piątek, 18 listopada 2022

The World of Palace Ever Green Kurhn

 

To, że lalki ciągną za sobą kolejne lalki, rozumiem doskonale, tylko czasem odbywa się to w dość nieoczekiwany sposób. Tak na przykład, w tym miesiącu doszłam do wniosku, że wreszcie zamówię tę fioletową Sindy – Sweet Treats, którą zobaczyłam na blogu Mangusty i od razu powzięłam postanowienie, że ona musi się znaleźć w mojej kolekcji. Niestety, mogę to zrobić jedynie przez eBay, a tam z przesyłką i podatkiem jest po prostu drogo. Pomyślałam sobie, że potrzebuję małej zachęty, żeby wyłożyć okrągłą sumkę i odpaliłam youtube. Wiecie, tak żeby popatrzeć sobie jak inni kolekcjonerzy się nad nią rozpływają. Nie zdążyłam jeszcze nic wpisać w wyszukiwarkę, gdy moją uwagę przykuł filmik Kewpie83 na temat Kurhn. Stwierdziłam „a obejrzę sobie” …. i przepadłam.



Przypomniało mi się, jak przed kilku laty, gdy moja kolekcja liczyła może z 10 lalek, poszukiwałam informacji na temat Skipper. Kewpie83 ma ich wspaniałą kolekcję, a do tego jest ogromną fascynatką Kurhn, którą odkryłam właśnie na jej kanale. Wtedy istniała dla mnie tylko Barbie (i szerokie grono jej rodziny i przyjaciół ma się rozumieć). Pomyślałam sobie jednak, że jeśli miałabym dodać do kolekcji lalkę nie-od-Mattel, to byłaby to właśnie Kurhn. Teraz, oglądając materiał Kewpie83 bardzo się zdziwiłam ile wspaniałych Kurhniaszek powstało w międzyczasie. Kewpie wspomniała, że swoje lalki zazwyczaj zamawia w oficjalnym sklepie Kurhn na Aliexpress. Weszłam z ciekawości i zobaczyłam wspaniałe lalki w cenach dwucyfrowych! Koszt przesyłki też mnie nie odstraszył. Szybkie wyliczenie na poziomie szkoły podstawowej dało prosty wynik: za cenę jednej Sindy z eBay’a (z przesyłką i podatkiem) mogę mieć dwie Kurhn (z przesyłką i podatkiem), a jeśli sklep korzystnie połączy przesyłki, to może nawet i trzy!!! O Sindy nie zapomniałam, bo ona po prostu nie daje o sobie zapomnieć, ale jej zakup odkładam na początek przyszłego roku.



Kurhn produkuje chińska firma Guangdong Kurhn Toys, która, według informacji na oficjalnej stronie, działa od roku 2004. Cosik mi się tu nie zgadza, bo na główce Kurhniaszki jak nic wybite jest 2003, no ale dobrze, nie będę dociekać. Nie jest to informacja potwierdzona, ale ponoć Kurhn produkowane są w tej samej fabryce co Barbie, co by tłumaczyło okrucieństwo z jakim głowy lalek przybijane są plastikowym gwoździem do tekturki, choć nie jest to regułą. Kurhn ma szczególne zadanie do wykonania, by poprzez swój wizerunek promować chińską kulturę, ale w sposób nienachalny. Guangdong Kurhn Toys proponuje nam więc serię chińskich księżniczek ubranych w powłóczyste hanfu, ale również i lalki ubrane w strój bardziej codzienny, na modę zachodnią. Co się zaś tyczy samej postaci Kurhn, to może nie ma tak rozbudowanej historii jak na przykład Licca-chan, ale wiemy o niej tyle, że ma 13 lat, waży jakieś 40 kg i lubi sztukę. Ma też sympatię wydaną w dwóch wariantach: tradycyjnej i współczesnej. Wiek naszej bohaterki trochę mi się nie zgadza, bo producent dość dużo uwagi poświęca tematyce ślubnej, a Kurhn nader często przedstawiana jest jako panna młoda. Zresztą ci dwaj panowie należą właśnie do zestawów ślubnych…. Dobra, za bardzo analizuję, wszak to zaledwie lalka.

 
Źródło: https://www.wildberries.ru/catalog/5350619/detail.aspx

Jeśli chodzi o moje Kurhniaszki, to przybyły stadnie. Zamówiłam od razu trzy, a co się będę szczypać, tym bardziej, że akurat te moje na najwyższej półce nie stały (a wcale nie widać). Zakupiłam je w oficjalnym sklepie Kurhn na Aliexpres, który jest tak uprzejmy, że łączy przesyłki, choć konieczne jest by wszystkie lalki były na tym samym zamówieniu, no i trzeba do nich napisać, żeby wysłali w jednej paczce bo tak sami z siebie tego nie zrobią. Należy ich również poprosić by zwrócili nadpłatę, bo za wszystkie lalki i wszystkie przesyłki trzeba zapłacić z góry. Lalki przybyły po 9 dniach, zapakowane w firmowe kartony. 

 



Miętowo-różowy kartonik opatrzony jest naturalnie chińskimi znakami, których ja nie jestem w stanie przeczytać. Na szczęście nazwa lalki – Ever Green, a także seria – The World of the Palace, napisana jest po angielsku. Przepiękna grafika przedstawia górską panoramę, ponieważ lalka wydana jest na specjalną okoliczność. W 2020 Forbidden City obchodziło 600 rocznicę ukończenia budowy. Wspaniały pałac, a raczej cały kompleks, był ongiś siedzibą dynastii Ming i Quing. Obecnie pełni on rolę muzeum, a pośród licznych dzieł sztuki można podziwiać szeroką na prawie 12 metrów panoramę o nazwie „A thousand li of rivers and mountains” autorstwa Wang Ximenga. Obraz jest bardzo charakterystyczny. Miniaturka obrazu została dołączona do zestawu w postaci zakładki do książek. W pudełku znalazłam również stojak i jak do tej pory mam szczęście, bo każda z moich Kurhn posiada swój.




 





Lalka jest tak fantastyczna, że doprawdy nie wiem od czego zacząć. No dobra, to może jedźmy od góry. Jej fryzura kojarzy mi się z Teletubisiami i tak ją nieoficjalnie nazwałam. Włosy Kurhn ma mięciutkie i bardzo długie. Pewni kolekcjonerzy skarżą się, że nie są zbyt gęste, ale ja się z nimi nie zgadzam. Uważam, że ich ilość została dokładnie przemyślana i wcale nie ma na celu cięcia kosztów. Moja Ever Green, podobnie jak i wiele innych Kurhn, ma fryzurę bardzo misterną i proporcjonalną do rozmiarów głowy. Takiego rezultatu nie dałoby się osiągnąć, gdyby włosów było naprawdę dużo. Taka Sindy (ach no widzicie, nie mogę o niej zapomnieć) Pet Parlour z dwoma blond warkoczykami, ma bardzo gęste włosy, a grubości warkoczy to by jej mogła pozazdrościć nawet Helena z Ogniem i Mieczem. Dodam jeszcze, że na włosach nie ma ani odrobiny lakieru, a fryzura trzyma się dzięki nitkom, które je utrzymują. No i da się bez betonu? Da się Mattelu!






Choć pięknych Kurhn nie brakuję, to Ever Green szczególnie zapadła mi w pamięć, gdy ją pierwszy raz zobaczyłam. Ta konkretna lalka wygląda na starszą niż podaje metryka, a to za sprawą dość mocnego jak na Kurhn makijażu. Usta są intensywnie czerwone, ale to akurat zdarza się często, natomiast mocny eyeliner i intensywny cień do powiek widuję znacznie rzadziej. Brwi lalki są również namalowane w interesujący sposób. Ciekawy detal znajduje się nad prawą brwią Kurhn, subtelny, troszkę zasłonięty włosami – fragment pejzażu Wang Ximenga! Oczy Kurhn mają zawsze bardzo duże, najczęściej brązowe. Ta estetyka, trochę mangowa (wiem, to nie ten kraj) bardzo mi się podoba. Odkąd pierwszy raz obejrzałam w Polsacie Czarodziejkę z Księżyca, ogromną miłością zapałałam do tych nienaturalnie ogromnych oczysk, wielkich na pół twarzy. Zresztą głowa lalki też jest jakby za duża do całej reszty jej filigranowej postaci.





A postać ta odziana jest przepięknie. Hanfu mojej Ever Green jest jednoczęściowe, co pewnie tłumaczy jej przystępną cenę, za to odszyte jest wspaniale. Inspirację dziełem Wang Ximenga widać tu bardzo wyraźnie. Na rękawach nadrukowane są fragmenty pejzażu, zaś kolorystyka i sposób szycia dolnych partii ubioru ma przywodzić na myśl rzekę. Szczególnie podobają mi się nachodzące na siebie warstwy. Ta najciemniejsza niestety została przytwierdzona do pudełka znajomymi białymi gwoździkami, które w delikatnej, zwiewnej tkaninie pozostawiły dziurki. Materiał gniecie się strasznie, więc go troszkę wyprasowałam, a dziurki przestały dzięki temu być tak widoczne.








Strój Ever Green jest tak piękny, że nie będę jej przebierać, ale w powłóczystym hanfu, które na dodatek gniecie się strasznie, ciężko było mi zaprezentować artykulację lalki. Kurhn ma zginalne nadgarstki, łokcie i kolana, a ręce i nogi odchylają się na boki. Główka ma ograniczoną ruchomość, natomiast nóżki są ciekawe. Uda są wykonane z plastiku, ale łydki są jakby bardziej elastyczne. Przez to są też podatne na odbarwienia, moja lalka ma plamę na kostce powstałą chyba przez styczność z jej ubraniem. Jak dotąd żadna z moich Kurhn nie ma artykułowanych kostek, ale to się wkrótce zmieni …. Ever Green może nosić jedynie płaskie buty.  










Na koniec jeszcze ciekawa informacja. Mianowicie, dzięki Slavce i jej lekcjom ruskiego dowiedziałam się, że Guang Dong Kurhn Toys produkuje również lalki o identycznym moldzie o imieniu Sonya Rose wyłącznie na rynek rosyjski. Sonya tym się od Kurhn różni, że ma wszczepione rzęsy, które wyglądają dziwacznie. Wiem, że wszywane rzęsy to dla producenta wyzwanie, ale są naprawdę kuriozalne. Sonya lubi też błyszczące stroje, dużo tam złota i srebra i jakieś to mi się wszystko wydaje choinkowe poza jedną, tą w kolorowej sukience.

 
Źródło: https://babiki.ru/shopik/178756/

 
Źródło: https://www.wildberries.ru/catalog/5350619/detail.aspx

O Kurhn będzie jeszcze sporo na blogu bo załapałam mocnego bakcyla i wspomnę tylko, że czwarta jest już w drodze ….






wtorek, 15 listopada 2022

Dream Furniture Collection 1977-1982 część druga

 

Moje trzy nowe lalki patrzą się na mnie wielkimi oczyskami domagając się stosownej sesji i wpisów na blogu, ale najpierw muszę zrobić to co muszę, albo raczej to co chcę bo to hobby jest o tyle cudowne, że nie muszę absolutnie nic! Kontynuuję więc dziś opis mebli Dream Furniture Collection bez zbędnych wstępów. Dodam jedynie to o czym ostatnio zapomniałam: moimi modelkami są trzy superstarki, roznegliżowana Doctor Barbie w body należącym do FAO Schwarz 5th Avenue Barbie, JCPenney Enchanted Evening (jedna z moich ulubionych lalek) oraz Perfume Pretty Barbie, która nie potrzebuje by ją przedstawiano. Wszak to Pewexowa gwiazda!


Zaczynam od kuchni Barbie Stove/ Microwave Oven (#2417, 1982). To prawdziwy rarytas, bo mebel trafił mi się zachowany w prawie idealnym stanie, z większością akcesoriów oraz z pudełkiem! Mogę więc z całą pewnością podać prawidłowy numer seryjny i datę produkcji. Mebel przybył troszkę zakurzony, a ja potraktowałam go z należytą czcią, uważając na idealnie zachowane naklejki. Tylko szybka od mikrofalówki troszkę się przebarwiła, ale wcale mi to nie przeszkadza, że jest ciut pomarańczowa. Obyło się bez Benzacne. Piekarnik jest trzypoziomowy, a mikrofalówka dwu, kratki można wyciągnąć, więc się cieszę ogromnie, że nie poginęły. Co ciekawe, palniki też są demontowalne. Z akcesoriów zaginęła jedynie łyżka i patelnia (ciasto nie należy do zestawu). Nie mam szczęścia do tej patelni, jest podatna na uszkodzenia. Posiadam już trzy i wszystkie mają urwane rączki, bo tak nawiasem mówiąc, to mam jeszcze do pokazania dwie kuchnie dla Barbie…. Wróćmy jednak do tematu. Kuchnia dostępna była osobno oraz w zestawie ze stołem i dwoma krzesłami. Można również było dokupić białą lodówkę. Te warianty można znaleźć u Fleiurdolls, o tu  . Jaki bossssski jest ten katalożek! Kuchnia i lodówka występowała również w wariancie żółtym.









 
Źródło: https://pl.pinterest.com/pin/703756168962226/

Na powyższym zdjęciu zapożyczonym z Internetu w celach instruktażowych widać również meble do jadalni. Jest to stół z czterema krzesłami, a także kredens w kolorze niebieskim (#2470 1978). Istnieją jeszcze zestawy z wózkiem/ barkiem na kółkach. Kolory dostępne to niebieski, pomarańczowy/czerwony oraz różowy, taki jak mój. Mój stół posiada tylko jedno krzesło (zazwyczaj w zestawach były dwa, czasem cztery), a na dodatek wcale nie należy ono do jadalni, tylko do zestawu mebli do patio! Stół i krzesło powitałam z łezką w oku, gdyby blat i siedzisko były lawendowe, wyglądałyby dokładnie jak moje dziecięce meble. Kredens natomiast to mebel wspaniały, okazały, masywny, ciężki, solidnie wykonany. Żal jedynie, że szuflady nie posiadają stoperów jak było w przypadku toaletki. Jedna z szuflad zaginęła i mebel jest przez to wybrakowany. Poza tym jednak nic mu nie dolega, no może poza wyciekami kleju, które pozostawiły żółte plamy. Czy będę się czepiać? Absolutnie nie! Jeśli kolekcjonuje się przedmioty, które mają po 40 lat, nie można oczekiwać, że będą bez wad. Nadmienię, że wszelkie akcesoria znajdujące się na stole i w kredensie są zamiennikami, oryginały zaginęły wraz z szufladą.







 
Źródło: https://www.barbiedb.com/barbie-dream-furniture-collection-dining-table/

Na koniec zostawiłam nieszczęsną sofę. O rety, to to była prawdziwa orka! Mebel przybył w stanie rozkładu i to dosłownie. Mój dziecięcy Townhouse sofy co prawda nie posiadał, ale za to na stanie był fotel, który tak naprawdę był po prostu mniejszą wersją sofki. Pamiętam doskonale, że fotel był … miękki! Wszystko to za sprawą bardzo przyjemnej w dotyku tapicerki z materiału frotte, pod którym znajdowała się jeszcze cieniuteńka warstwa gąbki. Mattel kiedyś dbał, żeby Barbie było wygodnie w winylowy tyłek, ale przez to mebel nie zestarzał się dobrze. Gąbka przeistoczyła się w kleisty glut oblepiający sofę oraz tapicerkę, której nijak nie udało mi się odratować. Sam zaś glut szorowałam i szorowałam, aż mnie całe ramię bolało wieczorem. Do tego sofa była odbarwiona, a że planowałam znaleźć zamiennik, to i za bardzo się nie przyłożyłam przy odbarwianiu. Efekt jest jaki jest. Natomiast nowy mebel albo raczej cały zestaw do salonu był imponujący. W komplecie była sofa, fotel, duży stolik kawowy, mały stolik kawowy i w zależności od wariantu również prawdziwa, świecąca lampa stojąca, telewizor na stojaku, biurko i taboret. Oczywiście zestaw występował w różnych wariantach wyposażenia. Można było kupić samą sofę z dużym stolikiem, fotel z małym stolikiem i lampą, biurko z taboretem. Akcesoria też się różniły. Na przykład wersja różowa pod nazwą Entertainment center (#4331 1982) posiadała mały telewizorek oraz gramofon. Wersja pełna zielona (#2151 1978) oferowała duży telewizor. Meble dostępne były również w kolorze żółtym (bardzo rzadka wersja biurka) i gdzieś jeszcze mignął mi czerwony zestaw.

 
Źródo: https://www.lulu-berlu.com/le-salon-de-barbie-mattel-1978-ref2151-a27850.html
 
 
Źrdło: https://www.worthpoint.com/worthopedia/1982-barbie-dream-furniture-761716950


 

Dream Furniture to naprawdę udane meble i dla mnie okres prawdziwej świetności Mattel’a. Sentyment oczywiście nie jest bez znaczenia, ale nawet obiektywnie patrząc na serię muszę przyznać, ze została wykonana solidnie i z pomysłem. Szuflady się otwierają, drzwiczki się przesuwają, nie ma tu atrap. Dla mnie osobiście tylko Living Pretty/ Sweet Roses może konkurować z Dream Furniture. Zresztą jakość można ocenić chociażby po tym jak meble się starzeją – żółkną od słońca, gąbki się rozpuszczają, klej wycieka, ale meble są ciężkie i wyglądają na niezniszczalne, bo moich egzemplarzy los nie oszczędził, a nadal są sprawne.  Z odrobiną szczęścia uzupełnię pierwsze piętro mojego domku, dokupię wannę i meble do salonu w lepszym stanie i może jeszcze lodówkę. Na koniec mały filmik, bo wszystko to jest ciężko umieścić na jednej fotografii (nie wiem co to za dziwne odgłosy w tle…). Do zobaczenia w następnym wpisie, przywita was jedna z moich trzech nowych lalek. No dobra, nie będę już się bawić w ciuciubabki, to będzie KURHN!!!!!!


 

Stroje dla Barbie z lat 80-tych i 90-tych

  Ostatnim czasem miałam dużo szczęścia do perełek z lat 80-tych, moją kolekcję zasiliły cztery Fashion Play oraz lalka opętana (chyba jej...