poniedziałek, 12 sierpnia 2024

Doll Meet 2024

 

Sobota 20 lipca, godzina 6:05.... kto przy zdrowych zmysłach wstaje w sobotę tak wcześnie, jeśli absolutnie nie jest do tego zmuszony? Lalkolub! Bo w tą właśnie sobotę Marzenka z @creativity_for_dolls organizowała Doll Meet! Marzenka przyjeżdża do Krakowa raz w roku i jej przybycie jest niczym nadejście wiosny w naszym miniaturowym światku pełnym winylu i saranu, choć oczywiście astronomicznie mamy lato. Marzenka organizuje nieformalne spotkania entuzjastów lalek wszelakich bez sztywnych zasad, bez przerostu formy nad treścią i zbędnej agendy. Ot tak po prostu, lalkoluby się spotykają i dobrze się bawią.  

 


Wstawszy o świcie na spokojnie zweryfikowałam zawartość torby sportowej i stwierdziłam, że absolutnie nikogo już się tu nie da wcisnąć. Na liście pasażerów obligatoryjnie znalazł się Głupek. On już się stał wizytówką mojego bloga i Instagrama. Ponadto Perfume Pretty oraz Perfume Pretty na mtm, My Scene Madison, Kurhn, Vintage Jenny, Cinnamoroll Licca, Mimi, Sindy zdobyta dzięki pomocy Mangusty oraz Barbie Extra alias Usagi od Madzi z Zacisza Lenki. 

 


W Krakowie wiecznie trwa budowa lub przebudowa czegoś .... czegokolwiek! Są wakacje, trzeba remontować, modernizować i utrudniać, więc zamiast spodziewanego tramwaju na pętli powitała mnie melodia świerszczy polnych oraz szereg autobusów zastępczych, z których żaden nie jechał tam, gdzie ja zmierzałam. Nic to! Kilka autobusów później w takt Speed Drive zaiwaniam z torbą pełną winylu ścigając się z czasem, żeby zdążyć nim ucieknie mi tramwaj na którejś z kolei przesiadce. Cardio! Cardio jest zawsze dobre!  

 

W umówionym miejscu, w cieniu wiekowego dębu (nie pamiętam czy to dąb, ale brzmi poetycko, zresztą wszystko jedno, duże drzewo to było) czekała Marzenka i Patrycja, którą polubiłam już za hiraganę na koszulce, a później się okazało, że łączy nas wiele i przegadałybyśmy całe godziny! Patrycja wykonała przepiękne drewniane identyfikatorki! Po chwili dołączyła Monika ... w koszulce Iron Maiden! OK, w tym miejscu pasowałoby wyjaśnić co nieco. Otóż patrzę się ludziom na koszulki i robię to bez najmniejszego zakłopotania. Lubię koszulki, które coś mówią o człowieku, a koszulki Patrycji i Moniki zdradzały wspólne, pozalalkowe zainteresowania.  

 


Przybywało nas pod tym wiekowym drzewem. Przyszły Ida i Karolina, z którymi kilka tygodni wcześniej wybrałam się do Muzeum Barbie Heels & Wheels oraz Kamelia z córeczką. Prace Kamelii od dawna podziwiam, ale jej Młoda też jest bardzo utalentowana, przyglądając się entuzjazmowi, z jakim Młoda i Karolina reagują na winyl poczułam się spokojna o przyszłość lalek. To ujmująco-rozbrajająco-urocze. Za dużo dzieci w ich wieku patrzy na świat przez świecący prostokącik zawężający horyzonty, więc to krzepiące widzieć w młodszym pokoleniu cząstkę tego ciut, ciuuuut starszego, do którego się przynależy. 

 

Pod drzewem przybywało dziewczyn, przyszła Dominika, Sylwia i jeszcze jedna Monika – dziewczyny towarzyszyły mi później w Action, gdzie poszłam z mocnym postanowieniem nie kupienia niczego. Udało się, za to chichrałyśmy się jak wariatki podczas oględzin Pana Końcówkowego, o nim będzie później, a teraz na powrót włączamy chronologię, którą tak jawnie zaniedbuję! Jesteśmy na powrót pod wiekowym drzewem, roboczo określonym mianem dębu, przy którym w czasie, gdy ja nieudolnie starałam się odczytać hiraganę z koszulki Patrycji pojawiły się kolejne dziewczyny. Kogoś pominęłam z imienia, wiem to na pewno, bo się nie doliczyłam wszystkich, ale było nas dużo, a czasu mało. Nie zdążyłam się zapoznać ze wszystkimi i tak mi żal, bo wszystkie dziewczyny były lalkowo zakręcone i sympatyczne.  

 

Punkty spotkania były dwa – muzeum Heels & Wheels oraz bliżej nieokreślone miejsce, które zapewnia a) jedzenie/picie/kawę/coś do kawy b) toaletę c) miejsce na nasze lalki – bo my się mogłyśmy stłoczyć i ścisnąć w celu zapewnienia odpowiedniej kompresji, ale lalki musiały mieć osobny stolik. Muzeum wyglądało dokładnie tak, jak kilka tygodni wcześniej. Nadal posiadało spory zasób lalek, które ja w swej litościwości wyswobodziłabym z pudeł i umieściła w mojej gablocie, gdzie nie ma już miejsca, ale to nic. Była pierwsza Holidayka, był Jack Sparrow, Były Coca cola Barbie, Hard Rock Cafe Barbie. I Toki Doki była, była podróżniczka o oczach topielca (do tej mam taką słabość, dobrze, że dzieliła nas szyba, bo wyszłaby ze mną). Był Chucky! Muzeum nadal kłamało odnośnie Pierwszej Barbie, która tak naprawdę była Trzecią Barbie. Ida postawiła obok niej “swoją Pierwszą”, która była przemalowaną Czwartą, ale Ida ze swoimi zdolnościami tak ją upodobniła, że sama Ruth Handler by się mogła pomylić. Nadal brak kultowych 2 kultowych superstarek czyli Superstar 76 i Superstar 88, choć Ken był. Był też Kentallica... czyli Ken z filmu ubrany w futro i ekoskórę oraz posiadający nerkę z napisem Ken trzcionką Metallica. Ja chcę tego Kena albo chociaż jego nerkę (torebkę/tytkę zwał jak zwał). 

 















Po zwróceniu uwagi obsłudze Muzeum, że ich Pierwsza nie jest Pierwszą (kolejny raz), ruszyłyśmy w drogę celem poszukiwania miejsca zapewniającego punkty a, b oraz c z powyższego akapitu. Trudno było je znaleźć, ale ostatecznie rozsiadłyśmy się wygodnie - my i nasze lalki. Lalki oczywiście wzbudziły zainteresowanie, jeden pan nawet zapytał czy może je sfotografować.  


 

Te lalki! Te lalki z trudem mieściły się na jednym stoliku! Nie mówiąc już o właścicielkach. Na zmianę krzątałyśmy się ustawiając je i fotografując. Panowało takie radosne i podekscytowane zamieszanie, jakby wpuścić wycieczkę szkolną do sklepu z zabawkami. W tym miejscu z góry przepraszam dziewczyny z Doll Meet, których zdjęcia użyłam bez zgody. Po prostu już sama nie wiem, które fotki są moje! Nie pamiętam też które lalki należały do kogo tak dokładnie.  

 

Lalki były bardzo zróżnicowane i w tym tkwi prawdziwa frajda, bo to zupełnie tak jakby iść do przyjaciółki i bawić się jej lalkami. Do tego dziewczyny są kochane i pozwalały by ich lalki były obmacane. Nie zdążyłam obmacać wszystkich, nawet połowy, ale uczta dla oka była. Ida przyniosła swoje Vintage, ach! Była Midge i Ken i Bubblecut i Swirl Ponytail (moja ulubiona), a wszyscy tacy eleganccy! Ich stroje były wspaniałe i znakomicie oddawały klimat epoki. Oczywiście przemalowana Jedynka niemal powodowała u mnie migotanie przedsionków. Młoda Idy przyniosła swoich ulubieńców BMR oraz Livkę, którą widziałam pierwszy raz w życiu - te oczy zaglądają Ci w duszę! Chorobcia, Livkę słabo widać, ale jest, chowa się za BMR, widać jej rajstopy. Musicie uwierzyć mi na słowo, że jest bosssssska!






 

Monika przyniosła swoje metalówy, wszystkie zachowywały odpowiedni dress code- ubrane w skóry i koszulki z nadrukami, które sama wykonała! Tak żeby było zabawnie, ja akurat głowiłam się co zrobić z pewną zacną superstarką, którą dostałam w prezencie od Madzi z Zacisza Lenki. Lalka ma czarne nogi, bo to Barbie Ocean Friends, ale czarna farba jest pozacierana w pewnych miejscach i wygląda jakby Barbie miała czarne rajstopy z dziurami - metalówa - pomyślałam sobie. Potrzeba jej odpowiedniej koszulki, tylko skąd? Teraz już wiem skąd, a projekt nabiera barw w mojej głowie, a raczej nabiera czerni!  

 


A propos tego projektu, Sylwia przepięknie szyje, więc superstarka metalówa dostanie odpowiednio metalowe ubranie! Nie zdradzam szczegółów. Sylwia przyniosła swoich modeli- faceci z odsłoniętymi klatami, trzy czarnoskóre piękności, z czego jedna to wypisz wymaluj Beyonce. Od Sylwii dostałam szorty, bo wspomniałam jej o projekcie ratowania Ocean Friends i przedstawiam zarys stylówy, na co ona sięgnęła do pokaźnych rozmiarów torebeczki strunowej - ładnie wypchanej lalkowym ciuchem swojej produkcji – i wręczyła mi spodenki dla mojej Barbie! Dziękuję Ci Kochana! 

 


Patrycja przyniosła mocną azjatycką ekipę. Była Azone, którą na żywo widziałam pierwszy raz w życiu, była Kurhankatowarzyszka dla mojej Kuhrn. Była ILY Forever, nad którą sama się zastanawiam, w zasadzie już się nie zastanawiam, jestem przekonana, że jest mi niezbędna, pytanie tylko kiedy. Była Blythe.... i tu brak mi słów po prostu, a z natury lubię mówić. Patrycja sama zrobiła Blythe prawdziwie magiczny faceup. Sama własnoręcznie! Sama ozdobiła koralikami sznureczek do przełączania oczu. Cudna Blythe kojarzy mi się z owieczką przez kędzierzawy, miętowy wig. Miętowa Owieczka Blythe zrobiła na mnie ogromne wrażenie. To niesamowite jak wiele utalentowanych dziewczyn zebrało się na tej małej przestrzeni. 

 





Ok, to w temacie utalentowanych dziewczyn – Kamelia i jej Młoda. Na bloga Kamelii to już się boję wejść, bo zawsze widzę takie cuda, że mi mózg eksploduje. Kiedyś zobaczyłam jej Meluzynę - Evangeline Ghastly w szarej sukni wyszywanej koralikami i do tej pory nie mogę pozbierać szczęki z podłogi. Kamelia zabrała swoją Mini i Helenę Bonham Carter. Młoda też miała swoją Mini, ale największe wrażenie zrobił na mnie projekt wspólny Kamelii i Młodej - Jaga i Cykor! Począwszy od lalki, która przeszła reroot i ma przemalowane oczy, po samego Cykora, który ma opierzone nogi i świeci! Gdzie moja żuchwa? Chyba ją zgubiłam.  

 


Cofnęłam się w przeszłość widząc buźkę Pamelki. Pamelkę miałam w dzieciństwie. Mogłam mieć wtedy z 8 lat. Posiadałam Pamelkę baletnicę w ażurowych rajstopkach. Uwielbiałam tę lalkę za jej miniaturowość i ruchome stawy. Niestety to co było jej zaletą, stanowiło również jej słaby punkt i moja baletnica uległa kontuzji – staw kolanowy pękł i maleńka laleczka straciła mobilność w nodze przyklejonej na stałe. Pamelka ze zdjęć należy do Buni Humi i jest tak samo urocza jak ta moja, tyle, że zachowana i idealnej kondycji.  

 


Jednym z najmłodszych lalkowych uczestników Doll Meet był Bobrok. Bobroka znają już chyba wszyscy, tak jak i jego tatę - Snape’a. Snape jest bardzo opiekuńczy, nie podejrzewałabym go o to. Bobrok należy do Moniki Eleny, która przyniosła swoją Odile (całkowicie rozumiem już szał na tę lalkę, jest absolutnie uzasadniony). Monika  zabrała też Mavis.... Mavis to Pullip ... i to nie był jedyny Pullip tego popołudnia, bo Dominika też przyniosła Pullip .... i Taeyang’a. OK małe wyjaśnienie jest tu potrzebne. Mam listę życzeń, taką listę życzeń nieosiągalnych. Na tej liście jest Alexis i Krystle od Mattel’a z 2010, jest tam Jack Sparrow i Ken Japończyk DOTW i ... Pullipy. Pullipy ogółem, a w szczególności miętowa Alice du Jardin. Dziewczyny przyniosły swoje Pullipy na moją prośbę, więc ja sama sobie zadałam tę wymyślną torturę. Tortura polegała na machaniu oczami Pullipów w lewo i prawo i zamykaniu owych mając tę świadomość, że są to oczy nie mojej lalki. Ja bym tak mogła robić do wieczora. Pullipy nagle stały się bardzo realne i namacalne i do zdobycia i w dużym skrócie jeden właśnie do mnie jdzie. Nie piszę więcej, bo jeszcze nie dotarł. Świeża sprawa. Ekscytacja po sam sufit, oby lalka dotarła cała, bo Pullipy delikatne są jak jasny gwint. Była też J-doll. J-doll jest w planach, zaraz po ILY.  

 




Marzenka przywiozła swoją Mini, która wraz z Mini Patrycji zasiadła w centralnej części stołu przy własnym stole. Jedna vintage Midge też należy do Marzenki - lalka przyjechała do Idy na poprawki. Marzence moje niektóre lalki zawdzięczają ruchomość stawów, to ona przekonała mnie do mtm, ale teraz moje lalki dzięki niej mają sporo uciechy. Marzenka pożyczyła mi swojego Pana Końcówkowego. Oczywiście ja od razu posadziłam go na stole, na przodzie, żeby go było dobrze widać. Pan Końcówkowy wzbudził ogromne zainteresowanie wśród Pań, bo jest poprawny anatomicznie, a nawet więcej - ma wymienne “końcówki” w różnych rozmiarach. Niebawem, czyli pewnie za jakieś dwa miesiące, poświęcę mu osobny wpis, jak tylko wydrapię go ze szponów superstarek. Panem Końcówkowym bawiłyśmy się jeszcze po spotkaniu, gdy rozdzeliłyśmy się na dwie grupy – jedna zmierzała na Wawel, a druga do Action, a ja bardzo chciałam być w dwóch miejscach jednocześnie, ale się nie udało.  

 


Czas był wkurzający - było go mało i do tego zaiwaniał jakby mu za to płacili. Nie udało mi się porozmawiać ze wszystkimi dziewczynami, więc nie zdołałam wymienić w moim wpisie wszystkich. Obawiam się też, że i tydzień by mi nie wystarczył by nacieszyć się towarzystwem dziewczyn, które dzielą ze mną zainteresowania, lalkowe i nie tylko. Najfajniejsze było to, że ja większość z Nich dopiero co poznałam, a czułam się, jakbyśmy się znały od lat. W pewnym sensie tak jest, bo część blogów czytam od dawna, ale poznać osobiście autorki i przyporządkować do tych blogów ich twarze, uśmiechnięte twarze, było tym, czego w znajomościach online brakuje. Mieszkamy daleko od siebie, ale wierzę w to, że spotkamy się jeszcze. Na pewno Marzenka przyjedzie jeszcze do Krakowa i nastanie lalkowa wiosna w astronomiczne lato. 

 






 

11 komentarzy:

  1. Jak pięknie to wszystko opisałaś! ❤️Czytałam dosłownie z zapartym tchem, a przecież tam byłam🙈Masz dar pisania, wspaniale się to czyta! ❤️ I jeszcze tyle pochwał dostałam - koszulka, Blythe i cała reszta... aż się zawstydziłam... To naprawdę był magiczny czas, szkoda tylko, że tak szybko minął... Wzruszył mnie Twój wpis... 💓Przypomniał mi emocje, jakie towarzyszyły mi podczas spotkania, przeniósł mnie z powrotem w ten upalny dzień na drugim końcu Polski... Bardzo Ci dziękuję za tyle miłych słów i za spotkanie! I mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się nadarzy, a tymczasem pozostańmy w blogowo - instagramowym kontakcie, my - szalone entuzjastki wszystkiego, co japońskie! ❤️ i chińskie też...
    Ściskam Cię bardzo mocno i serdecznie pozdrawiam z tego mojego Koszalina na końcu świata... 😘
    P.S. (Koszulka jest z ACDC RAG)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, jak się cieszę, że Ci się spodobał ten wpis. Tworzony był na raty, gdy miałam chwilkę, ale pisało się go tak łatwo, słowa same spływały do głowy. My we dwie mamy tyle wspólnych tematów, czego nie mogłam się dowiedzieć od Ciebie o Twojej podróży do Japonii, bo czasu było za mało na rozmowy, czytam właśnie na Twoim blogu. Zresztą tak bardzo mnie wciągnął, że przeczytam go w całości. Myślę, że jeszcze długo będziemy wspominać Doll Meet. Mieszkasz daleko, ale może spotkamy się przy dobrych wiatrach gdzieś po środku Polski :)

      Usuń
  2. OOO jesteś Dariuszem Szpakiem relacji z meetu lalkowego!!!Masz niesamowity dar przeniosłaś mnie na spotkanie, w którym nie mogłam brać udziału! Bardzo Ci za to dziękuję!!! Mam nadzieję, że za rok uda nam się spotkać i poznam Cię osobiście!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mi miło, ale byłoby milej, gdybyś tam była, no ale nic, za rok może się uda, ja na to bardzo liczę :) Coffee

      Usuń
  3. Popieram Miru, bo ma 100% racji - fantastycznie to opisałaś! Powtórka z emocji, które towarzyszyły nam tamtego pięknego dnia! :)
    Też miałam podobne odczucia spędzając z Wami czas - choć spotkałyśmy się na żywo po raz pierwszy, czułam się jak w gronie starych przyjaciół. :)
    Dzięki Ci serdeczne za tyle miłych słów o naszym projekcie i nie tylko! <3
    Też mam ogromną nadzieję, że znów się spotkamy - oby niebawem. W końcu nie mamy aż tak daleko do Krakowa. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, Wy z Młodą mieszkacie wcale nie tak daleko, może uda się spotkać jeszcze w ciągu roku. Wasz projekt to rewelacja, czytałam szczegóły na Twoim blogu. To naprawdę piękne, że Ciebie i Młodą łączy talent i, że wykorzystujecie go do wspólnych projektów. Cieszę się, że mój wpis Ci się spodobał. / Coffee

      Usuń
  4. Wspaniała relacja. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, że lalka ode mnie wyruszyła na tak cudowne spotkanie. Cieszę się Twoją radością. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od początku była wpisana na listę lalek do zabrania na Doll Meet, właśnie napisałam o Petrze, a niedługo zamieszczę wpis o kolejnych lalkach od Ciebie. :) Coffee

      Usuń
  5. Jak super, że mogłaś się tak wyszaleć lalkowo! :) Takie spotkania dają kopa i mnóstwo pozytywnej energii. Ja niestety mam ciągle mało czasu, więc rzadko się pojawiam na meetach, ale mam nadzieję, że kiedyś uda nam się spotkać. A co do remontów, to chyba w każdym większym mieście coś remontują. U mnie właśnie trwają rozkopy pod moim miejscem pracy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dają kopa, takiego fajnego, że aż się chce pisać bloga. Tak sobie właśnie myślałam, że byłoby suuuuper, gdybyś była z nami, może się uda spotkać na jakimś meecie w Warszawie./ Coffee

      Usuń
  6. Piękny i szczery post 🧡
    To spotkanie było wspaniałe. Cieszę się, że spotkałyśmy się na żywo i że mogłam zobaczyć Twoje lalki.
    Szkoda tylko, że czas tak szybko płynie i trzeba było wracać do domu. Mam nadzieję, że spotkamy się za rok 🧡

    OdpowiedzUsuń

Monstry dwie

  Pamiętam, gdy pierwszy raz zobaczyłam Monster High. Było to jakieś 9-10 lat temu, Młoda była jeszcze małą bambaryłką w wózku. Akurat ro b...