowa i wesoła jak tęcza, śliczna i uśmiechnięta. Taką lalkę śmiało kupiłabym dla mojej córki, gdyby Mattel postanowił jeszcze skorzystać z tego urodziwego headmloldu. Jak zwykle, musiałam ustawić lalki razem i napstrykałam im ogrom zdjęć. Pozdrawiam cieplutko i neonowo!




czwartek, 5 września 2019

Dolls of the World Native American Barbie 1992 First Edition


Kiedyś nie lubiłam headmoldu Diva. Nawet samo imię Midge wywoływało skojarzenia z pewną konkretną lalką, ciężarną Midge, która nie zachwyciła mnie swoją urodą. Ciążowy brzuszek mi nie przeszkadzał, choć Mattel’owska interpretacja cudu narodzin budzi u mnie mieszane uczucia. Nie, mnie chodziło o ten czerep! Owal jego jajowaty przypominał mi Herculesa Poirot! Piękno powierzchowne, rzecz jasna, jest kwestią gustu, ale Midge przy nadziei to zdecydowanie nie moja estetyka. Pewnie dlatego to właśnie Midge wybrałam na dawczynię ciała dla jednej z moich superstarek, której w podróży połamały się palce u jednej dłoni. Midge, w stanie niemalże agonalnym miałam zamiar bezceremonialnie skrócić o głowę, ale się nad lalką zlitowałam. Wszczepiłam jej włosy pomijając grzywkę, co jest dla mnie nadal wyższą szkołą jazdy, w rezultacie wyszło mi czoło jajokształtne zupełnie jak u ciężarnej Midge, ale nie wiedzieć czemu wcale mi ten detal nie przeszkadzał. Ba! Moja opinia na temat headmoldu Diva uległa zmianie o jakieś 180 stopni, a imię Midge kojarzy mi się teraz nader przyjemnie. W związku z tym łaknę Divy w różnorakich jej odsłonach, a moja najnowsza (no prawie najnowsza) to Indianka – Native American Barbie First Edition 1992!


Przy tworzeniu tego wpisu nagimnastykowałam się troszkę. Napstrykałam mojej Indiance bazylion zdjęć, bo taka ładna. Następnie, naturalnie nie mogłam się zdecydować które zdjęcia podobają mi się najbardziej, a później odkryłam, że poza moją Indianką (i jeszcze dwiema czy trzema innymi, które kojarzyłam) Mattel wypuścił na rynek całe plemię indiańskie! W sumie doliczyłam się 13 sztuk! Barbie Rdzenna Amerykanka doczekała się nie tylko aż czterech edycji w ramach DOTW. Jest też obowiązkowo indiańska księżniczka, Indianka z plemienia Toys’r’us, a także Indianka Model Muse i jeszcze kilka innych. No to jedziem, zdjęcia zaciągnęłam z oficjalnej strony Mattel’a. Poniższe Rdzenne Amerykanki pewnie kojarzycie. Mają pyszczki o rysach Diva i Teresa.


DOTW First Edition Native American Barbie 1992
DOTW Second Edition Native American Barbie 1993
DOTW Third Edition Native American Barbie 1994
Toys'r'us Exclusive Native American Barbie 1995
DOTW Fourth Edition Native American Barbie 1997
Kolejne Indianki przynależą do serii American Stories Collection nawiązującej do historii Stanów Zjednoczonych. Mamy więc tu Barbie Pionierki, Barbie Pielgrzymki, Barbie pielęgniarkę z okresu wojny secesyjnej, no i oczywiście Indianki (American Indian Barbie) – są dwie, Superstarka i Terenia. Czerwonoskórą Superstar z przyjemnością zaprosiłabym do witrynki, takie to śliczne!  Dziewczyny w pakiecie otrzymały worki ze skóry bawolej, a w nich po dziecku!

American Stories Collection American Indian Barbie 1995
American Stories Collection American Indian Barbie 1996
Kolejne twarze kojarzę już słabiej, to nie moja era, ale przyznam, że dwie z nich szczególnie za trzewia szarpią – pozytywnym sensie oczywiście! Northwest Coast – Barbie z Alaski jest cudna jak poranek, to samo tyczy się Spirit of the Earth Barbie! Princess of the Navajo to uosobienie (ulalkowienie?) wewnętrznej harmonii i zjednania z naturą. To bardzo ładna i dumnie wyglądająca Barbie. Wind Rider to Indianka osadzona na ciałku Model Muse i do tego Gold Label! Nader ładna z niej dziewoja, dzika jak stado mustangów, ale wychudzona jest niemiłosiernie. To Indianka na diecie, walcząca z kaloriami – zamiast zatopić zębiska w świeżo upolowanym, pieczonym bizonku, ona pałęta się po lesie w poszukiwaniu korzonków i jagódek.

Northwest Coast Native American Barbie 1999
Native Spirit Collection Spirit of the Earth Barbie 2000
Native Spirit Collection Spirit of Water Barbie 2001
Native Spirit Collection Spirit of the Sky Barbie 2002
DOTW the Princess Collection Princess of the Navajo Barbie 2003
Gold Label Model Muse Wind Rider Barbie 2005

Uff, mam nadzieję, że żadnej nie ominęłam. Sporo ich, materiału jest tu na dwa posty. Pora się zająć bohaterką dzisiejszego wpisu. Indianka Diva ma przecudne lico! Czekoladowe oczy obwiedziono turkusową kreską, a zdawkowy uśmiech lalki potraktowano żywą czerwienią. Moja Indianka jest nowa, jednak posiada ubytki w makijażu. Jest to pewnie efektem braku pudełka, które się zniszczyło. Lalka dotarła do mnie nadal przytwierdzona do wewnętrznej tekturki. Niezmiernie podoba mi się jej prosta fryzura. Długie, hebanowe włosy z saranu zapleciono w dwa świderki przy twarzy, a resztę puszczono luzem.




Kremowy strój Indianki stanowi kontrast z jej ciemną karnacją i czarnymi włosami. Ubiór składa się z kilku elementów, obfituje w niespodzianki i podobnie jak w przypadku Tajki, pozwala na dwie stylizacje. Indianka ubrana jest w coś na kształt frędzlowatego bolerka, do którego przyszyto dwa błękitne koraliki. Zdejmując bolerko odsłaniamy stylówę #2, taką bardziej codzienną. Jest to prosta sukienka z srebrnymi elementami zakończona frędzlem. Ta sukienka kojarzy mi się trochę z latami 20-tymi ubiegłego stulecia.





Akcesoria, które Mattel dobrał do stroju Indianki to torebka oraz boskie mokasyny za kolanko! Obuwie Barbie podoba mi się szalenie, ale sukienka Barbie jest trochę przydługa i zasłania je. Podwinęłam ją niczym u Perfume Pretty i obfociłam z każdej strony! Biżuterię Barbie dostała mało Indiańską – jej kolczyki, pierścionek oraz bransoleta imitują srebro, zamiast którego przydałyby się ozdoby z wilczego kła tudzież piórek jakiegoś dzikiego ptactwa.





Divy z serii DOTW u mnie jeszcze nie było, więc z mojego nowego nabytku cieszę się podwójnie. Co te DOTW mają w sobie takiego, że człowiek by je kupował na kilogramy! Ledwo jedną listonosz przyniósł, a już druga jest w drodze. Tym razem jest to Barbie z lat 80! Już się jej nie mogę doczekać! 





Stroje dla Barbie z lat 80-tych i 90-tych

  Ostatnim czasem miałam dużo szczęścia do perełek z lat 80-tych, moją kolekcję zasiliły cztery Fashion Play oraz lalka opętana (chyba jej...