wtorek, 20 sierpnia 2024

Kolekcja My Scene

 

Lalki stadnie, mnogo, hurtem ... bardzo podoba mi się ten koncept, dlatego dziś postawiłam przed obiektywem całą moją kolekcję My Scene. Mam na ich punkcie absolutnego świra i dlatego w krótkim czasie uzbierało się ich 8, a o kolejne 3 moje zasoby powiększyła Madzia z Zacisza Lenki. Dodam, że powoduje mną nostalgia tak silna, że praktycznie nie ma My Scene, która by mi się nie podobała, każda / każdy ma coś w sobie (tak, nawet Fab Faces, które wyglądają trochę, jakby łączyły środki odurzające z częstymi wizytami u chirurga plastycznego).  


 

CHELSEA. Posiadam 3 Chelsea, z czego 2 pochodzą od Madzi. Street Sweet Chelsae 2008 to lalka prawie kompletna, w oryginalnym ubranku, dotarła do mnie jako pierwsza i obudziła tyle wspomnień! Moje dwie młodsze siostry miały bzika na punkcie My Scene, a ja doskonale pamiętam ich podekscytowane piski ilekroć w telewizji widziały reklamy My Scene. Jedna piszczała, że chce Chelsea, druga, że woli Westley, a ja oczywiście byłam za Kennedy. Spring Break 2003 i Golden Bling 2008 to prezenty od Madzi. Lalki nie posiadały swoich strojów, ale ja miałam na nie własny pomysł. W niedługim czasie znalazłam część ich oryginalnej garderoby –Golden posiadała w komplecie 2 stroje, a Spring Break aż trzy.  

 









WESTLEY. Westley posiadam sztuk dwie. RockinAwards 2008 posiada oba stroje oraz pakiet akcesoriów drobnych i przez długi czas plasowała się na pierwszym miejscu wśród ulubionych Scenek, aż na jej miejsce z przebojem wtargnęła My Bling Bling z kolczykiem w pępku i zakolanówkami. To moja faworytka.  

 









BARBIE. Jakoś zawsze trudno mi było przypisać imię Barbie do wielkoustych, wielkookich My Scene. Barbie dla mnie jest jednoznaczna z Superstar Barbie. Taką właśnie Barbie znałam z dzieciństwa. Taka Barbie była spełnieniem moich Pewexowych marzeń. Nieodzownie towarzyszył jej łagodny, przyjemny dla oka odcień różu, który wcale do My Scene nie pasuje. Blondynki My Scene to dla mnie Kennedy i one też pojawią się w późniejszym akapicie, ale należałoby utrzymać poprawne nazewnictwo. Tak więc Masquerade Madness 2004 i My Scene Goes Hollywood 2005 to Barbie, zresztą lalki są bardzo często z sobą mylone za sprawą podobnego koloru włosów, oczu, makijażu i rootowanych rzęs. Jakby się jednak przyjrzeć to po samych włosach można je odróżnić, bo Masquerade Madness ma dużo dłuższe włosy. Masquerade jest niekompletna, brak jej maski i skrzydełek motyla, posiada natomiast oba stroje i obie pary butów. Goes Hollywood to pakiet bardzo atrakcyjny, bo poza dodatkowym strojem posiada mnogość akcesoriów, między innymi krzesełko oraz szereg kosmetyków w kuferku. W dzieciństwie za taką lalkę przez miesiąc dobrowolnie zmywałabym naczynia, wynosiła śmieci i w ogóle wykonywała wszystkie prace domowe. Teraz i tak muszę to robić, ale dodatkowo mogę sobie również sprawić taką lalkę. Nie jest źle! 

 











KENNEDY W pewnym momencie Barbie My Scene zniknęła i to wcale nie było zagadkowe zniknięcie. Zamieszanie wokół praw autorskich do Bratz, oraz zbyt podobnych do nich My Scene sprawiło, że Mattel postanowił nie narażać Barbie na szwank i dlatego musiała opuścić swoje przyjaciółki. Seria animowana My Scene tłumaczy to zdarzenie w sposób banalny, który troszkę przypomina mi zawiłe losy Stevena z Dynastii, który uległ wypadkowi – jego twarz została zmasakrowana, więc przeszedł operację plastyczną, bardzo udaną zresztą, blizny się nie dopatrzysz. Nic to, że przy okazji zmienił się jego głos i chyba także wzrost. Grunt, że nadal miał blond włosy. U Mattel’a sytuacja była odwrotna: konieczna była zmiana bohaterki z zachowaniem wszystkich cech wyglądu. Na szczęście w plastikowym świecie sprawy układają się pomyślnie- Barbie znalazła swoją sobowtórkę, całkiem przypadkiem. Barbie wyjechała, a Kennedy ją zastąpiła. I Love My Friends 2007 i Boutique Street 2009 to dwie Kennedy, które posiadam. I Love My Friends dostępna była w dwupaku z Westley, której niestety nie mam, podobnie jak drugiej bluzeczki Kennedy. Lalka wygląda jakby wyszła, albo raczej wyczołgała się z imprezy. Coś tu poszło nie tak z tymi rzęsami, przez co dziewczyna wygląda na nawa... pijaną. Jest to moja ulubiona cecha tej lalki i piszę to mając pełną świadomość tego, że źle to o mnie świadczy. Buziaczki! Boutique Street to wersja bardziej budżetowa My Scene. Jeansowa kamizelka nie jest oryginalna, zaś sama lalka jest po przejściach. Włosy są dość zniszczone, jest uszczerbek w malunku, ale mimo to bardzo lubię tę lalkę. Prosta sukieneczka ma uroczy krój i nie brakuje tu detali, jak choćby falbanka u dołu czy też koronkowa wstawka. Połączenie morskiej zieleni i czerwieni jest nieoczywiste, ale do mnie bardzo przemawia.  

 










NOLEE. Posiadam tylko jedną Nolee i należy ona do serii Goes Hollywood 2005 – jednej z moich ulubionych. Lalka pełna jest kontrastów - blada cera, czarne włosy. Nolee ma rysy trochę azjatyckie, choć twarze My Scene są bardzo przerysowane, więc na dobrą sprawę trudno stwierdzić. Mojej Nolee brakuje większości akcesoriów, w które Goes Hollywood była wyposażona, ale za to mam obie pary butów i oba stroje kompletne. Goes Hollywood ma absolutnie fantastyczne ciuchy, które są kwintesencją tamtych czasów - obszyte sztucznym futerkiem płaszcze podkreślające talię, odsłaniające brzuch topy, krótkie sukienki, rozszerzone nogawki spodni. Sama się kiedyś tak ubierałam i stwierdzam, że ta moda wraca obecnie, jak to z modą bywa – lubi powracać w 20-letnich interwałach.  

 






BRYANT. Bryant 2002 to moja jedyna lalka męska z serii My Scene i tym cenniejsza, że po pierwsze jest to prezent od Madzi, a po drugie, Bryanta wyprodukowano tylko w dwóch wersjach, ten drugi określany jest jako Second Edition. Bryant pogubił akcesoria drobne, takie jak nieśmiertelnik. Posiada natomiast swój oryginalny strój oraz buty. Klapki i skarpety to zazwyczaj bardzo złe połączenie, ale Bryant nosi je nonszalancko i jemu nawet takie kuriozum pasuje. Bryant ma urocze blond afro i ciekawą artykulację. Zgina się w łokciach i kolanach, posiada ruchomą talię 

 




Większość moich My Scene udało mi się zakupić z dodatkowymi strojami, dzięki czemu garderoba w stylu Y2K przybrała kształt ładnie wypełnionego woreczka strunowego. Nie udało mi się w tym wpisie pokazać akcesoriów dodatkowych dla tych lalek, jest tego jeszcze większy woreczek strunowy, ale przebierałam i fotografowałam stadko My Scene przez cały dzień, a tylko tyle czasu na to miałam. Love my friends Kennedy w drugiej odsłonie ma na sobie sukienkę od Fab Faces Westley, zaś Boutique Street ubrana jest w poszczególne części 2 niekompletnych fashionów. Na sam koniec prezentuję jeszcze buty. Buty!!!!!  Buty posiadają swój własny woreczek strunowy, bo niespodziewanie tak mi się rozmnożyły. Do tej pory nie udało mi się ich wszystkich zidentyfikować, ale poszczególne modele pojawiały się w różnych zestawach, co nieco utrudnia sprawę.  

 


Jeszcze tak na sam koniec, taki już absolutny koniec, bo rozpisałam się niebotycznie. Zrobiłam małe przemeblowanie w pokoju, który nie zwie się lalkowym, ale wszystkie moje lalki tam właśnie są ulokowane. Keyboard nie może konkurować z pianinem akustycznym, nieużywany kurzył się potwornie, więc spakowałam go w karton z zamiarem sprzedania komuś, kto będzie się nim cieszył zanim go zastąpi akustykiem albo porzuci pasję. W związku z tym, zwolniło się miejsce na szafce rtv, na której oczywiście mogłabym postawić telewizor zdjęty z szafki celem postawienia na niej keyboardu, ale skoro telewizor stoi na podłodze już tak długo, to niech tam stoi dalej, a szafka jest wprost idealna by wyeksponować Casa Villa. Casa Villa stoi teraz obok witryny z lalkami, ten widok bardzo mi się podoba, bo domek wreszcie jest na tyle wysoko, by go można było w pełni podziwiać i na tyle blisko witrynki by moje dwie wystawki lalkowe ładnie się z sobą komponowały. My First Princess wreszcie odzyskała swoją suknię, podszytą przeze mnie bardzo, bardzo źle, ale od biedy ujdzie. Dobra to już koniec eseju. Następne też będą długie. Nie umiem inaczej. Uściski! 

 





 

4 komentarze:

  1. Miałam kiedyś chyba Westley, a najbardziej podobała mi się zawsze czarnowłosa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezwykle zacne stado, takie glamour w każdym calu :)! Nigdy nie miałam żadnej lalki z tego gatunku i nawet mnie do nich nie ciągnęlo, ale pewnie dlatego, że nie widziałam Nolee. Jest zachwycająca!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zacna kolekcja. Po przemeblowaniu jeszcze piękniej się całość prezentuje. Ściskam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Monstry dwie

  Pamiętam, gdy pierwszy raz zobaczyłam Monster High. Było to jakieś 9-10 lat temu, Młoda była jeszcze małą bambaryłką w wózku. Akurat ro b...