piątek, 17 czerwca 2022

Barbie Magic House / Fold'n Fun House 1992


 No i znowu muszę trochę pomarudzić na dostawę moich lalkowych zakupów. Ach. Myślałam, że drogę wyboistą mają tylko paczki zagraniczne, więc po ostatnim wyczekiwaniu i wypatrywaniu mojego pokoiku dla Skipper postanowiłam, że w tym miesiącu zamawiam tylko z Polski, z opcją paczkomatu, żeby było szybko, łatwo i przyjemnie. Pani, u której robię regularne zakupy nadała przesyłkę w piątek w paczkomacie, po czym w środę, w dniu dostawy dowiaduję się, że paczka jest ponadgabarytowa, że się nie zmieściła w paczkomacie odbiorczym, choć bez problemu weszła do nadawczego. Po kilku telefonach zarówno ze strony mojej jak i nadawcy okazało się, że paczka jest za duża. Urosła w drodze? Wobec czego nadawca ma zapłacić 250 zł kary, zaś ja nie otrzymam żadnych informacji co się z paczką dzieje, bo według prawa pocztowego, nie jestem właścicielką zawartości kartonu, za którą zapłaciłam. Nadawca napisał reklamację, a ja czekałam. Po prawie dwóch tygodniach paczka została wydana do doręczenia po raz trzeci i ostatecznie kurier ją dostarczył, choć po pomierzeniu jej wyszło, że jednak zmieściłaby się w paczkomacie i opóźnienia były spowodowane niekompetencją Inpostu. Ech.


Zawartość ponadgabarytowego kartonu to jeden z dwóch prezentów, jakie sobie sprawiłam na Dzień Dziecka. Na szczęście ten pierwszy dotarł bez problemu. Jest to Barbie Magic House 1992. Napaliłam się ogromnie, jak go tylko zobaczyłam (dziwnie to brzmi…), pobieżnie sprawdziłam na zdjęciach czego mu brakuje, stwierdziłam, że jest w bardzo dobrym stanie i niby tyle. Domek jest mój. Natomiast, żeby sobie umilić oczekiwanie, jak zawsze przejrzałam miliard zdjęć w Internecie, przeczytałam i obejrzałam co tylko mogłam znaleźć na temat domku, po czym odkryłam ze zdumieniem, że domek występuje pod różnymi nazwami, pakowany był w różne pudełka i posiada różne wyposażenie w zależności od wersji, a wszystko to działo się w 1992 roku. I szczerze Wam powiem, że byłam przekonana, iż kupuję Barbie Fold’n Fun House, a ostatecznie posiadam … Barbie Magic House.

 


Zacznijmy od reklamy telewizyjnej, która jest nieco dziwna, bo moim zdaniem nie przedstawia wszystkich atutów domku, za to o niektórych wspomina nawet trzykrotnie! Myślę, że oryginalnie reklama była skonstruowana inaczej, a że Mattel planował wydanie domku w bardziej i mniej atrakcyjnej wersji, niektóre fragmenty wykasowano, inne powielono bo reklama byłaby za krótka. Poniżej dwie reklamy domku, bo udało mi się znaleźć nawet wersję polską! Co się zaś tyczy pudełka, znalazłam jego dwa warianty. Pudełka różnią się nazwą – Barbie Magic House / Barbie Magic Home / Barbie Fold’n Fun House. Obie wersje pudełek posiadają szereg drobnych szczegółów, którymi się różnią, ale najważniejszą są chyba lalki, które domki zamieszkują. W europejskiej wersji jest to Fashion Play 1991, zaś w tej ogólnej występuje Paint’n Dazzle. Tył pudełka jest w obu przypadkach identyczny poza jednym zdjęciem. Wariant ogólny aż dwa razy chwali się lampą uliczną, która naprawdę świeci, natomiast europejski pokazuje to, czego nie ma we wszystkich wersjach domku – sekretny schowek!







Źródło: https://www.ebay.pl/itm/Barbie-90-s-Vintage-Fold-N-Fun-Foldup-House/164460576353?hash=item264a9d3e61:g:QrIAAOSwTjlfj5CM

Źródło: https://www.ebay.pl/itm/Barbie-90-s-Vintage-Fold-N-Fun-Foldup-House/164460576353?hash=item264a9d3e61:g:QrIAAOSwTjlfj5CM

Sam domek występował w czterech opcjach wyposażenia, a przynajmniej ja się tylu doliczyłam. Przy czym, europejska wersja, wyprodukowana we Włoszech, jest najciekawsza. To, że to właśnie jest ta, którą mam ja. Wszystkie cztery warianty domku posiadają taki sam mechanizm i tak samo składają się w zgrabną, ale dość ciężką walizeczkę. Po rozłożeniu jej mamy domek z ogrodem. Domek posiada ściankę, która dzieli go na dwa mniejsze pomieszczenia- sypialnię i salon. Ścianka jest jednak ruchoma, można ją odchylić do tyłu, co daje nam jeden, duży pokój. Wszystkie cztery wersje domku posiadają taką samą sypialnię – z łóżkiem, które może służyć jako sofa. Łóżko posiada trzyczęściową pościel. W sypialni znajduje się też otwierana szafa i szafka na buty.

 







Niezmienny dla wszystkich czterech wersji będzie też ogród ze stołem i dwiema ławkami. Wszystkie trzy meble posiadają skrytki, w których można umieścić jakieś drobiazgi. Ogród okala płot, a oświetla go lampa uliczna. Przy czym w tym roku domek skończył równe 30 lat, więc lampa już nie działa. Na płocie powinna być również zawieszona skrzynka na listy, ale mocowanie było dość słabe, sama zaś skrzynka podatna była na uszkodzenia. Wszystkie domki w stanie używanym jakie do tej pory widziałam w najlepszym przypadku posiadały zepsutą skrzynkę na listy, ale najczęściej była ona nieobecna. Ja sama wśród akcesoriów niezidentyfikowanych dołączonych do mojego jachtu znalazłam urwane drzwiczki od skrzynki. Teraz przynajmniej wiem do czego służą. To, że biedna skrzynka się niszczyła jestem w stanie zrozumieć. Drzwiczki nie miały jako takiego zawiasu, tylko zagięcie plastiku, które z czasem się wyrabiało, a drzwiczki się urywały. Natomiast sama skrzynka posiadała w dachu domku specjalne miejsce, w którym po zakończeniu zabawy umieszczało się ją, żeby nie zginęła. W zasadzie to każde najdrobniejsze akcesorium posiada swoje miejsce i każdy szczegół został przemyślany tak, by walizeczka zamykała się bez problemu i żeby nic w niej swobodnie nie latało.





Kolejnym elementem łączącym wszystkie wersje domku jest możliwość opuszczenia dachu z jednej strony tak, by powstał w tym miejscu balkon. Sam balkon będzie się jednak trochę różnił, w mojej wersji ma on podłogę z przezroczystego plastiku. Istnieje jednak wariant z plastikiem nieprzezroczystym. Balkon jest jednym z moich ulubionych elementów tego domku, balustradę zdobią cztery donice z kwiatami. Nie ma tam jako takich mebli balkonowych, ale z powodzeniem można użyć małą sofkę i stolik kawowy z salonu.




No dobrze, to jak do tej pory pojawiła nam się jedna różnica, a ja wspominałam o czterech wariantach. Otóż, najwięcej dzieje się w salonie, to tu Mattel postanowił ciąć koszty. Zacznijmy od ścianki działowej, w której zamontowane są trzy szafki z drzwiczkami z przezroczystego, różowego plastiku. Tylko wersja europejska, wyprodukowana we Włoszech posiada szafki zamykane. Wszystkie pozostałe wersje mają otwarte półki. Gdzie zostały wyprodukowane, tego nie wiem, ponieważ o zdjęcia tego detalu jest bardzo trudno.




Kolejnym szczegółem, którym będą się różnić domki będzie kominek. Gdybym wiedziała o istnieniu tego domku będąc dzieckiem i gdybym przypadkiem miała szczęście go posiadać, to właśnie ten element byłby moim ulubionym. Kominek sam w sobie oczywiście dodaje przytulności, za to najciekawszy jest obraz, który nad nim wisi. Otóż, za obrazem kryje się tajemnicza skrytka, w której można coś schować. Mattel nie wykazał się kreatywnością i w tajemniczym schowku umieścił po prostu talerze, ja też tak zrobiłam. Natomiast w dzieciństwie byłam ogromną fanką Scooby Doo, nadal bardzo chętnie oglądam go z Młodą i Młodszą. Oczami wyobraźni widzę moje Barbie rozwiązujące zawiłą zagadkę detektywistyczną i właśnie w tym schowku znajdują znaczącą poszlakę tudzież ukryty skarb. Oczywiście przestępcą byłby mój Ken "podróbka" - jedna z moich najukochańszych lalek. Szkoda więc, że nie wszystkie warianty domku ten schowek posiadają. I tu mówimy już o trzecim wariancie, w którym kominek się znajduje, ale obrazu już nie ma, zegar jest namalowany na ściance. W czwartej, najuboższej wersji cały kominek został jedynie nadrukowany.



W wariancie czwartym Mattel zaoszczędził trochę na plastiku nie tylko w przypadku kominka, ale również „przeszklenia” dachu. Mój domek posiada przepiękne świetliki, które kojarzą mi się z Dynastią, z sezonem drugim, w którym Alexis postanawia uprzykrzyć życie Blake’a i Krystle wprowadzając się do niewielkiego domku, który znajduje się na posesji Carrington’ów. Mogła to zrobić, ponieważ posiadała akt własności domku. Niewielki budyneczek był przepiękny i posiadał taki właśnie przeszklony dach. To właśnie tam Krystle i Alexis pobiły się pierwszy raz. Ach, cóż to była za bójka! Fruwały pierze z puchowych poduszek, darły się jedwabne bluzki, tłukły się kryształy i porcelana! To były moje ulubione momenty tego serialu. Co ciekawe, Joan Collins tylko jeden raz zagrała w takiej scenie w mini serialu Dynasty Reunion zamykającym niezakończone wątki z dziewiątego sezonu, w pozostałych przypadkach zastępowały ją kaskaderki. Linda Evans, grająca Krystle, nie miała podobnych zahamowań i nie potrzebowała dublerki. Iiiiii odeszłam od tematu, ale nie bez powodu. W mojej głowie wykreował się piękny obraz, który niestety wymaga dużych nakładów finansowych. Otóż, jeśli udałoby mi się zdobyć Dynasty Barbie Krystle i Alexis, przesadziłabym je na ciałka mtm, zleciłabym uszycie strojów z pierwszej bójki, która oczywiście miałaby miejsce w moim nowym domku. Nic z tego, bo lalek nie mam i nie zanosi się na to by się to miało zmienić. Ale wizja jest piękna.



Kończąc wątek salonu, znajduje się tam mała sofka i stolik kawowy, któremu bardzo przydaje się kominek. Otóż, stolik składa się i umiejscawia w kominku po to, żeby nie latał w walizeczce. Na tym kończy się umeblowanie domku, ale pozostają jeszcze akcesoria drobne, a wśród nich jest świecznik, z powodu którego bardzo, ale to bardzo się cieszę. Identyczny świecznik znajdował się na wyposażeniu kampera Barbie Magic Voyageur 1990, który pamiętam z dzieciństwa, bo posiadała go moja kuzynka, a ja jej tego autka wściekle zazdrościłam. Kamper po blisko trzech dekadach zakupiłam w bardzo dobrym, ale wybrakowanym stanie. Powoli kompletuję wyposażenie, a ten świecznik będzie wędrował pomiędzy dwoma zestawami. Jest jeszcze wazonik z kwiatkiem i zdjęcie w ramce. Kilku drobiazgów brakowało, ale łatwo je zastąpić innymi. Na wyposażeniu powinny się znajdować dwa kubeczki, które jakimś cudem miałam u siebie w akcesoriach niezidentyfikowanych. Niestety nie mam 2 talerzy i zestawów sztućców. Brakuje też tekturowych podkładek pod talerze i dwóch dań, również kartonowych.




W domku zamieszkają lalki z ponadgabarytowego pudła, natomiast do sesji zdjęciowej zapozowała mi jedna z moich ulubionych lalek – Magic Moves Taiwan. Przepiękna lalka w równie wspaniałym stroju Twice as Nice odnalazła się znakomicie w tych przytulnych wnętrzach. Ach miałam przy tym tyle zabawy, tylko czasu niewiele. Przy okazji zrobiłam ogromny bałagan w kuchni bo tylko tam, na stole byłam w stanie w wygodny sposób obfocić domek przy dobrym naświetleniu. Stąd też w tle wyposażenie mojej kuchni i garnek z pomidorową, którą akurat gotowałam. Ileż było przy tym radochy (przy fotografowaniu, nie przy gotowaniu pomidorówki) i tak sobie myślę, że obie nazwy domku są adekwatne bo jest on pełen magii i zabawy zarówno dla tych młodszych jak i starszych… dzieci. Pozdrawiam cieplutko!








środa, 1 czerwca 2022

Happy Meal Whitney 1993


 No tak, miałam nie zbierać lalkowych dzieciaków, a Skipper miała być najmłodsza w ekipie, ale wiadomo nie od dziś, że plany się zmieniają. Przynajmniej nie muszę się zapożyczać u Młodej na potrzeby specjalnego wpisu z okazji Dnia Dziecka. Jeśli wszystko potoczy się zgodnie z założeniami, na moim blogu pojawi się jeszcze więcej mało formatowego winylu. Trzymajcie kciuki, a tymczasem Happy Meal Whitney 1993.


Ach, jak ja lubię wczesne lata 90-te, były takie wesołe. Lalki naturalnie były wspaniałe – i te duże i te małe. Barbie oczywiście miała bardzo rozbudowane uniwersum, które przecież formowało się od 1959 roku, natomiast Mattel bardzo dynamicznie reagował na potrzeby konsumentów. Stwierdził, że przydałaby się kolejna siostra Barbie, młodsza niż Skipper, która przecież była nastolatką. Stacie, jako dziewczynka 6-7 letnia idealnie celowała w grupę wiekową, która aktywnie bawiła się lalkami, świadomie tworzyła rozwinięte scenariusze zabaw, a lalki bardzo pobudzały aktywną wyobraźnię dziecka w tym wieku. W związku z czym, potrzebne były akcesoria i stroje. Stacie to wszystko miała.


Czasem podpatruję zabawy Młodej i Młodszej i zastanawiam się co jeszcze wymyślą. Ot ostatnio Psi Patrol we współpracy z wielkim, strasznym, ale tak naprawdę bardzo miłym i sympatycznym T-rexem uratował rodzinę króliczków Sylvanianów. W akcji ratunkowej brał udział również Barman z klocków lego, choć nie wiem o co chodziło. W każdym razie jeden króliczek miał zranione ucho, więc Psi Patrol zawiózł króliczka do lecznicy dla zwierząt gdzie Barbie przeprowadziła operację – znaczy nakleiła plasterek, wyjęła też kolec z łapy T-rexa, który doznał kontuzji bohatersko ratując króliczka. Oczywiście wszystko dobrze się skończyło. Młodsza, która ma 4,5 roku, stwierdziła, że zabawa była by lepsza (bardziej dramatyczna), gdyby miała tego gumowego węża, którym ostatnio w przedszkolu pochwalił się jej najlepszy kolega. Wąż też miałby bardzo łagodne usposobienie, a w akcji ratunkowej posłużyłby jako ... lina. Hmmm


Tak więc, jak widać wyobraźnia dziecka może lalki umiejscowić w świecie, gdzie króliczki Sylvanian, dinozaury, gumowe węże, Barman i psi patrol żyją w absolutnej harmonii. Może też owe lalki zaprowadzić do …McDonald’s! Lalki Młodej i Psi Patrol nie chadzają do McDonald’s, gdzie stołujemy się bardzo rzadko, zazwyczaj w podróży, kiedy już wałówka zostanie zjedzona. To dla mnie niepojęte jaki apetyt mają największe nawet niejadki gdy są w trasie. Chociaż chyba sama taki miałam. Gdy wraz z rodzicami i siostrami jeździliśmy do Warszawy też zatrzymywaliśmy się w McDonald’s, choć nam bardziej zależało na zabawkach Happy Meal. Och gdybym wtedy wiedziała o istnieniu McDonald’s w wersji Barbie i gdybym tylko miała takie szczęście posiadać go wtedy, to nigdy chyba nawet nie próbowałabym wyrosnąć z lalek. Koniec końców i tak mi się nie udało, bo lalki wróciły jak bumerang.


No nic, jak zawsze rozpisałam się nie o tym co trzeba. Wracamy do Whitney. Całą serię Happy Meal Stacie opisałam o tu, więc dziś skupię się na samej Whitney. Każdy centymetr tej uroczej laleczki niezmiernie mi się podoba, ale chyba najbardziej jej karbowane rude włosy i fioletowe oczy. Mała Whitney ma makijaż … hmmmm nie wiem co o tym sądzić. W sumie to zauważyłam ten szczegół dopiero teraz, gdy lalka stoi obok mnie i narcystycznie przygląda się jak ją wychwalam wszech i wobec. Różowy cień do powiek jest prawie niezauważalny, na szczęście, bo to nie przystoi, żeby się malować w tym wieku. Stacie ma też kolczyki, ale to już jest widok znacznie bardziej do zaakceptowania, widziałam już maluchy półroczne z przekłutymi uszkami. 


 Stacie ma śliczne ubranko uszyte z lureksu, najbardziej barbiowatego materiału na świecie. Bluzeczka posiada zatrzask, który absolutnie nie chce być zapięty. Ogromna naprasowanka to już element charakterystyczny dla tej dekady. Kto z nas nie nosił z dumą takich T-shirtów, choć skóra nie miała możliwości oddychać pod obrazkiem, który zajmował większość przedniej strony koszulki. Pamiętam, że kupowało się gładkie T-shirty i dobierało się do nich mniejsze i większe naprasowanki. To był hicior. Naprasowanka Whitney jest tematyczna, to lód McFlurry, który według Młodszej wygląda jak różowa kupa… szczerość dzieci nie zna granic tak samo jak i ich wyobraźnia. Wracając do stroju Whitney (nie mogę się dziś skupić, bo sąsiad za oknem pryka podkaszarką, a chwasty ma na półtora metra, jeszcze trochę popryka) ….. co to ja, aha Whitney ma na sobie legginsy i obuwie sportowe za kostkę.



Akcesoria Whitney to naturalnie obowiązkowa szczotka do włosów. Ma też okulary w kolorze takim samym co szczotka do włosów. Ach lata 90-te! Whitney ma też papierowe pudełko Happy Meal, w nim znajduje się niespodzianka – jeden z trzech wariantów biżuterii dla szczęśliwego posiadacza lalki. Moja Stacie miała kolczyki, zaś Whitney naszyjnik. Brakuje mi jeszcze bransoletki! Ostatnim, ale za to najważniejszym akcesorium Whitney jest taca z wiktuałami od McDonald’s, identyczna jak u Stacie. Naprawdę przydałby mi się ten playset McDonald’s ….







Kochani! Myślę, że każdy kolekcjoner lalek ma w sobie coś z dziecka, a przynajmniej ja mam i to dużo. Dlatego z okazji Naszego święta, życzę Wam wiele spełnionych lalkowych marzeń! Oby Wasz wewnętrzny dzieciak nigdy nie dorósł i żebyście pomiędzy pracą i pracą znaleźli odrobinę przestrzeni na naszą lalkową magię! Czy sprawiliście sobie jakiś lalkowy samo-prezent z okazji Dnia Dziecka? Ja tak, ale jeszcze nie dotarł. Nie mogę się doczekać! Pozdrawiam Was cieplutko!





 

Stroje dla Barbie z lat 80-tych i 90-tych

  Ostatnim czasem miałam dużo szczęścia do perełek z lat 80-tych, moją kolekcję zasiliły cztery Fashion Play oraz lalka opętana (chyba jej...