Moją największą lalkową miłością
są Superstary! Nic więc dziwnego, że zdołały one zdominować nawet mój zbiorek
Dolls of the World. A przecież seria DOTW jest bajecznie różnorodna, naprawdę
jest w czym wybierać! Nawiasem mówiąc, mojej wyśnionej Stefy pierwszej
Paryżanki nadal brak, za to z mojego najnowszego nabytku – Greek Barbie 1985 –
cieszę się po prostu dziko! Szczególnie, że długo jej wypatrywałam. Lalkę
nabyłam w stanie powiedzmy NRFB, bo choć Greczynka nadal tkwiła przytwierdzona
do wewnętrznej tekturki, głównie za włosy, to samo pudełko wyglądało jakby
przejechał po nim miejski SUV. Celofanowa szybka była połamana, a dolne wieczko
pudełka całkiem wyrwane. Przez liczne dziury w kartoniku buty lalki i jej
stojak pooooooszły w świat, a jedynym dowodem ich niegdysiejszej bytności jest
spis zawartości na szczątkach pudełka. Szczątki te oczywiście zachowałam, bo
nie potrafię wyrzucać lalkowych kartoników. Na wieczną pamiątkę trzymam nawet
tekturki od archiwalnych strojów dodatkowych.
Greczynka potrzebowała kąpieli w
trybie pilnym! Była brudna, włosy jej się kleiły, a do tego owiana była wonią
starej popielniczki! No już ja takiego śmierdziela do witryny nie wpuszczę!
Włochy wymyłam, nałożyłam odżywkę i przelałam wrzątkiem, zaś ubranie odmoczyłam
w płynie do płukania. Nawiasem mówiąc cała ta czerwień, czerń i biel trochę
mnie zestresowały możliwością farbowania. Mimo tych zabiegów, jeśli mocniej wytężyć
nozdrza, to nadal można wyczuć lekką woń tygodniowych niedopałków. Kolejna
kąpiel za kilka dni, bo już nie mam siły, a do witrynki zapobiegawczo wstawiłam
pojemniczki z świeżo zmieloną kawą. Wchłania nieprzyjemną woń zastępując ją subtelnym
zapachem kawki!
Greczynka jest cudna, jak to
Filipinki potrafią i wyłania się na tle wszystkich moich Superstarek
przepięknie czekoladowymi włosami i oczami tej samej barwy. Mój egzemplarz
posiada defekt – brwi są nieco krzywo namalowane, a do tego lalka ma uroczego
zeza, ale i tak jest śliczna. To jedyna jak dotąd DOTW, którą mam zamiar
przebierać i pokazywać na blogu często, bo podoba mi się przeogromnie.
Na temat tradycyjnego stroju
greckiego nie wiem absolutnie nic, ale nie powiem, żeby on podkreślał walory mojej
Greczynki. Składa się on z czarnego, welurowego żakietu w żółte (złote?) esy
floresy. Z rękawów wystają białe kawałki materiału, które zapewne mają
kolosalne znaczenie dla całościowego wyglądu ubioru. Pod żakietem kryje się
sukienka z amerykańskim dekoltem i odkrytymi plecami – a to ci niespodzianka,
bo to intrygujące połączenie sugeruje drugą stylizację.
Butów jak już wspomniałam nie ma.
Trochę szkoda, bo to były Barbiowe balerinki, a ja takich jeszcze w kolekcji
nie posiadam, ale gdyby lalka była kompletna, to zapewne nie byłoby mnie na nią
stać. Moje weteranki sukcesywnie wyczerpują zasoby obuwnicze, które chyba czas
uzupełnić. Z braku czarnego lub czerwonego obuwia Greczynka otrzymała złote
szpilki z uroczym wytłoczeniem w postaci … czaszek! No cóż, to tylko
przejściowa sytuacja. Biżuteria Greczynki to sporawy pierścień z wytłoczeniami.
Pierwsza Meksykanka posiada taki sam w niebieskim kolorze. Zapomniałabym o nakryciu głowy z frędzelkami. Tym razem Mattel postanowił wykazać się subtelnością i zamiast przestrzelić czaszkę Greczynki tak jak to zrobił Tajce, przymocował ją za pomocą pętelek, które zamotał wokół włosów lalki.
A oto i moja Superstarkowa DOTW
gromadka. Choć lubię wszystkie, to jednak Greczynka jest moją faworytką.
Spodziewajcie się więc jej w małym pokazie mody współczesnej, bo po prostu nie
mogę przestać ją fotografować!