czwartek, 28 lutego 2019

Jewel Hair Mermaid Midge 1995



Nie lubię wszelkiego rodzaju ręcznych robótek, a szycia to już w szczególności. Jest strasznie czasochłonne, a że ja mam dwie lewe ręce, rezultat nigdy nie jest w stanie sprostać oczekiwaniom. Dlaczego więc ostatnich kilka wieczorów spędziłam z igłą w dłoni bezustannie nawlekając rude pasma i przewlekając je przez winylową główkę? Dzieło przypadku, a raczej wypadku, nieszczęśliwego wypadku z udziałem pięknej Royal Romance Barbie, którą przedstawiłam na łamach mojego bloga kilka tygodni temu.



Royal zakupiłam spędzając tegoroczny urlop u rodziny i zachwycona lalką z miejsca ją obfotografowałam i opisałam na blogu. Niestety, lalka ucierpiała w drodze do domu i po powrocie odkryłam, że ma połamane prawie wszystkie palce!!!!!! Natychmiast próbowałam ratować ją kropelką. Na nic moje wysiłki bo złośliwy klej za nic nie chciał chwycić. Nie znalazłszy dla niej bezgłowego ciała zastępczego (szkoda mi głowy) zakupiłam bliżej niezidentyfikowaną Midge w stanie ekstremalnie trupim z przeznaczeniem na dawczynię ciała. Podjęłam drugą, tym razem skuteczną próbę przyklejenia paluszków, ale Midge i tak już była w drodze.



Gdy dotarła, okazało się, że jej stan jest gorszy niż można było wywnioskować ze zdjęć. Owiana zapachem stęchłego tytoniu i niemożliwie brudna Midge przedstawiała sobą obraz nędzy i rozpaczy. Lalka była nadgryziona zębem nie tylko czasu, ale i dziecka. Prawa ręka lalki opadała bezwładnie, w uszach tkwiły fragmenty odłamanych kolczyków, oczywiście pierścionka brak, ubrania brak. Najgorsze z tego jednak były włosy! Wyczesane do bólu, zmatowiałe, zwatowiałe, obcięte i z wygoloną grzywką były niemożliwe do odratowania. Jakże się zdziwiłam, że kiedyś były piękne, lśniące i sięgały lalce za kostki, a raczej za płetwy syreniego ogona gdy zidentyfikowałam lalkę jako Jewel Hair Mermaid Midge 1995. Royal poczeka jeszcze na swoje ciało, bo Midge zrobiło mi się żal, zamówiłam więc włosy i zabrałam się do działania.




Był to mój pierwszy reroot, a swoją wiedzę opierałam na tutorialach z Youtube. Wybrałam metodę bezpieczną i bezklejową, bo znając mój talent, rozsmarowałabym lalce klej na twarzy skutecznie dokonując na niej dzieła zniszczenia rozpoczętego przez jednego z jej poprzednich właścicieli. Metoda jest bardzo prosta i polega na zawiązaniu supełka na połowie długości kosmyka i przeciągnięcie jego dwóch końcówek przez sąsiadujące dziurki. Technika jest jednak bardzo czasochłonna, ale nawet relaksująca. Poprzedzają ją jednak masakryczne działania na biednej lalce. Wyszorowawszy ją, obcięłam resztki włosów po czym zdjęłam głowę (nie było łatwo) i wyskubałam resztki włosów od wewnątrz. Potem już tylko godziny moczenia cieniutkich pasemek, nawlekania i przewlekania, dziurka po dziurce, rząd po rzędzie.




Jak na pierwszy reroot nawet jestem zadowolona z wyników swoich mozołów, Midge zdecydowanie lepiej teraz wygląda, choć wszczepione włosy to nylon, który jest dość sztywny, za to błyszczący, a jego miedziany kolor jest bardzo intensywny, ciepły i przyjemny dla oka. Zazwyczaj staram się dokładnie odwzorowywać uczesanie lalek (a przynajmniej próbuję, wychodzi jak wychodzi), nie przepadam jednak ani za syrenkami, ani za nieproporcjonalnie długimi włosami (taaak, nie jestem fanką Totally Hair), więc włosy Midge sięgają jej za talię, a zmęczywszy się ich przeszczepianiem, postanowiłam ich nie kręcić, absolutnie nie robić grzywki (poległabym zapewne), a moja skromna stylizacja ograniczyła się do złapania gumką przedniej partii włosów.



No ale ja się skupiam na włosach lalki, a to przecież jej twarz o moldzie Diva 1985 ujęła mnie w niej tak bardzo, że postanowiłam nie rozczłonkowywać biednej lalki, tylko ją ratować. Fioletowo- turkusowe oczy Midge zdobi intensywny, granatowy eyeliner oraz pomarańczowe i złote cienie, z którymi znakomicie komponuje się szminka w barwie Magenty. Do tej pory nie byłam przekonana co do tego moldu, jednak moja pierwsza Diva sprawiła, że z tęsknotą spoglądam na przepiękną Wedding Day Midge 1990, może i ona kiedyś zasili szeregi mojej kolekcji. 





No dobra, rozmarzyłam się, a teraz wracam na ziemię do mojej Mermaid Midge, którą pozostało mi już tylko odziać w coś ładnego. Niestety współczesne stroje, choć niektóre bardzo piękne, nie układają się zbyt dobrze na biuściastym TNT, który najlepiej wygląda w kreacjach ze swojej epoki. Ich dostępność jest w Polsce znikoma, a ceny przyprawiają o stan przedzawałowy! Jak na razie więc ograniczyłam się do dwóch propozycji, z czego do jednej bez przekonania.


Opcja 1 to piękna kreacja wieczorowa. Wykonana jest z elastycznego materiału, choć rzep w okolicy biustu rozciągnięty jest do granic możliwości. Dekolt lalki zakrywa materiał wyglądający na tiul, który jest jednak w rzeczywistości sztywniejszy i bardziej wytrzymały. Syreni dół sukni zdobi ten sam materiał, najwięcej jednak dzieje się w środkowej partii kreacji. Chłodny fiolet usypany jest brokatem, który tworzy misterny wzór na sukience. Brokat zdobi tylko przednią część sukni i chyba tak jest lepiej w tym przypadku. Dodatki do sukni to bransoletka i torebka kopertówka. Niestety butów brak, a te, które Midge ma na sobie należą do Purple Passion.







Opcja 2 zakupiona była bez przekonania, gdyż wydawało mi się, że Midge będzie do twarzy tylko w ciemnych i nasyconych barwach, ale powoli zmieniam zdanie. Biało-srebrna sukienka znakomicie kontrastuje z ciepłym odcieniem włosów lalki. Kreacja w całości uszyta jest z błyszczącego srebrnego materiału, oczywiście rzep krzyczy i woła pomocy! Dolna część sukni została dodatkowo przykryta białym tiulo-podobnym materiałem szczodrze obsypanym brokatem i wykończonym turkusową nitką. Ogromnym atutem stroju jest jego zróżnicowana długość – z tyłu suknia sięga kostek lalki, z przodu zaś eksponuje jej nogi. Dodatki do sukni to biała torebka, niezbyt ładna i zlewająca się z suknią oraz turkusowa bransoletka. Od siebie dodałam torebkę i naszyjnik od innych zestawów, a buty znów ma pożyczone, tym razem od Easter Basket Barbie 1995.






 Transformacja Midge nadała jej drugi żywot i choć pogryzienia na ciele lalki nadal są widoczne, prawa ręka nadal jej opada, a w uszach i dłoni wieją dziury po dawno zagubionej biżuterii, cieszę się z posiadania mojej pierwszej Divy. Zabierając się do reanimacji Midge naprawdę nie sądziłam, że coś z tego wyjdzie, a tym czasem w lalce nadal drzemało piękno, trzeba je było tylko wydobyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Monstry dwie

  Pamiętam, gdy pierwszy raz zobaczyłam Monster High. Było to jakieś 9-10 lat temu, Młoda była jeszcze małą bambaryłką w wózku. Akurat ro b...