sobota, 22 sierpnia 2020

Barbie Bake Shop and Cafe 1998 i Sweet Treats Barbie 1998

 Jestem zdeklarowanym kawoholikiem, więc oczekując aż w polskiej dystrybucji pojawi się nowiutki zestaw Barbie Coffee Shop 2020, postanowiłam nabyć pewien archiwalny zestaw, który podobał mi się od dawna- Barbie Bake Shop and Cafe 1998. Wypatrywałam go na eBay’u jedynie obchodząc się smakiem, bo kawiarnia, o ile się tam pojawiała, była wielce niekompletna lub koszmarnie droga. Gdy się wreszcie pojawił na naszym OLX, czaiłam się na niego chyba ze dwa miesiące i ostatecznie dobiłam targu. Zestaw przybył i okazał się być rozczarowaniem, poprawka – transakcja była rozczarowująca, ale o tym za chwilkę opowiem.

Zestaw Barbie Bake Shop and Café zbiega się w czasie z końcem mojej ulubionej ery w historii Barbie – ery Superstar i posiada znamiona nadchodzących i nieuniknionych zmian. Na pudełku kawiarenki uśmiecha się do nas jeszcze urocza superstarka, choć o prostych rączkach PTS odchylanych na boki. Co ciekawe, doszukałam się dwóch różnych pudełek zawierających ten sam zestaw. Niektóre akcesoria mają pozamieniane kolory. Natomiast daty na tych pudełkach są aż trzy – 1998, 1999 i 2000. Niestety nie mając ich w dłoni nie mogę być pewna co do poprawności tych danych. Rok 1998 i 2000 przewijają się najczęściej, a po kolorystyce moich akcesoriów wnioskuję, że mój zestaw jest tą wcześniejszą edycją.

Źródło: https://www.amazon.com/Barbie-Bake-Shop-Playset-Pieces/dp/B002UP780S

Źródło: https://barbados.desertcart.com/products/6833461-barbie-bake-shop-cafe-playset-more-than-75-play-pieces-1998-arcotoys-mattel

Barbie Bake Shop and Cafe posiada cechy przejściowe między dwiema erami w dziejach Barbie – mamy tu realizm „chromowanych” urządzeń kuchennych opakowany w przyjemne dla oka pastele. Jest też sporo neutralnej bieli, zaś elementy „drewniane” zbliżono do ich autentycznej barwy. Nie jest to rezultat idealny, są musztardowo żółte, ale posiadają wytłoczenia słoi. Zdecydowanie ilość akcesoriów każe nam sądzić, że standardy superstar nadal nie zostały jeszcze wyparte i nie odeszły jeszcze w przeszłość. Ktoś tam u Mattel’a pomyślał sobie, że w kuchni potrzeba bardzo wielu przyborów i nie poszedł na skróty.


To tyle w kwestii ogółów, przechodzimy do konkretów. Bardzo lubię gdy kawiarnie, sklepy, domki Barbie wyglądają jak prawdziwe budynki. Nie tyle muszą one mieć realistyczny kolor elewacji czy dachówki, mnie bardziej chodzi o ich strukturę. Zwyczajnie lubię gdy domek posiada podłogę, ściany, dach, drzwi i okna, a moja kawiarnia ma  wiele z tych elementów. Już na pierwszy rzut oka nie trudno stwierdzić czym jest i co ma za zadanie. Nie przepadam za supermarketami dla Barbie, które składają się jedynie z pojedynczego regału oraz kasy sklepowej z taśmą na produkty. Lubię, gdy zestaw daje poczucie przestrzeni, wiadomo gdzie się zaczyna, a gdzie się kończy i taki jest właśnie ten mój. Do tego kawiarenka jest kompaktowa, można ją złożyć, dzięki temu zajmuje mniej miejsca przy przechowywaniu.



Sam „budynek” jest bardzo prosty w konstrukcji i dzieli się na część kawiarnianą oraz zaplecze, gdzie Barbie wypieka swoje specjały o 4 nad ranem, a później przez cały dzień je serwuje. Zaplecze posiada piekarnik, oczywiście otwierany, a także szereg półek oraz wysuwany blat, zaś w kawiarni znajduje się stolik, dwa krzesła a także gablota mogąca pomieścić mnóstwo przysmaków oczywiście domowej roboty. Jest tam również kasa. Na zewnątrz znajduje się markiza z szyldem, tabliczka przedstawiająca ofertę kawiarni zmazywalna tablica, po której można pisać kredą, a także szeroki kosz z kwiatami i tu zaczynają się pewne problemy….






Jak już wspominałam, ogłoszenie troszkę wisiało sobie na OLX, a ja nie od razu zdecydowałam się na kupno. Zestaw, na pojedynczym, samotnym zdjęciu przedstawiał się bardzo obiecująco, a opisany był jako kompletny. W jego skład wchodzi naprawdę dużo akcesoriów drobnych, więc postanowiłam się dopytać, czy aby na pewno nic z jego bogatego wyposażenia się nie zagubiło, bo kawiarnia ma przecież swoje lata. Dostałam bardzo zdecydowaną odpowiedź twierdzącą, więc uwierzyłam na słowo zamiast domagać się większej ilości zdjęć. Po otwarciu przesyłki od razu okazało się, że sprzedawca nie był ze mną szczery. Oczywiście braki były i było ich wiele. Na przykład nie było kosza na kwiaty, którego nieobecność znaczą otwory na „elewacji”, a także inne elementy, na których zależało mi jeszcze bardziej.

W odpowiedzi na moje powtarzające się i zdecydowanie zbyt uprzejme maile otrzymałam jedynie milczenie, bardzo, bardzo wymowne. Niestety OLX promuje odbiór osobisty, a zakupy na tej platformie dokonuje się na własne ryzyko, więc przełknęłam rozczarowanie powtarzając sobie bardzo filozoficznie, że w życiu są gorsze tragedie, a ja mam nauczkę na przyszłość – trudno z tym dyskutować. Moją nauczką jest na przykład to, że w planach miałam kolejną transakcję z ową panią, bo zamierzałam kupić od niej Potty Training Kelly dla Młodej i oczywiście tego nie zrobię. Mam nadzieję, że tamta pani również się kiedyś przekona, że klienci jednorazowi, to nie najlepsza strategia i obierze inną. W zasadzie to nawet nie chodzi mi już o te braki, jestem w stanie je zaakceptować, ale lubię wiedzieć dokładnie co kupuję i z wyprzedzeniem wiedzieć z jakimi problemami/ uszkodzeniami mam do czynienia.

No ale dość tego marudzenia. Obiektywnie muszę jednak przyznać, że wybrakowany czy nie, ten zestaw to jak do tej pory najlepsza oferta, jaka mi się przewinęła, więc powinnam być zadowolona. I jestem, tak gorzko-słodko. Kuchnia Barbie jest naprawdę dobrze wyposażona, mamy tu formę na babeczki oraz pasujące do niej, wyciągane muffinki! Jest też większa forma na ciasto pokrojone na sześć osobnych części. Nie zabrakło nawet małych foremek na ciasteczka, dzięki którym można imitować zabawę w wypiekanie, bo ciasteczka się w nich mieszczą. Są liczne szpatułki, rózga kuchenna, wałek, pogryziona łyżka, a nawet duży nóż kuchenny (zdjęcie noża dedykuję Manguście).








Barbie swoje liczne wypieki serwuje na zastawie z przezroczystego plastiku, podając do nich najlepszą w mieście kawę. I tu największe rozczarowanie. Najbardziej z całego zestawu podobał mi się przelewowy ekspres do kawy, który na myśl przywodzi kelnerki serwujące kawę z dolewką. Takie rzeczy znam tylko z filmów, bo przyzwyczajona jestem, że zakupiona kawa to pojedyncza filiżanka i do tego niepełna. Za swoje wypieki Barbie każe sobie słono płacić, albo jej klienci są nieprzeciętnymi łasuchami, bo na kasie nabili prawie $20, a kasa z lat 90-tych! Kasa jest funkcjonalna, za pomocą karty kredytowej, która jest jednym z brakujących elementów, można ją otworzyć, a w środku znajdują się dolary! W przypadku braku karty kredytowej, włam do kasy można zrobić nożem kuchennym.



Podsumowując część wpisu poświęconego Barbie Bake Shop and Cafe, muszę przyznać, że jest świetny. Takich standardów wykonania i wyposażenia na próżno szukać w obecnej ofercie Mattel’a, bo ich produkty przypominają tą niepełną filiżankę kawy bez dolewki. Dostajemy mniej za więcej i musimy się tym ukontentować. Kawiarenka jest moim pierwszym playset’em (ktoś zna jakieś sensownie brzmiące tłumaczenie? Im bardziej uciekam od angloizmów, tym bardziej mnie one prześladują) i chyba chcę więcej, ale lalki naturalnie nadal stanowić będą trzon mojej kolekcji, a więc przedstawiam Wam kolejną z nich.

Sweet Treats Barbie 1998 od dawna mi się bardzo podobała, choć to nie moja estetyka. Malunek twarzy jest trochę zbyt detaliczny, kreski są ostre, kolory zbyt wyraziste, a sama Barbie zdaje się mówić, że to już koniec ery superstar. A jednak Sweet Treats nie dawała mi spokoju i stała się powodem niemałego zamieszania związanego z zupełnie inną lalką i zupełnie inną sprzedawczynią, ale o tym napiszę, gdy moje perypetie wreszcie się zakończą. O Sweet Treats można jednak powiedzieć, że jest pełna niespodzianek typowych dla lalek z lat 80-tych. Otóż lalka występuje w wariancie high color i low color, a także może mieć prostą lub podkręconą grzywkę (grzywki rootowane są inaczej). Lalka jest bardzo ładna, choć świeci jej się twarz i trudno się ją fotografuje.

Bardzo podoba mi się jej prosta i nieskomplikowana estetyka. Lalka ma dość krótkie jak na tamte czasy włosy, do tego wykonane z saranu o złocistym kolorze. Ubrana jest równie skromnie, ale wszystkie trzy części jej stroju są odrębne i można je łączyć z innymi ubraniami, bo jeansowa mini pasuje do wielu bluzek. Oczywiście fartuszek jest prawdziwy, a nie nadrukowany i do tego nie jest przyszyty do bluzki ani spódniczki. Całości dopełniają proste białe pepegi.

Sweet Treats to lalka, która w pakiecie posiadała również bogate wyposażenie takie jak pokaźnych rozmiarów mebel kuchenny, nakręcany mikser, miseczka, łyżeczka, szpatułka, miarka, pojemnik na posypkę, dwie formy na ciasteczka, a także produkty spożywcze, takie prawdziwe, zjadalne. Miała również niewielki stojaczek. Niestety nic z tego dobrodziejstwa się nie uchowało, ale znalazłam na youtube reklamę, która to prezentuje. W ramach rekompensaty, wyposażyłam ją w pewien uroczy zestawik akcesoriów, który zawiera mikser, babeczkę, miarki, miseczkę oraz formę na babeczki.

Moja Sweet Treats pasuje idealnie do kawiarni Bake Shop and Cafe, a moje winylówki będą miały gdzie iść na kawkę jak przystało na  lalki zdeklarowanej kawoszki.



środa, 12 sierpnia 2020

FAO Schwarz Madison Avenue Barbie 1991

 

Znów się pogniewałam na eBay’a! Nie, żebym miała z nim same wzloty, ale tym razem upadek jest bardzo bolesny, prosto na tylną kieszeń jeansów, czyli tam gdzie się trzyma portfel. Kolejny raz podwyżki opłat celnych i kosztów przesyłek, bo … koronawirus (nie przyjmuję tego jako wytłumaczenie, zbyt wiele razy wirus użyty był jako wymówka dla podniesienia cen za … dosłownie wszystko)! Lubię eBay, zwłaszcza amerykański, bo gdy szukam jakiejś lalki, to właśnie tam ją znajduję i to w najróżniejszych wariantach – w pudle, bez pudła, z ubraniem, bez ubrania, samo ubranie bez lalki, czego dusza zapragnie. Niestety włos się na plecach jeży  gdy się pomyśli, że koszt lalki trzeba pomnożyć razy 4 bo po drodze dwie główne dojarnie – eBay Global Shipping Program oraz Urząd Celny! No więc pokazałam eBay’owi figę, a lalkowe plany poszły … sobie w dal, a wraz z nimi Ken Harleyowiec 2, Phone Fun Courtney, obie Mrs Pfe Albee i wiele innych. Myślałam, że i Madison Avenue Barbie do nich dołączy, a tu taka niespodzianka!


O tej niespodziance nieco niżej, bo czas na wycinek z barbiowej encyklopedii. Madison Avenue Barbie to jeden z wspólnych projektów Mattel’a i FAO Schwarz. FAO Schwarz to amerykańska firma, która zajmuje się handlem zabawek o wysokiej jakości. W 1862 założył ją Frederic August Otto Schwarz w Baltimore, a następnie przeniósł do Nowego Jorku, na Manhattan. Dzieje FAO Schwarz były burzliwe, firma przechodziła z rąk do rąk, dwa razy bankrutowała, ale w jakimś stopniu pozostawała w rękach rodziny założyciela, która obecnie znów posiada większość udziałów, jak głoszą Internety. Ilość sklepów rosła i malała, a w czasach największej świetności było ich 40 z tym najsłynniejszym przy Piątej Alei, który na pewno kojarzycie z filmów takich jak Kevin sam w Nowym Jorku czy Baby Boom. Ja sama pamiętam jak z wypiekami na twarzy oglądałam scenę, w której Kevin wchodzi do Duncan’s Toy Chest (ja też chcę, pomyślałam wtedy). Na próżno szukać sklepu przy Piątej, ale od 2018 obrał on sobie miejscówkę równie prestiżową – przy Rockefeller Plaza.

Źródło: https://www.alamy.com/stock-photo-fao-schwarz-5th-avenue-manhattan-new-york-16299512.html

FAO Schwarz na swoich półkach nie postawiłby byle czego, więc Mattel, tworząc dla nich Barbie, musiał się nieco bardziej wysilić. Rezultaty tej współpracy robią wrażenie. Kojarzycie Barbie Statue of Liberty, Circus Star czy George Washington? Pod szyldem FAO przewinęło się oczywiście kilka skromniejszych lalek, takich jak Barbie at FAO, Shopping Spree czy FAO Fun, ale one też mają coś w sobie i były świetnie wykonane. Na przykład taka Barbie at FAO ubrana jest w spódniczkę z prawdziwego jeansu, z prawdziwymi kieszeniami i przeszyciami. W 2012, dla uświetnienia 150-tej rocznicy istnienia marki, Mattel wydał FAO Schwarz Toy Soldier inspirowaną jedną z wersji logo FAO. Barbie ma kocie oczy i cudowny strój. Choć to współczesny wypust Mattel’a, nie pogardziłabym nią. W ten oto sposób przechodzimy do mojej Madison Avenue Barbie 1991.

Źródło: https://pl.pinterest.com/pin/24699497940294220/

Źródło: http://snickerdoodlestreet.blogspot.com/2014/09/fao-schwarz-toy-soldier-barbie.html

Na widok jej zdjęć dostawałam niekontrolowanego ślinotoku, świądu portfela i innych dolegliwości znanych kolekcjonerom. Mało co, a dostałabym krwotoku z nosa gdy zobaczyłam Madison Ave u jednej z moich ulubionych sprzedawczyń. Lalka była w pudełku wraz z kompletem akcesoriów. Nadgryzione zębem czasu pudełko jest wielkie jak u lalki kolekcjonerskiej, zdobi je bardzo prosty szkic lalki, a według mnie powinno również zawierać ostrzeżenie typu: „otwarcie może skutkować trwałym uszkodzeniem nerwu wzrokowego”, bo wewnątrz czeka na nas prawdziwa eksplozja gryzących się ze sobą kolorów. Mroczki przed oczami po paru minutach intensywnego wpatrywania się w lalkę są normalnym zjawiskiem.



Mój aparat nieco wyostrza kolory, dlatego Barbie wygląda na zdjęciach jak starsza pani, która ze wszystkich sił próbuje zamaskować niszczycielski wpływ bezlitosnej natury i przemijającego czasu. W rzeczywistości zielony cień jest bardziej rozmyty, delikatny i transparentny. Lalka ma krótkie, saranowe włosy, które ongiś upięte były w elegancki kok, ale utrzymujące go w ryzach gumki rozpadły się, a ja nie potrafiłam go odtworzyć. Zresztą, nigdzie nie mogłam znaleźć zdjęcia koka w stanie sprzed degeneracji gumek, więc upięłam je w niesforny kucyk. Kok znacznie lepiej pasowałby do jej efektownej biżuterii. Kolia z pereł kojarzy mi się z Wilmą z Flintstonów.




Strój Barbie składa się z kilku elementów, które wyglądają bardzo widowiskowo, o ile się ich nie maca. Zielony, obszerny płaszcz uszyty jest z szeleszczącej ceraty, dlatego powędrował do pudełka z Barbiowym ciuchem wszelakim. Pod nim, Barbie ubrana jest w żakiet z przyjemniejszej tkaniny z zapięciem na zatrzaski. Żakiet zdobi brosza, jeden z ciekawszych elementów stroju. Marynarka jest przyjemna, niestety pod nią zamiast bluzki i spódnicy mamy … sukienkę przepasaną złotym sznurkiem. Integralność obu części nie razi aż tak bardzo dzięki żakiecikowi. Są też rajtki, które zawsze wysoko cenię u lalek, choć te są nieco przykrótkie na Barbie, krok znajduje się nieco niżej lalkowej … anatomii. Barbie to oczywiście nie przeszkadza, ale ja na sam widok czuję się niewygodnie.







Moja Barbie ma imponujące wyposażenie (bez podtekstów) bo poza wieloelementowym strojem i klasycznymi kajakami dostała od Mattel’a torebkę, taką prawdziwą, otwieralną, tekturową torbę na zakupy, a także okulary, stojak oraz ponętne koronki. Ten ostatni dodatek intryguje mnie i cieszy w równych proporcjach, ale nieco kłóci się z profilem FAO Schwarz – wszak sklep oferuje zabawki, a nie ekskluzywną, intymną, kobiecą bieliznę. Nawet spis zawartości umieszczony na pudełku informuje, że w jego wnętrzu znajdziemy misia, a w realu Mattel serwuje koronkowe body. Nie żebym wybrzydzała, od razu odarłam Barbie z ciuchów wyjściowych i wcisnęłam w koronki, a później nie mogłam się zdecydować w której wersji ją eksponować – w tej dla dzieci czy dla dorosłych.





Widok FAO Barbie w witrynce cieszy moje oczy, choć jak się za długo gapię, to mi łzawią. Lalka jest tak wspaniale nieskrępowana kolorystycznie, tak ekstrawagancka, że aż sama nie wiem czy to elegancja czy kicz. Kolorów w dzisiejszym wpisie jest całkiem sporo, ale dorzucam jeszcze zdjęcia szczotek do włosów Barbie, które uzbierały mi się przez te dwa lata z hakiem – fotografie specjalnie dla Wiktorii, która podziela moją fascynację lalkowymi szczotkami. Pozdrawiam Was kolorowo! PS. Irytują mnie zmiany na blogspocie, nie wiem czemu mają one służyć, bo zamiast ułatwiać i oszczędzać czas, zmuszają mnie do jego marnotrawienia – każde zdjęcie muszę teraz kliknąć i zmienić jego wielkość, bo mi poza ramki wyjeżdża! No cóż, trzeba będzie się przyzwyczaić, szkoda tylko, że wiele zmian wprowadzanych jest dla samego wprowadzenia zmian, a nie w imię poprawy funkcjonowania.



Stroje dla Barbie z lat 80-tych i 90-tych

  Ostatnim czasem miałam dużo szczęścia do perełek z lat 80-tych, moją kolekcję zasiliły cztery Fashion Play oraz lalka opętana (chyba jej...