czwartek, 28 lutego 2019

Super Star Ken 1988



Od czasu przybycia przepiękniej Super Star 1988 marzyło mi się zdobycie dla niej Kena z serii. Takowego udało mi się wypatrzyć całkiem przypadkowo pośród grupki trupków. Rozpoznałam go po charakterystycznym stroju. Zdjęcie przedstawiało Kena w całkiem przyzwoitym stanie, a jego cena była bardzo niska, więc bez większego namysłu dobiłam targu i tak pierwszy Ken dołączył do mojej kolekcji.

Oto Ken w pełnej krasie:

Ken przybył i z miejsca aż się prosił o kąpiel i pranie, których zapewne odmawiano mu od lat. Jego wcześniej wspomniane oryginalne ubranie składało się z marynarki ze srebrnej lamy oraz kombinezonu stanowiącego połączenie koszuli oraz spodni. Do kompletu brakowało mu różowego pasa (coś wymyślę), pary skarpetek, a buty były czarne i należały do lalki o imieniu Paul. Nie będę jednak wybredna, bo o buty dla Kena bardzo trudno, więc zanim znajdę jakąś bardziej odpowiednią alternatywę, przynajmniej nie będzie chodził boso.



Marynarka była nadgryziona zębem czasu, bo większość srebrnej lamy się powycierała, więc teraz marynarka jest bardziej szara niż srebrna. Koszulo-spodniom wystarczyło mydełko piorące, by odzyskały dawną biel. Cieszę się, że nie musiałam ich traktować żadną bardziej agresywną chemią. Marynarka okazała się niezbędna, przykrywa drobne rozdarcie w okolicy … siedzenia, ale cóż, Ken ma przecież 30 lat!



Sam Ken, rasy kaukaskiej pomarańczowej, okazał się być dla mnie dużym zaskoczeniem. W dzieciństwie posiadałam jedynie klona, którego jednak bardzo lubiłam bo posiadał gumowe nogi zginane w kolanach. Muszę przyznać, że podoba mi się artykulacja Kena. Posiada on nie tylko zginane nogi oraz skrętną talię, potrafi również robić ‘pajacyka’, a zaczep w szyi pozwala na artykulację głowy jak u Barbie. Ten detal szczególnie przypadł mi do gustu, ponieważ podczas fotografowania Kena (nawet w przypadku moich, bardzo słabych zdjęć) daje to znacznie większe pole do popisu, a Kenowi nadaje bardziej naturalnego wyrazu.






Pojawienie się pierwszego mężczyzny w mojej kolekcji nie obyło się bez echa i stosownych reakcji ze strony podekscytowanych kobitek, które nałożywszy szpilki i poprawiwszy włosy przybiegły ile pary w winylowych nogach by się zaprezentować przystojniakowi. Ten jak widać jest niezmiernie kontent ze swojej popularności i braku jakiejkolwiek konkurencji.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Monstry dwie

  Pamiętam, gdy pierwszy raz zobaczyłam Monster High. Było to jakieś 9-10 lat temu, Młoda była jeszcze małą bambaryłką w wózku. Akurat ro b...