Uff, piszę i piszę, focę i focę, ale czwarta rocznica bloga zbliża się dużymi krokami, a nim nadejdzie, chciałam Wam jeszcze pokazać moją najnowszą Mimi – Mimi Daily Fashion Change, na którą czekałam równo miesiąc. Warto było czekać, choć już powoli traciłam cierpliwość. Jak to jest, że lalka jest w stanie pokonać pół świata w zaledwie 10 dni, a następnie przez trzy tygodnie leży w którymś z oddziałów Poczty Polskiej? Z moim pokoikiem dla Skipper jest jeszcze gorzej, nie wiem czy dotrze w ogóle, wyczekuję go już ponad miesiąc. No cóż, kolekcjonowanie uczy cierpliwości.
Mimi przybyła jak zawsze, w bardzo pogniecionym, bardzo dużym pudle. To dlatego, że poza lalką, w kartonie znajduje się również sporo ciuchów. No bo przecież, jeśli już lecieć samolotem taki kawał drogi, to z odpowiednim bagażem.
Tył pudełka prezentuje poszczególne kombinacje, które możemy uzyskać przy użyciu ubrań znajdujących się w jego wnętrzu. Mamy tu do czynienia z ciekawą mieszanką w stylu Street Wear i Kawaii. Filoletowa zpódnica i kurteczka kojarzą się z moimi czasami z liceum w latach 2000 z groszami. Bluzeczka w czarne paski pojawiła się już u Mimi Likes Shopping, przy czym tamta miała wszytą koroneczkę. Nie wiem co sądzić o opalizującej spódniczce uszytej z tego samego materiału (ekhm plastiku) co suknia Crystal Barbie… Ogółem jakość wykonania ubrań spadła nieco od czasów wydania Mimi Likes Shiopping gdzie wszystko było po prostu doskonałe.
Styl 2YK to nie moja bajka, ale za to za pastelowymi ogrodniczkami i krótkim topem z falbaną wręcz przepadam. Są to moje ulubione elementy garderoby mojej nowej Mimi, są one też odszyte bardzo przyzwoicie. Strój, w który oryginalnie ubrana była Mimi też jest uroczy, jeśli się przymknie oko na rozmazaną brzoskwinkę na bluzce Mimi. Ogółem, w przypadku tej lalki muszę przymknąć oko na wiele rzeczy, jest sporo plusów, są też i minusy, niedociągnięcia. Błyszcząca spódniczka, choć dość plastikowa, jest jednak jednym z jaśniejszych punktów tego zestawu.
Akcesoria mojej Mimi to perłowy, różowy beret (trzeba z nim ostrożnie postępować, delikatny jest) holograficzna torebka w kształcie serca i jeszcze jedna z wyglądu przypominająca pączek. Na początku nie bardzo podobały mi się buty lalki, ale zmieniłam zdanie, bo one są kawaii na wskroś – różowe koturny z zapięciem na kostce (prawdziwym) są urocze, po prostu brakowało im skarpet za kolano, które dopełniają stylizacji. Na szczęście zaopatrzyłam się w nie na Aliexpress.
Jeśli chodzi o samą lalkę, to od razu wspomnę, że podmieniłam jej ciałko. Oryginalnie Mimi World osadził główkę na ciałku winylowym. Ja jednak od początku wiedziałam, że moja pastelowa Mimi nie będzie siedziała za szybą. Będzie się przebierać w ciuchy dla Barbie. Baristka pięknie mi do tej pory pozowała, ale drżałam nad jej lokami ilekroć zmieniałam jej ciuchy. Lalka o prostych włosach jest znacznie wygodniejsza jako modelka.
Moja nowa Mimi wyróżnia się na tle pozostałych. Ma przepiękne włosy barwy lawendy z pojedynczym pastelowo zielonym pasemkiem. Mimi ma również fioletowe oczy, co jest rzadkością dla tych lalek. Standardowa Mimi to brunetka o brązowych oczach. Niestety mnie trafił się wadliwy egzemplarz, lalka ma niedoskonały malunek twarzy. Na zdjęciach bardzo tego nie widać, ale w rzeczywistości wygląda to tak, jakby jedno oko było przytarte. Ja już się do tego widoku przyzwyczaiłam bo nie miałam za bardzo wyboru. Ta konkretna Mimi dostępna była na eBay’u w zaledwie 2 egzemplarzach. Odsyłanie jej na własny koszt też nie wchodziło w grę, a poza tym naczekałam się na nią przez miesiąc i nie chciałam marnować kolejnych dwóch.
Choć wytykam lalkom ich niedoskonałości, to mam do nich dużą tolerancję. Wszak większość moich lalek pochodzi z drugiej, trzeciej lub którejś tam z kolei ręki. Nie wyglądają idealnie, co nie znaczy, że się z nich nie cieszę, a moja Mimi aż tryska pastelową, tęczową, brokatową radością, wybaczyłabym jej absolutnie wszystko. Tak więc moja Mimi o przytartym oczku stoi sobie na mojej toaletce razem z Harajuku z syndromem pikselozy i obie ładują moje bateryjki pastelową energią już od samego rana. Widzę je gdy się budzę – odsłaniam zasłony, a one jak dwa jednorożce uśmiechają się do mnie – chociaż … czy jednorożce się uśmiechają? Mniejsza o to, JA się uśmiecham na ich widok – tego mi właśnie potrzeba gdy noc nieprzespana i gdy Młody daje w palnik bo akurat rośnie mu kolejny ząb.
Jeszcze tak na koniec kolejna dawka pasteli. Mimi przybyła z masą ciuchów, ale tych nigdy dosyć. Mimi na dzień dobry dostała ode mnie prześliczny strój. Może kojarzycie ten ubiór – należał do Nikki z serii Princess Adventure Barbie. Cała seria ogromnie mi się podobała, ale jakoś ani stroje, ani same lalki nie trafiły do mojej kolekcji. Ach, trzymałam w łapsku dwa fashiony z tej serii i ubolewam, że ich wtedy nie kupiłam bo teraz są niedostępne. Pewnie wtedy już i tak za dużo na lalki wydałam, więc sumienie mnie gryzło. Poza tym nie miałam dla nich odpowiedniej lalki, pomyślałam sobie „może dla Skipper?” i jak głupia odłożyłam fashiony na półkę.
Obecnie dostępna jest jedynie koszula nocna, ale na allegro jest jeszcze sporo lalek z serii, a ceny są przystępne. Planowałam więc zrobić coś, czego zazwyczaj nie robię – kupić lalkę dla jej ciuchów. Och jak mi było szkoda to czynić. Nikki miała ładną buzię, ale co ja miałabym zrobić z gołą lalką, na ciałku fashionistki? Na szczęście pewna Pani na Facebooku sprzedawała strój Nikki, bo ona akurat potrzebowała samą lalkę. Jak się pięknie ułożyło, prawda? Strój składa się z topu i spódniczki (oddzielne), butów, torebki, telefonu, kawy i biżuterii, którą gdzieś posiałam, bo była odlana z szarego plastiku, nudy. Spódniczka i bluzeczka ładnie się komponują z innymi częściami mojej lalkowej garderoby.
Jako zdeklarowany kawoholik stwierdzam, że lalkom bardzo do twarzy z kawą. Kubek Nikki jest więc dla mnie bardzo pożądanym akcesorium i niedawno odkryłam, ku mej wielkiej radości, że wieczko można zdjąć. Ot mała rzecz, a cieszy. Hmmm, chyba pora na kawkę. Uściski!
Urocza Panna, ale takie lalki to raczej nie są moje klimaty
OdpowiedzUsuńJa też kiedyś myślałam, że to nie moja bajka, ale zmieniłam zdanie :)
UsuńUrocza jest ta panna - faktycznie, już samo spojrzenie na jej radosną buzię musi wprowadzać w dobry nastrój :) Kolorystyka jej ciuszków jest fantastyczna, ale najbardziej podobają mi się te wspaniałe lawendowe włosy. A co do czekania na przesyłkę... W styczniu byłam już pewna, że przesyłka z moim Kenem, wysłana z USA, bezpowrotnie zaginęła, i to w Polsce. Monitorowanie na stronach międzynarodowych wskazywało, że przesyłka wylądowała w Warszawie i tyle. I tak sobie mijały kolejne tygodnie - łącznie cztery. Tymczasem tracking na stronie polskiej wskazywał jedynie to, że przesyłka wyleciała z Chicago, ale jeszcze nie ma jej w Polsce. Ken dotarł o mnie dopiero po miesiącu, ale w międzyczasie skontaktowałam się z kilkoma oddziałami poczty i wszędzie tam powiedziano mi to: tak długo, jak info o tym, że przesyłka wylądowała w Polsce nie pokaże się na stronie poczty polskiej, tak długo niemożliwym jest, żeby paczka istotnie była w Polsce, mimo że wskazuje na to śledzenie na stonach międzynarodowych. Ergo: jeśli np. na jakiejś stronie zagranicznej znajdzie się info, że przesyłka jest już w Polsce, ale takiego info nie będzie na stronie poczty poskiej, tak długo to info jest nieprawdziwe, a jedynie ma charakter poglądowy, tzn. wskazuje na to, że w tym właśnie czasie paczka powinna już w Polsce się znaleźć. Tymczasem paczka wciąż krąży gdzieś po świecie. Oby Twoja przesyłka dotarła jak najszybciej :)/Wiktoria
OdpowiedzUsuńTak, ja też dzwoniłam do Poczty Polskiej i jedyna informacja, jaką mi podano to to, że paczka nie została jeszcze zarejestrowana w Polsce. Na szczęście dziś coś się wreszcie ruszyło, paczka pojawiła się w Warszawie. Jeszcze dwa dni i minąłby miesiąc od ostatniej aktualizacji statusu. No nic, cieszę się, że nie zaginęła i mam nadzieję, że dotrze w dobrym stanie. Na szczęście poprzedni właściciel to również kolekcjoner i obiecał dobrze paczkę zabezpieczyć.
UsuńCo do Mimi, to mnie również podobają się jej włosy. Mam ostatnio fasę zarówno na pastele, jak i na kolorowe włosy, a najlepiej na pastelowe włosy :)
Może już mówiłam o tym, sorka, jeśli się powtarzam. Wysłałam mamie paczkę na urodziny (z UK). Szła 3 tygodnie, z czego dwa to było leżakowanie po różnych celnych w Polsce, a to Zabrze, a to Warszawa, a to Pruszcz... W końcu zdecydowali pobrać 8.50 cła...
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ja psioczę na Pocztę Polską, ale pewna reguła zdaje się potwierdzać, a mianowicie taka, że nasza Poczta działa opieszale i nieudolnie. No nic, dziś paczka pojawiła się w Warszawie, więc miejmy nadzieję, że wkrótce przybędzie, choć jeszcze czeka na odprawę celną.
UsuńWspaniała modelka. Szybko znalazła przyjaciółkę.:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, prawda, że ładnie im razem?
UsuńUrocza jest, bez dwóch zdań. I mnie cieszyłaby się mordka, gdyby co rano uśmiechała się do mnie taka pastelowa panna. Zresztą, wszystko ze zdjęć z tego postu mi się podoba.
OdpowiedzUsuńBuziaczki.
Cieszę się Marzenko, że Ci Mimi przypadła do gustu. Naprawdę, od razu łatwiej mi się wstaje gdy tylko na nią spojrzę :)
UsuńAch, od tej pastelowej tęczy aż się mieni w oczach!! Gratuluję przybycia nowej panny (taak, moje bjd też tak podróżowały - jeden dzień do Seulu, jeden dzień z Seulu do Waszawy, tydzień z Warszawy do Zabrza i miesiąc z Zabrza do Kędzierzyna, z intensywną korespondencją w międzyczasie 😒) i życzę, by pokoik Skipper także niebawem znalazł się u Ciebie. W rzeczy samej, to hobby uczy cierpliwości... Najważniejsze jednak, że Mimi już u Ciebie jest, razem z furą ciuszków!! Defektu w makijażu na zdjęciach zupełnie nie widać, jest prześliczna, bardzo dziewczęca i niesłychanie słodka.
OdpowiedzUsuńMyślę, że większość z nas ma takie doświadczenia. Jeśli tylko mam wybór, nie korzystam z usług Poczty Polskiej bo ona naprawdę potrafi człowiekowi podnieść ciśnienie, ale niestety na ebay'u rzadko ma się wybór w kwestii dostawy. Właśnie dlatego, że tak długo na nią czekałam nie poszłam za ciosem i nie kupiłam sobie kolejnej Mimi.
UsuńWidzę, że pastele nadal królują. :) Ogrodniczki spodobały mi się najbardziej. I torebka w kształcie serca. Ja też czasem przymykam oko na niedoskonałości. Ale już u innych lalek niż Barbie bym tego nie zniosła.
OdpowiedzUsuńKrólują, a jak! Ogrodniczki są i moim ulubionym elementem garderoby Mimi. Zaś co się tyczy niedoskonałości, o ile do obecnych standardów Mattel'a już zdążyłam przywyknąć, tak niedociągnięcia malunku twarzy Mimi mnie ogromnie zaskoczyły. Nic to, i tak ją uwielbiam.
UsuńUwielbiam Twoje pastelowe panny :) Nowa lokatorka też jest prześliczna, ma piękne włosy i większość jej garderoby jest na prawdę słodka ^_^
OdpowiedzUsuńDziękuję, cieszę się, że Ci się spodobała. Zaś na pastele nabrałam chęci po obejrzeniu kilku filmików pana z youtube - jego kanał zwie się Barbination i jest cały pastelowy!
Usuń