wtorek, 22 października 2019

Fashion Play Party Cruise 1986


Kojarzycie serię Fashion Play? Jestem przekonana, że wielu z Was odpowie: „No jasne!” i ja się do tej grupy zaliczam choć nigdy sama nie miałam Fashion Play. Kilka z moich koleżanek posiadało te piękne, eleganckie lalki, a ja mogłam się niekiedy nimi pobawić, a raczej potrzymać w rękach – przez chwilkę, ostrożnie! My, dziewczynki, trzymałyśmy się pewnej niepisanej zasady, która mówiła, że każda bawi się swoją lalką. Nie wynikało to z wrodzonej chytrości czy nieumiejętności dzielenia się zabawkami, ale Barbie, rzecz jasna, była wyjątkowa. Lalka często okupiona była całymi miesiącami wywierania presji na rodzicach, koniecznością składania niewygodnych obietnic i przystawania na praktycznie każdy warunek postawiony przez nich: tak mamo, będę sprzątać pokój codziennie, tak będę nosić rajstopy pod spodniami i ten gryzący szalik też i tak, od dziś będę ładnie jadła wszystko, nawet marchewkę i szpinak, tylko proooooooszę kup mi wreszcie Barbie! No i trudno się dziwić, że lalka, która przyszła wreszcie z takim trudem powodowała dyskomfort psychiczny gdy się bawił nią ktoś inny!


Ja też mogłam mieć moją własną Fashion Play Barbie, ale wybrałam pewną Gwieździstą Bezę w wielkim pudle. Już nawet nie pamiętam które konkretnie Fashion Play z nią wtedy konkurowały, ona je tak przyćmiła, ale zapamiętałam, że wszystkie miały śliczne sukienki i te znajome proste rączki. Moja beza miała zgięte w łokciach! Z sentymentu oraz oczywistej urody Fashion Play, nie potrafię obok nich przejść obojętnie, nawet gdy nie są już takie piękne jak tego pamiętnego dna w Pewexie. Jedną taką bidulkę znalazłam ostatnio na OLX. Rozpoznałam ją po sukience jako Fahion Play Party Cruise Barbie 1986, ale lalka cierpiała na ABS! Szyję miała zupełnie jakby mocno nadużywała odżywek i siłowni i pretendowała do miana rasowego kibola. Dać jej kominiarkę, racę w jedną łapę, a w drugą bejsbolowego kija i może robić zadymę! Przez kilka dni z rzędu zaglądałam na to ogłoszenie, jak wariatka, sprawdzając czy lalka nadal tam jest. Zupełnie jakby Barbie z ABS-em miała wielkie powodzenie. W końcu nie wytrzymałam, a gwoździem do trumny okazały się jej oryginalne buty!



Po pewnych perypetiach z Pocztą Polską Barbie przybyła. Wreszcie, po blisko 30 latach miałam moją Fashion Play! Jakże ja się dziko ucieszyłam, choć postronne osoby mogłyby się ciut zdziwić, bo Barbie przedstawiała sobą dziwne dość zjawisko – ujmując to eufemistycznie. Była brudna, aż się cała kleiła, ale miała na sobie oryginalną sukienkę i buty! Jej włosy zamotane były w nieporadny kucyk za pomocą … nylonowej skarpetki (serio!), ale zachowały fabryczny skręt. Najciekawszy był ABS – poprzednia właścicielka zarzekała się, że głowa nie jest urwana i istotnie miała rację, choć żeby się mocno szyi trzymała to też bym nie powiedziała, ale przynajmniej nie była przyklejona na super glue. Wiedząc już z czym mam do czynienia, zrobiłam kilka zdjęć, urwałam łeb (delikatnie), wyszorowałam szczątki jak w renomowanym zakładzie pogrzebowym i zamówiłam akryl do paznokci oraz liquid.




Uparłam się, żeby naprawić filipińskie ciałko, a jak wiadomo – dla upartego nie ma nic trudnego. Skleciłam nawet sondę do aplikowania akrylu – z gumki do ścierania i szpilek. No to jedziem. Zabrałam się do pracy pod osłoną nocy, tak by nikt małoletni nie miał możliwości zaprzyjaźnienia się z tymi specyfikami o uporczywej woni. Feeeeee! Postępowałam zgodnie z instrukcjami tutoriala opublikowanego na youtube przez A Thousand Splendid Dolls jednocześnie pamiętając by pogmerać trochę kulką od zaczepu, żeby się nie zaklajstrowała na amen. I tak na przemian uzupełniałam akrylem ubytki, formowałam go i gmerałam zaczepem. Nie wyszło mi to wszystko zbyt estetycznie, choć przy wyborze akrylu upewniałam się, że to nie jeden z tych szybko-schnących, żeby dać mojej nieporadnej motoryce małej trochę więcej czasu. Próbowałam nierówności spiłować, ale tylko podrapałam Barbie szyję. Ostatecznie jestem zadowolona z rezultatów, bo jakby nie było, Barbie odzyskała szyję i nie wygląda już jak ziomal z blokowiska.





Moda Fashion Play trafia w moją estetykę. Stroje są skromne, ale gustowne i świetnie skrojone. Daleko im do sukni balowych, ale blisko do realizmu oraz wyznaczników prawdziwej mody kobiecej z lat 80-tych. Sukienkę mojej Fashion Play uważam za jedną z najładniejszych wydanych w tamtym okresie. Jest zwiewna, kolorowa i ponadczasowa. Śmiało sama bym się w taką kiecunię ubrała, tyko dodałabym haleczkę, by nie szokować gdy słonko mocniej zaświeci pod nieodpowiednim kątem.




Fashion Play Party Cruise jest cudna jak poranek. Ma fantastyczne włosy, które same układają się w loki, delikatną filipińską buźkę, sporo błękitnego cienia na powiekach oraz koralowe usta. Lalka spodobała mi się szalenie, już nigdy nie będę psioczyć na proste rączki PTR. Ba, teraz jestem przekonana, że koniecznie muszę odkupić moją dziecięcą plażówkę Sun Sensation Barbie wersję malezyjską.




Jakże mnie Fashion Play rozckliwiła! Aż nie mogę napisać zakończenia dla tego posta, tylko się na nią gapię jakbym dopiero co na podwórku wykopała kość dinozaura! Taki z niej relikt. Na szczęście, gdy ładnych słów brak, można się posiłkować zdjęciami, oto więc kolejna dawka mojej Party Cruise. Pozdrawiam cieplutko.


15 komentarzy:

  1. Przesliczna <3

    Uwielbiam prawie kazda Barbie SS z lat 80 choc akurat Fashion Play jakos nie doceniam. Mam kilka w swojej kolekcji w rownie ladnych oryginalnych strojach ale jakos tak przekornie wepchnelam na sam tyl witryny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie ciekawa jestem które Fashion Play posiadasz w swojej kolekcji. Ja fashionki bardzo lubię, darzę je ogromnym sentymentem. Ostatnio nawet o mało kolejnej nie kupiłam, ale ogrom pracy by mnie kosztowała - reroot, wymiana ciałka, bo połamane kciuki, choć zachowała oryginalną sukienkę.

      Usuń
  2. To bardzo zacna zdobycz. A tą sukienkę pamiętam z dzieciństwa, miała ją moja koleżanka, choć Barbie miała inną. Dobrze, że szyję udało się naprawić, z tym akrylem to ciekawa metoda (czy to potem się jakoś utwardza UV?). Ja jednak konsekwentnie trzymam się zasady, że zbieram tylko ze zgiętymi rączkami, bo inaczej nakupiłabym za dużo Basiek. :) Jedynym wyjątkiem jest Riviera. O tak, moda Fashion Play jest rewelacyjna. Lubię też kompleciki Fancy Frills z mnóstwem rajstop i pończoch. Twoja Party Cruise jest jednocześnie delikatna i elegancka, ale chyba najbardziej przyciągają te koralowe usta. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie trzeba było utwardzać akrylu, sam wysechł w 15 minut, ale głowę założyłam dopiero na drugi dzień, tak na wszelki wypadek. Ja się do prostych rączek przekonałam dopiero dzięki Party Cruise, ale nadal preferuję zgięte w łokciach. Ja również uwielbiam Fancy Frills, już takiej mody lalkowej nie ma.

      Usuń
  3. Klasycznie piękna Barbie ❤️ cudny nabytek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczna reanimacja! Cieszę się, że trafiła do Ciebie taka cudna panienka. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz:)Bardzo łatwo mi się z nią pracowało, włosy dosłownie umyłam tylko i nałożyłam odżywkę, przeczesałam grzebieniem z dużym rozstawem ząbków, a loki same się uformowały! Z akrylem też poszło gładko! Jak to dobrze, że teraz są takie cuda i można odratować poturbowane lalki :)

      Usuń
  5. Ach, wspaniała <3 Jak dobrze, że trafiła w tak dobre ręce :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest piękna, jak klasyczna grecka bogini. Ech, gdzie te czasy, kiedy Mattel robił takie cudne lalki...
    Tasha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, mnie też przychodzi na myśl słowo "klasyk" gdy na nią patrzę. Te czasy, o których piszesz już nie wrócą, ale dobrze, że jeszcze krążą po świecie takie lalki.

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Monstry dwie

  Pamiętam, gdy pierwszy raz zobaczyłam Monster High. Było to jakieś 9-10 lat temu, Młoda była jeszcze małą bambaryłką w wózku. Akurat ro b...