Podsumowałam moje listopadowe wpisy i
okazało się, że w tym miesiącu nie było jeszcze żadnej superstarki! Tak
nie może być! To wymaga natychmiastowej korekty! Na szczęście mam w
zanadrzu lalkę wręcz idealną na tą okazję. Toys’r’us Cool Looks Barbie
1990 kazała długo na siebie czekać, ale miała też daleką podróż do
przebycia. Zakupiłam ją od pewnej pani w Illinois i po przeszło 2
tygodniach wyczekiwania i sprawdzania jej statusu 2 razy dziennie, moja
Neonowa Królowa wreszcie przybyła! Lalka została wysłana w swoim
oryginalnym pudełku i choć była z niego wyjmowana przez poprzednią
właścicielkę, zarówno sama Barbie jak i jej pełne wyposażenie zachowało
się w stanie bardzo dobrym, a jedynym jej mankamentem jest minimalny
odprysk szminki.
Choć tym razem wyjątkowo pudełko nas o
tym nie informuje, Cool Looks zjechała z malezyjskich linii
produkcyjnych Mattel’a w 1990 jako edycja specjalna przeznaczona na
potrzeby amerykańskiej sieci sklepów z zabawkami Toys’r’us. Nie
towarzyszyli jej ani Ken ani Christe, ani nikt spośród grona jej
wiernych przyjaciół. Zasadniczo można by powiedzieć, że lalka - ot
jaskrawo ubrana blondynka - nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle
innych z tamtego okresu, a jej szumnie brzmiące określenie „edycja
specjalna” nie niesie z sobą nic imponującego, a oznacza jedynie
kolejną lalkę wyprodukowaną we współpracy z kolejną siecią sklepów.
Ciężko znaleźć na jej temat jakiekolwiek wiarygodne informacje, ale z
moich dociekań wynika, że Cool Looks wydana została wyłącznie na rynek
amerykański, nie doczekała się edycji europejskiej, przez co jest u nas
mało znana, ale nie jest ona popularna również wśród amerykańskich
kolekcjonerów. Jednak na mojej liście życzeń zajmowała zaszczytne
miejsce w pierwszej piątce, a ja wypatrywałam jej od dawna. Nigdzie w
Europie jej nie było, więc chcąc nie chcąc trzeba było zawierzyć
ebay’owi i uzbroić się w cierpliwość, a to wszystko dlatego, bo kiedyś,
dawno, dawno temu, jako dziecko dostałam Cool Looks od rodziny z Nowego
Jorku, która przed wysłaniem do mnie paczki, sfotografowała zakupione
dla mnie dobra, a zdjęcie umieściła w kartonie, a ja po latach odkopałam
tą fotografię całkiem przypadkowo przy okazji przeprowadzki.
Po wyciągnięciu lalki z tekturowego
kartonika musiałam nałożyć okulary przeciwsłoneczne, bo żarówiasty róż i
wściekły pomarańcz uderzyły mnie po oczach. Na pudełku powinno się
umieścić ostrzeżenia, że długie wpatrywanie się w lalkę może powodować
trwałe uszkodzenia nerwu wzrokowego, ale co mi tam, dzieciństwo
powróciło z impetem, a ja miałam ochotę rozedrzeć kartonik jak jakaś
Godzilla i wydobyć tkwiącą w nim lalkę w tempie ekspresowym.
Przymrużywszy oczyska, przyjrzałam się jej bacznie i stwierdziłam, że
Mattel nadał mojej Barbie przesympatyczny wyraz twarzy! Taki malunek oka
przewinął się już u wielu innych lalek, na przykład u Western Fun czy
też u Capri Barbie oraz pewnej mało znanej ślicznotki, która zwie się
Cute’n Cool. Moją blondynę z tego grona wyróżnia brak zielonego
trójkącika w oku oraz szminka w odcieniu intensywnej Magenty. Uczesanie
mojej Barbie jest bardzo nietuzinkowe, a ja oczami wyobraźni widzę, jak
dwóch pstrokato ubranych stylistów kłóci się zażarcie nad łysą jeszcze
lalką w następujący sposób:
Stylista A: Karby. Na kanekalonie.
Stylista B: Nie, loczki.
Stylista A: KARBYYYY!
Stylista B: A właśnie, że loczki!!!
Stylista C: (nieśmiało) Yyyy to może proste. I … tego, no saranowe?
Stylista A i B: Cicho siedź! Przynieś gumki do włosów, tylko chyżo!
Stylista B: To może i karby i loczki?
Stylista A: Niech Ci będzie, ale karby na górze?
Stylista B: W porządku, ale z krzaczastą grzywką!
Stylista A: Dobra, dawaj no do produkcji bo z tego wszystkiego wyłysieję i sam sobie będę kanekalon wszczepiał!
No i w ten sposób oto włosy lalki
zebrano w dwa asymetryczne kucyki, z których jeden pokarbowano, a drugi
zakręcono w drobne sprężynki. Być może gumka utrzymująca loczki w ryzach
powinna być zdjęta po wyciągnięciu lalki z pudełka, ale mnie nawet
takie dziwactwo na głowie Barbie przypadło do gustu. Podobnego uczesania
nie widziałam u żadnej innej Barbie.
Jak na lalkę jakich wiele, strój mojej
Cool Looks jest wyjątkowo dopracowany, a mnogość jego elementów
składowych daje wiele możliwości ich aranżacji. Całość utrzymano w
neonowych barwach, a najbardziej stonowanym elementem garderoby mojej
Barbie jest jej kamizelka – czarna, usiana groszkami, płytami CD i
nutkami. Po zdjęciu kamizelki, która oczywiście jest całkowicie odrębną
częścią stroju Barbie, odsłania się T-shirt z naprasowanką, zapinany na
plastikowy zatrzask, dokładnie tak jak go zapamiętałam! Dziwne szczegóły
rejestruje mózg ludzki, ale chyba moja głęboko zakorzeniona awersja do
rzepów ma swoje podstawy już we wczesnym dzieciństwie! No, ale wracając
do stroju lalki, to jeszcze nie koniec, bo pod T-shirtem kryje się
kolejna niespodzianka – krótki top na ramiączka w kolorze jadowitej
zieleni. W tamtych czasach absolutnym krzykiem mody było noszenie
krótkich legginsów do spódniczki, a moja Barbie ubrana jest wedle
panujących wówczas standardów. Spódniczkę uszyto z przeplatających się
ze sobą różowych i pomarańczowych falban, a żeby było jeszcze ciekawiej,
do spódniczki doszyto plastikowe, żółte kółeczko z wytłoczeniem w
kształcie płyty winylowej i to ten drobny szczegół utkwił mi w pamięci
najbardziej zaraz po plastikowym zatrzasku. Buty Barbie to proste,
różowe trampki, a kolczyki i pierścionek przedstawiają geometryczne
kształty, bardzo popularne w tamtych czasach.
Poza wieloelementowym, wielofunkcyjnym
strojem, Barbie dostała w posagu również szereg akcesoriów, które jak
malezyjskie rączki umieściły w plastikowym woreczku, i przytwierdziły do
wewnętrznej tekturki, tak tkwiły sobie one niezmiennie od 28 lat, aż ja
je z niego wyciągnęłam i ozdobiłam dołączonymi w tym celu naklejkami!
Nim to jednak zrobiłam, zadumałam się przez chwilę na woreczkiem i
doszłam do wniosku, że bardzo lubię tą niedbałość i lenistwo w
eksponowaniu akcesoriów z dawnych lat. Fakt, że obecnie wszystkie drobne
dodatki do lalki są umieszczone bardzo schludnie i estetycznie w
pudełku i wszystko widać jak na dłoni przez plastikową szybkę, ale o
zaskoczeniu nie ma tu mowy. Bałagan panujący w plastikowym woreczku
zawsze oznaczał niespodziankę i piski radości na widok odkrytych
akcesoriów, a tych w przypadku Cool Looks jest cała mnogość. Barbie
dostała notes, długopis, telefon bezprzewodowy, puszkę z napojem
gazowanym i trójkątny budzik, a część z tego dobytku można zamknąć w
okrągłej torebce przypominającej pudełko na kapelusz. Trójkątny budzik
jest kolejnym elementem wyposażenia Barbie, który na stałe wrył mi się w
pamięć. Podobnym zestawem obdarowano jeszcze kilka innych lalek, między
innymi Teen Time Skipper czy też wcześniej już wspomnianą Cute’n Cool
Barbie. Niestety, w swej niecierpliwości otworzyłam plastikowy woreczek z
akcesoriami nim zdążyłam go sfotografować, więc jedno ze zdjęć pochodzi
z aukcji i niestety nie jest najwyższych lotów.
Oczywiście młodociany posiadacz
fantazyjnie uczesanej Cool Looks będzie chciał od czasu do czasu
poprawić jej fryzurę i w tym właśnie celu Matel dołączył do zestawu
różowy grzebyk. Prędzej spodziewałabym się klasycznej szczotki, a tu
grzebyk, który wcześniej należał do jednej z lalek z serii Spectra and
the Shimmerons. Spectra i jej czwórka przyjaciół pojawili się na rynku w
1987 (produkcja 1986), a po zaledwie roku całkowicie zaprzestano ich
produkcji, a lalki wycofano ze sprzedaży. Prawdopodobnie świat nie był
gotowy na Spectrę, kosmitkę z planety Shimmeron o różowych włosach,
uśmiechniętej twarzy z krzykliwym makijażem, która od stóp do głów
odziana była w koronki. Jej ciało typu Bend and Move zrobione było z
metalicznego, lustrzanego tworzywa, na którym osadzono zwyczajną,
winylową główkę o umiarkowanej opaleniźnie i może to właśnie ta
kombinacja nie przypadła do gustu grupie docelowej. Tak czy siak, dziś
zarówno lalki jak ich stroje dodatkowe i akcesoria są bardzo popularne
wśród kolekcjonerów, a ich ceny osiągają kosmiczne wartości, mnie zaś
przypadł w udziale skromny grzebyk, którego zapasy po wycofaniu Spectry
Mattel dorzucał do innych lalek.
No i tak, wiedziałam, że ten wpis będzie
długi, tzn. dłuższy niż zwykle, ale inaczej nie mogło być, skoro nawet
marny grzebyk doczekał się własnego akapitu. W mojej lalce z dzieciństwa
wszystko mnie zachwyca, od pokarbowanej kitki po różowe pepegi i mimo,
że jest mało rozpoznawalna, a kolekcjonerzy się o nią nie zabijają, dla
mnie jest cennym eksponatem w moim zbiorku. Z moich dziecięcych lalek
została jeszcze jedna, na której mi zależy, perła w koronie – United
Colors of Benneton Barbie. Niestety w odróżnieniu od Cool Looks,
Bennetonka jest lalką cenioną przez miłośników Barbie, muszę się więc
uzbroić w cierpliwość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz