poniedziałek, 4 marca 2019

Happy Holidays Barbie 1996



Dzisiejszy wpis skleciłam już kilka dni wcześniej, umieściłam na blogu jako brudnopis i tylko starałam się nie zapomnieć by go dziś opublikować. Bohaterka dzisiejszego wpisu, Happy Holidays Barbie 1996, dołączyła do mojej kolekcji jeszcze gdy sierpniowe słońce przypiekało niemiłosiernie, a temperatury na dworze osiągały nieznośne wartości. W taką właśnie pogodę wybrałam się do paczkomatu po moją zimową lalkę nie zważając na udar słoneczny, a że taka aura nie współgrała z moją Królową Śniegu, musiała sobie ona poczekać kilka miesięcy na swój debiut na blogu. Śnieg i mróz za oknem, a w domu ciepłe, kolorowe światła choinki do niej pasują o wiele bardziej, a na widok takiej kombinacji powracają wspomnienia, bo Barbie bardzo mocno kojarzy mi się ze Świętami Bożego Narodzenia. W czasach mojego dzieciństwa Barbie była bardzo kosztowna, nawet zwykła plażówka. Nie dostawało się jej z powodu byle błahej okazji, ale często liczyłam na to, że pod choinką znajdę lalkę Barbie lub coś z nią związanego. Marzenia napędzały reklamy Barbie prezentujące kilka lalek sezonu, a wszystkie chciałam mieć. No może chociaż jedną, bo na kilka nie można było liczyć.


Happy Holidays 1996 to moja ulubiona lalka z całej serii, polowałam na nią długo, ale pozostawała poza moim zasięgiem, aż pewnego wieczoru mało nie zachłysnęłam się zieloną herbatką gdy zobaczyłam ją na allegro. Podejrzewam, że jej poprzedni właściciel nie zdawał sobie sprawy z wartości tej lalki, dość że udało mi się ją zakupić całkiem nową i zapudekowaną. No powiedzmy, bo pudełko dosłownie rozpadło mi się w rękach minutę po wyjęciu go z kartonu – taśmy i kleje puściły i oba ciężkie, plastikowe wieczka odpadły od bocznych, przeźroczystych ścianek. A wydawałoby się, że pudełko zostało zaprojektowane w taki sposób, by dorosły kolekcjoner mógł jak najlepiej wyeksponować lalkę w nim zamkniętą bez wyjmowania jej z kartonika. Pudełko posklejałam jak umiałam, bo nawet najbardziej zdezelowanych kartonów nie wyrzucam, a poza tym przeogromnie podoba mi się tylna grafika. Dosłownie można by ją oprawić w ramkę i powiesić na ścianie. W pudełku poza samą lalką znalazłam również jej złoty stojak oraz szczotkę do włosów w kolorze burgundu.





Tak sobie myślę, że gdybym w dzieciństwie stanęła przed półką sklepową wypełnioną lalkami Barbie, to nie zabrałabym z sobą do domu Holiday ’96, ale teraz jako osoba dorosła doceniam jej kolekcjonerski charakter i poza tym, że zgięłabym jej ręce w 90 stopni, nie zmieniłabym w niej absolutnie nic. Kiedyś jeden z moich ulubionych bloggerów napisał o niej, że lalka wygląda jakby była zrobiona z porcelany i ja też mam takie samo odczucie. Holiday ’96 ma bardzo bladą cerę, wręcz różową, co jeszcze bardziej podkreślają jej platynowe, kanekalonowe pukle. Jasna cera, która jest jej znakiem rozpoznawczym, znakomicie kontrastuje z jej ciemnym makijażem. Kocie oczy Holidayki podkreśla mocny, czarny eyeliner oraz suto nałożona mascara. Lalka ma na powieki naniesione dwa cienie, choć prawie tego nie widać – przydymiony szary oraz łososiowy. Mattel od zawsze lubował się w dwubarwnych tęczówkach, ale tym razem poszalał, bo oczy Holiday namalował aż trzema odcieniami fioletu. Efekt dopełnia ciemno czerwona pomadka, która znakomicie komponuje się ze strojem lalki.



Strój Holiday ’96 jest niesamowicie dopracowany i bogaty i składa się z 4 części- złota, kaskadowa spódnica (z tyłu uszyta z białej siateczki) stanowi odrębną część ubioru lalki. Na spódnicę narzucono coś na kształt płaszczu z aksamitu w kolorze burgundu. „Płaszcz” obszyty jest połyskującą plecionką, a z przodu ozdobiono go trzema „złotymi” guzikami wysadzanymi „rubinami”. Rękawy i kołnierz płaszczu wykończony jest białym futerkiem, z którego również uszyto mufkę i czapkę lalki, a tą dodatkowo zdobi kokardka, złota śnieżynka i pojedynczy „rubin”. Strój Holiday jest już na tyle bogaty, że do zestawu dobrano bardzo skromną biżuterię – standardowy zestaw kolczyków i pierścionka w kolorze złotym z diamentowym szlifem. Buty lalki to klasyczne kajaki w kolorze burgundu.



Jak do tej pory udało mi się skompletować 3 spośród 10 Happy Holidays Barbie wydanych w latach 88-97, później niestety mój ukochany superstar zamieniono na Mackie, a ten jakoś szczególnie do mnie nie przemawia. I tym razem nie oparłam się zrobieniu zdjęcia grupowego. Oto moje Holidayki: roczniki ’90, ’96 i ’97. Tym czasem robiąc ostatnio zakupy w markecie i przedzierając się przez stoiska z zabawkami, które całkowicie zdominowały market, zatrzymałam się przy lalkach Barbie. W oko wpadł mi ciekawy dwupak Barbie i Kena cukierników ubranych w fartuszki. Zestaw na pierwszy rzut oka wydawał się być bardzo ładny i nawet rozpatrywałam kupienie go dla pewnej dziewczynki w mojej rodzinie, ale o zgrozo, wszystkie cztery dostępne w sklepie zestawy były nie do przyjęcia! Ken, choć z lekka lalusiowaty, jeszcze się jakoś trzymał czego nie można powiedzieć o Barbie! Śliczna buzia o moldzie Millie wyglądała wręcz karykaturalnie z oczami zbyt dużymi, różnej wielkości, osadzonymi za nisko lub za wysoko i ustami namalowanymi po prostu krzywo zupełnie jakby poddała się nieudanej operacji plastycznej! Wyszłam więc ze sklepu bez Barbie, a w domu nie mogłam się nadziwić, że nawet najbardziej zmasakrowane z moich trupów po kąpieli i innych zabiegach pielęgnacyjnych prezentują się znacznie lepiej niż takie współczesne nówki zapakowane w błyszczące pudełka. No, ale dość tego psioczenia, Holiday ’96 życzy wszystkim czytającym moje wypociny radosnych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia, a pod choinką mnóstwa lalek!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stroje dla Barbie z lat 80-tych i 90-tych

  Ostatnim czasem miałam dużo szczęścia do perełek z lat 80-tych, moją kolekcję zasiliły cztery Fashion Play oraz lalka opętana (chyba jej...