Uff wreszcie uporałam się z migracją na Bloggera. Trochę mi
zeszło, bo musiałam ręcznie przenieść każdy wpis, akapit po akapicie, zdjęcie
po zdjęciu. Teraz już tylko muszę wybrać odpowiedni motyw, ale to już jedynie kosmetyka. Za to angielski blog nadal w rozsypce, ale wszystko w swoim czasie, a w
ramach małej przerwy publikuję nowy wpis, który miałam już przygotowany przed
tym całym zamieszaniem z zamknięciem Blox’a. A więc do dzieła!
Odkąd ktoś sprzątnął mi sprzed nosa Peaches’n Cream AA
Barbie latem ubiegłego roku, regularnie zaglądałam na eBay’a w poszukiwaniu
kandydatki na moją pierwszą lalkę o rysach Spanish 1982. Niestety moje
faworytki są lalkami cenionymi, więc czekałam na okazję życia, a w międzyczasie
skupiłam się na Teresce 1990. W ostatniej fazie eliminacji w szranki stanęły
Włoszka 1992 i Meksykanka 1995, wiadomo kto wygrał, ale Meksykance nie
odpuszczę i już czynię starania by do Włoszki dołączyła. Tymczasem, ilekroć
wyszukiwałam zdjęcia Tereski Meksykanki, na radarze pojawiała się również jej
starsza rodaczka z roku 1989 / 1988. Lalka podbiła moje serce tak, że przez chwilę
rozpatrywałam opóźnienie kupna Tereni na rzecz tejże Meksykanki, ale
zdecydowałam się trzymać mojego postanowienia. Terenia i tak już za długo
czekała w kolejce. Jednak Meksykanka ’89 chyba była mi przeznaczona, bo jedna z
moich czytelniczek – Milena podesłała mi linka z licytacją na Allegro. Lalka z
tej aukcji Meksykanką nie była, tylko Wedding Day Midge (w tle słychać
westchnięcie), ale ja oczywiście musiałam zobaczyć całą ofertę Właścicielki
Midge i … wpadłam po uszy! No którą wybrać?! Owa Pani wystawiła na sprzedaż
dużo lalek, a mnie zainteresowało aż 5. Ostatecznie do ringu stanęły Meksykanka
i Midge, a na korzyść Meksykanki przemawiał jej kompletny strój, w który ubrana
była lalka kilka aukcji poniżej.
Ostatnio wspominałam, że Mattel chyba bardzo lubi Włochy,
ale Meksyk jeszcze bardziej, bo Barbie powraca do tego kraju co kilka lat prezentując
różne aspekty kulturowe tego kraju (uwaga na rozbieżności w datach, nie
posiadam pudełek, więc sugerowałam się datami, które podpowiadał mi wujek
Google i do końca nie jestem pewna czy oznaczają one rok produkcji czy wydania
na rynek). Trochę się zagubiłam w gąszczu meksykańskich winylówek, więc w tym
wpisie skupię się tylko na wydaniach z ery superstar, a współczesne wypusty
zostawię sobie na inną okazję. Moja Meksykanka 1989 jest pierwszą
przedstawicielką tego kraju. W 1992 roku Meksyk odwiedziła Tereska jako
Fantastica Barbie, w 1993 jako Festiva Barbie, a następnie w 1995 pod szyldem Dolls
of the World. W międzyczasie na rynek wyszła też Quinceanera Teresa 1994 mająca
nawiązywać do ważnego wydarzenia w życiu latynoskich dziewcząt jakim są 15
urodziny. Jeśli którąś pominęłam, dajcie znać – trochę się ich przewinęło w
historii Barbie.
Źródło: https://barbie.mattel.com/shop/en-us/ba/barbie-dolls-of-the-world-north-america/mexican-barbie-doll-1st-edition-1917
Źródło https://www.flickr.com/photos/66211003@N04/6029602922/in/photostream/
Źródło http://barbiecollectors.altervista.org/90s/1993.html
Źródło https://pl.pinterest.com/pin/439382507386845810/?lp=true
Źródło: https://www.amazon.com/Mattel-Mexican-Barbie/dp/B000P0ZOPQ
Powracając do mojej Meksykanki, to została ona odlana na
bazie headmoldu Spanish 1982. Mold ten ma z założenia wnieść nieco więcej
różnorodności etnicznej i jest on bardzo plastyczny. Spanish 1982, określany
również mianem Hispanic, stał się twarzą dla latynoskiej Teresy, czarnoskórej
Christie, no i nie zapomnimy o Dee Dee – dla wielu to właśnie z tą postacią
headmold Spanish 1982 kojarzy się najbardziej, zaś pierwszą lalką na nim odlaną
była Spanish Barbie 1982. Po drodze Mattel wydał też kilka pięknych Barbie AA,
a wśród nich takie gwiazdy jak wcześniej wspomniana Peaches’n Cream AA, Crystal
Barbie AA, Jewel Secrets AA i moje największe faworytki – Magic Moves AA oraz
Twirly Curls – obie! Spanish 1982 obrywa za swój perkaty nosek tak samo jak
Teresa 1990 za szczękę. Mnie jednak osobiście nos Meksykanki bardzo przypadł do
gustu, sama w tej kwestii zostałam hojnie obdarzona przez naturę i często
żartuję, że „mam czym oddychać”, więc taka „nosata” lalka z miejsca zyskała
moją sympatię! W twarzy Meksykanki podoba mi się absolutnie wszystko – jej
cynamonowa cera, duże orzechowe oczy z minimalnym zielonym makijażem, koralowe
usta i zalotnie podkreślone kości policzkowe! Lalka jest cudna! Kolorem „skóry”
przypomina mi nieco Marokankę, jednak karnacja Meksykanki ma nieco cieplejszą
barwę.
Włosy Meksykanki to kanekalon, który po odwinięciu lalki z
folii bąbelkowej odsłonił całą swoją dzikość, a także brak jakiegokolwiek
kontaktu ze szczotką! Loki zachowały po części swój fabryczny skręt, ale były
jednocześnie potwornie rozczochrane. Cóż, zważywszy na fakt, że lalka ma równo
30 lat, nie ma się czemu dziwić. Włosy więc wymyłam w ciepłej wodzie, nałożyłam
odżywkę i jeszcze mokre przeczesałam grzebieniem o szerokim rozstawie ząbków.
Później uczesałam włosy lalki jeszcze raz mokrym grzebieniem (tym samym), żeby
loki zgrupowały się zgodnie z pierwotnym założeniem. Zastanawiam się nad
pójściem za radą A Thousand Splendid Dolls i użyciem mocno rozcieńczonego żelu
do włosów, bo na mokro loki prezentowały się po prostu zabójczo, gdy wyschły
napuszyły się nieco. Żel do włosów dopisałam do listy zakupów, a rezultatami
eksperymentu podzielę się niebawem. Przy bliższych oględzinach okazało się, że
skrętna talia Meksykanki nie jest już skrętna. Być może coś się przyblokowało,
ale oszczędziłam Meksykance turnusu rehabilitacyjnego z obawy, że ją uszkodzę.
Natomiast zaskoczeniem było dla mnie, że jej nogi zginają się na trzy, a nie na
dwa, bo zaokrąglone stópki by na to nie wskazywały. No cóż, nadal się uczę.
Meksykanka przybyła do mnie w stroju zastępczym – w sukience
uszytej z … rękawicy kuchennej! No dosłownie! Sukienka była sztywna, wewnątrz
posiadała inny wzorek niż na zewnątrz, a spomiędzy dwóch warstw materiału w
miejscu, w którym szwy odmówiły dalszej posługi na wierzch zaczęła się już
wydostawać gąbeczka. Należą się tu ukłony za pomysłowość, ale w oryginalnym
stroju Meksykance jest ładniej, więc gdy już całkiem wyschła, szybko go
przywdziała. Ten strój jest prosty, a jednocześnie znakomicie dopracowany i …
ciekawy. Meksykanka lubi wielowarstwowość, więc na białą sukienkę wykończoną
koronką założyła czerwoną spódnicę! Hmmmm! Górna część białej sukienki (halki?)
to zgrabna, marszczona bluzeczka z kwiatową naprasowanką imitującą haftowane kwiaty.
Naprasowanka łuszczy się nieznacznie na zgięciach, ale zważywszy na swój wiek,
jest bardzo wytrzymała. Czerwona spódnica uszyta jest z ciężkiego, sztywnego
poliestru. Spodziewałabym się trochę zwiewniejszego materiału, ale ten
przynajmniej trzyma swój kształt, spódnica wizualnie prezentuje się bardzo
ładnie, a dodatkowo obszyto ją u dołu uroczą koroneczką. Dużym zaskoczeniem były dla mnie odsłonięte plecy, niestety niewidoczne bo przysłonięte włosami.
Meksykanka pogubiła większość dodatków, ale te najważniejsze
zostały na swoim miejscu. Strój lalki nie byłby kompletny bez przepięknej
koronkowej chusty na głowę. Chusta wykonana jest z mięciutkiej koroneczki, a
najbardziej podobają mi się jej plisowane brzegi. Ktoś się naprawdę natrudził
przy jej uszyciu! Bardzo zgrabnym dodatkiem jest również wstążka w wielobarwne
paseczki, która, przewiązana w pasie, dodatkowo ożywia strój lalki. Cieszy mnie
również niebieska biżuteria Meksykanki, a w szczególności pierścionek, którego
nie spodziewałabym się u lalki używanej. Przyglądając się biżuterii, można
spostrzec wytłoczony wzór, który prezentował się jeszcze lepiej na niebieskim
plastikowym grzebyku wetkniętym między bujne loki Barbie. Niestety ten element
zaginął, podobnie jak jej czerwone korale, zrobiłam więc swoje przy użyciu
starych zapasów szklanych koralików. Nie jest to co prawda dokładnie ten
rozmiar i odcień czerwieni, ale myślę, że ujdą w tłumie. Lalka przybyła w
niebieskich sandałkach na szpilce, bo jej czerwone oryginalne balerinki się
zagubiły, ja zaś dobrałam jej żółte – nawiązują nieco do kolorowego paseczka –
szpilki jakoś mi do niej nie pasują. Zdaje się, że w komplecie z lalką była jeszcze
niebieska szczotka oraz bezużyteczny stojak z przezroczystego plastiku. Mam
jeden taki i używam go jako stojaka awaryjnego, ale zawsze mnie przy tym
mierzwi widok lalki przechylającej się dziwacznie, już wolę stojaki siodła,
choć moje ulubione to metalowe Keiser.
Moja kolekcja zyskała ostatnio dwa nowe headmoldy kobiece i
zdaje mi się, że ilekroć zapragnę większej różnorodności w tym zakresie, znajdę
ją w pięknych lalkach z serii Dolls of the World, wraz z Meksykanką posiadam
ich osiem i chyba na tej liczbie nie poprzestanę. Tymczasem odstawiając
Meksykankę na półkę witrynki zaczęłam się zastanawiać, która z nich jest moją
ulubioną. Nie potrafię sobie na to pytanie odpowiedzieć, bo każda z nich jest
inna i wspaniała, ale gdybym miała uratować z płonącego budynku zaledwie jedną,
pewnie chwyciłabym moją różową od stóp do głów Super Star 1988 ze względu na
wartość sentymentalną. A Wy którą spośród swoich lalek ocalilibyście przed
ogniem? Pozdrawiam!
Miło mi, że się przyczyniłam do zakupu - lalka w świetnym stanie! :) Bardzo podoba mi się jej zdjęcie prezentujące dekolt na plecach.Piękne są te detale (obszycie drobną koronką).
OdpowiedzUsuńNie mam lalki o tym headmoldzie i nigdy nie miałam z nim do czynienia "na żywo".
Przed ogniem ocaliłabym Midge na rolkach, ale to trudna decyzja, bo do każdej lalki z mojej malutkiej kolekcji mam ogromny sentyment.
Dekolt na plecach jest super, a te dawne stroje naprawdę miały fajne wykonanie. Co do headmoldu to polecam, jest w nim wiele uroku i to nie będzie mój ostatni Spanish w kolekcji.
UsuńTak też myślałam, że ocaliłabyś Midge :)Nic dziwnego, to piękna lalka.
Bardzo udany zakup. Ja z meksykanek poluję na Fantasticę ;)
OdpowiedzUsuńFantastica i Festiva są bardzo ładne. Fantastica ma taki piękny malunek oka, bardzo subtelny. Do tego ten wianek na głowie! Z powyższych wypustów tak naprawdę to tylko Quinceanera mi się nie podoba, za dużo różu.
UsuńGratuluję wspaniałego zakupu. Panna śliczna jak marzenie...
OdpowiedzUsuńKtórą ja bym uratowała? Hmmm...nie potrafię odpowiedzieć...
Tak, ja też bardzo ją lubię. Jest niesamowicie fotogeniczna! Włosy ma za to szalone po prostu, nie do okiełznania. Trochę mnie to zszokowało, bo ostatnio przyzwyczaiłam się do "spokojnych" fryzur winylówek z wczesnych lat 80-tych, ale loki ładnie się zachowały.
UsuńDo Spanish mam wielki sentyment, bo to moja wymarzona z dzieciństwa Dee Dee, której nigdy się nie doczekałam. Nadal na nią poluję, ale raczej się nie łudzę. Z ognia na pewno ocaliłabym moich chłopaków, ale Baśki też są dla mnie cenne i nie wiem czy potrafiłabym wybrać tylko jedną. Chyba jednak przoduje Nigeryjka. Twoja Meksykanka ma śliczne włosy i nieprzesadzony facepaint. W jej twarzy jest i doza radości i nieco melancholii.
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu widziałam Dee Dee na allegro, ale nie miała swojego oryginalnego stroju. W ogóle The Rockers są bardzo rozchwytywane, ale nie porzucaj nadziei. Ja też powątpiewałam, że kiedykolwiek mi się uda zdobyć moja wymarzoną PJ, a tymczasem lalka stoi już w witrynce. Meksykanka rzeczywiście ma melancholijne spojrzenie, jakby wypatrywała swojego ukochanego.
UsuńAleż wspaniała Meksykanka <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam ją!
UsuńCos pieknego <3
OdpowiedzUsuńLubię ja ją baaaardzo!
Usuń