Wedding Day Midge jest dowodem na
to z jaką niekonsekwencją podchodzę do zasad, które sama sobie wyznaczyłam.
Wraz z początkiem mojej kolekcji postanowiłam, że nie będzie w niej miejsca dla
żadnych plażówek, księżniczek/ stworzeń bajkowych, włosów do kostek ani panien
młodych. I co? Złamałam wszystkie te postanowienia:
Żadnych plażówek – patrz Sun
Sensation Skipper, Wet’n Wild Skipper
Żadnych księżniczek/ stworzeń
bajkowych – patrz Jewel Hair Mermaid Midge (po reroocie)
Żadnych włosów do kostek – patrz
Hollywood Hair Teresa
Żadnych panien młodych – patrz
Wedding Day Midge
Ech, bez komentarza….
Wedding Day Midge stała się moją
faworytką, gdy tylko zaczął mnie interesować headmold Diva, przeszkadzała mi
tylko jej kreacja. Nie przepadam za sukniami ślubnymi, wydają mi się zwyczajnie
nudne, a swojej własnej szukałam bardzo intensywnie przez całe dwa miesiące.
Wszystkie wydawały mi się identyczne – wszechogarniająca lawina tiulu i
poliestru w kolorze białym lub ecru. Ostatecznie wybrałam śnieżnobiałą suknię o
klasycznym kroju, ale za to z haftem w kolorze dorodnej śliwki, bo wydała mi
się nieco inna. A suknia Midge jest po prostu biała. Planowałam więc zakupić
lalkę nagą i ubrać ją w jakiś spektakularny fashion pack. Jednak im bardziej
się tej białej kiecy przyglądałam, tym bardziej zyskiwała ona w moich oczach,
no bo to strój wielofunkcyjny, a ja mam do nich słabość. Przez kilkanaście
miesięcy od czasu do czasu podziwiałam pomysłowość Mattel’a, która przejawiała
się w tej kreacji, aż doszłam do wniosku, że absolutnie nic poza lalką w
kompletnym stroju mnie nie usatysfakcjonuje.
Strój Midge składa się z kilku
części, choć na pozór wydaje się być jednoczęściowy. Dół sukni, to tak
właściwie obszerna, dwuwarstwowa spódnica zapinana na plastikowy zatrzask.
Wierzchnia warstwa to delikatna materia, której nazwy nie znam, bo nawet i te
podstawowe mi się mylą, ale jest ona mięciutka, usiana kropeczkami, a u dołu
wykończona efektowną koronką z wplecioną gdzieniegdzie srebrną niteczką.
Koronkowe rękawki również są zdejmowane. Pod spodem Midge ma na sobie mini
sukienkę, na którą może narzucić lawendowy żakiecik w kropy, którego niestety
nie mam, a bardzo bym chciała. Może kiedyś uda mi się go upolować.
Midge posiada wszelkie atrybuty
panny młodej – ma oczywiście długi welon z haftem, którego niestety prawie nie
widać. Welon trzyma się głowy lalki za pomocą gumki, a ta dawno już straciła
swoją elastyczność, chyba wszyję nową co będzie szczytem moich krawieckich
umiejętności. Midge posiada również bukiecik. W oryginale były to różowe tulipany
czy też róże – trudno stwierdzić. Korsarzyk mojej lalki nie należy do kompletu,
ale opalizujący kwiat bardzo mi się podoba. Buty mojej Midge tez nie są
oryginalne, za to lalka nadal posiada to, na czym mi bardzo zależało – coś
niebieskiego! Pod sukienką mini kryje się błękitna podwiązka, cóż za urocze i
zalotne akcesorium. Aż mnie zaczęło intrygować czy inne ślubne wypusty Mattel’a
taką posiadają! Muszę zgłębić ten temat.
Panna młoda oczywiście musi mieć
obrączkę, a ta na modę amerykańską noszona jest na palcu serdecznym lewej
dłoni. Opisując Midge, przypomniało mi się jak mój Mąż podczas pewnego pobytu
służbowego w Stanach został uznany za wdowca, bo obrączkę nosi na prawej dłoni,
a to, że ja nadal żyję wyszło na jaw całkiem przypadkiem i oczywiście stało się
tematem rozważań nad różnicami polsko- amerykańskich obyczajów. Wracając do
biżuterii Midge, to jest ona skromna do bólu – pierścionek o diamentowym
szlifie pociągnięty srebrną farbą i kolczyki do kompletu. Mattel mógłby się w
tym względzie trochę bardziej postarać.
Midge jest niewymownie piękna, a
to dzięki bardzo subtelnemu makijażowi. Cień do powiek lalki jest tak blady, że
prawie niezauważalny, chyba, że się go poszuka. Lalka posiada granatową oprawę
oka, a nie czarną, co nadaje delikatności. Wedding Day Midge bardzo łatwo
zidentyfikować po jej zielonkawo-fioletowych oczach z charakterystycznym
refleksem, no i oczywiście po obrączce. Usta obrysowano soczystym różem, do tego policzki lalki rumienią się uroczo. Ot i
jest obraz Midge idealnej. No prawie – te idealne (Malezyjki) mają wszczepiony
saran, moja lalka posiada kanekalonowe włosy w kolorze miedzi, a wyprodukowano ją w Chinach.
Nie rozpisywałam się dziś, temat
Wedding Day Midge wydawanej zarówno w zestawie ślubnym jak i osobno bardzo
dokładnie opracował Barbie Collector,
ja więc się skupiłam tylko i wyłącznie na mojej Midge, ale jeszcze na sam
koniec kilka Mattelowskich panien młodych, które zwróciły moją uwagę:
Oscar de la Renta Barbie |
źródło: https://www.easyweddings.co.uk/articles/bridal-barbie-iconic-doll-debuts-new-look-oscar-de-la-renta-wedding-dress/
Pink Splendor Barbie |
źródło: https://barbie.mattel.com/shop/en-us/ba/signature-fashion-dolls/pink-splendor-barbie-doll-16091
Bob Mackie Empress Bride Barbie |
źródło: https://barbie.mattel.com/shop/en-us/ba/designer-barbie-dolls/bob-mackie-empress-bride-barbie-doll-4247
Tracy Bride jest tak piękna, że aż boli i jeśli kiedyś uda mi się tą lalkę zdobyć, to się postaram o wpis encyklopedyczny dotyczący ślubnych lalek Mattel’a i zweryfikuję wtedy czy Pink Splendor to aby na pewno panna młoda. Tymczasem jeszcze tak na koniec reklama Mattel’a dla nacieszenia oczu.
Aktualizacja: Mam wreszcie ten żakiecik! Zajęło mi to tylko dwa lata!
Śliczna! Taka świeża i urocza panna młoda...Mam jej druhnę, Barbie, co ciekawe trafiła mi się w komplecie z Allanem i domkiem składanym w walizkę. Może uciekł sprzed ołtarza i postanowił żyć z Barbie na walizkach?
OdpowiedzUsuńTasha
Widać Allan woli jednak blondynki :) Swoją drogą jeśli jest to ten domek, o którym myślę, to zazdroszczę!
UsuńMoże poleciał na nieruchomość;)
UsuńDomek jest z 1995 roku, taka składana, pomysłowa walizeczka, trochę odbarwiona od słońca, ale sprawna, nawet lampka świeci. Chociaż łóżko nieco przypomina trumnę...
Znam ten domek, pamiętam go z reklam w tv. Jak on mi się wtedy szalenie podobał. Po cichu rozglądam się za jakimś domkiem, zobaczymy jaki będzie tego rezultat. Jak na razie, ceny mnie odstraszają.
UsuńWspaniała zdobycz.:) Piękna lala i przecudna sukienka.:)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Tak jak byłam sceptycznie nastawiona do tej białej kiecki, tak teraz ją uwielbiam i mam nadzieję, że uda mi się jeszcze zdobyć ten żakiecik :)
UsuńJak dla mnie Midge = Diva, więc szczerze gratuluję zdobyczy. Choć sukien ślubnych nie lubię i sama nigdy żadnej nie założę. Mogłabym ewentualnie replikę czerwonej kiecki Lydii z Beetlejuice. :) Szkoda tylko, że w ślicznej buzi Divy zabrakło piegów. Tracy też jest świetna, ale podejrzewam, że to rzadki okaz.
OdpowiedzUsuńDla mnie też Midge to Diva, a Diva to Midge, a Wedding Day Midge jest dla mnie najpiękniejszą wersją Divy, choć piegi pewnie dodałyby jej uroku. Tak się teraz zastanawiam, że jeszcze w mojej kolekcji piegowatej Midge nie mam, hmmm .... trzeba to zmienić. Kieca mnie też trochę przytłaczała na początku, ale zmieniłam zdanie, bo uwielbiam wielofunkcyjne stroje. Co do Tracy, to nie mam złudzeń, łatwo nie będzie, ale lalka jest cudna, będę polować!
UsuńTak podejrzewałam, że następną pięknością z 90 będzie ślubna Midge! Jest przepiękna, bardzo podoba mi się jej błysk w oczach. Też nie jestem fanką tradycyjnych sukienek ślubnych (sama dla siebie szukałam jak najprostszej, bez koronek, tiulu itp.)
OdpowiedzUsuńTracy Bride też skradła moje serce. Ten mold, zielone oczy i ciemne włosy ...
Ha, dla jakiej innej lalki tworzyłabym taką otoczkę tajemniczości jeśli nie dla wyjątkowej Midge! Ale mnie przejrzałaś! Suknia ślubna trochę nudnawa to fakt, ale ta podwiązka! Nie sądzę, by w dzisiejszych czasach coś takiego przeszło. Od razu rodzice zaczęliby się burzyć, że jak to tak można! Dla mnie rewelacja!
UsuńTracy jest fantastyczna, ale kolekcjonerzy ją bardzo lubią, więc łatwo nie będzie :)
Co za wspaniała panna młoda! I te detale w postaci podwiązki, obrączki...świetne. Bardzo udany zakup, którego serdecznie gratuluję.
OdpowiedzUsuńNo właśnie te detale zmieniają całkowicie obraz całościowy! Mnie właśnie one przekonały. Teraz muszę mieć je wszystkie w komplecie, więc poszukiwania żakieciku trwają!
UsuńTo jedna z najpiękniejszych odsłon tego moldu 😍
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą całkowicie i teraz gdy już mam ją w witrynce, marzy mi się by obok niej stanęła Native American Barbie 1992, bo to przecudna Diva z czarnymi włosami oraz jeszcze jakaś bliżej nieznana piegowata Midge.
UsuńTa lalka zdobyła moje serduszko <3 Jest naprawdę piękna. Wygląda trochę jak księżna Kate :)
OdpowiedzUsuńOj moje też! Rzeczywiście jest w niej coś królewskiego.
UsuńPierwszy akapit ubawił mnie do łez, a to z tego względu, że doskonale znam to niedotrzymywanie postanowień z własnego doświadczenia. :D
OdpowiedzUsuńAle i dobrze, bo rudowłosa panna młoda jest po prostu zjawiskowa i gratuluję Ci serdecznie, że trafiła do Twojej kolekcji. :)
Dziękuję :) Jestem nią zachwycona i bardzo się cieszę, że złamałam zasadę o pannach młodych.
UsuńWstyd się przyznac, ale ja swojej Midge nie lubie. Może to wina braku oryginalnego ubranka, które zostało zastąpione inna suknią, a może czarnowłosej Midge - Indianki, która swoją urodą zgasiła rudowłosą ;)
OdpowiedzUsuńCzyżby Native Barbie rocznik 1992?! Cudo! Mam ją i tak się ogromnie cieszę, dopiero co przybyła, jeszcze nie zdążyłam jej zaprezentować na blogu. Teraz przygotowuję się do posta skrupulatnie, bo Indianek u Mattel'a trochę się przewinęło i piękne są!
UsuńPiekna <3 Zaluje ze moja nie ma oryginalnego stroju. A Tracy tez jest cudna <3
OdpowiedzUsuńWiem, widziałam Twoją :) Ma za to cudne włosy!
UsuńDziekuje <3 bede musiala i tak cos z nimi zrobic bo wisi taka plachta bez sensu ;)
UsuńNo Mattel nie postarał się z ufryzowaniem Midge, bo założył, że i tak będzie chadzać w welonie :) Mojej brakuje fioletowego żakieciku, ale niewymownie cieszę się z tej podwiązki!
Usuńniezbyt sie postaral choc nawet gdyby,to moje lalki w wiekszosci z odzysku sa i po cudnych fryzurach i tak sladu nie ma i trzeba sie cieszyc jak sa w calosci a nie na jeza ;)
UsuńDokładnie, to często są lalki wybawione. Ja sama w dzieciństwie nie miałam dużo Barbie, a te, które posiadałam często towarzyszyły mi w zabawie. Choć o nie dbałam, to jednak były mocno eksploatowane.
UsuńTo i tak mialas szczescie ja jako dziecko nie mialam lalek ale duzo takich plastikowych stworkow z PRLu. Dla mnie wtedy to byly okropnie brzydkie zabawki za ktore teraz kolekcjonerzy placa fortune ;) Jednak nic sie nie ostalo tylko poszlo do innych dzieci. Barbie pokochalam dopiero jak zaczelam kupowac coreczce :)
UsuńJa miałam 4 Barbie (2 z Pewexu), klona Kena - za to bardzo udanego, białe Ferrari oraz trzypiętrowy domek z windą (Furnished Barbie Townhouse 1987 bodajże) i trzy komplety oryginalnych mebli z linii Living Pretty. Barbie uwielbiałam od zawsze, ale przypomniałam sobie o nich dobrze gdy, tak jak Ty, chciałam obdarować córeczkę wyjątkową lalką. Ona dostała od Mikołaja Barbie z 1991 roku, przepiękną superstarkę, a ja przepadłam już całkowicie, bo od dawna wtedy podglądałam lalki na blogach :)
UsuńWow to prawdziwy raj <3 jak to dobrze ze zyjemy w czasach kiedy mozemy sobie kupic Barbie z drugiej reki,ktorej nie mozna bylo miec jako dziecko. Oraz ze mozemy sie nimi cieszyc rowniez jakos dorosle osoby <3 <3
UsuńTo prawda, całkowicie się z Tobą zgadzam :)
Usuń