poniedziałek, 5 października 2020

Babysitter Courtney 1990 #2

Czy dopada Was nowa choroba cywilizacyjna zwana „chronicznym niedoborem czasu”? Ja przez natłok spraw ostatnio muszę wręcz wyszarpywać trochę czasu dla lalek, ale robię to z czystym sumieniem, wszak wiadomo, że hobby to nie luksus tylko konieczność. To coś, co ładuje nasze akumulatorki byśmy mogli lepiej sprostać obowiązkom. Ale doba ma tylko 24 godziny i nie da się z niej wykrzesać ani minuty więcej, więc dziś krótko o Babysitter Courtney 1990.

W zasadzie powinnam powiedzieć Babysitter Courtney drugiej, bo jedną już mam u siebie od blisko dwóch lat. Obie Courtney pochodzą od tej samej Pani, która wtedy jeszcze zbywała swoje lalki za pośrednictwem Allegro. Jakże ja się o nią wściekle licytowałam, trochę zresztą niemądrze, ale ja nie mam cierpliwości do licytacji. Udało mi się wygrać ten bój w ostatnich kilku sekundach, jakże się wtedy cieszyłam.

Mojej pierwszej Courtney niewiele brakowało, była w całkiem przyzwoitym stanie. Włosy nadal miała mięciutkie i błyszczące, tylko grzywkę ktoś jej zaczesał do tyłu. No kto tak robi ja się zapytuję?! Wydłubywanie grzywki i krzyżowanie jej z pierwszą linią rootowania okazało się zbyt wyczerpujące dla mojej cierpliwości, więc wygrzebane kosmki ujarzmiłam spinką do włosów i tak już zostało. Courtney nie miała swojego oryginalnego stroju, który zawsze bardzo mi się podobał, ale ode mnie dostała bardzo ładny fashion pack. Od tamtej pory stoi w witrynce w pierwszym rzędzie i cieszy moje oczy.

Gdy więc na OLX pojawiła się druga Babysitter Courtney, miałam niemały dylemat, bo lalka miała to, czego tej pierwszej brakowało – grzywkę i ciuchy, ba nawet buty! Zawsze lubiłam ten jej biały komplecik fantazyjnie ochlapany zieloną i różową neonową farbą. Buty nie są od kompletu, bo tamte powinny być jadowicie zielone, ale te, w których przybyła są blado-różowe i też ładnie pasują. Courtney nie ma swoich akcesoriów, ale nawet nie liczę na to, że je kiedykolwiek zdobędę, choć nie pogardziłabym walkmanem z wyjmowaną kasetą i całą resztą jej szpargałków.

O serii Babysitter Skipper ogółem i o Courtney w szczególności rozpisałam się już o tu, zamiast więc się powtarzać, chciałam Was zapytać czy dublujecie lalki? Ja raczej staram się tego nie robić. Zakładając kolekcję solennie przyrzekłam Mężowi, że lalki nas nie zaleją niczym tsunami, że nie będą na nas spoglądać z dosłownie każdego zakątka naszego domu i, że ograniczę się do eksponowania ich w tylko jednym pokoju i w jednej witrynce. Mam więc niewielką przestrzeń do godnego prezentowania moich zbiorów, a dubluję tylko wyjątkowe lalki, na przykład klasyki z lat 80-tych, które mogą się między sobą diametralnie różnić w zależności od kraju produkcji. Ba! Moje obie Peaches’n Cream pochodzą z Tajwanu, a i tak wyglądają zupełnie inaczej. Mam nadzieję również zdublować Superstar 88, Day to Night i FP88 jeśli mi się uda.

Po Courtney nie spodziewałam się takiej różnorodności, choć jak wiadomo, i w latach 90-tych rozbieżności się zdarzały. Weźmy na przykład taką Sun Sensation Barbie z Chin i Malezji – to zupełnie różne lalki! Tym bardziej ucieszyłam się, że moja druga Courtney posiadała bardziej nasyconą kolorystykę malunku twarzy. Widać to szczególnie gdy się przyjrzeć cieniowi na powiekach. Courtney l ma rozmyty, lekko transparentny cień do powiek. Powieki Courtney ll są mocno niebieskie, kolor jest intensywny. Może nie jest to duża różnica, ale wystarczy by uspokoić sumienie, które na gwałt potrzebuje wymówki by posiadać dwie „takie same” lalki. W gwoli ścisłości, obie lalki pochodzą z Malezji.

A propos dublowania, właśnie dotarła do mnie druga Cool Tops Skipper. Losy Skipper nie są jeszcze przesądzone i nie jestem pewna czy pozostanie w mojej witrynce, czy też przeniesie się na komodę Młodej. Skipper posiada większość swojej garderoby minus buty i legginsy, a ja zakupiłam ją za grosze i odpicowałam lepiej niż moją pierwszą Cool Tops, z którą miałam niemałe przeboje. Włosy drugiej Skipper wyglądają ładniej, grzywka lepiej się układa i … jak się przyjrzeć, można nawet dostrzec różnice w malunku oka, nawet cień do powiek jest w trochę innym odcieniu i jest bardziej skąpo nałożony. Obie lalki są śliczne i pochodzą z Chin.


Dobrze, akumulatorki naładowane, a obowiązki wzywają. Pozdrawiam Was cieplutko! Do następnego wpisu! 



 

16 komentarzy:

  1. Śliczne lale, a najbardziej podobają mi się blondyneczki.:) rzadko zdarza mi się zdublować lalki, ale nie widzę w tym nic złego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jedne z najbardziej lubianych i rozpoznawalnych Skipper w historii Mattel'a, nie dziwię się, że Ci się spodobały. Kolekcjonerzy Skipper je kochają. Ja również o jednej marzyłam, aż się trafiła bidulka cała w kurzu :) No, a teraz są dwie!

      Usuń
  2. Tyle podwójnego szczęścia naraz - dublowanie lalek to jedna z najlepszych lalkowych zabaw jakie znam~! Gdyby nie problem w postaci braku miejsca, dublowałabym ile wlezie ;)
    Twoje nowe panny są fantastyczne - uwielbiam ten mold Skipper, jest tak uroczo dziewczęcy i w pewien sposób kojarzy mi się z mangowymi klimatami. No i ja również - czego jak czego - ale "demolowania" lalkowych grzywek nie pojmuję ni w ząb ;)/Wiktoria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha! Masz rację. Na youtube śledzę kanał takich dwóch sióstr - A Thousand Splendid Dolls. Dziewczyny lubią dublować lalki, niektóre modele mają w liczbie 6 lalek i zachwycają się różnicami między nimi. Ja raczej nie mogę sobie na coś takiego pozwolić, ale z przyjemnością podpatruję ich kolekcję.
      Ja również uwielbiam headmold Skipper 1987 i to do tego stopnia, że jeszcze nie udało mi się kupić Skipper z inną twarzą, a te które już mam, jak widać, dubluję :)
      Co się zaś tyczy grzywek, to zawsze mam problem z ich odrestaurowaniem i dochodzę do wniosku, że im mniej się w tej kwestii wysilam, tym lepiej. Dla przykładu, z tą nie robiłam absolutnie nic poza zamoczeniem w płynie zmiękczającym, umyciem i przeczesaniem grzebieniem. Sama się tak bajecznie ułożyła!

      Usuń
  3. To prawda! Ja również ciągle gdzieś gnam i gonię czas, którego wiecznie jest mało. Nie wiem, z czego to wynika. Wydaje mi się, że dawniej miałam go znacznie więcej - nawet na studiach, kiedy i tak spędzałam wiele godzin na nauce. Dziwne to wszystko. A laluszki urocze. Fajne takie lalkowe nastolatki z dawnych lat. One miały magię i ciepło uroczych pyszczków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O za czasów studiów miałam dużo czasu, wszak moim obowiązkiem było wtedy tylko uczyć się i uczyć, a praca w niepełnym wymiarze była głównie odskocznią od nauki, sposobem na niewielki zarobek i nie była koniecznością.
      Lalkowe nastolatki są urocze, a Skipper 1987 to mój ulubiony mold.

      Usuń
  4. dobrego nigdy za wiele!!!
    aż się oczy śmieją ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczne te Twoje zdublowane panny, zarówno blondynki, jak i szatynki.
    Ja lalek nie dubluję. Wyjątkiem jest Summer, której mam wersję blond i rudą. No i trafiły mi się dwa chłopy jednakowe, ale fryzurki inne. A chłopów nigdy za dużo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też początkowo nie miałam zamiaru dublować lalek, nawet klasyków. Po prostu miałam zamiar wybrać tą wersję, która podobała mi się najbardziej, a później okazało się, że podobają mi się wszystkie jednakowo i nijak nie potrafię wybrać między Tajwanką i Filipinką :)
      A Kenów nigdy za wiele! U mnie są w deficycie :)

      Usuń
  6. Tak, czas znika, jak śnieg pod wpływem odwilży. Może Ziemia kręci coraz szybciej?...
    Gdybyś kiedyś chciała pozbyć się nadprogramowej Courtney, daj znać, proszę. Bardzo o niej marzę :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. PS. Przy ilości mojej kolekcji, musiałam pozbyć się podwójnych egzemplarzy :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, ale Ty masz niesamowitą kolekcję! Mnie jeszcze brakuje do takich ilości wielu, wielu lat kolekcjonowania, ale domyślam się, że to były trudne decyzje.

      Usuń
  8. Prześliczne dwie pary bliźniaczek!

    Wcale Ci się nie dziwię, że zdarzają się zdublowane lalki. U mnie też jest kilka takich dubli i ogromnie się z tego cieszę. Ba! Gdyby mi się tylko trafiło, to z chęcią zdublowałabym jeszcze kilka. Mam słabość do takich bliźniaczych sesji... ;)

    I tak, brak czasu to jakaś klątwa, która nas dopadła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brak czasu i weny, a blog obrasta pajęczynami, czego nie mogę powiedzieć o witrynie. Jakimś cudem, cały tuzin nowych stojaków został już rozdysponowany i teraz potrzebuję dokupić kilka by mieć do sesji :)
      Co do dublerek, to wystarczy mi dosłownie jeden niewielki szczegół i ... przepadłam :) Ale nie żałuję, to świetne lalki.

      Usuń

Stroje dla Barbie z lat 80-tych i 90-tych

  Ostatnim czasem miałam dużo szczęścia do perełek z lat 80-tych, moją kolekcję zasiliły cztery Fashion Play oraz lalka opętana (chyba jej...