O istnieniu Royal Romance Barbie 1992
nie miałam pojęcia aż do dnia, w którym pewna kolekcjonerka postanowiła
się z nią rozstać. Od tej Pani nabyłam już wcześniej moją Purple Passion
i Midnight Princess. Wszystkie trzy lalki są przepiękne, poprzednia
właścicielka bardzo o nie dbała i jedynie u Royal można dostrzec
niewielkie oznaki upływającego czasu. Jednak biorąc pod uwagę fakt, iż
od czasu jej produkcji upłynęło już 26 lat, nikogo nie powinno to
dziwić.
Barbie przybyła w swoim oryginalnym
pudle, pokaźnym gabarytowo by pomieścić rozłożystą suknię lalki.
Fotografia umieszczona na tylnej ściance pudełka przedstawia Barbie w
pełnej krasie i przywodzi na myśl dawne czasy gdy Mattel nie szczędził
ani czasu, ani funduszy na godne zaprezentowanie produktu, z którego
firma mogła czuć się dumna. Wnętrze pudełka poza piękną lalką kryło
również metalowy stojak – zawsze mile widziany oraz szczotkę do włosów.
Największym zaskoczeniem okazała się dla
mnie kreacja Royal. Po niewielkiej ingerencji krawcowej można uzyskać 2
w 1 (gdyby ktoś się odważył na taką przeróbkę), bo jest ona
zaprojektowana w dość ciekawy sposób. Głównym jej elementem jest
dopasowana suknia z lamy, do której przymocowany jest koronkowy tren.
Tren z jednej strony zapinany jest za pomocą zatrzasku, by umożliwić
zdjęcie sukni, z drugiej zaś jest przyszyty. Ja przy takiej opcji
pozostanę, moje umiejętności krawieckie ograniczają się do kupienia
nowej pary skarpetek, gdy w starych zrobi się dziura.
Dawny Mattel słynął z kreatywności
swoich projektantów, a stroje, które wychodziły spod ich igły były
często połączeniem rozmaitych materiałów, faktur i kolorów. Royal
przypadła w udziale bardzo w owym czasie popularna połyskująca lama,
która, choć jest efektowna, nie należy do moich ulubionych materiałów,
bo nie starzeje się ładnie czego dowodem są przetarcia na rękawiczkach.
Tren sukni jednak rekompensuje niedoskonałość lamy. Srebrzysta koronka
wieńcząca dwie warstwy tiulu jest nie tylko piękna, ale i obszerna na
tyle by całkowicie przysłonić znajdującą się pod trenem lamę. Suknia
zapewne może jednym się podobać, inni będą ją uważać za przejaw kiczu
początku lat 90-tych, jednak jej twórcy nie można odmówić pomysłowości, a
samej sukni staranności wykonania zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy
stroje Barbie opierają się na jednostronnym nadruku.
Barbie bez biżuterii nie wyjdzie nawet
do skrzynki na listy, Mattel więc obdarzył ją parą kolczyków i
pierścionkiem i masywną kolią. Ten ostatni element przypadł mi do gustu,
bo nie jest tak powtarzalny jak pozostałe. Barbie fabryka nadała
proste, klasyczne szpilki (moje ulubione), jednak do mnie dotarła w
obuwiu zastępczym.
Rysunek oka jest bardzo łagodny, makijaż
subtelny, co nadaje Barbie młodzieńczego i świeżego wyglądu, zaś
czupryna tak bujna, że starczyłoby kanekalonu dla kilku nowożytnych
lalek. Loki zmierzwiły się nieco w podróży, ale znakomicie zachowały
fabryczne ufryzowanie, proste i szykowne, które przywodzi na myśl lalki z
lat 80-tych nim nastała era wielkiej grzywki.
Mimo iż Royal Romance nie należy do
najbardziej popularnych i rozchwytywanych przez kolekcjonerów lalek, ja
bardzo cieszę się z mojego nowego nabytku i jedynie zastanawiam się ile
może być jeszcze nieodkrytych przeze mnie pięknych egzemplarzy, takich,
które mogą się znaleźć w mojej kolekcji jedynie dziełem przypadku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz