Kojarzycie serię Fashion Play?
Jestem przekonana, że wielu z Was odpowie: „No jasne!” i ja się do tej grupy
zaliczam choć nigdy sama nie miałam Fashion Play. Kilka z moich koleżanek
posiadało te piękne, eleganckie lalki, a ja mogłam się niekiedy nimi pobawić, a
raczej potrzymać w rękach – przez chwilkę, ostrożnie! My, dziewczynki,
trzymałyśmy się pewnej niepisanej zasady, która mówiła, że każda bawi się swoją
lalką. Nie wynikało to z wrodzonej chytrości czy nieumiejętności dzielenia się
zabawkami, ale Barbie, rzecz jasna, była wyjątkowa. Lalka często okupiona była
całymi miesiącami wywierania presji na rodzicach, koniecznością składania
niewygodnych obietnic i przystawania na praktycznie każdy warunek postawiony
przez nich: tak mamo, będę sprzątać pokój codziennie, tak będę nosić rajstopy
pod spodniami i ten gryzący szalik też i tak, od dziś będę ładnie jadła
wszystko, nawet marchewkę i szpinak, tylko proooooooszę kup mi wreszcie Barbie!
No i trudno się dziwić, że lalka, która przyszła wreszcie z takim trudem
powodowała dyskomfort psychiczny gdy się bawił nią ktoś inny!
Ja też mogłam mieć moją własną
Fashion Play Barbie, ale wybrałam pewną Gwieździstą Bezę w wielkim pudle. Już
nawet nie pamiętam które konkretnie Fashion Play z nią wtedy konkurowały, ona
je tak przyćmiła, ale zapamiętałam, że wszystkie miały śliczne sukienki i te
znajome proste rączki. Moja beza miała zgięte w łokciach! Z sentymentu oraz
oczywistej urody Fashion Play, nie potrafię obok nich przejść obojętnie, nawet
gdy nie są już takie piękne jak tego pamiętnego dna w Pewexie. Jedną taką
bidulkę znalazłam ostatnio na OLX. Rozpoznałam ją po sukience jako Fahion Play
Party Cruise Barbie 1986, ale lalka cierpiała na ABS! Szyję miała zupełnie
jakby mocno nadużywała odżywek i siłowni i pretendowała do miana rasowego
kibola. Dać jej kominiarkę, racę w jedną łapę, a w drugą bejsbolowego kija i
może robić zadymę! Przez kilka dni z rzędu zaglądałam na to ogłoszenie, jak
wariatka, sprawdzając czy lalka nadal tam jest. Zupełnie jakby Barbie z ABS-em
miała wielkie powodzenie. W końcu nie wytrzymałam, a gwoździem do trumny okazały
się jej oryginalne buty!
Po pewnych perypetiach z Pocztą
Polską Barbie przybyła. Wreszcie, po blisko 30 latach miałam moją Fashion Play!
Jakże ja się dziko ucieszyłam, choć postronne osoby mogłyby się ciut zdziwić,
bo Barbie przedstawiała sobą dziwne dość zjawisko – ujmując to eufemistycznie.
Była brudna, aż się cała kleiła, ale miała na sobie oryginalną sukienkę i buty!
Jej włosy zamotane były w nieporadny kucyk za pomocą … nylonowej skarpetki (serio!),
ale zachowały fabryczny skręt. Najciekawszy był ABS – poprzednia właścicielka
zarzekała się, że głowa nie jest urwana i istotnie miała rację, choć żeby się
mocno szyi trzymała to też bym nie powiedziała, ale przynajmniej nie była
przyklejona na super glue. Wiedząc już z czym mam do czynienia, zrobiłam kilka
zdjęć, urwałam łeb (delikatnie), wyszorowałam szczątki jak w renomowanym
zakładzie pogrzebowym i zamówiłam akryl do paznokci oraz liquid.
Uparłam się, żeby naprawić
filipińskie ciałko, a jak wiadomo – dla upartego nie ma nic trudnego. Skleciłam
nawet sondę do aplikowania akrylu – z gumki do ścierania i szpilek. No to
jedziem. Zabrałam się do pracy pod osłoną nocy, tak by nikt małoletni nie miał
możliwości zaprzyjaźnienia się z tymi specyfikami o uporczywej woni. Feeeeee!
Postępowałam zgodnie z instrukcjami tutoriala opublikowanego na youtube przez A Thousand Splendid Dolls jednocześnie
pamiętając by pogmerać trochę kulką od zaczepu, żeby się nie zaklajstrowała na
amen. I tak na przemian uzupełniałam akrylem ubytki, formowałam go i gmerałam
zaczepem. Nie wyszło mi to wszystko zbyt estetycznie, choć przy wyborze akrylu
upewniałam się, że to nie jeden z tych szybko-schnących, żeby dać mojej
nieporadnej motoryce małej trochę więcej czasu. Próbowałam nierówności
spiłować, ale tylko podrapałam Barbie szyję. Ostatecznie jestem zadowolona z
rezultatów, bo jakby nie było, Barbie odzyskała szyję i nie wygląda już jak
ziomal z blokowiska.
Moda Fashion Play trafia w moją
estetykę. Stroje są skromne, ale gustowne i świetnie skrojone. Daleko im do
sukni balowych, ale blisko do realizmu oraz wyznaczników prawdziwej mody
kobiecej z lat 80-tych. Sukienkę mojej Fashion Play uważam za jedną z
najładniejszych wydanych w tamtym okresie. Jest zwiewna, kolorowa i
ponadczasowa. Śmiało sama bym się w taką kiecunię ubrała, tyko dodałabym
haleczkę, by nie szokować gdy słonko mocniej zaświeci pod nieodpowiednim kątem.
Fashion Play Party Cruise jest
cudna jak poranek. Ma fantastyczne włosy, które same układają się w loki,
delikatną filipińską buźkę, sporo błękitnego cienia na powiekach oraz koralowe
usta. Lalka spodobała mi się szalenie, już nigdy nie będę psioczyć na proste
rączki PTR. Ba, teraz jestem przekonana, że koniecznie muszę odkupić moją
dziecięcą plażówkę Sun Sensation Barbie wersję malezyjską.
Jakże mnie Fashion Play
rozckliwiła! Aż nie mogę napisać zakończenia dla tego posta, tylko się na nią
gapię jakbym dopiero co na podwórku wykopała kość dinozaura! Taki z niej
relikt. Na szczęście, gdy ładnych słów brak, można się posiłkować zdjęciami,
oto więc kolejna dawka mojej Party Cruise. Pozdrawiam cieplutko.
Przesliczna <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam prawie kazda Barbie SS z lat 80 choc akurat Fashion Play jakos nie doceniam. Mam kilka w swojej kolekcji w rownie ladnych oryginalnych strojach ale jakos tak przekornie wepchnelam na sam tyl witryny ;)
Strasznie ciekawa jestem które Fashion Play posiadasz w swojej kolekcji. Ja fashionki bardzo lubię, darzę je ogromnym sentymentem. Ostatnio nawet o mało kolejnej nie kupiłam, ale ogrom pracy by mnie kosztowała - reroot, wymiana ciałka, bo połamane kciuki, choć zachowała oryginalną sukienkę.
UsuńTo bardzo zacna zdobycz. A tą sukienkę pamiętam z dzieciństwa, miała ją moja koleżanka, choć Barbie miała inną. Dobrze, że szyję udało się naprawić, z tym akrylem to ciekawa metoda (czy to potem się jakoś utwardza UV?). Ja jednak konsekwentnie trzymam się zasady, że zbieram tylko ze zgiętymi rączkami, bo inaczej nakupiłabym za dużo Basiek. :) Jedynym wyjątkiem jest Riviera. O tak, moda Fashion Play jest rewelacyjna. Lubię też kompleciki Fancy Frills z mnóstwem rajstop i pończoch. Twoja Party Cruise jest jednocześnie delikatna i elegancka, ale chyba najbardziej przyciągają te koralowe usta. :)
OdpowiedzUsuńNie trzeba było utwardzać akrylu, sam wysechł w 15 minut, ale głowę założyłam dopiero na drugi dzień, tak na wszelki wypadek. Ja się do prostych rączek przekonałam dopiero dzięki Party Cruise, ale nadal preferuję zgięte w łokciach. Ja również uwielbiam Fancy Frills, już takiej mody lalkowej nie ma.
UsuńKlasycznie piękna Barbie ❤️ cudny nabytek.
OdpowiedzUsuńDziękuję, szalenie się z niej cieszę :):)
UsuńFantastyczna reanimacja! Cieszę się, że trafiła do Ciebie taka cudna panienka. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miły komentarz:)Bardzo łatwo mi się z nią pracowało, włosy dosłownie umyłam tylko i nałożyłam odżywkę, przeczesałam grzebieniem z dużym rozstawem ząbków, a loki same się uformowały! Z akrylem też poszło gładko! Jak to dobrze, że teraz są takie cuda i można odratować poturbowane lalki :)
UsuńŁadna robota❤
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńAch, wspaniała <3 Jak dobrze, że trafiła w tak dobre ręce :)
OdpowiedzUsuńJak miło mi czytać takie ciepłe słowa :):)
UsuńJest piękna, jak klasyczna grecka bogini. Ech, gdzie te czasy, kiedy Mattel robił takie cudne lalki...
OdpowiedzUsuńTasha
To prawda, mnie też przychodzi na myśl słowo "klasyk" gdy na nią patrzę. Te czasy, o których piszesz już nie wrócą, ale dobrze, że jeszcze krążą po świecie takie lalki.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń