piątek, 1 marca 2019

Enchanted Evening Barbie 1991



Bohaterka dzisiejszego wpisu ma bardzo niefortunną nazwę. Enchanted Evening zapewne bardziej się kojarzy z pewną majestatyczną pięknością o rysach vintage odzianą w finezyjnie udrapowaną różową satynę. Tymczasem na początku lat 90-tych Mattel wydał jeszcze jedną Enchanted Evening. Dzierży ona mój ukochany headmold superstar 1976, a jej zdobycie marzyło mi się jeszcze zanim byłam na tyle śmiała by móc myśleć o kolekcjonowaniu lalek w jakichkolwiek realnych kategoriach. Dlatego z nieposkromioną radością przedstawiam mój nowy nabytek, który na swoje 5 minut na blogu czekał chyba ze dwa miesiące.


Enchanted Evening Barbie 1991 należy do serii Evening Elegance wyprodukowanej na potrzeby amerykańskiej sieci domów towarowych J.C.Penney. O J.C.Penney wspomniałam już opisując Evening Majesty 1996, również należącej do serii Evening Elegance i choć o samej serii trudno jest znaleźć jakieś wiarygodne informacje, to zdjęć tych przepięknych lalek jest mnóstwo. Większość, jeśli nie wszystkie, utrzymane są w zimowej stylizacji. Ubrane są we wręcz bajeczne stroje i aż same się cisną na listę życzeń.





W przypadku Enchanted Evening, headmold superstar został zinterpretowany przepięknym, nieco chłodnym facepaintem. Oczy lalki mają kształt migdałów i, jako że Barbie pochodzi z początku lat 90-tych, posiada jeszcze tą charakterystyczną dla tamtego okresu łagodność spojrzenia, zanim wyparł ją koci eyeliner z pazurem, który nawiasem mówiąc też bardzo lubię. Dwubarwne, fiołkowe oczy lalki zdobi metaliczny, chłodny cień, a równoważy go szminka w odcieniu intensywnej, żywej Magenty. Na policzkach delikatny rumieniec – pewnie od zimna. Włosy lalki są dość krótkie, sięgają nieco za ramiona, podobnie jak u Super Star 1988, przy czym są raczej nieokiełznane, znać po nich długą odsiadkę w pudle, a i kanekalon robi swoje.




Długie oczekiwanie na lalkę sprawia, że jestem w stosunku do niej nieobiektywna, ale jeśli włosy Barbie uznać za jej niedoskonałość, to takowa jest bardzo zgrabnie maskowana przez jej niesamowity strój, który w moim odczuciu, nosi znamiona poprzedzającej go dekady. Kreacja Barbie to istna symfonia, w której pierwsze skrzypce gra płaszcz! Nie wiem czy to za sprawą materiału, z którego go uszyto, czy wieloletniego ułożenia w pudle, ale jakbym go nie poprawiała, ten samoistnie powraca do swojego kształtu – jakby podwianego wiatrem, nader tematycznie! Płaszcz jest bajecznie kolorowy, bo utkany z przeplatających się ze sobą wielobarwnych, błyszczących nitek, które tworzą romby w kolorze złota, różu, fioletu, czerwieni, granatu, czerni i zieleni. Płaszcz jest bardzo szeroki w ramionach, zupełnie jakby miał wszyte poduszki. I znowu powracam do mojej ukochanej stylizacji rodem z Dynastii, do której podświadomie lgnę i obawiam się, że robię się nieco monotematyczna. Białe futerko obszywające płaszcz stanowi wisienkę na torcie.





Płaszcz „Pierrot” skrywa równie interesującą sukienkę uszytą z lamy w przepięknym lawendowym kolorze i tym razem miałam szczęście do tego materiału, bo sukienka jest w stanie idealnym. Żadnych przetarć, pęknięć czy zadrapań, których się spodziewałam. Być może jest tak dlatego, że materiał jest znacznie grubszy i sztywniejszy od tego, z którym miałam do tej pory do czynienia. Sukienka posiada szerokie ramiączka i kopertowy dekolt, jest zwężana ku dołowi i zakończona filuternym rozcięciem z przodu.





Warto też wspomnieć o dodatkach Barbie, a jednym z nich jest futrzana czapa stanowiąca nawiązanie do płaszcza. Ta mnie zaskoczyła, spodziewałam się, że w całości wykonana jest z futerka, a tym czasem jej góra posiada ten sam romboidalny wzór, co płaszcz. Dodatkowo zdobi ją różowy kamień. Biżuterię lalki stanowi naszyjnik, pierścionek i kolczyki pociągnięte błyszczącą, bladoróżową farbą. Najciekawszym dodatkiem jednak są … buty! Te fioletowe, metaliczne szpilki, o nieco zgrabniejszym niż klasyczne kajaki fasonie przyczyniły się do kupna lalki zapudełkowanej, zresztą ta lalka jest rzadkim okazem i za każdym razem gdy ją widziałam, dostępna była tylko nowa i nieodpudełkowana, ale i w zaskakująco niskiej cenie, być może dlatego, że jest jednym z tych mało rozpoznawalnych modeli.







Moja zimowa królowa o lawendowym spojrzeniu i ciepłym uśmiechu wdzięcznie zdobi moją kolekcję, która z braku witrynki w naszej jeszcze nieumeblowanej domowej biblioteczce tłamsi się w kartonach, ale muszę, absolutnie muszę ją od czasu do czasu wyciągnąć z kartonu i polampić się na nią troszkę. Zaraz jednak wraca do kartonu by się jej futerko nie przykurzyło. Już niedługo!



Na koniec mały bonusik: moje obie J.C.Penney Barbie, ta królewska piękność to Evening Majesty 1996, którą opisałam w jednym z moich pierwszych wpisów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stroje dla Barbie z lat 80-tych i 90-tych

  Ostatnim czasem miałam dużo szczęścia do perełek z lat 80-tych, moją kolekcję zasiliły cztery Fashion Play oraz lalka opętana (chyba jej...