Moi rodzice stosowali ciekawą metodę recyclingu zabawek, którymi ja i moje siostry się znudziłyśmy – pakowali je w kartony i wynosili na strych, gdzie po kilku miesiącach wpuszczali nas i pozwalali buszować. Zabawka długo niewidziana cieszyła jak nowa, a rodzice mieli spokój. Przy czym byli bardzo wyluzowani, bo nie martwili się, że się utytłamy kurzem czy spadniemy przez otwarty właz. Ja czerpię z ich mądrości i też chowam zabawki moich dzieci, by mogły za nimi zatęsknić, ale choć na moim strychu jest czysto, to właz jednak działa tak samo jak u moich rodziców. Nie wpuszczam tam dzieciaków z obawy, że pospadają i połamią kończyny albo gorzej. Ostatnio jednak to ja poczułam się jak dziecko wyciągając mój Barbie Townhouse z pudła po półrocznej przerwie. Nabyłam go rok temu, ale ucieszył mnie jak nowy tym bardziej, że wstawiłam do niego nowe meble.
Jakby się zastanowić, to określenie „nowe” wcale do moich mebli nie pasuje. Wyprodukowano je dawno temu, były używane przez jak mniemam, kilkoro dzieci, a przynajmniej tak wyglądają. Oryginalnie meble z serii Dream Furniture Collection dedykowane były dla domku Barbie A-frame House, a na poszczególnych zestawach data produkcji waha się między 1977-1982 więc mój Barbie Townhouse 1982 łapie się rzutem na taśmę, ale nie wyobrażam sobie, żeby jakieś inne meble pasowały do niego lepiej, no może za wyjątkiem serii Living Pretty. Barbie Townhouse i Dream Furniture Collection to dla mnie zestawienie idealne ponieważ mój dziecięcy Barbie Furnished Townhouse 1986 posiadał w zestawie 7 elementów tej serii. Kolorystyka tych mebli (blady róż, biel, fiolet) była unikatowa dla tego domku. Wracając jednak do zestawu mebli, który nabyłam latem, to wahałam się przed kupnem. Meble nie wyglądały zachęcająco. Pomijając fakt, że były bardzo brudne, a część wybrakowana, posiadały również to, czego nie znoszę – przebarwienia od słońca. Po prostu nie cierpię gdy piękny, jedyny w swoim rodzaju Barbie-róż zmienia się w paskudny, brudny pomarańcz. Znałam metodę, która może temu zaradzić, ale jej wcześniej nie stosowałam i nie wiedziałam też na ile będzie skuteczna w przypadku mebli.
Jak zawsze, gdy mam wątpliwości, czy oferta, którą rozważam jest dobra, otwieram eBay i znajduję tam dużo gorsze i droższe alternatywy. Meble wypatrzyłam latem, w najdogodniejszym czasie by czynić naprawy wyrządzone przez promieniowanie słoneczne, bo to czego najbardziej w tym celu potrzebowałam, to o ironio – słońca! Tak jest! Meble trzeba było wymyć, wysuszyć, upaćkać kremem na pryszcze, owinąć przezroczystą folią do kanapek i wystawić na słońce w upalny dzień, bo wysoka temperatura ponoć przyspiesza proces odbarwiania. Należy zasłonić te miejsca, które nie są przebarwione, więc stare szmatki i nożyczki też się przydadzą. Jeśli chodzi o krem na pryszcze, stosowałam Benzacne 10%. Nada się również jakikolwiek inny krem, ale musi mieć stężenie nie mniejsze niż 10% nadtlenku benzoilu i potrzeba go sporo. Ja zużyłam całe trzy tubki, a stosowałam go oszczędnie. Zakasałam rękawy i zabrałam się do pracy pokój po pokoju. (zdjęcie mebli „przed” – z ogłoszenia, bo jak zawsze zapomniałam zrobić swoich)
Zaczęłam od mebli do sypialni, które dostępne były w kilku wariantach. Zestaw Vanity and Seat (#2469 1982) to toaletka z taboretem. Osobno można było dokupić ogromną szafę Armoire (#2153 1978) oraz łóżko i stolik nocny z dywanikiem - Bed, nigstand & rug (#2472 1978). Można było też było zakupić wszystkie powyższe zestawy w wariancie Bedroom Collection (#2472, nie znam daty). Meble były różowe, ale proporcje między jasnym i ciemnym różem zmieniały się. Trudno jest mi ustalić konkretne daty, więc te, które podaję trzeba traktować „w przybliżeniu”. Ten okres dziejów Barbie nie odznaczał się wszechogarniającym różem, więc komplet Bedroom Collection dostępny był również w wariancie biało-czerwonym (#2150 1978).
Gdy otworzyłam wielką pakę z meblami Dream Furniture Collection, nostalgia uderzyła mnie pełną siłą, bo akurat łóżko i stolik nocny były pierwszymi przedmiotami, które z niej wydobyłam. Dokładnie takie meble, choć w innym odcieniu różu, posiadałam w dzieciństwie. Łóżko było w bardzo dobrym stanie, nie było odbarwione, posiadało nawet oryginalny materac (trochę fu, więc obecnie poszukuję zamiennika dla niebieskiej gąbki). Pościel nie jest oryginalna, ale chyba Mattelowska. Stolik nocny, choć wymagał Benzacne, ucieszył mnie ogromnie. Ten mebel często wprawia kolekcjonerów w konsternację, bo na pierwszy rzut oka nie wiadomo co to takiego. Otóż jest to stolik nocny z wbudowanym telefonem i mini telewizorkiem, szczyt technologii lat 70-tych. Telewizorek jest wyłączony, bo naklejka odpadła, ale będąc małą dziewczynką, wyobrażałam sobie, że moja Barbie ogląda na nim Dynastię, a później dzwoni do Midge czy Christie i dyskutują o najnowszej intrydze Alexis i oczywiście o jej wspaniałych strojach! Stolik nocny posiada schowek! To odkrycie przeszło trzydzieści lat temu wywołało we mnie taką radość, że moment ten zapisał się w mojej pamięci i wspominam go do tej pory. To był mój ulubiony element całego domku i tylko ażurowa winda mogła z nim konkurować.
W dzieciństwie nie posiadałam szafy dla Barbie, a bardzo o niej marzyłam. Wymarzony mebel miał postać szafy z serii Living Pretty, bo o Dream Furniture Armoire nie miałam pojęcia, a muszę przyznać, że jest wspaniała. Pierwotnie w moim Townhouse 1982 stanęły meble z serii Decor Collection, między innymi beżowa szafa z różowymi drzwiami (jeszcze będzie o tych meblach stosowny wpis). Cóż, wariant z roku 2003 może się schować w karton! Szuflada to atrapa, a tylna ściana jest z kartonu. Armoire posiada wszystkie ścianki, tu Mattel nie oszczędzał na plastiku. Mebel jest ciężki i masywny. Posiada dwa drążki na ubrania, trzy prawdziwe, funkcjonalne szuflady oraz dwie półki na buty. Ten ostatni element to rewelacja! Wypełnioną ciuchami i butami szafę przestawiałam wielokrotnie, ale buty nigdy nie pospadały dzięki specjalnym rowkom i wypustkom. Niestety szafa była bardzo przebarwiona. Przez cztery kolejne dni smarowałam ją Benzacne, owijałam folią do kanapek i wystawiałam na słońce, a wieczorem myłam z zaschniętego kremu i przeprowadzałam inspekcję. Już po pierwszym dniu naświetlania szafa wyglądała dużo lepiej. Jeszcze trochę słonka by się jej przydało, ale na piąty dzień odbarwiania pogoda się popsuła, a później już jakoś czasu zabrakło, więc efekt nie jest idealny. Może w lecie jeszcze podziałam, ale już teraz jestem zadowolona. Rączka od szafy była już uszkodzona, nie ja żem to uczyniła.
Toaletka i taboret od początku wyglądały bardzo dobrze. Nie było pęknięć ani przebarwień i tylko zwichrowane „lustro” i lekko wypłowiałe obicie taboretu zdradzały wiek mebli. Wszystkie szuflady były na miejscu, zresztą jest w nich stoper, więc nie można ich wyciągnąć. Ja nie forsowałam mebla, możliwe więc, że gdzieś tam w jego wnętrzu na wieki spoczywają szczątki pająka czy innego robala, który się tam nieopatrznie znalazł, ale wnikać nie będę. W każdym razie nic w środku nie grzechocze. Akcesoria od toaletki poginęły, a było ich osiem (budzik, suszarka i kilka fiolek pachnideł). Nic to, znalazłam jakieś zastępczaki, a mebel jest wspaniały. Cała seria jest cudowna, jeśli ktoś lubi taki styl. Mnie on zawsze się kojarzył z Jettsonami od Hanna-Barbera. Mój dziecięcy Townhouse wraz z meblami trafił w moje ręce w 1989, może w 1990, więc meble już wtedy były przestarzałe, ale dla mnie one wyglądały niezwykle nowocześnie, no a przynajmniej tak się jawiły w porównaniu z meblościanką z PRL.
Myślałam, że w dzisiejszym wpisie uda mi się zawrzeć wszystkie meble, które posiadam z serii Dream Furniture Collection, ale ledwo opisałam jedno piętro domku, a już mam 3 strony A4! Wpis podzielę, ale wspomnę jeszcze tylko o wannie (taaaa wspomnę pewnie trzema akapitami…). Wanna dostępna była w dwóch odcieniach różu. Można było ją zakupić osobno (#1049 1979), w zestawie z toaletką Bath and beauty center (#4345) lub uzupełnioną o … muszlę klozetową i szafkę na ręczniki pod nazwą Luxury Bathtub. Ponad to wanna posiadała akcesoria: wieszak na ręczniki, ręczniki sztuk trzy, szczotę do szorowania pleców, gąbkę, mydło i mydelniczkę, szampon i jeszcze dwie butelki nieznanego specyfiku, a także słuchawkę prysznicową i korek do zatkania wanny. Mnie ostał się tylko ten ostatni przedmiot, bo utknął w wannie na amen! Lub jak mawia Młodsza „na ament”. Poginęły za to pokrętła od wody i kran, a także słuchawka prysznicowa. Sama wanna była paskudnie odbarwiona. Kolor przybrała trudny do opisania. Benzacne przywróciło dawną barwę, ale zamienników dla armatury nie jestem w stanie znaleźć, a modelina czy plastelina nie wchodzi w grę. Mam nadzieję znaleźć wannę w lepszym stanie. Ostatnio przegrałam licytację na eBay, więc szanse oceniam jako marne, ale kto wie. Jeszcze rok temu kupno mojego Townhouse też wydawało się mało prawdopodobne, a dziś domek jest już mój!
Na dziś to tyle jeśli chodzi o Dream Furniture Collection. Niebawem część druga, a w niej kuchnia, jadalnia i salon. Mam w planach również dokończyć wpisy na temat poprzedniego stanu umeblowania mojego Domku-z-windą. Meble może nie posiadają tej samej jakości wykonania. Tylne ścianki zastąpiono kartonem, ale są na tyle ciekawe, że chciałabym je Wam pokazać. Kilka lalek nadal czeka na stosowną prezentację. Chyba jeszcze trochę poczekają, a kolejność wpisów się zmieni bo właśnie otrzymałam paczkę z trzema nowymi lalkami. Nie są od Mattel, nie jest to Takara, ani Mimi World…. Kto to może być?!
Ha ha, ja taką metodę stosuję w przypadku kota :D. Schowana na jakiś czas zabawka odzyskuje dawny czar ;).
OdpowiedzUsuńAaaaależ to wszystko jest cudownie piękne!! Oczu nie mogę napaść, uwielbiam lalkowe domki, mebelki, akcesoria chyba nie mniej od samych lalek. Przy okazji chylę czoła przed Twoją metodą ratowania przebarwionych plastików - koniecznie muszę sama wypróbować. Nie mogę się już doczekać opisu kolejnych pięter, a teraz przepraszam, ale idę się pogapić na toaletkę i resztę buduaru. Ach, to kenowe zdjęcie w ramkach...
Dziękuję, ja podobnie jak Ty, na równi lubię lalki i wszelkie akcesoria dla nich. A co do ratowania, takie zacne meble na to zasługują ;)
UsuńChowanie to dobry patent. Sama trzymam wszystkie lalki w pudłach, więc zdarza się, że przypominam sobie o tych, których dawno nie wyciągałam. :) Na wszelkie mebelki z dawnych lat patrzę z sentymentem, choć jakoś nie mam chęci ich posiadania. Te wszystkie szufladki, schowki, drzwiczki - to było coś, a nie jak teraz wszystko pic na wodę, nic się nie otwiera.
OdpowiedzUsuńTy masz chłopów z żywicy, a oni muszą unikać słońca :) Dobrze, że trzymasz ich w pudle.
UsuńJeśli zaś chodzi o rekwizyty do zdjęć, to Ty masz taką umiejętność zaadoptowana na lalkowe potrzeby tego, co akurat masz pod ręką, że meble w zasadzie nie są Ci potrzebne.