Super Star Barbie 1988 była moją
pierwszą Barbie i zarazem pierwszą jaką w ogóle pamiętam. Miałam wtedy
pięć, może sześć lat gdy mama zabrała mnie do Pewexu i kupiła ją dla
mnie. Niekwestionowany urok lalki oraz moje miłe wspomnienia nadały jej,
w moim subiektywnym odczuciu, miano tej najpiękniejszej Barbie, której
poszukuję regularnie raz w tygodniu sącząc poranną kawusię. Wbrew moim
standardom, co do tej lalki mam wysokie oczekiwania i nie może być to
totalna trupka, więc poszukiwania są jak na razie bezowocne.
I tak właśnie przetrząsając Internet
przy porannej kawce znalazłam zupełnie inną Super Star. Ta została
wyprodukowana w 1993 w dwóch wariantach – kaukaskim i AA (headmold
Christie 1987) jako edycja specjalna dla Walmart i chociaż z moją Super
Star nie miała nic wspólnego, to jednak zyskała moją uwagę. Barbie była
na sprzedaż na allegro w fantastycznej cenie do licytacji lub ciut
drożej z opcją kup teraz. Lalka była bardzo zadbana, wyglądała jak nowa,
w oryginalnym i kompletnym stroju z butami (!) i biżuterią. Posiadała
nawet swoją perłowo białą statuetkę ‘Oscara’ i pudełko, a jedyne czego
jej brakowało to szczotki. Do tego włosy wyglądały na nieczesane. I nikt
jej nie licytował!
Czemu nikt jej nie licytuje? –
pomyślałam. Jest… różowa. No dobra, jest przeraźliwie, niedorzecznie
wręcz i żarówiasto różowa, do tego te neonowo pomarańczowe brokatowe
gwiazdy i aż oczy łzawią od samego patrzenia. A jednak lalka nie
pozwalała mi o sobie zapomnieć, więc odwiedzałam aukcję z uporczywą
regularnością, tak 3 do 5 razy dziennie, aż w końcu spostrzegłam w lalce
coś jeszcze, taki swoisty urok, który łatwo przeoczyć bo przysłania go
ten róż. Barbie ma kocie oczy i ostro zarysowaną brew, co mimo uśmiechu,
nadaje jej spojrzeniu takiej stanowczości, wręcz surowości! Wystarczy
ją przyrównać do przesłodkiej, przeuroczej Birthday Surprise z 1991 by
to dostrzec.
Zalicytowałam ostatniego dnia by po
chwili żałować, że nie wybrałam opcji kup teraz (ale cóż, tnę koszty by
móc kolekcjonować w ogóle). Mój niepokój rósł wraz ze zbliżającym się
końcem licytacji. Wreszcie wkurzona Barbie przybyła i zrobiła na mnie
piorunujące wrażenie.
Jej pudełko, jak sprzedawca ostrzegał,
było dość mocno nadgryzione zębem czasu, ale i tak ma dla mnie dużą
wartość jako część lalki oraz nieocenione źródło informacji. Tył pudełka
prezentuje Barbie w pełnej krasie jako zwyciężczynię nagrody dla
Aktorki Roku.
Suknię Barbie dość ciężko opisać….
Składa się na nią kilka warstw różu o zróżnicowanej intensywności, a
wierzchni tiul usiany jest wspomnianymi wcześniej gwiazdami. Górę sukni
zdobią tiulowe falbany, spomiędzy których wyłania się opalizująca
wstawka. Suknia jest świetnie uszyta i znakomicie trzyma swój fason.
Buty Barbie to moje ulubione klasyczne szpilki w odcieniu fuksji
(Magenty? Amarantu???). Dopełnienie i zrównoważenie całości stanowi
prosta acz szykowa srebrna biżuteria w postaci pierścionka i kolczyków
do kompletu.
Włosy Barbie …. Ojeju jeju jeju! Jakby to ująć….
- Chyba rzeczywiście nie były czesane, co mnie cieszy
- Poczochrały się w podróży, czego się spodziewałam
- Są zrobione z waty, za co gniewam się na Mattel’a
To smutne, ale mimo widocznych starań
poprzedniego właściciela by utrzymać włosy w jak najlepszej kondycji, te
wyglądały mizernie, bo Mattel wszczepił Barbie ligninę w głowę, nic
dziwnego, że jest wiecznie wkurzona. Próbowałam jakoś okiełznać jej
pukle, ale bałam się pogorszyć sprawę. Pozostaje mi jedwab w płynie,
którego notabene nie stosuję nawet na własne włosy, a co dopiero
lalki!!!!
Niestety okazało się, że lalka ma także
ukryte wady. Jej skrętna talia nie skręca się i przy każdej delikatnej
nawet próbie wydaje mrożące krew w żyłach trzaski, a jedna noga nie
zgina się, jakby mechanizm w kolanie był pęknięty. To mi nie
przeszkadza, bo lalka ma stać w witrynie i prezentować swe uroczo
wkurzone lico, ale o tych niedoskonałościach wolałabym dowiedzieć się
przed przybyciem lalki, a nie po.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz