poniedziałek, 25 maja 2020

Druga rocznica bloga


Dziś przypada druga rocznica mojego bloga, którą obchodzę podwójnie, bo niemalże zbiega się w czasie z rocznicą powstania mojej kolekcji. Czas na podsumowanie tego wszystkiego co przez ten cały rok zmieniło się w mojej kolekcji, ale zanim do tego przejdę, chciałam Wam podziękować, że przez ten rok byliście ze mną i czytaliście moje wypociny. Lubię się rozpisywać, więc kosztowało Was to wiele cierpliwości! Dziękuję Wam za wszystkie komentarze i możliwość pogadania o lalkach tak od serducha. To, że czytacie mojego bloga napędza mnie do działania. Inaczej zapewne na moim komputerze powstałby po prostu folder, a w nim lalki z przydzielonymi numerami porządkowymi, jakąś fotką czy dwiema dla potomności oraz krótkim opisem znaków szczególnych i kondycji danego modelu, a na lalki zamknięte w witrynce spoglądałabym tylko ja. Nieeee, z Wami „zabawa” lalkami jest dużo lepsza!


Podobnie jak w zeszłym roku, zamierzałam wyciągnąć wszystkie lalki z witryny i zrobić im wspólne zdjęcie, ale przedsięwzięcie to okazało się zbyt trudne logistycznie do wykonania. Zamiast tego, półka po półce Barbiosze wskakiwały do plastikowych pudeł i koszy, a ja biegałam po schodach w tę i z powrotem z naręczem lalek do najlepiej doświetlonego pokoju, więc jeśli miałabym w jednym zdaniu streścić jak się zmieniła moja kolekcja przez ostatnie 12 miesięcy, to bym powiedziała, że się rozrosła. Lalki nie mieszczą się w witrynce i nie wszystkie mogą liczyć na własny stojaczek. Część lalek przeniosła się do plastikowego pudełka w oczekiwaniu na skompletowanie stroju czy dodatków. Jedna lalka opuściła zbiór – królowa różu z roku ubiegłego, Walmart Super Star Barbie 1994, zamieszkała piętro wyżej i dołączyła do grona lalek Młodej. Tyle różu w jednej lalce kusiło ją od dawna i choć nigdy sama jej nie wyciągała z witryny, to przyglądała się jej robiąc przy tym oczy jak kot ze Shrek’a. Mam wrażenie, że Ona docenia lalkę bardziej niż ja. Niezły mam wynik, jedna lalka rocznie wybywa z kolekcji, a na jej miejsce przybywa …. dużo.


Jedziem więc od góry – Dolls of the World! Chociaż bardzo je lubię, nie one były dla mnie priorytetem na ten rok. Przybyło ich 3, nooooo powiedźmy 4, bo jedna z nich to tak naprawdę nie DotW, lecz American Stories Collection Barbie, która jeszcze nie doczekała się swojego wpisu. Cieszę się jednak, bo zrealizowałam dwa plany, jedno szalone marzenie, nie obyło się też bez nagłego impulsu. Dwa plany to Native American I edycja, oraz Norwegian Barbie, szalone marzenie to Greek Barbie, zaś nagłym impulsem była Pioneer Barbie, prawda, ze pasuje do reszty?





Najwięcej działo się na półce z klasykami z lat 80-tych, bo to właśnie na nich skupiłam swoją uwagę przez ten rok. Pojawiła się Dream Glow, Day to Night, Dreamtime Barbie, Perfume Pretty Whitney i Tracy Bride, a ponieważ ja nie dubluję lalek (bwahahaha) do kolekcji dołączyła również druga Peaches’n Cream oraz druga Crystal Barbie. W kwestii dubli, trzymam się jednej zasady – każda lalka jest wyjątkowa, więc każda ma inną kiecę by tą wyjątkowość podkreślić, a dla zachowania spójności kiece te utrzymane są w kolorystyce strojów oryginalnych.  Równie bardzo cieszy mnie fakt, że udało mi się skompletować wszystkie 4 Barbie, które posiadałam w dzieciństwie i to w dużej mierze kompletne i w bardzo dobrym stanie, a więc do stadka lalek sentymentalnych dołączyła Sun Sensation Barbie – najbardziej opalona winylówka w całej witrynie!





Na półce z małolatami przyrost naturalny też trochę zwolnił tempa, przybyły dwie Skipper – Teen Fun Cheerleader i Cool Crimp, a także jeden Kevin – Basketball Kevin. Cieszę się natomiast, że prawie udało mi się zrealizować zamiar skompletowania wszystkich 4 modeli Skipper z roku 1987, brakuje tylko Wrokout – to plan na rok 2020/2021. Ponadto, tą półkę zamieszkuje również najbardziej egzotyczna lalka w mojej kolekcji, którą nazywam „prawie” Barbie – jest nią urocza Takara Jenny. Wreszcie też doczekałam się Kevina, bo choć sztywniak z niego, to wyjątkowo sympatyczny.






Skoro już mówimy o facetach, tu liczbami nie mogę się pochwalić. Jest ich więcej niż w roku poprzednim, wręcz podwoiłam ich liczebność, ale jest ich obecnie (nie licząc Kevina) zaledwie 4! No ale nie chodzi o ilość, tylko o jakość, a obaj nowi panowie byli bardzo wysoko na mojej liście życzeń, a ja szukałam ich intensywnie! Poszukiwania dały rezultat i Toy Story 3 Ken oraz Shavin’ Fun Ken dołączyli do zespołu. Trzymajcie kciuki, może w ciągu kolejnych 12 miesięcy wreszcie uda mi się upolować Harley’owca II edycję! Panowie Kenowie zamieszkują półkę czwartą, która miała być docelowo poświęcona lalkom z lat 90-tych, ale witryna żyje własnym życiem. Tak więc pomiędzy Benettonkami i Paint’n Dazzle znalazła się Beat Midge oraz zmaltretowana Fashion Play Barbie, zaś w roku 3 mojego zbieractwa może na tej półeczce stanie też Beat Christie oraz kolejna (kolejne) Fashion Play!





Na przedostatniej półce, gdzie na wysokich stojakach wdzięczą się zaczątki mojej kolekcji – Barbie w sukniach balowych, też trochę się zmieniło. Tu od zawsze było ciasno, ale nawet po wyciągnięciu spośród szeleszczących tiuli Walmart Super Star 1994, nie wszystkie elegantki się mieszczą. Happy Holiday 1989 nie ma kompletnej kreacji, czeka więc na halkę w plastikowym pudełku. Natomiast na bal przybyła HH 1991, Emerald Elegance, do której śliniłam się od niepamiętnych czasów, Wedding Day Midge, Sugar Plum Fairy oraz Fair Valentine Barbie – moja druga Mackie.





Chociaż część lalek nie mieści się w witrynce, a kolekcja przybrała charakter rotacyjny, nadal trudno mi zadecydować która lalka ma iść do pudła, a która do witryny. Lubię je mieć wszystkie pod ręką, więc opróżniłam najniższą półkę z pudełek z zaopatrzeniem odzieżowo – obuwniczym i akcesoriami. Na tej półce lalki nie zmieszczą się w pozycji stojącej, ale mogą siedzieć i tu dzieje się dużo. Do kolekcji dołączyła Party Time Barbie AA i Teresa powiększając grono moich lalek o moldzie Teresa 1990 oraz Christie 1987, jest tu All Stars Midge oraz moje trzy Jazzie, jest Terenia długowłosa, Złocia zaś ze składu z ubiegłego roku pochodzą tylko Shoppin’ Fun oraz Pet Doctor. 



Wielu planów nie udało mi się zrealizować. Nadal nie ma mojej Paryżanki pierwszej, a w kwestii Skipper, nie udało mi się wyściubić nosa poza ramy czasowe headmoldu 1987. Great Shape Skipper (i Barbie), Phone Fun Courtney wskoczyły do planu 2020/2021, podobnie jak Harley Davidson Ken II, Todd (ten od Tracy), Pfee Albee Barbie (obie) oraz Marzipan Barbie, a także prześliczna Let’s Camp Barbie  o twarzy GG. Tą ostatnią będzie trudno zdobyć, bo mam chrapkę na cały zestaw wraz z siostrami, namiotem, śpiworem i całym tym jej kempingowym majdanem. Nadal wzdycham do Krystle i Alexis. Na liście życzeń jest też Hawaiian Fun oraz Workout Skipper, Beat Christie, FP oraz Holidayki. No i lata 80-te – tu lalek jest dużo, a niektóre pragnienia bardzo śmiałe. Lista jest długa i ma liczne rozgałęzienia, ale w planach na następny miesiąc mam pewien playset… trzymajcie kciuki! Wytrwałym, którzy przeczytali dzisiejszy wpis do końca dziękuję i gratuluję wytrwałości! Na koniec dorzucam jeszcze spam zdjęciowy – zestawienie przedstawicielek poszczególnych moldów oraz zapewnienie, że podczas zdjęć nie ucierpiała żadna lalka!












środa, 13 maja 2020

Dreamtime Barbie 1984 Tawian


Kilka ostatnich wpisów to prawdziwe epopeje lalkowe, rozpisywałam się bez ograniczeń, więc dziś krótko, zwięzłowato i na temat tego, że w ostatnim czasie lata 80-te zdominowały moją listę życzeń. Estetyka tych lalek odpowiada mi najbardziej, a tak się składa, że na mojej drodze ostatnio pojawiają się wspaniałe okazy, znane i lubiane przez kolekcjonerów. Dosłownie wyrastają z ziemi jak konwalie majowe i tak samo zachwycają! Jedną z takich konwalii jest moja równolatka – Dreamtime Barbie.


Dreamtime produkowano na Tajwanie i Filipinach, więc poszczególne egzemplarze potrafią się między sobą różnić tak, że aż trudno powiedzieć, że to zasadniczo te same lalki. Ja posiadam w swoim zbiorku jedynie Tajwankę, ale na blogu Lunarch możecie podejrzeć obie i to na wspólnej fotografii. Oczy Filipinki są okrągłe i nadają jej rozmarzonego i błogiego wyrazu twarzy. Lalka przytuli się do podusi i będzie śnić o kwiatkach, motylkach i księciu z bajki. Tajwanka natomiast to dziewczyna z pazurem i bystrym spojrzeniem. Jej oczy mają kształt migdałów. Lalka kładzie się do łóżka by się dobrze wyspać. Nazajutrz ma ważne spotkanie biznesowe, będzie negocjować lukratywny kontrakt. Do tego idzie spać w pełnym makijażu, niczym Alexis Colby-Dexter, ale ten zabieg podyktowany jest oszczędnością czasu – będzie spała jak Gejsza, a rano jedynie przeczesze pukle, umyje zęby i wrzuci coś na ruszt i wdzieje garsonkę skrojoną na miarę. Istnieje jeszcze Dreamtime Barbie z 1988 roku. Pudełka lalek są prawie identyczne, zawierają takie same misie, a lalki mają na sobie takie same koszulki i szlafroczki za wyjątkiem koloru, 1984 to lawenda, a 1988 – róż. Obu wersjom towarzyszy taki sam miś, ale same lalki nie mogłyby bardziej się od siebie różnić. Dreamtime ’88 wszczepiono platynowy kanekalon, a jej buzię malowano intensywnymi kolorami, co nadaje ostrości jej wyrazowi twarzy.


źródło: https://www.etsy.com/no-en/listing/559889976/pair-of-dreamtime-barbies-bb-bear-1984
 
Źródło: https://picclick.com/DreamTime-Barbie-Doll-with-Bear-9180-New-NRFB-263189583611.html
 



Od dawna nosiłam się z zamiarem kupna Dreamtime, ale dobre oferty mnie omijały. Najchętniej kupiłabym lalkę zapudełkowaną, bo jej strój uszyto z bardzo delikatnego materiału podatnego na uszkodzenia, ale ostatecznie mój egzemplarz wypatrzyłam na OLX. Na włosach lalki widać jeszcze pozostałości gumki, która uległa rozkładowi oblepiając włosy lalki, feeeeee. Strój niestety, jak przewidywałam, postrzępił się, bo zwiewna podomka jest nieobrębiona, pewnie by nie odbierać jej lekkości. Podobnie jest z wąską i prześwitującą koszulą nocną. Fioletowe klapeczki miałam w zasobach własnych, brakuje jedynie szczotki, grzebyka i misa B.B. – dostałam w gratisie pluszaka zastępczego niewiadomego pochodzenia, ale Barbie nie narzeka.






Na sam koniec Dreamtime Barbie w towarzystwie Victorian Barbie i jej misia Cedrica. Lalki w niczym nie podobne do siebie, a ich jedynym wspólnym mianownikiem jest fakt, że zamierzają przytulić się do swoich misiów i uderzyć w kimono. Dobranoc!


czwartek, 7 maja 2020

Tracy Bride 1982 i Wedding Day Midge Fashion #9631 1990


Mój własny, osobisty, miniaturowy (no może nie taki miniaturowy) przyrząd szpiegowski dotarł i na potrzeby dzisiejszej sesji już nie musiałam konfiskować telefonu mojego Męża. Cieszę się bo to na krótką metę uciążliwe, a na dłuższą – niemożliwe! Wszak telefon komórkowy jest jak para gaci – dwie osoby nie mogą ich nosić na spółkę. Połowa zdjęć oczywiście poszła do kosza, bo jeszcze się uczę, ale żadna fotografia i tak nie odda urody Tracy Bride 1982, więc się nie przejmuję.


Tracy jest owocem moich bezskutecznych poszukiwań Fashion Play. Czasami w nadziei, że odnajdę FP w znośnej kondycji (raz już mi się udało o tu), przeczesuję czeluści OLX wpisując w wyszukiwarkę ogólne hasła typu – „Barbie zginane/ gumowe nogi”, „Barbie kolekcjonerska/ vintage/ retro”, ale najlepsze rezultaty daje „Barbie 1966”. Jeśli akurat nie wyszukam czegoś ciekawego, to przynajmniej się pośmieję. Chyba każdy z nas zna taki oto obrazek: Barbie wybawiona na śmierć, z urwanym łbem, fryzurą na jeża i pogryzionymi stopami, a opis głosi, że to prawdziwa gratka dla kolekcjonera, lalka z 1966! Razu jednego spotkałam się z określeniem „Barbie antycznej” (oczywiście superstarka), a ten 1966 to chyba p.n.e.? Chociaż nie, wtedy to by chyba była Barbie prehistoryczna, a cofnąwszy się jeszcze kilkadziesiąt milionów lat wstecz wyobrażam sobie wspaniałą alternatywę dla Animal Lovin’ Barbie – Dinosaur Lovin’ Barbie! Barbie w zestawie z sympatycznym brontozaurem, a dla Kena coś bardziej męskiego i drapieżnego – velociraptor i … maczuga w zestawie. Pomyślcie tylko, nie trzeba by się martwić, że się im buty zgubią! O czym to ja … a tak, Tracy! No więc w taki oto sposób znalazłam Tracy i z wrażenia aż się zakrztusiłam konsumowaną w tamtym momencie czekoladą. Abstrahując (znowu) dochodzę do wniosku, że czekolada to jeden z najbezpieczniejszych produktów spożywczych, bo rozpuści się w gardle nim miną te kluczowe 4 minuty. Aż strach pomyśleć co by było, gdybym akurat jadła jabłko! Przepiłam czekoladę solidnym łykiem życiodajnej kawy i gdy puls już mi się ustabilizował naszły mnie podejrzenia. Chwila! Tracy tak po prostu wisi sobie na OLX? I to od kilku dni? I nikt jej nie kupił? Z tą lalką coś musi być nie tak.




Podejrzenia zignorowałam głęboko wierząc, że lalka była mi przeznaczona, bo był koniec miesiąca, a w mojej skarbonce z napisem „na lalki” akurat brzęczała odpowiednia sumka i nie, to nie ma nic wspólnego z faktem, że jest zaraza, wstrzymano ruch lotniczy i nie korzystam z eBay’a (bwahahaha – jak sobie to jeszcze kilka razy powtórzę, to może uwierzę). Lalka przybyła i istotnie było z nią coś nie tak, razy 4. Po pierwsze lalka była w dwóch częściach, bo ktoś ewidentnie urwał jej łeb. Ktoś inny próbował ją naprawić, a do zadania podszedł profesjonalnie. Ubytki w szyi wypełnił akrylem i to w kolorze cielistym, a gdy już szyja wyschła, perfekcyjnie spiłował nierówności. Wszystko pewnie szło dobrze, tylko, że ten ktoś nie umieścił wcześniej zaczepu w szyi, a po wystygnięciu akrylu mógł jedynie bardziej spiłować szyję. Skutkiem tego głowę mojej Tracy można łatwo zdjąć i założyć zupełnie jak u Steffi starszej generacji. Po drugie, Tracy ma na twarzy uporczywą plamkę, która żadną siłą  nie chce zejść, nawet zmywaczem. Pozostaje Benzacne, ale trochę się boję, bo to jednak twarz. Jeśli macie jakieś rady, to ja bardzo poproszę. Po trzecie, jakiś fryzjer-amator obciął lalce włosy. Nie, „obciął” brzmi zbyt humanitarnie, ktoś jej te włosy oberżnął! W głowie fryzjera-amatora kreowała się zapewne wizja seksownego, asymetrycznego boba, a wyszło jak wyszło. Boleję, ale jedyne co mogłam zrobić, to związać przednie, dłuższe pasma nad karkiem i teraz wygląda to mniej więcej równo. Taka szkoda, Tracy ma cudowne, czekoladowo-brązowe, mięciusie włosy. Wada numer cztery to wyblakłe, niemal sine ciało, ale jej to wybaczę – jest ode mnie starsza. Aha, wada nr 5 – pęknięcie na stopie.



Ja biadolę i smęcę, ale tak naprawdę to cieszę się nieopisanie, że mam Tracy, bo ją uwielbiam! Wszystkie te wady wynagradza twarz lalki malowana tym cudownym, filipińskim pędzelkiem, który potrafił nadać lalce taki rozmarzony, rozanielony wyraz twarzy. Tracy wygląda trochę jakby sobie łyknęła małpkę na stres przedślubny. Chociaż ma i szerokie źrenice i wzrok rozbiegany, może to coś mocniejszego? Oczy jak dwa szmaragdy, muśnięcie lawendą na powiece i delikatnie brzoskwiniowe usta, które aż zdają się mówić „może pan pocałować pannę młodą”. Ponad to mam szczęście, nawet do tych nieszczęsnych włosów. Tracy potrafi mieć taki dziwny okrągły root, który nadaje jej bardzo wysokie czoło i jajowatą twarz jak u Poirot’a. Moja lalka posiada bardzo ładną linię włosów. To był jeden z tych powodów, dla których zignorowałam podejrzliwą intuicję.



Tracy dotarła do mnie ubrana w coś białego, falbaniastego i firankowego co pewnie miało być suknią ślubną. Byłabym to wyrzuciłam do śmieci, ale Młoda nie pozwoliła. Sukienka zasiliła jej lalkową szafę. Tracy w oryginale poza suknią ślubną posiadała również inne atrybuty panny młodej jak welon i jakieś tam kwiatki. Wyobrażam sobie, że były również wąskie białe szpileczki i coś do czesania (długich!) włosów. Żeby ślub miał sens, można było Tracy dokupić Todd’a (osobno). Todd jest obecnie na liście życzeń w sekcji „muszę bo się uduszę”! Kufer posagowy i wyprawka mojej Tracy zaginęły w pomroce dziejów, a szkoda, bo jej oryginalna, uroczo staroświecka suknia bardzo mi się podoba, już w latach 80-tych musiała uchodzić za skromną i konserwatywną, śliczną w swej prostocie. Ktoś ma? Chętnie odkupię! Nawet przez chwilę myślałam, by Tracy ubrać w jakąś bezę ze starego żurnala Mattel’a, ale postanowiłam przeskoczyć obrządek kościelny i huczne weselisko w remizie i od razu przeszłam do nocy poślubnej. Wybrałam dla niej zestawik nader tematyczny z oferty Wedding Day Midge 1990.

 źródło: https://pl.pinterest.com/pin/351632683377661882/



Midge dysponowała czterema zestawami strojów dodatkowych, a ja je uwielbiam wszystkie! Dosłownie wszystkie, a funduszu tylko na jeden, katorga! Gdy tylko mogę, wybieram dla moich lalek to, czego obecnie Mattel nie produkuje – lalkową bieliznę! Pod tym względem lata 80-te były zdecydowanie mniej pruderyjne (a może bardziej?) i nie było nic zdrożnego w ubieraniu lalek w bieliznę i do prawdy nie rozumiem dlaczego Mattel nie szyje obecnie majtek dla lalek, ja bym się nie pogniewała. W zestawie #9631 znajduje się para butów (!) a także trzyczęściowy komplecik bieliźniany – podomka, krótka koszulka i majtki, a wszystko cudownie pastelowe, kwieciste i obszyte koroneczkami. Sama bym z chęcią założyła coś takiego!

Źródło: https://www.amazon.co.uk/Barbie-Midge-Wedding-Day-Fashion/dp/B00204W5ZW
 






Na sam koniec, nie podarowałabym sobie zdjęcia grupowego. Moje wszystkie Stefy pokażę już wkrótce, bo w maju przypada rocznica mojego bloga, a więc lalki prezentowane będą stadnie w różnych konfiguracjach, ale dziś Tracy, PJ i Barbie zaprezentują Wam lalkową bieliznę. Moja Dream Date PJ nadal nie doczekała się swojej błękitnej kreacji, ale w czerwonym zestawie bieliźnianym niewiadomego pochodzenia też jej ładnie. Pozdrawiam Was serdecznie!




Stroje dla Barbie z lat 80-tych i 90-tych

  Ostatnim czasem miałam dużo szczęścia do perełek z lat 80-tych, moją kolekcję zasiliły cztery Fashion Play oraz lalka opętana (chyba jej...