Nie lubię wszelkiego rodzaju ręcznych
robótek, a szycia to już w szczególności. Jest strasznie czasochłonne, a
że ja mam dwie lewe ręce, rezultat nigdy nie jest w stanie sprostać
oczekiwaniom. Dlaczego więc ostatnich kilka wieczorów spędziłam z igłą w
dłoni bezustannie nawlekając rude pasma i przewlekając je przez
winylową główkę? Dzieło przypadku, a raczej wypadku, nieszczęśliwego
wypadku z udziałem pięknej Royal Romance Barbie, którą przedstawiłam na
łamach mojego bloga kilka tygodni temu.
Royal zakupiłam spędzając tegoroczny
urlop u rodziny i zachwycona lalką z miejsca ją obfotografowałam i
opisałam na blogu. Niestety, lalka ucierpiała w drodze do domu i po
powrocie odkryłam, że ma połamane prawie wszystkie palce!!!!!!
Natychmiast próbowałam ratować ją kropelką. Na nic moje wysiłki bo
złośliwy klej za nic nie chciał chwycić. Nie znalazłszy dla niej
bezgłowego ciała zastępczego (szkoda mi głowy) zakupiłam bliżej
niezidentyfikowaną Midge w stanie ekstremalnie trupim z przeznaczeniem
na dawczynię ciała. Podjęłam drugą, tym razem skuteczną próbę
przyklejenia paluszków, ale Midge i tak już była w drodze.
Gdy dotarła, okazało się, że jej stan
jest gorszy niż można było wywnioskować ze zdjęć. Owiana zapachem
stęchłego tytoniu i niemożliwie brudna Midge przedstawiała sobą obraz
nędzy i rozpaczy. Lalka była nadgryziona zębem nie tylko czasu, ale i
dziecka. Prawa ręka lalki opadała bezwładnie, w uszach tkwiły fragmenty
odłamanych kolczyków, oczywiście pierścionka brak, ubrania brak.
Najgorsze z tego jednak były włosy! Wyczesane do bólu, zmatowiałe,
zwatowiałe, obcięte i z wygoloną grzywką były niemożliwe do odratowania.
Jakże się zdziwiłam, że kiedyś były piękne, lśniące i sięgały lalce za
kostki, a raczej za płetwy syreniego ogona gdy zidentyfikowałam lalkę
jako Jewel Hair Mermaid Midge 1995. Royal poczeka jeszcze na swoje
ciało, bo Midge zrobiło mi się żal, zamówiłam więc włosy i zabrałam się
do działania.
Był to mój pierwszy reroot, a swoją
wiedzę opierałam na tutorialach z Youtube. Wybrałam metodę bezpieczną i
bezklejową, bo znając mój talent, rozsmarowałabym lalce klej na twarzy
skutecznie dokonując na niej dzieła zniszczenia rozpoczętego przez
jednego z jej poprzednich właścicieli. Metoda jest bardzo prosta i
polega na zawiązaniu supełka na połowie długości kosmyka i
przeciągnięcie jego dwóch końcówek przez sąsiadujące dziurki. Technika
jest jednak bardzo czasochłonna, ale nawet relaksująca. Poprzedzają ją
jednak masakryczne działania na biednej lalce. Wyszorowawszy ją,
obcięłam resztki włosów po czym zdjęłam głowę (nie było łatwo) i
wyskubałam resztki włosów od wewnątrz. Potem już tylko godziny moczenia
cieniutkich pasemek, nawlekania i przewlekania, dziurka po dziurce, rząd
po rzędzie.
Jak na pierwszy reroot nawet jestem
zadowolona z wyników swoich mozołów, Midge zdecydowanie lepiej teraz
wygląda, choć wszczepione włosy to nylon, który jest dość sztywny, za to
błyszczący, a jego miedziany kolor jest bardzo intensywny, ciepły i
przyjemny dla oka. Zazwyczaj staram się dokładnie odwzorowywać uczesanie
lalek (a przynajmniej próbuję, wychodzi jak wychodzi), nie przepadam
jednak ani za syrenkami, ani za nieproporcjonalnie długimi włosami
(taaak, nie jestem fanką Totally Hair), więc włosy Midge sięgają jej za
talię, a zmęczywszy się ich przeszczepianiem, postanowiłam ich nie
kręcić, absolutnie nie robić grzywki (poległabym zapewne), a moja
skromna stylizacja ograniczyła się do złapania gumką przedniej partii
włosów.
No ale ja się skupiam na włosach lalki, a
to przecież jej twarz o moldzie Diva 1985 ujęła mnie w niej tak bardzo,
że postanowiłam nie rozczłonkowywać biednej lalki, tylko ją ratować.
Fioletowo- turkusowe oczy Midge zdobi intensywny, granatowy eyeliner
oraz pomarańczowe i złote cienie, z którymi znakomicie komponuje się
szminka w barwie Magenty. Do tej pory nie byłam przekonana co do tego
moldu, jednak moja pierwsza Diva sprawiła, że z tęsknotą spoglądam na
przepiękną Wedding Day Midge 1990, może i ona kiedyś zasili szeregi
mojej kolekcji.
No dobra, rozmarzyłam się, a teraz
wracam na ziemię do mojej Mermaid Midge, którą pozostało mi już tylko
odziać w coś ładnego. Niestety współczesne stroje, choć niektóre bardzo
piękne, nie układają się zbyt dobrze na biuściastym TNT, który najlepiej
wygląda w kreacjach ze swojej epoki. Ich dostępność jest w Polsce
znikoma, a ceny przyprawiają o stan przedzawałowy! Jak na razie więc
ograniczyłam się do dwóch propozycji, z czego do jednej bez przekonania.
Opcja 1 to piękna kreacja wieczorowa.
Wykonana jest z elastycznego materiału, choć rzep w okolicy biustu
rozciągnięty jest do granic możliwości. Dekolt lalki zakrywa materiał
wyglądający na tiul, który jest jednak w rzeczywistości sztywniejszy i
bardziej wytrzymały. Syreni dół sukni zdobi ten sam materiał, najwięcej
jednak dzieje się w środkowej partii kreacji. Chłodny fiolet usypany
jest brokatem, który tworzy misterny wzór na sukience. Brokat zdobi
tylko przednią część sukni i chyba tak jest lepiej w tym przypadku.
Dodatki do sukni to bransoletka i torebka kopertówka. Niestety butów
brak, a te, które Midge ma na sobie należą do Purple Passion.
Opcja 2 zakupiona była bez przekonania,
gdyż wydawało mi się, że Midge będzie do twarzy tylko w ciemnych i
nasyconych barwach, ale powoli zmieniam zdanie. Biało-srebrna sukienka
znakomicie kontrastuje z ciepłym odcieniem włosów lalki. Kreacja w
całości uszyta jest z błyszczącego srebrnego materiału, oczywiście rzep
krzyczy i woła pomocy! Dolna część sukni została dodatkowo przykryta
białym tiulo-podobnym materiałem szczodrze obsypanym brokatem i
wykończonym turkusową nitką. Ogromnym atutem stroju jest jego
zróżnicowana długość – z tyłu suknia sięga kostek lalki, z przodu zaś
eksponuje jej nogi. Dodatki do sukni to biała torebka, niezbyt ładna i
zlewająca się z suknią oraz turkusowa bransoletka. Od siebie dodałam
torebkę i naszyjnik od innych zestawów, a buty znów ma pożyczone, tym
razem od Easter Basket Barbie 1995.
Transformacja Midge nadała jej drugi
żywot i choć pogryzienia na ciele lalki nadal są widoczne, prawa ręka
nadal jej opada, a w uszach i dłoni wieją dziury po dawno zagubionej
biżuterii, cieszę się z posiadania mojej pierwszej Divy. Zabierając się
do reanimacji Midge naprawdę nie sądziłam, że coś z tego wyjdzie, a tym
czasem w lalce nadal drzemało piękno, trzeba je było tylko wydobyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz