Bywam w gorącej wodzie kąpana – z tą
nieznośną przywarą walczę ile sił, a kolekcjonowanie pomaga mi w tych
zmaganiach. Schemat zawsze jest ten sam. Czuję się jak żywcem wessana do
kreskówki - na jednym ramieniu siedzi diabełek i podpowiada „Kupuj!
Taka okazja już się nie powtórzy!” Siedzący na drugim ramieniu aniołek
na to „Łapsko precz z myszki! Czekaj na lepszą okazję!”. Ilekroć z
takiej przepychanki wychodzę zwycięsko, czuję się podniesiona na duchu,
jak po spowiedzi albo po aerobiku, choć te emocje mieszają się trochę ze
smutkiem wywołanym stanem bezlalkowym.
Takie uczucia towarzyszyły mi za każdym
razem gdy widziałam śliczną, zapudełkowaną Cool Tops Skipper. Ciężko
było się oprzeć pokusie, bo chociaż sama Skipper jest urocza, to ja ją
absolutnie potrzebowałam w oryginalnym, wielofunkcyjnym stroju, który
tak ją odróżnia od wszystkich innych Skipper tego świata! No i buty!
Skipper jest jak zła siostra Kopciuszka, no żadne buty na nią nie
pasują, musi mieć własne! I tak właśnie pojedynkowałam się – ja kontra
ja na arenie mojego sumienia.
Cierpliwość jednak popłaca. Gdy więc
wypatrzyłam ją w fantastycznej cenie i kompletnym ubraniu (obutą!!!),
nie wahałam się ani chwili. Fakt, zdjęcie Skipper wskazywało na
konieczność wielogodzinnych zabiegów pielęgnacyjnych, które mogły nie
przynieść pożądanych skutków, jednak za taką cenę można zaryzykować.
Jedyne zdjęcie Skipper ukazywało pokarbowane włosy i nawet przez chwilę
zastanawiałam się czy rzeczywiście jest to Cool Tops. Karby były zbyt
regularne i nie mogły być efektem zaplecenia warkoczyków.
Lalka przybyła i wywołała u mnie istną
gonitwę myśli skutecznie uniemożliwiającą stworzenie jakiegoś logicznego
wpisu. Zastanawiam się jaka historia towarzyszy tej lalce, kim jest jej
poprzedni (jedyny?) właściciel, który z jednej strony dbał o lalkę,
zachował jej oryginalny strój i dodatki, a z drugiej strony zniszczył
jej włosy karbownicą – a może tak właśnie próbował je ratować.?
Strój uchował się w całkiem dobrym
stanie. Gumki w legginsach i spódnicy oczywiście dawno straciły swoją
elastyczność, a niebieski top wypłowiał nierównomiernie co nadało mu
iście hippisowskiego charakteru – przypadłość ta niestety dosięga
również zapudełkowane lalki, którym nie służył częsty kontakt ze
słoneczkiem. Jednak zaskoczył mnie stan naprasowanki, jest prawie jak
nowa. Materiał nie jest nigdzie pozaciągany ani poszarpany przez rzep
(dzięki plastikowym zatrzaskom). Tak więc postanowiłam się pobawić i
wypróbować możliwości, które daje wieloelementowy strój lalki – 2 topy,
legginsy, spódniczka i plastikowe kółka.
Starałam się przywrócić Skipper jej
oryginalne uczesanie w czym pomogła kuracja wrzątkiem, jednak na włosach
zalegał kurz gromadzący się latami – lalka zapewne była nie tylko
zabawką, ale również cennym eksponatem poprzedniego właściciela, przez
co włosy wyblakły od słońca i poszarzały od kurzu. Są też mocno
wyczesane i posiadają ubytki. Nic to, bo lalka jest tą wymarzoną, ale
tendencja do linienia bardzo mnie zaniepokoiła już na etapie mycia
włosów i nakładania odżywki, przez co kolejne zabiegi wykonałam z
szczególną ostrożnością. Mimo to lalka nadal gubiła włosy.
Bardzo mnie to rozczarowało. O ile pewne
odbarwienia garderoby lalki czy jej włosów są dla mnie do
zaakceptowania, w końcu jest ona trupką, to już wypadające włosy
zasmuciły mnie ogromnie. Początkowy zawód spowodowany nadmiernym
linieniem oraz moje codzienne obowiązki sprawiły, że Skipper wylądowała w
szufladzie na kilka dni, po czym ją wyjęłam i spojrzałam na nią nieco
innym okiem. Włosy przestały jej już wypadać, a same rezultaty zabiegów
pielęgnacyjnych wydawały mi się jakieś bardziej satysfakcjonujące. Lalka
stanęła więc przed obiektywem i nim sesja dobiegła końca, byłam z
mojego nowego nabytku całkiem zadowolona, tak już pozostało. Kolejna
wymarzona lalka w mojej kolekcji, ale lista życzeń jakoś wcale się nie
kurczy…
Moje obie Skipper prezentujące Shibajuku Girls Fashion.
Jak widać, Skipper wprowadziła się już na dobre!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz