czwartek, 28 lutego 2019

Dolls of the World Moroccan Barbie 1998



Na święte krowy i krokodyle w Nilu! – wykrzyknęłam na widok cudeńka, które właśnie wyjęłam z paczki. Czekając na moją pierwszą „Christie” raczyłam się niezliczoną ilością jej zdjęć w Internecie, ale żadne nie oddaje w pełni jej uroku. Marokańska Barbie należy do serii Dolls of the World, ale mnie zdaje się być nie z tego świata, niczym z „Baśni Tysiąca i Jednej Nocy”!


Marokanka jest jedną z tych lalek, które rozpraszają mnie na tyle, że nie jestem w stanie stworzyć noty, mającej ręce i nogi, że o jakiejś przyzwoitej stylistyce nie wspomnę. Wszystko jest w tej lalce doskonałe, twarz, włosy, strój, od czego zacząć? Może od tego, że od dawna planowałam kupno lalki o moldzie Christie 1987, ale kandydatek było wiele. Wybór padł na Moroccan Barbie 1998, która na tle wszystkich innych Christie wyróżniała się przede wszystkim niespotykanie dla tego headmoldu jasną karnacją, której odcień jest ciepły i przyjemny dla oka. 




Facepaint Marokanki jest efektem pracy natchnionego artysty, który nadał twarzy lalki wyrazu spokoju i wewnętrznej harmonii. Patrząc na Barbie, ma się wrażenie, że skrywa w sobie jakąś tajemnicę. Orzechowe oczy lalki zdają się być rozmarzone, a zdobi je minimalistyczny makijaż. Oczy Barbie okala czarny eyeliner, górna powieka pociągnięta jest blado różową opalizującą kreską, nad nią zaś subtelny cień do powiek. Najmocniejszym akcentem facepaint’u są wydatne usta muśnięte różową szminką. Ot niby niewiele, a efekt zachwyca.





O marokańskiej kulturze wiem niewiele, dlatego zapewne nie jestem w stanie w pełni docenić starań projektantów oraz pracy, jaką włożyli by dobrze odwzorować strój lalki. Powiem tylko tyle, że jestem nim zachwycona. Uwielbiam połączenie kolorystyczne, jakie zastosowano, barwy są ciepłe i wyraziste, a egzotyczny wzór tkaniny dopełnia dzieła. Bardzo cieszy mnie fakt, że strój zapinany jest na zatrzaski, a nie okropny rzep, który ma to do siebie, że niemiłosiernie szarpie materiał i zaciąga nitki, jeśli się z nim nie obchodzi ostrożnie.







Barbie lubi błyskotki, ale Marokanka po prostu opływa w złocie. Zdobią ją medaliony, kolczyki i słusznych rozmiarów pierścień. Biżuteria znakomicie komponuje się z kostiumem, w który wpleciono gdzieniegdzie złote elementy. Jednak moją ulubioną częścią jej garderoby są … buty. Zarówno ich kształt jak i kolor jest bajeczny!







Bardzo cieszy mnie mój nowy nabytek, jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia i już mi się marzy mold Christie w nieco ciemniejszym wydaniu. Podobnie jak w przypadku mojej Oriental, jedna Afroamerykanka mi nie wystarczy, jednak tym razem za cel obrałam sobie zdobycie ciemnoskórej trupki. Mam nadzieję, że mi się uda, bo o ile na dostępność moich ukochanych superstarów nie mogę narzekać, to o Christie dość ciężko jeśli zawęża się poszukiwania do Allegro i OLX. Tymczasem Marokanka wybrała się ze mną w plener, a w miejskiej dżungli spotkałyśmy … tygrysa!

















2 komentarze:

Monstry dwie

  Pamiętam, gdy pierwszy raz zobaczyłam Monster High. Było to jakieś 9-10 lat temu, Młoda była jeszcze małą bambaryłką w wózku. Akurat ro b...