Tego pana nie planowałam kupować tak szybko, ale sam się napatoczył, a ja nie potrafiłam mu się oprzeć. Pamiętam doskonale, jak żarliwie marzyłam w dzieciństwie o posiadaniu prawdziwego Kena, a ostatecznie ukontentowałam się bardzo udanym klonem, którego do dziś nie potrafię zidentyfikować. United Colors of Benetton Ken z 1990 zajmuje w moim spisie numer porządkowy 100, sama nie wiem jak to się stało, że uzbierało mi się aż tyle lalek, tym bardziej, że rzeczoną setkę już udało mi się przekroczyć. W moich wpisach nie kieruję się chronologią, więc poznaliście już część lalek, która przybyła po Kenie, a te przed nim nadal czekają na odpowiednią okazję.
Seria United Colors of Benetton Barbie 1990 jest mi bardzo bliska, bo to z niej właśnie pochodziła moja druga Barbie, którą w dzieciństwie dostałam od mojej Babci. Przez długie lata byłam przekonana, że była ona prezentem od mojej Mamy, ale Mama z kupna Barbie zrobiłaby prawdziwe wydarzenie, byłby to dzień, który zapamiętałabym z detalami do końca życia, bo moja Mama tak potrafi. Zamiast tego pamiętam, że siedziałam na podłodze w domu z nowiutką, zapakowaną jeszcze Barbie w rękach. Tak, moja Babcia, zawsze elegancka kobieta, która bez makijażu nie wyszła nawet do lasu na grzyby wybrałaby właśnie taką Barbie. Z tyłu pudełka, ze zdjęcia promocyjnego uśmiechał się do mnie Ken.
Ken, podobnie jak i przecudnej urody Tereska nie był sprzedawany w Stanach, jego dostępność na eBay’u jest nieco niższa od pozostałych lalek, dlatego skusiłam się na niego bez dłuższego zastanowienia. Ken posiada headmold SuperStar 1988 i w mojej kolekcji to już drugi pan z tymi rysami. Może nie jest to najprzystojniejszy Ken w historii Mattel’a i zdecydowanie nie wygląda na te 18 lat, które mu daje Mattel, ale ze względu na dziecięce marzenia i sentyment, to mój ulubiony headmold. Pamiętam jak wpatrywałam się w zdjęcia w katalożku dołączonym do SuperStar Barbie 1988. On i moja Barbie na tle luksusowego, białego Ferrari wyglądali po prostu zjawiskowo. Okazało się, że nawet białe Ferrari było łatwiejsze do zdobycia niż nieuchwytny Ken, którego po prostu w lokalnym Pewexie nie było! Ken powrócił w serii Benetton by mnie dalej kusić i prześladować.
Strój Kena jest niekompletny, ale brakuje mu naprawdę niewiele. Barbiecollector na swoim blogu pisze, że Ken powinien posiadać również pomarańczowe skarpetki, niebieską koszulę z kołnierzykiem i pomarańczową bandanę. Mój Ken przybył w kolorowym, wzorzystym podkoszulku bez rękawów, pomarańczowych spodniach i kapeluszu w tym samym kolorze, fioletowych butach oraz kurtce z podwijanymi rękawami, w której również dominuje fiolet. Bardzo cieszę się z tej kurtki oraz butów bo o obuwie dla Kenów z dawnych lat bardzo ciężko, szczególnie w tym kolorze. Strój, a w szczególności bezrękawnik, jest nieco wypłowiały, ale ubrania lalek Benetton niestety nie starzeją się najlepiej. Trzeba je jednak docenić za oryginalność, oraz dopracowanie – spodnie Kena mają prawdziwe kieszenie! Nawiasem mówiąc, Ken jest cudownie skoordynowany kolorystycznie – pomarańczowe spodnie, pomarańczowy kapelusz, pomarańczowa opalenizna …
Ken dołączył do Barbie i Christie, które w mojej kolekcji są już od dawna, więc brakuje mi jeszcze Kiry/ Mariny bo o pięknej Teresce nawet nie marzę. Jakiś czas temu mignęła mi na OLX jej główka. Myślałam nawet o skompletowaniu składaka, ale główka miała podcięte włosy. Tymczasem, tuż przed wzmożeniem koronawirusowych obostrzeń zamówiłam dwie Barbie na eBay’u i ciekawa jestem czy uda im się dotrzeć do mnie przed Świętami, albo w ogóle. Jedna z nich była prawdziwą okazją cenową, której po prostu nie byłam w stanie się oprzeć. Druga jest ogólnie mało znana i jej koszt też był niewielki, ale powiem Wam, że będzie mi bardzo szkoda jeśli lalki zaginą. Trzymajcie kciuki!