Zamiar o
prowadzeniu lalkowego bloga powzięłam już dawno temu, ale teraz, gdy zasiadam
do napisania pierwszej noty, brak mi weny twórczej... zacznę więc od początku.
Owego
wieczoru z zachwytem podziwiałam zbiory moich ulubionych bloggerów deliberując
nad marnymi szansami zaistnienia mojej własnej kolekcji, Chociaż nie bardzo
przejmowałam się faktem, że już na zawsze przylgnie do mnie łatka niedorosłej
dorosłej, to moim największym zmartwieniem pozostawały kwestie finansowe, bo
przecież tyle jest ważniejszych spraw i choć z zamiarem stworzenia kolekcji
nosiłam się od lat, to żaden czas w moim życiu nie wydawał mi się właściwy.
Wciąż
tkwiłam w przekonaniu, że lalkowanie koniecznie musi być zbyt drogie, aż tu
nagle na aukcji na Allegro pojawiła się Sun Sensation Skipper, która była moim
niespełnionym marzeniem z dzieciństwa, kiedy to bawiłam się Barbie z moją
kuzynką. Byłam wtedy szczęśliwą posiadaczką aż 4 lalek, a moja kuzynka … 20, w
tym Skipper. Choć kuzynka umiała się dzielić zabawkami, to Skipper była dla
niej wyjątkowa i tylko ona mogła się nią bawić, a ja zapragnęłam posiadać tą
wielkooką, słodką laleczkę. Do tamtej pory mi się to nie udało.
Aukcja
ukazywała śliczną Sun Sensations Skipper z 1991 i to za jaką kwotę! Więcej
płacę idąc do piekarni! Cena była tak niska bo Skipper była bez ubrania i do
tego z ubytkami w górnej części szyi przez co jej głowa była luźna. Zdjęcia na
aukcji przedstawiały jednak coś jeszcze - laleczkę o nieskazitelnym facepaincie
oraz włosach w stanie co najmniej dobrym i to w takiej ilości, że można by
obdarować 5 nowożytnych Barbie! Kliknęłam więc Kup Teraz i tak zaczęła się moja
kolekcja.
CDN...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz