Pewnego razu, gdy nikogo nie było w
domu, Hime-chan wyczołgała się z pudełka z taką gracją, na jaką
pozwoliło jej kimono znacznie ograniczające jej mobilność. Następnie
skierowała się do kuchni w poszukiwaniu czegoś do picia. Poprzedniego
wieczoru zrobiła włam do barku i zamiast łyknąć sobie potajemnie swojego
ulubionego sake, sięgnęła po Pana Tadeusza i nie mam tu na myśli dzieła
literatury polskiej. Trochę przeliczyła swoje możliwości, więc teraz ją
suszy…
- Hmm kawa czy herbata? Od tej kofeiny serducho mi kiedyś stanie, więc lepiej herbata. Aaa jest moja matcha!
- Co? Wszystko wyżłopała? A to małpa! No
nic, mam nadzieję, że nie odkryła mojej tajnej skrytki tuż za słoikiem z
kawą rozpuszczalną. Coffee nie znosi roz-puszczalskiej, więc raczej
często tam nie zagląda. Oooo jest!
- No to teraz do dzieła, utensylia! Jaki
ten imbryk cięęęężki! Dobra nasza. No to teraz łopata w dłoń. Nie mogę
uwierzyć, że Coffee jeszcze nie dorobiła się chawan z prawdziwego
zdarzenia, co ja mam pić herbatę z miseczki do miso? No nic, na
szczęście jest chasen, no to teraz energicznie mieszaaaamy no i jest
herbatka!
- Do herbatki przydałaby się jakaś dobra książka. Co też ona tam teraz czyta? Aaaach "Gai-jin", znakomicie!
- Teraz decha do warzyw i mamy stolik!
Czas na sushi! Ciekawe czy sushi od Matte-ru jest cokolwiek warte.
Przydałyby mi się nogi made to move. Kolanka click and bend są bardzo
zgrabne, ale klęczeć się na nich nie da!
- Ohayooooouuu Hime-chan! Mogę się przyłączyć?
- Aaaaa Peko-chan, naturalnie!
- Stolik? Z dechy do warzyw?
- Decha do mięcha zbyt obrzydliwa…
- No to Itadakimaaaaaaasu!
- Wasabi pierwsza klasa, takie ostre, że aż mi zatoki przeczyściło, ale onigiri miały plastikowy posmak. Nie sądzisz?
- Masz rację, trzeba by je czymś przegryźć. Powinny tu gdzieś być Pocky, chyba, że Coffee już wszystkie wyżarła. O są!
- O nie, Coffee wróciła, a my tu w najlepsze raczymy się jej Pocky …
- No proszę, herbatka? A mnie nikt nie zaprosił. No trudno, to może coś mocniejszego? Kanpai!
Zawsze bardzo mi się podobało nadawanie
lalkom imion i tworzenie ich historii. Dzięki temu lalka, którą
produkuje się w ilościach masowych staje się jedyna w swoim rodzaju.
Mnie chyba jednak brak do tego kreatywności albo po prostu nie jest to
kierunek, w którym podążam z moją kolekcją, mimo to jest jedna taka
lalka, którą sama nazwałam i jest nią właśnie Ohime. Gdy na nią patrzę
mam wrażenie, że mogłaby stać się bohaterką niezliczonych przygód, a w
głowie kreuje mi się zarys jej postaci i osobowości. Mattel nadał jej
łagodne spojrzenie, pełne wewnętrznej harmonii, ale ja oczami wyobraźni w
jej dłoni widzę shuriken (rodzaj broni, charakteryzują ją niewielkie
rozmiary, ale shuriken jest zabójcze, często również wcześniej zanurzone
w truciźnie, by dać lepsze rezultaty w pomaganiu nieprzyjaciołom dostać
się na tamten świat). Shuriken Hime-chan to tak naprawdę część ozdoby
choinkowej, ale rozmiar się zgadza.
Do napisania tej krótkiej historyjki
natchnął mnie mały, ale bardzo ciekawy zestaw akcesoriów, który
przypadkiem znalazłam, gdy całkiem niechcący weszłam do działu z
zabawkami w pobliskim Carrefourze. Jest to zestaw #CFB51, który zawiera
tackę z sushi, dwa talerzyki, dwa zestawy pałeczek i dwie szklaneczki z
zieloną herbatą. Zestaw dodatkowo zapakowany jest w taki sposób, że
można go wyciągnąć z opakowania nie niszcząc go, a po użyciu ponownie
schować do środka. To tak nawiasem dla tych, którzy lubią swoje
eksponaty trzymać fabrycznie zamknięte.
Kompanką Ohime była dziś Peko-chan.
Oczywiście nie jest ona lalką Mattel’a, ale mimo, że nie do końca
wpisuje się w charakter mojej kolekcji, Peko-chan jest dla mnie ważna.
Dostałam ją sześć lat temu od Y.– mojej koleżanki z Japonii. Y. przybyła
do Polski wraz ze swoimi uczennicami, by rozpocząć wymianę
międzyszkolną, którą nieszczęśliwie zainicjowało potężne trzęsienie
ziemi i tsunami w 2011. Rok po tym zdarzeniu Y. przyleciała do Polski na
zaproszenie Sensei – dyrektora szkoły języka japońskiego, do której
wtedy uczęszczałam i … obdarowała mnie ogromną ilością prezentów, między
innymi przepięknie zapakowanym zestawem podarunkowym zawierającym
cukierki Milky firmy Fujiya oraz Peko-chan, której wizerunek zdobi ich
opakowanie. Normalnie Peko-chan ubrana jest w ogrodniczki, ale moja
lalka to wersja deluxe i ma na sobie przepiękną yukatę. Poniższa reklama
przedstawia wcześniej wspomniane cukierki.
Wtedy jeszcze nie sądziłam, że
kiedykolwiek będę kolekcjonować lalki, a Y. zapewne zastanawiała się czy
Peko-chan przypadnie mi do gustu. Cóż, trafiła w dziesiątkę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz