Z ogromną chęcią przygarniam lalki,
którymi wcześniej opiekowali się kolekcjonerzy. Takie lalki są zawsze
zadbane i najczęściej kompletne. Poza stojakiem i ewentualnie butami
niewiele im potrzeba by pięknie prezentowały się przed obiektywem
aparatu lub na półce w witrynie. Jednak tak samo cenię sobie moje
trupki, które choć dalekie od ideału, zawsze są pełne niespodzianek.
Taka też jest bohaterka dzisiejszego wpisu.
Zachęcona niską ceną, przejrzałam szereg
zdjęć na OLX. Zasadniczo miałam nie kupować opisywanej dziś lalki.
Proste jak druty kanekalonowe włosy i ziejąca dziura w dłoni,
pozostałość po dawno zagubionym pierścionku działały na jej niekorzyść. O
zakupie lalki zadecydowały jej oczy, które mnie przywodzą na myśl
bohaterki seriali anime, a Barbie nadały wyrazu rozmarzonej, pół
przytomnej. Jako, że zdecydowanie lepiej jest kupić dwie bardzo tanie
lalki niż jedną bardzo tanią lalkę, jej przyjaciółka również wskoczyła
do koszyka, ale ją przedstawię w następnym wpisie.
Barbie przybyła brudna, potargana i
enigmatyczna. Nie byłam w stanie zidentyfikować jej na podstawie zdjęć
na OLX, ale dla mnie to część zabawy. Zagadkowa tożsamość Barbie została
ustalona szybko i sprawnie po czym zabrałam się za zabiegi
pielęgnacyjne. Nie miałam wcześniejszych doświadczeń z kanekalonem,
którego podatność na kręcenie mnie zaskoczyła. Nie wzięłam tego pod
uwagę, skutkiem czego po rozwinięciu papilotów Barbie wyglądała jak
Gothic Lolita gdyby odziać ją w czerń! Loki były sprężyste i świetnie
utrzymywały swój niepożądany kształt. Niestety raz zakręcone odmawiają
całkowitego rozprostowania gorącą wodą, która nie może być wrząca, gdyż
pomarszczyła by kanekalonowe włókna paskudnie. Cóż oto i efekty próby
numer dwa, a poniżej Barbie w wydaniu Lolity.
Włosy nie są idealne, ale i tak całą
uwagę kradnie prześliczna twarz lalki. Jej oczy są naturalnie niebieskie
i takie powinny być, ale mają nietypowy, jakby rozmyty wyraz.
Rozmarzone oczy Barbie zdobią żółte i różowe cienie, bardzo subtelne i
pastelowe, do tego blado różowa szminka i efekt jest nieziemski. Barbie
wygląda jak wróżka, dać jej skrzydła, a odleci.
Blossom Beauty przybyła w ładnej,
krótkiej sukience w kolorze mięty. Nie ustaliłam jak dotąd co to za
model. Być może Fashion Avenue albo Easy to Dress. Sukienka zachowała
się w bardzo dobrym stanie i nawet zgrabnie komponuje się z odcieniem
włosów lalki.
Oryginalna suknia Blossom Beauty jak
widać w poniższej reklamie Mattel’a potrafi „zakwitnąć”. Choć nie jest
to mój ulubiony model, to jednak mam słabość do tego ciekawego design’u.
Z jednej strony wielgachne kolorowe kwiaty na różowym tle to przejaw
typowego dla lat 90-tych kiczu, z drugiej jednak to przecież
„transformująca” sukienka, przebłysk geniuszu dawnego Mattel’a.
To zachęciło mnie do kupna sukni …. do
którego jednak nie doszło. Okazało się, że poprzednia właścicielka ją
sprzedała i zapomniała zdjąć ogłoszenie z OLX. Na szczęście na
horyzoncie pojawiła się niebieska wersja Teresy, o wiele bardziej
pasująca do Barbie. Powiem tylko krótko, że jest wredna w prasowaniu
tradycyjnym żelazkiem!
Poniżej Blossom Beauty w sukni, która
przewijała się u kilku lalek, ja mogę przywołać z pamięci dwie –
Roszpunka z 1999 i Easy to Dress Princess Barbie 1998. Sukienka jest
ładna, gorset to zgrabnie udrapowana satyna pokryta mgiełką z tiulu,
spod której wyłania się biała warstwa. Góra sukni ma potencjał,
zwłaszcza, że pięknie eksponuje ramiona i dekolt lalki, ale dół jest dla
mnie rozczarowujący, a uszyty został z prostej bladoróżowej satyny
wątpliwie ozdobionej czymś na kształt tiulowego fartuszka zdobnego w
złote brokatowe groszki. Jest to jak widać zapowiedź dziwacznej i
smutnej tendencji dzisiejszego Mattel’a, który ogranicza się do
jednostronnie nadrukowanych sukienek zapominając, że Barbie ma również
plecy. Czy obszycie sukni tiulem dookoła to aż taki problem i
gigantyczny koszt?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz