Pamiętacie te fotografie promocyjne poszczególnych serii Barbie z lat 80/90-tych? Dajmy na przykład Barbie and the All Stars! Zgrana, wesoła grupa przyjaciół ubranych w skoordynowane stroje. Przy czym każda z lalek ma swoje imię (a nie numer) i odrębne zainteresowania. Chciałoby się je mieć wszystkie, bo tak pięknie razem wyglądają. Niestety, żeby kolekcjonować całe serie, potrzebny by był dom lalkowy bo pokój by nie wystarczył. Ja mam jedną witrynę, dlatego z All Stars posiadam tylko piegowatą Midgę, jednak są takie serie, które muszę mieć w całości, jak na przykład Barbie and the Beat. Każda z tych trzech lalek podoba mi się ogromnie i z każdą wiążą się wspomnienia, choć przez ponad 30 lat zdążyły one wypłowieć, zatrzeć się i przykryć kożuszkiem kurzu do tego stopnia, że nie jestem pewna czy każdą z nich widziałam „na żywo”, czy podziwiałam jedynie na fotografiach z katalogów i pudełek.
Barbie and the Beat posiadała moja kuzynka, tego jestem pewna. Pamiętam gitarę, strój, burzę kanekalonu i kasetę magnetofonową dołączoną do zestawu. Była różowa, a na niej nagrane były trzy utwory: „The Beat”, „Shine” i „Jammin’”. Poniżej wstawiłam filmik z youtube, zachęcam Was do posłuchania piosenek. Hmmm, pewnie i ja powinnam, ale u mnie akurat z głośników wydobywa się specyficzny głos Roberta Smitha z zespołu The Cure, który uwielbiam. Ech, jak żałuję, że nie dane mi było iść na ich koncert w październiku. Grali w Krakowie, bliżej się nie dało. No trudno, na pocieszenie uzupełniłam moją dyskografię o dwa fantastyczne albumy- „Disintegration” oraz „Bloodflowers”, może Mikołaj przyniesie mi „Pornography” (oj jak to dziwnie zabrzmiało). Po cichu liczę na długowieczność członków zespołu, którzy teraz mają po 60 lat z hakiem, ale gdy tylko wychodzą na scenę, młodnieją! Wokalista ma nadal głos jak 20-latek, choć mu przybyło kilogramów i ubyło włosów. I tak przeszłam od Barbie do The Cure – muzyka połączyła panów z czarnym eyelinerem i rozmazaną szminką oraz lalkę różową na wskroś. Ciekawe, z tego co pamiętam, Robert Smith urodził się w … 1959!
No dobra, po krótkiej dygresji wracam do Barbie. Aż dziwne, że z całej trójki wydawała mi się najmniej interesująca, bo twarz ma przecudną. Oczy niebiesko-zielone z odrobiną różu w tęczówce, a na powiece cienie: bardzo jaskrawy zielony oraz ledwo widoczny na zdjęciach różowy. Eyeliner i mascara są granatowe. Główka lalki wykonana jest z takiego lekko transparentnego winylu i jak to bywało u Barbie z lat 80-tych, istnieje drugi wariant malunku twarzy. Niestety brak sygnatury kraju produkcji, pewnie jest ukryta, ale moja dociekliwość nie jest aż tak daleko posunięta by zdejmować lalce głowę. Zdjęcie drugiego typu malunku ukradłam z Internetu (i mam wyrzuty sumienia). Widać na nim, że winyl główki jest zupełnie inny, w oczach nie ma różowej kropki, zaś cienie są zielono-niebieskie. Pomadka u obu wariantów jest jednakowa, blado-różowa i obie Barbie mają bardzo charakterystyczny dla serii the Beat malunek brwi. Włosy u obu pań są kanekalonowe. U mojej lalki są nieco zmierzwione, ale po przygodach z Krystynką, nie będę ingerować. Skoro panowie z The Cure mogą mieć ptasie gniazda na głowach, to i Barbie może.
Strój Barbie ma tak samo wspaniały jak Midge i Christie, ale w przeciwieństwie do tej drugiej, zachował się wręcz idealnie. Żadna niteczka nie wystaje, kolory są żywe i intensywne, a lalka wygląda jak dopiero co wyjęta z pudełka. Strój skonstruowany jest identycznie co u pozostałych dwóch pań – mamy tu wersję sceniczną z kurtką i spódniczką z imitacji marmurkowego jeansu (farba fluorescencyjna nadal działa) oraz stylizację „podczas prób przed koncertem” – różowy top, różowa dopasowana mini i oczywiście, jakby inaczej – różowa spódniczka z koronki.
Akcesoria to wcześniej wspomniana gitara, żarówiasto-zielono-żółta szczotka (tej niestety nie mam), spinka i kolczyki, których naklejki świecą w ciemności oraz pierścionek. Są też oryginalne buty, różowe szpilki typu „Myszka Minnie”, a także skarpety! Są skarpety! Nie zgubiły się jak u mojej Krystynki, ale po kondycji lalki widać doskonale, że nikt się nią nigdy nie bawił, a jeśli się bawił, to był to ktoś dorosły. Krystynka natomiast wiele przeszła, pewnie niejedną historię by nam opowiedziała. Po jej stroju znać, że bawiła się i to hohooooo!
Tak prezentuje się cała trójka, wreszcie w komplecie. Midge trafiła do witrynki jako pierwsza, a było to w listopadzie 2020. Zebranie całego składu zespołu the Beat zajęło mi trochę czasu, ale to lalki wyjątkowe, bardzo nostalgiczne. W kolejnym wpisie pozostanę jeszcze w tym sentymentalnym nastroju, ale więcej nie będę zdradzać. Wpis pojawi się jeszcze w tym tygodniu, bo jest już gotowy. Ostatnio mam ogromną wenę do pisania! Pozdrawiam Was cieplutko.
Znów piękne i energetyczne fluo! Sama chyba nigdy nie ubrałabym czegoś w takich kolorach, ale na lalkach jak najbardziej lubię. :) Zwłaszcza na ciemnoskórych. Przyznać jednak muszę, że na Basi to już ciut znudził mi się róż, wolę Krysię w żółtym. ;) Choć wszystkie panny razem wyglądają zjawiskowo.
OdpowiedzUsuńThe Cure też bardzo lubię. Moja ulubiona piosenka to Burn, bo kocham film Kruk. RIP Brandon Lee. I Just Like Heaven, także jako cover w wykonaniu AFI.
Ja też uwielbiam Burn, ale u mnie fascynacja the Cure zaczęła się od Lovesong i Lullaby, więc to je lubię najbardziej. Uwielbiam też Forest, Fascination Street i Disintegration. Co do Kruka, to oglądałam go dawno temu i byłam w szoku gdy dowiedziałam się w jakich okolicznościach zginął Brandon Lee. Nie miałam natomiast pojęcia, że Kruk był pierwotnie komiksem i to napisanym przez współtwórcę filmu po tym jak ten stracił narzeczoną. Na krótko przed ślubem śmiertelnie potrącił ją pijany kierowca.
UsuńUwielbiam lalki z tego okresu, choć ich nie zbieram. Te kolory, falbanki, monstrualne kolczyki przypominają mi o młodzieńczych, lalkowych marzeniach, ale też i budzą nostalgię. Śliczności!
OdpowiedzUsuńA najśmieszniejsze jest to, że o ile wtedy bym się tak nie ubrała, o tyle dziś... dlaczego nie?
Ja też bym się tak ubrała, ale teraz, nie gdy byłam młodsza. Wtedy presja otoczenia by mi na to nie pozwoliła, a teraz tę presję zastąpił 'wszystko wdupizm' ;) i jeśli mam chęć założyć zakolanówki choć mam już blisko 4dyszki na karku, to to robię. Mimo, że może zakolanówki to bardziej przystoją 2dyszkom ;)
Usuń