środa, 25 maja 2022

Czwarta rocznica bloga

 Czterdzieści lat minęęęęło jak jeden dzień… a nie, to będę śpiewać za jakieś dwa lata i to przy innej okazji. Dziś świętuję nieco mniej okrągłą, czwartą rocznicę mojego bloga oraz mojej kolekcji. W poprzednim roku jeszcze udało mi się na tę okoliczność sfotografować wszystkie moje lalki, ale tym razem zadanie mnie przerosło, dlatego skupiać się będę na zmianach, które w mojej kolekcji zaszły przez ostatnie dwanaście miesięcy. (Niektóre z tych zdjęć to stare ujęcia, ale obecnie część mojej kolekcji, zwłaszcza duże gabaryty, znajduje się w "schowku", nie udało mi się powyciągać całego dobytku na potrzeby sesji).


Po pierwsze, przybyło mniej lalek, niż w latach poprzednich, ponieważ, jak już wcześniej wspominałam, chciałam się nacieszyć tymi, które już miałam. Nie oznacza to oczywiście, że populacja lalek się nie zwiększyła, wręcz przeciwnie. Doliczyłam się około 20 nowych dziewczyn. Podsumowując plany zeszłoroczne, nie udało mi się nic zmienić na półce z Dolls of the World. Nadal nie mam Chinki, a o pierwszej Paryżance nawet już nie myślę, rozpatruję kandydaturę drugiej, która też jest bardzo ładna. Obie są raczej dostępne, więc mi się nie spieszy, choć patrząc na galopująco rosnące ceny lalek z lat 90-tych może powinnam nadgonić zaległości.




Wśród klasyków z lat 80-tych zaszła jedna, za to znacząca zmiana, a nazywa się ona Perfume Pretty Barbie. Och długo szukałam mojego idealnego, wymarzonego egzemplarza. Oczywiście nie mam nic przeciwko lalkom, którym trzeba dopomóc: wykąpać, naprawić, poczekać trochę na oryginalne ubranie, ale Perfume Pretty to lalka nostalgiczna, Pewexowa, wyjątkowa. Postanowiłam czekać i szukać tak długo, aż znajdę odpowiednią lalkę, z pięknymi, saranowymi włosami oraz w kompletnym stroju. Udało się, choć zajęło mi to przeszło trzy lata.



Półka Skipperkowa jest w całej mojej witrynce najbardziej dynamiczna i chociaż przez ostatni rok nie udało mi się zdobyć ani jednej nowej Skipper, to niemalże skompletowałam rodzeństwo Barbie. Pojawiła się słodka Kelly, a także Stacie wraz z przyjaciółką z serii Happy Meal – Whitney. Teraz brakuje mi już tylko Krissy, ale i na nią też przyjdzie kolej, bo chociaż pierwotnie nie zamierzałam zbierać lalkowych dzieciaków, teraz mogłabym mieć ich całe przedszkole, a plany te już powoli wprowadzam w życie. Nie będę zdradzać szczegółów …. Hihihi.



Skoro już o maluchach mowa, latem ubiegłego roku do kolekcji dołączyły młodsze siostry Licci – Miki i Maki. Przesłodkie maluchy niczym dwa rozbrykane jednorożce skradły moje serce. Mama Licci – Orye, może i nie powinna stać na półce z małolatami, ale ktoś musi przecież pilnować Miki i Maki, które Takara w swoich filmikach promocyjnych przedstawia jako dwa kochane urwisy, które miewają dziwne pomysły. Najbardziej jednak cieszę się z Cinnamoroll Licci. Jest to jedna z moich najbardziej ulubionych lalek, jedna z najsłodszych odsłon tej lalki, a także kandydatka na moją pierwszą Liccę. Oczywiście życie zweryfikowało plany, ale ostatecznie Cinnamoroll stanęła w mojej witrynce i cieszy moje oczy.



Całkowitą nowością minionych 12 miesięcy jest Mimi. Mimi poza granicami Korei Południowej nie jest tak popularna jak Licca, która ma fanów na całym świecie. Naturalnie to czyni ją trudniej dostępną i w zasadzie eBay był moją jedyną opcją, więc nie sądziłam, że będę mieć choć jedną Mimi. Mam trzy. Choć pierwotnie nie oszalałam na widok Mimi, to Mimi Likes Shopping sprawiła, że pomyślałam: Tak, tą lalkę chciałabym mieć. Później na radarze pojawiła się Cafe Mimi, a ja pomyślałam: No tą lalkę to ja muszę mieć! Cafe Mimi przyleciała do mnie z Korei, za nią Mimi Likes Shopping, a ponieważ znacznie lepiej jest mieć trzy lalki niż dwie, to ostatecznie dołączyła do nich Daily Fashion Change Mimi. Lalki mają rewelacyjne dodatki i/lub ogromną ilość ubrań w pakiecie, dlatego z chęcią przygarnęłabym jeszcze z 10 innych, ale jednak dużo jest zachodu ze sprowadzaniem lalek z tak daleka. Nie wiem jednak jak długo wytrzymam, bo na widok Hazzsy’s Mimi dostaję niemalże krwotoku z nosa.



Półka z latami 90/80-tymi pojawiła się jedna nowa lalka. Było to prawdziwe Wejście Smoka! Otóż, zdawałoby się, że po przeszło trzech latach zbieractwa przestałam ulegać nagłym porywom serca, które podpowiadają: kupuj teraz, bo to ta szansa już się nie powtórzy! Z doświadczenia wiem, że się jednak powtórzy. Kiedy spodoba mi się jakaś lalka, długo zastanawiam się czy aby na pewno jej potrzebuję. Bywa więc tak, że od momentu zakochania do pojawienia się w witrynce mijają długie miesiące, nawet lata. W przypadku Barbie Joins the World Famous Rockettes tak nie było. Zobaczyłam ją po raz pierwszy na youtube, następnego dnia zaczęłam jej aktywnie szukać, a po miesiącu była już moja! Jest to lalka ekstrawagancka i dla mojej kolekcji nietypowa. Ja lubię pink box, playline (wrr brak polskiego słowa), natomiast Rakieta jest iście kolekcjonerska. Chwilowo zasłaniają ją karierowiczki, ale najczęściej stoi w pierwszym rzędzie i wiadomo dlaczego.



Na kolejnej półce przetasowania robię mniej więcej cztery razy w roku, zgodnie ze zmieniającymi się porami roku, które jednak mieszają się tu trochę. Holiday ’94 nie może leżakować w pudle, ma delikatną sukienkę, zaś ’96 jest po prostu moją ulubienicą. Na Opening Night i Midnight Princess mogłabym się gapić godzinami, niemniej jednak trochę wiosny zawitało za sprawą Avon Spring Tea Party, nad którą tak długo debatowałam sama z sobą. Natomiast co do Mrs P.F.E. Albee nie miałam żadnych wątpliwości, czekałam tylko na odpowiednią okazję. Dystyngowana Mackie rzadko porywa moje serce taką namiętnością, dlatego u siebie w witrynce mam tylko wybrane modele z tą twarzą. Pani Albee jest jedną z nich. Przepięknie pomalowana niemalże porcelanowa twarz lalki i wykwintny, bogaty strój tej lalki to jej mocne strony. Słabych nie ma. Brak jej może koszuli, ale znowuż jest to lalka kolekcjonerska, nie będę jej przebierać.



Na półce z miejscami siedzącymi znajduje się kilka moich ulubienic. Między innymi cudowne Fashion Play Barbie, które w tym roku udało mi się zakupić w liczbie aż 2! Jedna z nich, fioletowa 1990 była od dawna poszukiwana, zajmowała wysokie miejsce na liście życzeń. Nie dziwi więc fakt, że gdy takowa się pojawiła na horyzoncie, szybko musiała zmienić miejsce zamieszkania. Natomiast śliczna FP 1987 była z grubsza nieplanowana. Chociaż, gdyby tak się zastanowić, to na mojej liście życzeń znajduje się kategoria pod tytułem „Fashion Play w dobrym stanie”, w której mieszczą się prawie wszystkie lalki z tej serii, ponieważ zdecydowana większość z nich podoba mi się i to bardzo nie tylko dlatego, że są to po prostu przepiękne lalki, ale również dlatego, że nostalgia to potężna siła, a ja je pamiętam z dzieciństwa.


Panów w tym roku mi nie przybyło. Nie udało mi się z Harleyowcem II, nie ma Todd’a (tego od Tracy), ale za to powoli rośnie moja kolekcja nisko budżetowych lalek świątecznych. Mają one taki sam czar „skromnej lalki” co FP, choć pozbawione nostalgii. Coś jest w tych bezpretensjonalnych Barbie, które świętują Boże Narodzenie bez zbędnej pompy, które są lekkie jak płatek śniegu, a nie ciężkie jak groch z kapustą. Caroling Fun, podobnie jak Holiday Treats i Tree Trimming spędzają większość roku w pudle, po to by w okolicy grudnia wyjść z niego i cieszyć niczym nowo otwarty prezent pod choinkę.


Największą zmianą wśród moich lalek są bez wątpienia dwie, w zasadzie trzy panie, które określam mianem współczesnych Barbie. Boutique Stylist jest prezentem od mojej siostry. Jest to ulubiona lalka Młodego, któremu czasem udaje się nią pobawić. Jest absolutnie niezniszczalna. Na zdjęciach włos ma zmierzwiony, bo akurat udało mi się ją oswobodzić z jego sprytnych rączek. Są też dwa składaki – pozamieniane ciałami Soccer Barbie (obecnie sztywniara, która raczej leżakuje w pudle) oraz Music Producer – kolorowa Harajuku, która jest moją etatową modelką.



Na zdjęciach grupowych zabrakło jednej Barbie. Jest nią Barbie 80s Rewind Career Girl – prawdziwa eksplozja nostalgii. Ostatnim czasem coraz częściej przyglądam się lalkom współczesnym, czego wynikiem są dwa wyżej wspomniane składaki. Podoba mi się seria Looks, choć dla mnie troszkę zbyt poważna. Z zainteresowaniem obserwuję serię Extra, zwłaszcza Extra Fancy. Czarnoskóra Barbie w kiecce w miśki mi się podoba, choć nie wiem co myśleć o jej oczach. Natomiast 80s Rewind to jest strzał w dziesiątkę, albo strzała prosto w serce, jak kto woli. Na widok mojej superstarki pomyślałam sobie: ach Barbie, tęskniłam! Już się nie mogę doczekać kolejnych edycji.


No dobrze, to przebrnęliśmy przez lalki. Przede mną jeszcze kolejne trzy strony A4, szykuje się rekordowo długi wpis. Jak już wspomniałam na wstępie, lalek przybyło mniej, ponieważ w minionym roku skupiałam się bardziej na wielkich gabarytach: domki, meble, auta, statek! Były też meble dla Licci i to od nich zacznę tę część wpisu. Otóż, z założenia lalek Licca-chan w mojej kolekcji miało być niewiele, za to od początku chciałam by miały należyty posag. Stroje dla Licci były dla mnie koniecznością, podobnie jak pokoik, ale kuchnia i lodówka były mi równie potrzebne. Tak bardzo kojarzą mi się z meblami Living Pretty (Cooking Center i Refrigerator), które posiadałam jako mała dziewczynka. Te konkretne mebelki są dla mnie jeszcze niedostępne, ale kuchnia i lodówka dla Licci to ten sam wysoki poziom wykonania, ta sama jakość, podobne kartonowe pudełka bez celofanowej szybki, porównywalna, ogromna ilość akcesoriów. O radości!




Planowałam jeszcze bardziej powiększyć kolekcję akcesoriów dla Licci, ale moje plany pokrzyżowało pojawienie się kampera prosto z moich marzeń, ale i z wspomnień. Moja kuzynka posiadała Barbie Magic Voyageur 1990, który w moim wówczas krótkim, zaledwie kilkuletnim życiu był jednym z najbardziej imponujących przedmiotów, jakie widziałam. Kamper był idealny, a ja wściekle o nim marzyłam. Niestety był dla mnie nieosiągalny, aż do niedawna. Mój kamper jest niestety wybrakowany, ale jest za to w idealnym stanie. Nieco gorzej przedstawia się Barbie Motorhome 1996, którego jeszcze nie zdążyłam omówić na blogu. Mimo odbarwień oraz urwanej bocznej klapki jest to wspaniałe auto. Można by powiedzieć, że dwa kampery mnie nasyciły, ale …. Jednak nie. Barbie Mini Van to nie kamper, ale wspaniałe auto rodzinne z mnóstwem bajerów, otwierających się drzwi oraz kilkoma garściami akcesoriów drobnych. Jak mogłabym się oprzeć czemuś tak fantastycznemu?



Ponieważ 2 kampery i Mini Van zajmują sporo miejsca, postanowiłam, że domki będą bardziej kompaktowe. Takie cechy mają właśnie Barbie Home&Office 1984, a także dwa bardziej współczesne domki: Barbie Cozy Cabin 2014, a także Barbie Pink My House 2008. Cozy Cabin wprowadza bardzo świąteczny nastrój, My House jest bardzo wygodny, poręczny i ma dużo akcesoriów, ale moim ulubieńcem jest Home&Office. Nie sądziłam, że kiedykolwiek uda mi się go zdobyć, ponieważ zestaw ma wiele ruchomych części, co czyni go kruchym. Jest też podatny na przebarwienia, zaś mój egzemplarz, który nawiasem mówiąc ma tyle samo lat co ja, jest w stanie idealnym. W podobnych kategoriach myślałam o Skipper Closet Carrier oraz Sleep’n Study, a jednak są, to wręcz nie do pomyślenia.





 

Jednak największą sensacją minionych 12 miesięcy jest Barbie Townhouse 1982! Składaniu tego domku towarzyszyły takie emocje, że aż trudno mi to opisać, lepiej byłoby użyć samych wykrzykników. Domek jest trzypiętrowy i ma windę (ja coś wspominałam, że domki miały być kompaktowe?). Jednak nie to jest w nim najwspanialsze, bo przecież mnóstwo jest domków z windą, co mają trzy piętra. Nie, ten Townhouse jest absolutnie wyjątkowy, ponieważ prawie identyczny miałam w dzieciństwie. Mój pochodził z roku 1986, miał nieco inną kolorystykę, a filary miały przekrój walca, ale chyba tego wariantu nie uda mi się zdobyć. Tak piszę, ale Barbie w tym roku niejednokrotnie mnie już zaskoczyła, więc wszystko jest możliwe. Domek umeblowałam kompletnie w zaledwie jeden miesiąc. Niestety obecnie jest złożony w kartonie, a przed zdemontowaniem nie udało mi się sfotografować aktualnego stanu umeblowania, wstawiam więc stare zdjęcia. Będą nowe, a domek złożę ponownie. Taki domek nie może leżeć w kartonie, prawda?


Gdy poszłam na pocztę odebrać mój domek, czekała na mnie jeszcze jedna przesyłka, jeszcze większa! To jest właśnie statek, który przewija się na wcześniejszych fotografiach. Nie wiem jak ja tego dokonałam, jak doniosłam oba gigantyczne pudła prowadząc przy tym jeszcze spacerówkę z Młodym, ale motywacja była ogromna. Statek jest gargantuicznych wręcz rozmiarów, opiszę go w jednym z najbliższych wpisów. Zakupiłam go w listopadzie czy w październiku, w każdym razie ani pora roku, ani pogoda nie sprzyjały tworzeniu wpisu. Kilka dni temu wyciągnęłam go na potrzeby sesji do rocznicowego posta. Nadał się idealnie jako alegoria podróży, jaką przez ostatnie cztery lata odbywałam z Barbie. Choć może słowo „rejs” jest jeszcze bardziej adekwatne, tak był to rejs po luksusowym świecie Barbie z lat 80-tych. Byłoby mi może jednak trochę łatwiej, gdybym nie drżała na samą myśl jakie szkody może spowodować słoneczko, może lepiej byłoby zrobić sesję zimową – jacht w roli lodołamacza? Barbie szczelnie zapakowana w strój zimowy? Chyba nie, szczególnie, że takich ciuchów jeszcze dla niej nie mam.


A prawda! Ciuchy! Byłabym zapomniała o celu, który przyświeca mi w tym roku! Otóż pracuję nad powiększeniem garderoby dla Barbie. Ciuchy są znacznie wygodniejsze niż kampery i domki. Ciuchy nie zajmują dużo miejsca, jeden czy dwa zestawy zawsze się gdzieś zmieszczą (lub ekhm czterdzieści…). Obecnie skupiam się na współczesnych strojach, są niedrogie, łatwo dostępne, mam wiele frajdy z przebierania Mimi i Harajuku. Niezwykle jednak ciągnie mnie do starszych modeli. Zobaczymy co z tego wyjdzie.


Pięć stron A4! Jeśli dotarliście do końca tego wywodu to po pierwsze: gratuluję, po drugie: dziękuję! Kto ma dzisiaj czas czytać takie długie wpisy? W czasach zdominowanych skrótowymi przekazami, jednowyrazowymi hasłami opatrzonymi zdjęciem i emotką, któżby czytał pięciostronicowe wywody? Wy, na szczęście. Inaczej chyba nie prowadziłabym tego bloga już piąty rok. Bardzo mi z Wami miło, lubię czytać Wasze komentarze (choć coś mi się popsuło i od dwóch wpisów nie mogę na nie odpowiadać, wiem, że i Wy miewacie takie problemy). Zastanawiałam się nad założeniem kanału Youtube, ale stwierdziłam, że to nie dla mnie. Taka „masówka” nie jest dla mnie. Nie chcę borykać się z przykrymi komentarzami, których jest tak wiele nawet u najsympatyczniejszych youtuberów. O ile łatwiej jest napisać coś przykrego niż miłego. W naszym kameralnym gronie, w tej niewielkiej przestrzeni blogów panuje miła atmosfera. Choć nie miałam okazji poznać Was w realu, poza Marzenką,  do której właśnie macham (choć nie widać), to jednak mam to poczucie, że mnie rozumiecie, że Wam nie muszę się tłumaczyć dlaczego ja, kobieta blisko czterdziestoletnia piszczę jak dziecko na widok lalki. Wy macie tak samo! Pozdrawiam cieplutko!







18 komentarzy:

  1. Dotrwałam do końca, czytało się bardzo przyjemnie, do tego tekst opatrzony pięknymi zdjęciami. Same och i ach.:) Gratulacje z okazji rocznicy. Życzę kolejnych udanych lat w blogosferze, coraz większej liczby aktywnych obserwatorów oraz spełnienia marzeń lalkowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś dzielna! W tym roku rozpisałam się jeszcze bardziej niż wypada :) Dziękuję za życzenia, za to że nadal czytasz mojego bloga i komentujesz. Bez tego, chyba nie chciałoby mi się pisać!

      Usuń
  2. Piękna kolekcja, gratuluję rocznicy!!! Ja lubię tak z 24h poczekać po zobaczeniu lalki, czy mi początkowy zachwyt nie opadnie ;) Z drugiej strony czasem traci się okazję w ten sposób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) 24h mówisz? Ja czekam troszkę dłużej, choć tak jak piszesz, czasem można przegapić coś naprawdę rewelacyjnego. Są oczywiście takie lalki, na widok których aż ręka świerzbi, żeby kliknąć "kup teraz".

      Usuń
  3. Gratuluję rocznicy i z całego serca dziękuję za Twoje wpisy, pełne detali, planów i marzeń (jak widać na zdjęciach, często spełnionych!) i fotografie Twojej niezrównanej kolekcji, na których rozpoznaję obiekty moich westchnień z wczesnej młodości i za atmosferę Twojego bloga! Absolutnie każde ujęcie budzi mój zachwyt, ale statek przebił wszystko, nawet lalkowe domki, które uwielbiam 😊 . Cudo!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Tak się cieszę, że lubisz i czytujesz mojego bloga i nawet moje zdjęcia zrobione w biegu Ci nie przeszkadzają. To jest obszar, w którym mogłabym więcej zdziałać, bardziej się postarać, ale czasu ciągle brak, a lalki przybywają. Statek oczywiście doczeka się pełnoprawnego wpisu, będzie wodowany, odbędzie swój dziewiczy rejs, tylko muszę jakoś skombinować ocean :)

      Usuń
  4. Gratuluję tak pięknej kolekcji z wieloma perełkami z lat 90, które także pamiętam :) Życzę aby kolejny rok lalkowania był dla Ciebie równie owocny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Ja również mam nadzieję, że kolejny rok będzie dobry, mam wiele planów :)

      Usuń
  5. Wspaniałość tej kolekcji sprawia, że ja także piszczę na widok utrwalonych na Twoich fotografiach lalkowych panien; podziwiam to, jak pięknie potrafisz ubrać swoją miłość do lalek w słowa i zawsze czytam Twoje wpisy do - że tak powiem - ostatniego "okruszka" <3 Gratuluję rocznicy i oby kolejny rok lalkowania przyniósł spełnienie Twoich największych lalkowych marzeń <3/Wiktoria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cieszę się, że czytujesz mojego bloga. Dzięki temu blogowanie ma sens. Ja osobiście uwielbiam czytać Wasze komentarze, to takie nasze rozmowy o lalkach! :)

      Usuń
  6. To były wspaniałe lata, pełne lalkowych zdobyczy i nowej wiedzy. Życzę Ci, żeby ta pasja nie mijała, abyś czerpała z niej radość w kolejnych latach. Moje serdeczne gratulacje. PS. Ja czterdzieści w przyszłym roku... Ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj wspaniałe, naprawdę! Lalki ładują moje bateryjki. Kiedy potrzeba mi odrobiny przestrzeni tak tylko dla siebie, kiedy potrzebuję odpocząć od natłoku codzienności, wtedy biorę do ręki lalkę i po prostu odpoczywam.
      Jak widać, ja za rok będę Ci składać życzenia na 40, a Ty mnie za 2 :) Uściski!

      Usuń
  7. Gratuluję rocznicy! Lalkowanie to nie tylko zdobywanie kolejnych okazów, ale i gromadzenie wiedzy i poznawanie ludzi. A przy tym na blogach można znaleźć mnóstwo przydatnych informacji. Twoje teksty zawsze czyta się przyjemnie i są rzetelne jak branżowe artykuły. A strój Rakiety to sama chciałabym mieć tylko... w skali 1/4! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Cieszę się, że lubisz czytać moją pisaninę! Zazwyczaj nim zdecyduję się na jakąś lalkę czy zestaw, sporo czytam, a później oczekując dostawy czytam jeszcze więcej żeby umilić sobie oczekiwanie. W tym czasie zbiera się sporo informacji, a że mnie tak lalki fascynują, to później powstają takie kilometrowe teksty :)
      O strój Rakiety jest świetny. To lalka zupełnie inna niż większość moich pink boxów! Jest taka ekstrawagancka! Myślę, że można by taki strój uszyć lub zlecić uszycie.

      Usuń
  8. Też do Ciebie macham 👋, kochana. I buziaczki przesyłam 😘😘😘
    Gratuluję rocznicy. Uwielbiam tu zaglądać, podziwiać te wszystkie piękne lale, domki, akcesoria, czytać Twoje wywody encyklopedyczne.
    Życzę nieustającej radości z blogowania, kolekcjonowania, pisania. I życzę spotkań lalkowych - może w tym roku w Krakowie 😉?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Z radością spotkałabym się na kawce i pogawędziła o lalkach. Może zaszokowałybyśmy przy tym jeszcze jakichś panów w średnim wieku, tak jak ostatnio? Dawaj znać jak się będziesz wybierać do Kraka :)

      Usuń
  9. Gratuluję czwartej rocznicy bloga i życzę udanego dalszego blogowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, mam nadzieję, że będą kolejne rocznice, bo mój zapał nie słabnie! :)

      Usuń

Monstry dwie

  Pamiętam, gdy pierwszy raz zobaczyłam Monster High. Było to jakieś 9-10 lat temu, Młoda była jeszcze małą bambaryłką w wózku. Akurat ro b...