czwartek, 14 marca 2024

My Scene Rockin' Awards 2008

 

AAAA wreszcie! Pierwsze My Scene wreszcie w mojej kolekcji! Od kilku miesięcy im się przyglądałam, zaznajamiałam się z imionami, seriami i zastanawiałam się czy się zapuszczać w te rejony, bo wiedziałam dobrze, że nie będzie odwrotu, a rejony to atrakcyjne, bo mało znajome, takie nieodkryte… Tak sobie tłumaczyłam, że czemu by nie zaprosić do kolekcji jednej scenki, albo kilku(nastu), przecież bardzo ładnie oparłam się Rainbow High, no prawie… Tak w zasadzie to kupiłam trzy Rainbow High – Gabrielę, Lilę i Daphne, ale ostatecznie powędrowały do Młodej, bo ona tak przepada za RH. Zrobiłyśmy więc wymianę, ja jej dałam moje trzy Rainbowki, a ona mnie oddała swoją Easter Basket Barbie i pudełko ciuchów i ze dwa akcesoriów drobnych. Wśród nich znalazłam kilka szpargałów wcześniej niezidentyfikowanych, które po miesiącach zerkania na My Scene nagle rozpoznałam, a skoro już mam akcesoria, to może jednak by się lalka przydała – i tym sposobem są trzy. Będzie ich więcej.



My Scene znałam pobieżnie, oczywiście kojarzyłam z Waszych blogów, ale przede wszystkim, moje dwie młodsze siostry miały na ich punkcie absolutnego bzika w czasach gdy ja już z lalkami się rozstałam, bo byłam w liceum. Obie piszczały na widok reklam w tv, śpiewały „it’s my sceeeene” i dyskutowały która jest ładniejsza – Chelsea czy Westley. Chyba Chelsea bo to ona pierwsza się pojawiła w naszym domu. Pamiętam, że lalka zrobiła na mnie niemałe wrażenie. Miała inne proporcje ciała niż moje Barbie i ich ubrania nie pasowały na nią. Natomiast ciążyła w dłoni co było oznaką dobrej jakości (wszak to Mattel, a kiedyś można było ufać marce i kupować z zamkniętymi oczami), nogi zginały im się na klik, ale twarze były takie inne – dorosłe, kobiece, zmysłowe… Bo My Scene to lalki seksowne i nie żebym Barbie tnt odmawiała tych cech, wszak żyleta z niej, ale My Scene ową zmysłowość miały wymalowaną na twarzach. Wydatne usta i rozmarzone, przymrużone oczy – one po prostu wyglądają jakby miały kosmate myśli. Do tego mają śmiałe makijaże i odważne stylizacje – krótkie spódniczki, dekolty, odsłonięte brzuchy i obowiązkowo obcasy. W Stanach rodzice o purytańskich tendencjach byli zgorszeni ich prowokującym wyglądem, ale Europejczycy się nimi zachwycali, więc Mattel skierował swoje siły dystrybucyjne w naszą stronę. Dlatego niektóre My Scene łatwiej jest znaleźć u nas, taka miła odmiana.



Tyle było kandydatek na moją pierwszą My Scene, ale Rockin Awards Madison zwyciężyła. Nazywać ją będę Westley, bo takie imię pamiętam z czasów gdy tymi lalkami bawiły się moje siostry. Seria Rockin’ Awards datowana jest na 2008 rok i liczy cztery bombowe lalki: Chelsea, Madison, Kennedy i Delancey. Lalki były skoordynowane kolorystycznie, w zestawie posiadały drugi strój i mnóstwo dodatków. Pudełka tych lalek są tak błyszczące i krzykliwe, że aż trudno dostrzec w nich tę mnogość akcesoriów. Pudełka My Scene ogólnie wyglądały bardzo atrakcyjnie, posiadały zawieszki nawiązujące do danej serii, ale obecnie znaleźć nieotwartą My Scene graniczy z cudem, a drogie są jak diabli.

źródło: ebay

O zapudełkowaną My Scene trudno, to fakt, ale lalki w stanie bardzo dobrym krążą po sieci i można jakąś złowić. Ja miałam ogromne szczęście, bo moja Westley przybyła w stanie bardzo dobrym i posiada nadal zdecydowaną większość swojego dobytku. Lalkę trzeba było oczywiście ogarnąć, bo włosy miała jak Bob Marley. Rozplątując jej loki podśpiewywałam sobie Buffalo soldier. Lalka ma wszyty saran, więc loki po rozczesywaniu z odżywką i wrzątkowaniu odzyskały swój blask. Są piękne. Malunek twarzy Westley ma typowy dla ery Bling czyli przymrużone, zmysłowe oczy. Usta obrysowane konturówką, pełne… bardzo (pełne botoxu?). Ogólnie rzeczy ujmując… Westley ma dorosłe myśli, a przynajmniej tak wygląda.




Bardzo podobają mi się stroje My Scene, są bardzo Y2K, szczególnie te wczesne, zanim firma ugięła się pod protestami rodziców, że lalki wyglądają jak ulicznice. Mattel zaczął je więc ubierać na różowo i ja zasadniczo nie mam nic przeciwko temu, ale róż też może być fajnie podany, wcale niekoniecznie infantylnie. Natomiast te początkowe stylizacje były bardzo realistyczne, tak jak te lalki można się było naprawdę ubrać. Spodnie dzwony z niskim stanem i krótkie topy sama nosiłam w tamtych latach. Za spodniami nie tęsknię, bo nie można było w nich usiąść, żeby tyłkiem nie świecić, ale topy odsłaniające brzuszek nadal zdarza mi się założyć … latem oczywiście. W tamtych czasach pory roku nie miały jednak tak dużego znaczenia.



Wracając do Westley… lalka ubrana jest jak na czerwony dywan. Ma satynową, zieloną sukienkę ze złotymi akcentami i plastikowy gorset. W sumie gorset miałam zamiar zdjąć i więcej o nim nie wspominać, ale w sumie mi się spodobał do tego stopnia, że postanowiłam wystawić moją cierpliwość na próbę małym DIY. Oryginalnie do gorsetu zaczepione były cztery zawieszki z koralików. Zawieszki poginęły, ale ja bardzo, bardzo dawno temu bawiłam się w robienie biżuterii z koralików. Moja cierpliwość takiej formy kreatywności nie zniosła, więc zaprzestałam dręczenia jej, ale pozostałości materiałów nadal miałam. Nie posiadam przezroczystych koralików w odpowiednich kolorach, ale perełki też się nadały. Rezultat nawet mi się podoba. Stylizację numer jeden uzupełnia torebka, bransoletka, kolczyki kolia i buty. Buty My Scene są bardzo charakterystyczne. Są ogromne, trochę takie jak u Bratz tylko moim zdaniem lepsze, bo po zdjęciu lalka nadal ma swoją stopę i może nosić obuwie Barbie. Takie wielgachne buty trudniej również zgubić, dlatego niewielkim wysiłkiem można bosą lalkę obuć.











Stylizacja numer dwa to bardzo, bardzo krótka złota sukienka z koronkowym wykończeniem u góry. My Scene uwielbia koronki, takie prawdziwe koronki naszyte, a nie nadrukowane, a ja nie mogę się nadziwić, że kiedyś i to wcale nie tak dawno temu, Mattel oferował nam takie lalki! Lalki piękne i wspaniałe jakościowo, ubrane w pomysłowe kreacje uszyte z różnorodnych materiałów. Dodatkowo najczęściej te lalki miały w pakiecie drugi strój, drugą parę butów i sporą garść innych akcesoriów. A propos akcesoriów, Westley posiada szczotkę, drugi naszyjnik, drugą parę kolczyków (jeden zaginął wraz z drugą bransoletką), dwie spinki (chyba były cztery) aparat cyfrowy, statuetkę i zawieszkę od pudełka w kształcie ósemek, perfumy, pędzelek, róż do policzków oraz paletkę cieni do powiek. Co do paletki, nie jestem pewna czy ona do lalki należy, ale kolorystycznie się zgadza.








Pozostając w temacie akcesoriów… na zdjęciach poniżej znajdują się szpargały od My Scene, które znalazłam w zasobach Młodej. Jest tam para butów dla Westley, które kupiłam daaaawno temu i w sumie nie wiedziałam co z nimi zrobić, bo przecież nie wyrzucę. Tak leżały dobre 6 lat, aż się przydały. Torebka chyba do My Scene nie należy, ma za mało pomalowanych detali, co jest cechą szczególną dla tej linii, ale też się może przydać. Aparat cyfrowy, laptop z płytą, telefon z klapką, obrazek i perfumy zdecydowanie do My Scene należą, ale mam wątpliwości co do lakierów do paznokci. Na koniec dodam jeszcze, że wystrój wnętrz to meble dla Barbie z serii Decor Collection, którą zamierzałam sfotografować już dawno temu, ale jakoś nie miałam okazji. Meble Barbie na ogół nie bardzo pasują do My Scene, ale ta seria współgra stylistycznie z lalkami. My Scene pojawiły się w roku 2002/3, a w tamtych czasach ja z całą pewnością posiadałam magnetowid i nagrywałam filmy na kasety VHS, zbierałam płyty kompaktowe i miałam taki właśnie wystający z tyłu telewizor. Wszystko się zgadza.










Na koniec jeszcze mały spam zdjęciowy, bo lalka pozowała znakomicie. Dodam jeszcze taki mały spoiler, że wkrótce pojawi się Chelsea, a także Barbie, która obecnie jeszcze schnie po spa. Pozdrawiam Was!






6 komentarzy:

  1. Lalki, które jedni kochają, a inni nienawidzą. Z kwartetu właśnie Westley podoba mi się najbardziej ze względu na makijaż. Oj jeszcze kilka lat temu te lalki były sporo tańsze. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, zdania na ich temat są bardzo podzielone, ale ja należę do grupy zwolenników. Westley w wielu seriach wypada najlepiej z całej brygady, może to przez burzę loków, może przez ciepły odcień skóry, w każdym razie to pierwsza My Scene, którą kupiłam i jak do tej pory jest moją faworytką, a mam jeszcze dwie i jeszcze jedną w drodze. Prawda, że ostatnio My Scene podrożały, ale mam wrażenie, że ogólnie lalki stały się strasznie drogie. Poszukiwałam ostatnio Rainbow High dla Młodej i nie mogłam się nadziwić, jak te lalki podrożały. Przez ostatni rok tak trochę zwolniłam z nowymi nabytkami, nie byłam na bieżąco i nagle taki przeskok cenowy się zrobił, trudny do pokonania.

      Usuń
  2. Przyznam szczerze, że te lalki nigdy mnie nie porwały. Nawet nie widziałam żadnej ich reklamy. Chyba nie odpowiadają mi proporcje, choć nie można odmówić im uroku i starannego wykonania. Ciuszki mają bardzo interesujące i akcesoria też fajne. Sama Westley kojarzy mi się z gwiazdą pop w stylu Kelly Rowland albo Nicole Scherzinger. Bo do ulicznicy to jej jeszcze brakuje. ;) Ma najładniejszą twarz z tej czwórki, chociaż Kennedy depcze jej po piętach. :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do proporcji trzeba się rzeczywiście przyzwyczaić. Ja pamiętam jak bardzo się zdziwiłam widząc My Scene pierwszy raz na żywo jakie wielkie one mają głowy, a później, wiele lat później zobaczyłam Pullip i z miejsca zapałałam sympatią, a dysproporcje przestały przeszkadzać. Co do ciuchów i akcesoriów, to rewelacja. Tyle tego i tak cudownie wszystko wykonane, że nie mogę wyjść z podziwu. Jeszcze dwie dekady temu Mattel produkował takie lalki. Fakt, że jak na tamte czasy one były raczej drogie, ale mimo wszystko, dziś za proporcjonalne pieniądze nie dostaniemy takiej jakości i wyposażenia.

      Usuń
  3. Gratuluję nabytku! :) Pamiętam za czasów małolata jak właśnie byłam pod wrażeniem modnych wówczas strojów lalek My Scene. Chociaż nie umiałam się przekonać do ich twarzy i stylu makijażowego, to ubrania, dodatki i pomysłowe serie zdecydowanie przykuwały oczy. W Twoim wpisie podziwiam ogrom drobnych akcesoriów, w które była zaopatrzona lalka. W obecnych czasach nawet nie marzę już o takich luksusach od Mattela.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Tak, ciuchy rewelacja. Mattel kiedyś bardzo śledził nowinki modowe i ubierał lalki zgodnie z panującymi trendami, a teraz Barbie nosi t-shirty oversize, tak, żeby nie tylko wszystkie rozmiary ciałek się zmieściły, ale i Ken też. Akcesoria są super, jest tego mnóstwo, a wszystko się otwiera. Mam jeszcze My Scene Goes Hollywood Barbie i ona też ma ogrom akcesoriów. Niebawem wpis.

      Usuń

Stroje dla Barbie z lat 80-tych i 90-tych

  Ostatnim czasem miałam dużo szczęścia do perełek z lat 80-tych, moją kolekcję zasiliły cztery Fashion Play oraz lalka opętana (chyba jej...