środa, 23 sierpnia 2023

Living Pretty Cooking Center / Refrigerator 1987

 

Dlaczego zbierasz lalki? Nie ma się co czarować, kolekcjonowanie lalek to jedno z najbardziej specyficznych hobby, z którym ja sama się zetknęłam, dlatego nie mogę być zaskoczona gdy to pytanie pada, a pytający wcale nie musi go zadawać z chęci skrytykowania mnie, że oto jestem przecież dorosła, a bawię się zabawkami  dla dzieci, że może jestem infantylna i ogólnie coś jest ze mną nie tak, albo, że mam za dużo pieniędzy i nie wiem co z nimi zrobić. Myślę, że to pytanie wynika ze zwykłej ludzkiej, bardzo naturalnej ciekawości. Pytający jest ciekawy, bo nie do końca rozumie (ja nie rozumiem jak można lubić łowić ryby, z szacunkiem dla wędkarzy, nie rozumiem, ale szanuję, przez duże SZ).



Można pytaniem odpowiedzieć na pytanie (to bardzo wygodne): A dlaczego Ty robisz zdjęcia? No… na pamiątkę. Otóż moje lalki też są na pamiątkę. Są jak zdjęcia, mają za zadanie zatrzymać czas (plastik dłuuuugo się rozkłada), zamrozić radosną chwilę, która niestety mija akurat właśnie kiedy trwa. Zatrzymanie czasu niekiedy dzieje się nawet bez naszego czynnego udziału, bez intencji i bez aparatu. Powracamy w znajome miejsce, na przykład mijamy nasze dawne liceum i oto przypomina nam się pierwsza miłość (jak to on miał na imię? Miał czarne włosy i brązowe oczy…), lub też słyszymy starą piosenkę (o przy tym kawałku piłam moje pierwsze piwo, jakże ono smakowało… jak dorosłość). Mijamy piekarnię w naszej rodzinnej miejscowości, nagle zapachniało pączkiem – ach, co rano, gdy szłam do szkoły tak właśnie pachniało, tylko pączek kosztował wtedy dużo mniej.



Mój zestaw Living Pretty, który dziś przedstawiam też jest swoistym naczyniem, w którym przechowuję wspomnienia, zamrożoną chwilę, radosny moment. Pewnie już go opisywałam, ale lubię wspominać, czemu sobie odmawiać przyjemności? Living Pretty Cooking Center oraz Refrigerator to prezenty od mojej babci. Babcia podarowała mi je gdy miałam lat kilka, może 6, może 7. Przepadły oczywiście, ale rok temu udało mi się je odkupić i gdy tak trzymałam dwa pudełeczka w dłoniach, dosłownie cofnęłam się w czasie. Znów siedziałam na dywanie w mieszkaniu babci i trzymałam takie same pudełeczka. (Dostałam wtedy zestaw kolorowych, pachnących długopisów i przysięgam, że gdy to piszę autentycznie czuję ten trochę chemiczny cytrynowy zapach.)



Zastanawiałam się czy lalki, które uśmiechają się ze zdobiących je zdjęć również znajdują się w środku. Nie rozumiałam co to znaczy „Doll not included” i oczywiście lalek nie znalazłam, ale moja wierna Superstar 88 towarzyszyła mi wszędzie gdzie się nie wybrałam i oczywiście do babci też ze mną pojechała. Po latach wraz z babcią wspominałam tę chwilę. Babcia przyznała się wtedy, że mebelki „przemyciła” na lotnisku. Kupiła je za granicą i oczywiście taki luksus jak oryginalne meble od Mattel mógł zostać skonfiskowany, bo celnik na przykład upatrzył go sobie jako idealny prezent na gwiazdkę dla swojego dziecka. W PRL-u takie praktyki były na porządku dziennym. Ja niedowierzałam, a babcia śmiała się perliście z niedorzeczności takiej sytuacji. Babci już nie ma. Jest chwila zamrożona w kawałku plastiku. Zamiast fotografii




Zrobiło mi się smutno, bo myśl gdy ją puścić szybuje. Przelatuje od miejsc radosnych, po te bardziej przykre, ale i te pierwsze i te drugie są cenne. No to czas się rozchmurzyć i skupić na plastiku! W końcu radości miałam co niemiara gdy w odmętach Internetu odnalazłam te zestawy w pięknym stanie, wcale nie wyblakłe, nie połamane, prawie całkowicie kompletne i do tego w tych pudełkach. Autentycznie, nigdy wcześniej nie zależało mi tak bardzo na samych pudełkach. O jakości, o ilości akcesoriów pisać nie będę, wszystko widać na zdjęciach. Meble umieściłam w domku Fold’n Fun House i poszłam do witrynki w poszukiwaniu jego mieszkanki. Wyciągnęłam z niej jedną z moich ulubienic, lalkę, o której mało kto wie, że istniała – JCPenney Enchanted Evening, po czym zmieniłam koncepcję, zgarnęłam Głupka i postanowiłam, że domek to jego Mojo Dojo Casa House, że Barbie wcale tam nie mieszka, tylko w piątkowy wieczór wpadła do niego na kolację i na film na VHS.




Głupek bardzo się starał, wysprzątał dom, kupił szampana, upiekł szarlotkę, wyciągnął najlepszą zastawę, a na kolację miał być indyk. To ostatnie nie wyszło. Barbie wyglądała jak półtora miliona dolarów (inflacja). Głupek zajął się konwersacją tryskał erudycją i inteligentnym humorem (żadnych sucharów o tym, jak baba poszła do lekarza). Z tego wszystkiego zapomniał o indyku, który wysuszył się jak w Witaj Święty Mikołaju. Co za wtopa, Głupek był zdewastowany. Kompromitacja! Takich rzeczy się nie robi, kiedy na kolację przychodzi do Ciebie taka szprycha jak Barbie, a Ty jej chcesz pokazać, że jesteś nie tylko mucho macho, ale również umiesz gotować!












Barbie była bardzo wyrozumiała, pocieszyła Głupka i zadzwoniła do California Dream Barbie aka Weird Barbie (no nie mogę, Młoda ją tak nazwała i teraz ja już nie potrafię uniknąć skojarzenia, bo California ma spojrzenie szaleńca). California zjawiła się w minutę dzierżąc dwa Happy Meale i pizzę. Barbie i Głupek zżarli fast foody, przepili szampanem i puścili z VHSa najpierw Top Gun, a później Laleczkę Chucky i bawili się świetnie. Przed tym jednak Barbie założyła fartuszek i pomogła Głupkowi posprzątać po kolacji i wywietrzyć Mojo Dojo Casa House. Włosy miała woniejące spalonym indykiem, którego zapach przebijał się nawet przez Chanel no 5, ale wieczór i tak był idealny. Nie powiem Wam co dalej robili. Do miłego. PS. Dzięki motywacji, którą od Was dostałam dziś udało mi się wrzucić na bloga aż dwa wpisy! PS.PS. Załączam zdjęcie pobojowiska towarzyszącego sesji zdjęciowej i zapewniam, że żadna lalka w niej nie ucierpiała.













10 komentarzy:

  1. Wspaniała historyjka, a Głupek w różowym fartuszku rozbraja. Cudne mebelki, zawartość lodówki i inne miniaturki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, rzeczywiście Głupkowi do twarzy w różowym fartuszku.

      Usuń
  2. Chyba w moim przypadku lalkowe hobby jest tym co mnie trzyma w pionie w obecnych szalonych czasach. A ja z kolei nie mam absolutnie żadnego szacunku dla myśliwych. Zawsze niezmiernie podziwiam twoje mebelki i miniatury. I ślicznie wystylizowane lalki. Sukienka z metalicznej lamy przywołuje wspomnienia z dzieciństwa. Kocham te błyszczące kolory, choć lama niestety z czasem staje się nieestetyczna. Pobojowisko przy sesji i u mnie jest, tym większe, kiedy focę żywice. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cię doskonale, mnie też moje hobby bardzo pomagają. Pozwalają mi odzyskiwać równowagę i odpocząć. Metaliczna lama niestety, tak jak piszesz, nie starzeje się dobrze. Sukienka Barbie trzyma się jak dotąd super, ale obchodzę się z nią bardzo delikatnie. Cieszę się, że nie tylko ja robię rozgardiasz przy fotografowaniu lalek :)

      Usuń
  3. Dobre!!! :D Pracuję w instytucie, który ma w nazwie "Kennedy." Ostatnio studenci zrobili napis 'I am Kenough' czcionką z nazwy instytutu i porozwieszali wszędzie :) A tak poza tym mnie chyba nikt nie pytał, dlaczego lalki, zwykle zaczyna się od szydery, którą szybko ucinam. Moje zarobki, moja sprawa, na co je wydaję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, nie musimy się nikomu tłumaczyć. U mnie zazwyczaj pierwsze reakcje to niedowierzanie, a później na widok witrynki zapada długa, kłopotliwa cisza i następuje niemal natychmiastowa zmiana tematu :) Studenci w Twoim instytucie mają poczucie humoru :)

      Usuń
  4. Głupek naprawdę się postarał, więc nawet jeśli efekty rozminęły się ze wzorcowymi, należało to docenić :D. Napatrzeć się nie mogę na te Twoje wnętrza, mebelki cudne i te zabójcze, maleńkie gadżeciki, jedzonko, świeczniczki... Ach! I jeszcze Barbie taka piękna...
    Zwykle, kiedy mówię o moim hobby, robię o z takim ogniem i zacięciem, że nikt nie ma odwagi zapytać, "dlaczego" ;). Kiwają głowami, oglądają zdjęcia i rozglądają się za drogą ucieczki :D. Choć to i tak nic w porównaniu z obłędem, w jaki popadam mówiąc o moich kotach, więc może niektórzy traktują to jako miłą odskocznię XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, że trzeba docenić starania? Na szczęście Barbie jest taka wyrozumiała, bo sama nie umie gotować - jaka właścicielka, takie lalki :)
      Haha, uśmiałam się, bo z pospiesznym poszukiwaniem drogi ucieczki też się spotkałam. Nie wiem czemu, ale lalki w osobach nielalkowych wywołują poczucie dyskomfortu. Może za dużo jest horrorów o lalkach? Gdy temat schodzi właśnie na filmy o tej tematyce, żartobliwie mówię o sobie Master of Puppets :)

      Usuń
  5. O woow, cudowny wpis. Natchnęłaś mnie nostalgią :) Pięknie opisałaś jak to lalki Barbie potrafią być kapsułą czasu i wspomnień. Też to doświadczyłam jako dorosła kolekcjonerka, gdy odświeżałam stare lalki z mojego dzieciństwa, gdy natrafiłam na kompletny model mojej pierwszej lalki Barbie, którą dostałam właśnie od Babci, a także oglądając u Ciebie na blogu ten model domku Fold’n Fun House, ponieważ dokładnie taki dostałam na gwiazdkę w dzieciństwie :) 

    Wspaniałe są te domki i sety z tamtego okresu, uwielbiam tą estetykę i delikatną kolorystykę. Tyle lat wstecz, a potrafili robić o wiele ciekawsze, bardziej realistyczne i dopracowane mebelki dla lalek niż współcześnie.

    Świetny ten Twój Mojo Dojo Casa House, podziwiam i gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wpis Ci się podobał, oraz, że myślisz podobnie jak ja. Na przykład patrząc na moją Superstar 88 przypominam sobie, jak mama zabrała mnie do Pewexu i kupiła mi lalkę taką samą lalkę. Moja Benetton przechowuje wspomnienia o babci, bo to właśnie ona mi ją podarowała. Wspomnienia są miłe i dlatego tak lubię patrzeć na te uśmiechnięte superstarki.
      To prawda, że Mattel potrafił kiedyś robić przecudowne rzeczy, ale i ja trochę inaczej na nie patrzę. W szarej rzeczywistości PRL-u i tuż po transformacji ten róż wydawał się być jeszcze piękniejszy.
      Co do Mojo Dojo Casa House, to postanowiłam, że będzie należał do Głupka, tak żeby nie musiał kraść Townhouse, który jest własnością Barbie i tak w moim Barbielandzie wszyscy są szczęśliwi i różowi :)

      Usuń

Stroje dla Barbie z lat 80-tych i 90-tych

  Ostatnim czasem miałam dużo szczęścia do perełek z lat 80-tych, moją kolekcję zasiliły cztery Fashion Play oraz lalka opętana (chyba jej...