Perfecty Suited należy do serii Millicent Roberts Collection produkowanej w latach 96-98. W skład serii, według moich wyliczeń, wchodziły trzy wspaniałe Barbie, dziewięć zestawów strojów dodatkowych, oraz pięć pakietów akcesoriów. Oczywiście apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc napatrzywszy się na rozmach, z jakim Mattel tworzył tą serię, dochodzę do wniosku, że chcę ją w całości! Wszystko, wszystko, wszystko! Ale spokojnie, dwa głębokie wdechy, przyjrzyjmy się serii nieco dokładniej. Już na pierwszy rzut oka widać, że to lalki nie dla dzieci, a napis na pudełku to potwierdza. Lalki posiadają krótkie, „dorosłe” fryzury, poza moją, ale ona nadrabia kolorem włosów. Lalki Millicent Roberts to kobiety sukcesu, które są mistrzyniami balansu między życiem zawodowym i prywatnym i odnoszę nieodparte wrażenie, że inspirowane były Day to Night. Każda z nich posiada strój służbowy oraz dodatkowy, na specjalne okazje (patrz Matinee Today J), a także garść przydatnych akcesoriów.
Źródło: https://barbie.mattel.com/shop/en-us/ba/barbie-millicent-roberts-collection#facet:&productBeginIndex:0&orderBy:&pageView:grid&minPrice:&maxPrice:&pageSize:&contentPageSize:&
źródło: https://www.toycycle.co/product/matinee-today-limited-edition-barbie-doll/Jednak Millicent Roberts to nie tylko lalki, których jest zaledwie trzy, po jednej na rok, ale seria zapewnia jeszcze stroje dodatkowe i akcesoria, którymi można się naprawdę nasycić! Final Touches to pakiety dodatków, jest ich w sumie pięć, a w każdym po dwie lub trzy pary butów i/lub torby (sądzę, że się otwierają), a do tego okulary, apaszki, paski, rękawiczki, rajstopy, rety rety! Stroje dodatkowe to przeważnie dwie stylizacje, na które składają się odrębne elementy, tzn. spódnice i bluzki są w istocie spódnicami i bluzkami, a nie dziwacznymi tworami sukienko-podobnymi. Do tego stroje uzupełnione są o akcesoria, niektóre z nich całkiem unikatowe, jak na przykład w zestawie Green Thumb znajdziemy … łopatę i haczkę do pielenia chwastów! Gdy zamknę oczy, mam przed sobą wspaniały prospekt: oto posiadam całe to bogactwo i … bawię się nim po dorosłemu (bez podtekstów) bo jeśli jakaś lalka kolekcjonerska została stworzona do tego by ją z pudła wyjął ktoś dorosły i się nią „bawił”, to jest nią właśnie jedna (lub wszystkie trzy) Millicent Roberts. Poniżej lista poszczególnych zestawów serii Millicent Roberts Collection.
Barbie Matinee Today 1996
Barbie Perfectly Suited 1997
Barbie Pinstripe Power 1998
Źródło: https://barbie.mattel.com
Date at Eight Fashion 1996
Goin’ to the Game Fashion 1996
Picnic Perfect Fashion 1996
City Slicker Fashion 1997
Gallery Opening Fashion 1997
All Decked Out Fashion 1997
Court Favorite Fashion 1997
Green Tumb Fashion 1998
Snow Chic-So Chic Fashion 1998
Źródło: https://www.amazon.in/1997-Barbie-Collectibles-Millicent-Collection/dp/B000W01UUM
Final Touches Jet Set 1997
Final Touches Signature Series 1997
Final Touches Spectacular Spectators 1997
Final Touches Red Hot 1997
Final Touches Lime Time 1997
Źródło: https://www.bonanza.com/items/like/594304781/Barbie-Millicent-Roberts-Collection-Jet-Set
Przeanalizowałam Millicent Roberts Collection dokładnie i mam wrażenie, że moja Perfectly Suited jest zaledwie próbką tego, co seria ma do zaoferowania. Może uda mi się w tej kwestii nieco podziałać i wcielić w życie choć część bajecznego prospektu z akapitu powyżej, o ile w paradę nie wejdzie mi moja nowa obsesja, o której niebawem. Obsesja jest aktualnie w drodze, wysłana z bardzo, bardzo daleka, śledzona codziennie, wypatrywana i wyczekiwana (no gdzie ten listonosz?!). Wróćmy do mojej Barbie, rzutkiej business woman w perfekcyjnie skrojonej lawendowej garsonce. Lalka i jej dobytek były pełne niespodzianek, które z radością odkrywałam. Po pierwsze, spodziewałam się, że garsonka uszyta będzie z paskudnego, nieprzyjemnego w dotyku, taniego, plastikowego poliestru, podobnego do tego, w który Mattel przyoblekł moją FAO Schwarz. Nic z tych rzeczy, materiał jest miękki, satynowy i połyskujący i dobry gatunkowo. Zdjąwszy żakiecik odkryłam bluzkę z długim rękawem (niespodzianka nr 2), a po pozbyciu się spódnicy, bluzka okazała się być body (niespodzianka nr 3), które wspaniale wygląda z czarnymi rajtkami. Gdyby jej założyć pasek i inne buty, wyglądałaby jak Penny z Dirty Dancing przyuczająca Baby do wielkiego występu.
Strój służbowy uzupełnia prosta biżuteria – kolczyki, pierścionek, kolia w kolorze srebra oraz bransoletka, której brak. Barbie na zdjęciach ma drugi naszyjnik, który podoba mi się bardziej, a z czystego lenistwa nie zmieniałam go na potrzeby zdjęć. Zapinanie naszyjników wymaga użycia dwóch pęset z niemal chirurgiczną precyzją. Barbie ma na sobie również czarne szpilki, nieco smuklejsze od moich ukochanych kajaków. Lalka wyposażona jest w telefon bezprzewodowy wielkości cegły (lata 90-te) oraz aktówkę. Aktówka okazała się być rozczarowaniem. Projektant zapewne uznał, że prosta plastikowa walizka, taka jak u Flight Time czy Day to Night byłaby zbyt toporna i zamiast niej użył tekturowego pudełeczka obklejonego ekoskórą, a chromowane elementy zastąpił tasiemką. Tekturowe pudełeczko z daleka wygląda przekonywująco, ale nie starzeje się zbyt elegancko. Gdzieś zginął również organizer Barbie. W zamierzchłych czasach, gdy byłam nauczycielką angielskiego miałam podobny. Był bardzo cenny, ba, jego zagubienie byłoby prawdziwą tragedią! Jak inaczej, mając 9 klas, zapamiętałabym daty wszystkich testów i kartkówek? Tylko ja potrafiłam odczytać moje własne pismo hieroglificzne (bazgrolę jak kura pazurem i to jest eufemizm) oraz odszyfrować tajemnicze skróty o niebywałym znaczeniu. Zapisywałam tam również wszystko to, co w dzienniku wypadało napisać nieco staranniej, ale nie starczyło czasu. Trochę mi szkoda organizera Barbie, ale chyba przeżyję jakoś tę stratę bo mój zestaw zawiera gratis.
Ten gratis to prześliczna broszka – sylwetka Pony Tail Barbie. Broszka wygląda na barbiową tylko dla wtajemniczonych, jest ciężka i starannie wykonana, będę ją nosić na specjalne okazje, czyli wtedy, gdy nie wypada wkładać adidasów czy pepegów, to będą bardzo rzadkie okazje bo wiodę życie zupełnie inne niż kobieta sukcesu, o której piszę, a przynajmniej się staram (pisać) bo bezustannie robię dygresje. Barbie pnie się po szczeblach kariery i dlatego potrzebny jest jej … wieszak! Nie byle jaki, bo lawendowy! Pewnie zajmuje narożne biuro jakiegoś szklanego wieżowca, a w nim ma szafę … i znowu odpływam we wspomnienia. Po przebranżowieniu miałam bardzo fajną pracę biurową i stanowisko umiejscowione przy oknie właśnie w takim szklanym wieżowcu. Własnego narożnego biura nie miałam, raczej dzieliłam open space z jakimiś 200 innymi osobami, które podobnie jak ja, przez cały dzień klikały w klawiaturę, każdy co innego. Od czasu do czasu szklany wieżowiec należało umyć, bo znajdujący się przy ruchliwej ulicy budynek brudził się paskudnie. Wtedy do akcji wkraczali panowie alpiniści z trzydniowym zarostem, wytatuowanymi ramionami i myjkami, którymi posługiwali się bardzo wprawnie. Klikanie cichło w 50% bo damska część kadry klikaczy robiła sobie przerwę. Każda z nas miała podobne myśli – „ach żeby i mnie umyli okna tacy panowie” albo „o matko, zapomniałam, że mam usyfione okna, trza umyć”.
No nie, ten post nigdy nie powstanie. A więc Perfecty Suited ma narożne biuro, umyte okna i szafę, a w niej na lawendowym wieszaku wisi lawendowy top z dekoltem odpowiednim na randkę z Kenem. Spódnica się nada ta sama, żakiet na wieszak, żeby się nie pogniótł – widzicie jaką kluczową rolę odgrywa ten wieszak? Do tego jest ażurowy. Czarne rajtki Barbie zastąpi białymi pończochami i założy inne buty, a jakże. No i powiedźcie mi, jak tu nie kochać tej lalki! Ona ma dwie pary butów, rajtki i pończochy! Ma też prześliczną pikowaną torebkę, która się otwiera i zamyka na metalowy zatrzask i można coś do niej włożyć, na przykład telefon o archaicznej bryle, ale oczywiście Barbie tego nie zrobi, bo idzie na randkę przecież. Torebka ozdobiona jest koralikiem, który połyskuje przepięknie. Niestety jest delikatna, powinna mieć pasek z paciorków, ale jak sądzę, nitka, na którą były nanizane pękła, koraliki rozsypały się i pogubiły, może spróbuję coś dosztukować, na razie torebka pod pachę i w drogę! Czekaj! Zapomniałam o majtkach! (bez podtekstów) Majtki były dla mnie niespodzianką, sama już nie wiem którą. Oczywiście widać je bo w pudełku razem z topem zostały ładnie wyeksponowane na plastikowej formie, która całkiem pożółkła i się kruszy, ale przyzwyczajona do obecnej fuszerki Mattel’a byłam przekonana, że majtki przyszyte są do topu tworząc dziwaczne body. A nie! Majtki jak to majtki, są osobne! No i proszę, nasza Barbie gotowa. Dodam jeszcze, że w całym arsenale ciuchów Perfectly Suited nie ma ani grama nieznośnego rzepu, same metalowe zatrzaski!
Tak się zachwycałam rajtkami, pończochami, torebką, zatrzaskami i majtkami, że zapomniałam nadmienić, że sama lalka też jest cudowna. Ma piękne, chabrowe oczy o detalicznym malunku i perłową szminkę o ciekawej barwie. Całość jest bardzo harmonijna. Saranowe włosy Barbie mają niepowtarzalny kolor - to burgund, który swego czasu był szalenie modny. Pamiętam gdy moja Mama też farbowała włosy na ten przedziwny kolor, a usta obrysowywała konturówką koniecznie o jeden ton ciemniejszą od pomadki. Moja Barbie jest nie z tej epoki! Właśnie przypomniałam sobie, że planowałam ten wpis poświęcić zupełnie innej lalce, całkowicie różowej i kompletnie playline’owej, ale ja układam plany po to, by je móc później zmienić, więc różowa Barbie pojawi się może następnym razem.
Wiem, że według wszelkich prawideł, zakończenie powinno zawierać te same informacje co we wstępie, tyle że sparafrazowane, a dodawanie nowych treści jest absolutnie zakazaną, gorszącą wręcz praktyką, za którą przypalanie żywym ogniem jest w pełni uzasadnione, ale cóż, mój blog, moja wola, więc powiem Wam, że aktualnie czytam biografię Ruth Handler – Barbie and Ruth. Jeszcze żadna biografia tak mnie nie wciągnęła. Podejrzewam, że książka jest nieco tendencyjna, dlatego poszukam jeszcze innej na temat pani Handler. Moja Perfectly Suited trochę mi Ruth przypomina. Ruth stanie w mojej biblioteczce w bardzo zacnym towarzystwie – po lewej Marylin Monroe, a po prawej Kurt Cobain. Uciekam czytać dalej, a Was pozdrawiam i biję Wam brawo bo jeśli dotrwaliście do tej linijki to znaczy, że macie niebywałą cierpliwość!
Uwielbiam cała kolekcję Barbie Millicent Roberts i również marzę o posiadaniu całości, ale są niestety inne lelki które pozostają wyżej na liście priorytetów :( Choć jak mnie czasami kusi na ebayu ten zestaw green thumb...Wpadam tu od jakiegos czasu, uwielbiam Pani bloga, muszę przyznać, że chyba jestem bardzo cierpliwym człowiekiem bo przeczytałem cały wpis z zapartym tchem, tym bardziej że był właśnie o tej lalce.
OdpowiedzUsuńWitam na moim blogu :) w blogosferze wszyscy mówimy sobie na "Ty" :) Cieszę się, że podoba Ci się mój blog, takie miłe komentarze motywują mnie do pisania!
UsuńLalka jest świetna, jak i cała seria, ale wiem co masz na myśli mówiąc o bardziej priorytetowych lalkach. Ile z nich stanęło wcześniej na drodze Perfectly Suited, sama już nie wiem. Często bywa tak, że planuję kupno jakiejś wspaniałej lalki z lat 90-tych, ale nagle pojawia się świetna okazja kupna starszej lalki, która normalnie jest trudniejsza do zdobycia, a portfel nie jest z gumy i trzeba dokonać wyboru. Wtedy sobie powtarzam: oooo moja droga, prędzej czy później trafisz do witrynki!
Kocham te pięknie dopracowane stroje i te szczegóły garderoby <3 Piękna panna. Gratulacje!
OdpowiedzUsuńJa też je kochammmmm! Dokładnie, dokładnie, diabeł tkwi w szczegółach :)
UsuńWow, co za fantastyczna seria, nigdy o niej nie słyszałam <3 Niestety wciąż mogę tylko oglądać zdjęcia, ale to, co widzę, podoba mi się niezmiernie - fantastyczny kolor włosów oraz przepiękne ciuszki & dodatki/Wiktoria
OdpowiedzUsuńO seria jest genialna, Matinee Today raczej do tanich nie należy, ale może kiedyś trafi mi się jakaś lepsza okazja :) Kolor włosów na żywo jest jeszcze ładniejszy :)
UsuńBardzo ciekawy wpis, który przeczytałam z ogromną przyjemnością. A bohaterka jest przepiękną panią biznesu. Strój jest rewelacyjny, dopracowany w każdym detalu, a zestaw bogaty w dodatki. Zachwyciłam się tą lalką i całą serią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dziękuję, cieszę się, że miło Ci się czytało mój wywód :) Te stroje są naprawdę warte grzechu! Uwielbiam barbiowe rajtki, a tu są i rajtki i pończoszki i dwie pary butów! Seria jest genialna, Mattel nie szczędził na dodatkach.
UsuńMożna powiedzieć, że ta lalka uosabia wszystko, do czego mi daleko - kobieta biznesu-sukcesu w perfekcyjnie skrojonej garsonce, dama, która na każdą okazję ma odpowiedni strój (przecież nie będzie pielić ogródka, ćwiczyć na siłowni i oglądać tv w tym samym t-shircie ;) ). W każdym razie gratuluję nabytku :)
OdpowiedzUsuńHaha, mnie też, mnie też. Spódnice ołówkowe oczywiście pięknie podkreślają sylwetkę, ale siedzieć w nic ciężko, bardzo ograniczają ruchy. No, ale Barbie nie narzeka, a ciuchy dodatkowe są genialne, no i te akcesoria, przydałby mi się szpadel dla Barbie :)
UsuńNowa lokatorka witryny jest cudna, ale jeszcze lepsze są ciuszki. :) Tak, tych ubranek to ja mogłabym mieć całą kolekcję. Wszystko takie śliczne, dopracowane i z mnóstwem dodatków. Nawet butów dają po kilka par!
OdpowiedzUsuńHaha, ja też pracowałam w korpo, w niezbyt wysokim biurowcu, ale widocznie panowie myjący nie byli aż tak urodziwi, bo żadnego z nich nie pamiętam. ;P
Ciuchy są genialne, to naprawdę seria deluxe! Ja też z chęcią przygarnęłabym wszystkie zestawy. Dodatki też wyglądają ciekawie, a butów nigdy za wiele :)
UsuńPiękna! To była klasa u Mattela. Te ubranka i detale robiły niesamowite wrażenie.
OdpowiedzUsuńO, ja mogę się z Tobą tylko zgodzić :) Sama lalka jest świetna, ale świetna lalka + dodatkowy strój + akcesoria = dokładnie to co lubię najbardziej :)
Usuń