Dwa ostatnie wpisy na moim blogu to dwa nowe moldy w mojej kolekcji Skipper i Courtney – rozszerzam moją kolekcję jak wściekła! Chociaż Skipper lubię bardziej przez sentyment dla wymarzonej lalki z dzieciństwa, to jednak Courtney uważam za znacznie ładniejszą i bardziej wyrazistą. Być może dlatego jestem tak skłonna robić dla niej wyjątki – mam swoje ulubione Courtney nawet w późniejszych seriach odlanych na moldach, za którymi nie przepadam. Z reguły nie lubię odlewu Teen Skipper, ma wysokie czoło i jajowatą głowę i mało jest Skipper o tej twarzy, które mi się podobają, tylko jedna wbiła się na listę życzeń – Florida Vacation z platynowymi blond włosami i niemal czarnymi brwiami jest śliczna. A Courtney? Bladolica, rudowłosa Pajama Fun Courtney i piegowata, o oliwkowej cerze Teen Courtney to moje must-have, a jedna właśnie dotarła od przemiłej kolekcjonerki.
Teen Courtney, razem z Skipper i Nikki tworzy serię lalek zupełnie nowych. Imiona znajome, a postaci całkowicie odmienione. Skipper i Courtney wyrosły, wzrostem prawie dorównują już Barbie, choć z figury są bardziej filigranowe, mają smuklejsze nogi. Lalki noszą niższe obuwie, mają ramiona typu Shani, wyrazisty i realistyczny malunek twarzy i bardzo, bardzo długie włosy. Na karku widnieje sygnatura z datą 1995. Z tego odlewu powstały cztery Courtney: Teen Courtney 1996, Totally Yoyo Courtney 1998, Pajama Fun Courtney 1999 i Fashion Party Courtney 2000. Co ciekawe, Courtney zmieniła też kolor włosów. Teen Courtney ma włosy kasztanowo rude z przewagą pierwszego koloru, ale pozostałe trzy wydania mają włosy całkowicie rude.
Mattel obdarzył lalki z serii Teen kanekalonem za kolana, ale to nie włosy są tu tematem przewodnim, a … tatuaże. W końcu, jak napis na pudełku głosi, Skipper jest już całkiem dorosła, więc może się tatuować! Tatuaże są oczywiście w postaci brokatowych naklejek dla lalki, a dla właścicielki załączono zestaw tatuaży zmywalnych. Skoro jesteśmy już w temacie papierkowej roboty, w pudełku mojej Courtney znalazłam instrukcję obsługi tatuaży oraz papierowe wypychanki, w tym prawo jazdy Courtney – kolejny dowód jej dorosłości. W plastikowej, transparentnej i ultra modnej w tamtych czasach torbie znalazłam więcej tekturek – młodzieżowy magazyn oraz dwa segregatory na notatki. Są też niebieskie okulary przeciwsłoneczne oraz szczotka do włosów. Mam obecnie trzy szczotki w kolorze ciemnego fioletu i wszystkie są w różnych odcieniach! Cudowny dawny Mattel!
Mam wrażenie, że w obecnych czasach moda jest bardzo eklektyczna, ale lata 90-te to bardzo charakterystyczne, a Courtney i Skipper zawsze podążały za panującymi w danym czasie trendami. U schyłku minionego stulecia nosiło się krótkie topy odsłaniające brzuchy – cóż za oszczędność materiału. Oczywiście nic w naturze nie ginie, nadmiarowy materiał schodził na uszycie modnych w tamtym czasie workowatych spodni. Sama nosiłam tak zwane „bojówki”, a moi koledzy z liceum lubowali się w „Lenarach”, które wyglądały jakby lada chwila miały im pospadać z tyłków. Bojówki Courtney ucierpiały w pudle, są usiane plamkami, które powstały w niewyjaśnionych okolicznościach i nie dały się całkowicie wywabić. Szkoda, bo spodnie same w sobie są fantastycznie, posiadają prawdziwe przeszycia turkusową nitką oraz kieszenie i pasek, dziś takie elementy byłyby po prostu nadrukowane. Courtney ma też fantastyczne buty – fioletowe trampki. Lalka prosto po szkole idzie na plażę i ubrała się w tym celu sposobnie i oszczędnie – jej top to tak naprawdę góra od bikini. Ot i mamy strój 2w1. Takie zakonspirowane plażówki to ja lubię!
Strój Courtney jest pomysłowy, a ja patrzę na niego z nostalgią, bo sama też się kiedyś tak ubierałam, choć może nie do szkoły, ale cokolwiek by na tę lalkę narzucić, będzie zawsze wyglądać ślicznie. Bardzo podobają mi się jej długie włosy, choć nie są zbyt wygodne w użytkowaniu – ruszyć ją delikatnie, a wszystko się plącze. Tylko jedno skromne pasemko utrzymane jest w ryzach warkoczykiem. Buzia lalki usiana jest uroczymi piegami, co w niej lubię najbardziej. Zdecydowanie za mało piegowatych lalek powstało w tamtym okresie. Malunek oka jest detaliczny i realistyczny i choć moje wydanie nie jest idealne, to jakoś szczególnie nie mogę się na Mattel’a gniewać za coś takiego. Kiedyś tego rodzaju wpadki zdarzały się sporadycznie, teraz niestety spotykane są nagminnie. No i masz, znowu psioczę! Na dowód, że nie krytykuję współczesnego Mattel’a wyłącznie dla zasady muszę zamieścić na blogu wpis o kamperze Chelsea, który Mikołaj przyniósł Młodej pod choinkę, jest wyjątkowo pocieszny.
Na koniec zdjęcie z gatunku leniwych – nie chciało mi się odśnieżać okien dachowych i tachać wszystkich Courtney do najlepiej doświetlonego pokoju w moim domu, więc zrobiłam im zdjęcie w witrynce. Nawiasem mówiąc, rotacja ruszyła. Na półce z sukniami balowymi nie mogłaby się wcisnąć już ani jedna lalka. Dwie powędrowały więc tymczasowo do pudła, robiąc miejsce dla jednej nowo przybyłej. Mam jednak nadzieję, że długo tam siedzieć nie będą, tuzin chińskich stojaczków jest już w drodze, trzeba tylko coś zrobić z tą pustą ścianą nad sofą … Pozdrawiam cieplutko!