Na półeczce zamieszkiwanej przez
klasyki z lat 80-tych zaróżowiło się ostatnio jeszcze bardziej. Po Day to Nigh,
tudzież Vacation Sensation Barbie przyszła kolej na Dream Glow 1985. Uważam ją
za jedną z najpiękniejszych Barbie z tego okresu, uwielbiam jej wyrazisty
malunek twarzy i tą prostą, acz niepowtarzalną fryzurę. Niestety włosy to u
mojego egzemplarza najsłabszy punkt, ale o tym za chwilę.
Dream Glow Barbie wyprodukowano w
trzech cudownych odsłonach i doprawdy nie wiem która z nich podoba mi się
bardziej. Afroamerykanka i Latynoska powstały w oparciu o headmold Spanish z
tym kartofelkiem za którym tak przepadam. Każda z dziewczyn posiada unikalny
makijaż i … jak to w tamtych latach bywało – identyczny świecący w ciemności
strój i parasol, którego obszycie może posłużyć lalkom za bolerko. W ramach
serii Mattel wydał również panów Kenów, linię strojów dodatkowych oraz łóżko i
toaletkę.
Źródło: https://www.pinterest.se/pin/58124651422148664/
Źródło: https://www.pinterest.at/pin/58124651422148702/
Mój egzemplarz budził we mnie
mieszane uczucia. Na zdjęciach nie dojrzałam w jak katastrofalnym stanie są jej
włosy. Po przybyciu lalki okazało się, że włosy są mocno wybawione, sztywne, matowe i szorstkie.
Końcówki fakturą przypominały drapak do garów, ale nie to było najgorsze.
Barbie zdążyła przez lata mocno wyłysieć, goła czaszka poprzecinana cieniutkimi
pasemkami włosów napawała smutkiem. Jakby tego wszystkiego było mało, jakiś
młodociany fryzjer postanowił upiększyć ją o grzywkę na modę lat 90-tych tnąc
włosy dokładnie tam, gdzie powinny rozchodzić się przedziałkiem na boki.
Zamaskowanie skróconych pasemek było niemożliwe, tak samo jak przykrycie i
przyklepanie łysinki. Bolałam nad tą lalką, która kiedyś była piękna i nadal
miała śliczną twarz, ale te włosy, to była jakaś katastrofa!
Mogłam ogolić Barbie łeb na łyso (wyglądałaby niczym Alfa z The Walking Dead)
i wszczepić nowe włosy, ale zawsze w pierwszej kolejności staram się ratować te
stare. Mycie, odżywka, wrzątek i trymowanie końcówek, a później tydzień w
płynie zmiękczającym dały świetne rezultaty, ale nadal nie rozwiązały problemu
łysienia i kogucika na czubku głowy biednej Dream Glow. Kolejnym etapem było
wszczepianie włosów, a tego nie lubię ogromnie. Nie ze względu na samą
czynność, która jest może ciut żmudna, ale za to uspokajająca i relaksująca.
Nie, mnie chodzi o wredny materiał, z którym przyszło mi pracować! Choć
szukałam, saranu nie znalazłam, a sprowadzanie go z zagranicy jest mało
ekonomicznym rozwiązaniem. Kanekalon omijam szerokim łukiem, pozostaje mi więc
nylon, a ten najczęściej występuje w dziadowskim, bardzo sztywnym gatunku. Razu
jednego dopisało mi szczęście i udało mi się zakupić cudowny, mięciutki nylon
od osoby, która na własne potrzeby sprowadzała takowy z USA.
Koniec końców użyłam to co miałam pod ręką. Do mojej dyspozycji był nylon
w trzech odcieniach blond. Jeden za ciemny, drugi za jasny, a trzeci za krótki!
#@**% (CENZURA) Wyszło jak wyszło, Barbie zyskała na objętości, a na głowie
powstał jej niezamierzony balejaż, taki z konieczności. Nie byłam zachwycona
efektem końcowym, więc odłożyłam Barbie na najniższą półkę witrynki zastanawiając
się co z nią zrobić. I tak sobie Barbie leżała i leżała, aż ja nie doszłam do
wniosku, że może wcale nie jest tak źle, może w przyszłości uda mi się zdobyć
dla niej lepszy materiał na włosy, a malunek twarzy lalki wynagradza
niedoskonałości jej obecnej fryzury. Moja Barbie to wersja wyprodukowana na
Tajwanie, istnieje również Filipinka i Malezyjka.
Barbie posiada swoją oryginalną
suknię, bezowatą, gwieździstą, a nade wszystko – różową! Gorsecik uszyty jest z
przyjemnego, zamszowo-podobnego materiału i obszyty jest zwiewną koroneczką.
Jak ja uwielbiam takie detale! Suknia nadal świeci w ciemności mimo upływu lat,
co ja mówię – dekad! Niestety parasola brak, nie ma też jej cudownej biżuterii,
prostej i zarazem eleganckiej.
Obecnie Barbie dostała swój
stojaczek i zajęła miejsce na półce z klasykami z lat 80-tych, od której wprost
bije różem w kilku odcieniach przełamanym delikatnie błękitami Magic Moves i
Perfume Pretty oraz bielą Crystal Barbie. Bardzo, ale to baaardzo lubię tą
półeczkę.
Śliczności! <3 Moja Dream Glow też miała takie paskudne trzeszczące włosy. Pięknie sobie poradziłaś z zagęszczeniem. Żeby je dodatkowo ujarzmić polecam użyć malutkiej ilości brylantyny- będą kaskowate, ale ułożysz je wg woli.
OdpowiedzUsuńDzięki za radę, brylantyna rzeczywiście może pomóc bo dwa rodzaje włosów nie chcą ze sobą współpracować mimo wrzątku :)
UsuńDobrze, że ją podratowałaś! Niejeden leniwy zbieracz taką lalkę w mig by wyrzucił, bo skoro na pół łysa, to do niczego niezdatna. Echhh, umiera wokół nas chęć do ratowania starych rzeczy przed śmietnikiem :(
OdpowiedzUsuńO nie, nie mogłabym jej wyrzucić :) Do ideału brakuje sporo, ale nie porzucam nadziei, że znajdę dla niej idealny materiał na włosy i jeszcze będzie piękna. Zresztą, ma taką śliczną twarz, uwielbiam Dream Glow :)
UsuńZawsze ogromnie podziwiam osoby ratujące lalki, ja sama aż takich zdolności nie mam. Podoba mi się w tym balejażu. Pamiętam, że w dzieciństwie też wzdychałam do Dream Glow, choć w mej pamięci na zawsze będzie zapisana jako Zauberglanz. :) Wersja latynoska z parasolką kojarzy mi się z Isaurą spacerującą po ogrodach przed przyjazdem Leoncia. :)
OdpowiedzUsuńJa mam dwie lewe ręce do wszelakich robótek, ale reroot wcale nie jest wbrew pozorom trudny, tylko czasochłonny. Cieszę się, że podoba Ci się balejaż, bo póki co, Barbie będzie go nosić :)
UsuńLatynoska jest przecudna, jak ja bym chciała taką, może być bez sukienki, bez parasola, no może niech włosy ma i będę się cieszyć. Raczej marne mam szanse na zdobycie tej lalki, ale kto wie ...
Wyjątkowej urody panna, a jej przemiana robi ogromne wrażenie! Ten balejaż świetnie współgra z makijażem, efekt jest niepowtarzalny, w czym swoją rolę mają właśnie pasemka. Prawdziwa ślicznotka, gratuluję tak urodziwej panny, jak i półki z cudownymi klasykami <3/Wiktoria
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Uwielbiam tą półeczkę i chętnie dodałabym jeszcze kilka klasyków. Jewel Secrets Barbie oraz Whitney, Perfume Pretty Barbie oraz Fabulous Fur Barbie to zaledwie kilka z mojej kilometrowej listy życzeń, ale cieszę się ogromnie z tych, które już stoją w witrynce.
UsuńWyjść z podziwu nie mogę! Toż to prawdziwa przemiana kopciuszka w krolewnę. Doskonale sobie poradziłaś z włosami.
OdpowiedzUsuńGratuluję cennej panny w Twoim stadku.
Jak się cieszę, że Ci się podoba :) W pewnym momencie nawet miałam myśl, by ją puścić dalej w świat by ktoś inny ją podratował, ale ona ma prześliczną twarz :)
UsuńPięknie odratowałaś jej włosy, a panna warta zachodu. Cudną masz półeczkę z lalkami (pewnie na innych również są same śliczności). Pozdrawiam serdecznie.:)
OdpowiedzUsuńWarta, warta, tylko rezultat mógłby być lepszy, ale i tak jest poprawa w stosunku do tego, co było wcześniej. Co do innych półeczek, to niedługo rocznica mojego bloga, więc będę je pokazywać stadnie :)
UsuńWydaje mi się, że nie musisz się martwić, z włosami poradziłaś sobie doskonale. Wyglądają bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńJeśli nie planujesz ściągać saranu (u mnie na blogu podałam namiary jakby co), to polecam włosy z X-pression. To kanekalon, ale naprawdę przyzwoity.
A ta półeczka to cud, miód - też bym taką chciała. :D
Dzięki, zawsze mam problem z doborem włosów na reroot, muszę wypróbować X-pression. Z nylonem pracuje się dobrze, szczególnie gdy się rootuje metodą supełkową, ale ujarzmić go później to istna męka. Nie mogłam się napatrzeć na wyniki Twojej pracy z Super Size. Nowe włosy Twojej Gigantki tak pięknie połączyły się z jej fabryczną grzywą :)
UsuńA dziękuję. :) Z tym, że Super Size dostała włosy na wypasie, saranowe właśnie... Natomiast łączyłam oryginalne włosy platynowej Faszki ze wspomnianymi X-pression i też wyszło nieźle.
Usuńuważam, że wygląda jak milion dolarów i nic bym w niej nie zmieniała!
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo mi miło :)
UsuńPieknie ja odratowalas <3 Ja sprowadzam saran z Australii, jest przepiekny.
OdpowiedzUsuńPoleczka przecodnej urody...moglabym sobie tak siasc i sie na wszystkie te lalki patrzec bez konca <3 jak to dobrze ze mam swoje polki <3
Oj lubię ja tą półeczkę, lubię, a i Ty masz takich półeczek z pewnością że hoho i jeszcze trochę :) Jakie Ty masz obłędne lalki, aż się boję czasami wchodzić na Twojego bloga :)
UsuńA biednej Dream Glow nie mogłam tak zostawić, ma taki cudny malunek twarzy. Z Australii powiadasz, może i ja spróbuję, bo ten nylon mnie denerwuje.