Biegam, biegam, biegaaaaaam! Tyle spraw do załatwienia, a do tego dzieciaki dokazują. Młoda pojechała na tydzień do dziadków i kuzynów, więc Młodsza nie może sobie znaleźć miejsca ani w domu, ani na podwórku, tylko się snuje wkurzona i marudna. Tęskni. Dla pocieszenia ugotowałam dziś na obiad jej ulubioną potrawę i ogłosiłam święto lasu (kanapka z nutellą na drugie śniadanie i bajki w ilości większej niż przepisowa), ale niewiele to pomogło. Normalnie Młoda i Młodsza kłócą się kilka razy na dzień, a i czasem dochodzi do rękoczynów, zawsze ze strony Młodszej, która a to siostrę popchnie, a to uszczypnie, czasem da z liścia. No i Młoda płacze, nie odda, bo jest przeciwna przemocy. Kto się czubi, ten się lubi, jak to powiadają, nie ma rodzeństwa, które by się nie posprzeczało. Skoro już mowa o rodzeństwie, do Licci wreszcie dotarły jej dwie młodsze siostry – czteroletnie bliźniaczki Miki i Maki-chan LD-26 i LD-27 z 2021.
Yumekawa Miki i Maki dopiero co wyszły na rynek, są całkowicie nowiutkie. Różowa Maki już się wyprzedała w moich ulubionych sklepach, cieszę się, że nie zwlekałam z kupnem. Obie laleczki przynależą do serii Yumekawa i razem z Yumekawa Unicorn Liccą tworzą barwne trio. Niby nazwa młodszego rodzeństwa nie jest spójna z Liccą, ale stroje, fryzury i kolorowe włosy sugerują coś innego. Poza tym tak ślicznie wyglądają razem.
Do tej pory nie zbierałam takiej drobnizny, a wszelkie berbecie, które gdzieś się tam zaplątały razem z Barbie w zakupach zbiorowych były od razu przechwytywane przez Młodą. Choć niektóre Kelly/Shelly bardzo chętnie widziałabym w moim zbiorze, dopiero Miki i Maki-chan podbiły moje serducho. Słodkie laleczki mają duże główki, które uroczo przechylają na boki, w górę i w dół, potrafią siadać i podnosić rączki do góry, a gdy się je ustawi stabilnie, to się nie przewracają. Artykulacja dość podstawowa, ale przy takim wzroście trudno o cuda, za to laleczki są winylowe, solidnie wykonane!
Miki i Maki posiadają swoje profile zamieszczone na pudełkach, które kiedyś w wolnej chwili przetłumaczę. Na razie wiem tyle, że choć Miki i Maki to bliźniaczki, bardzo różnią się usposobieniem. Miki to typ chłopczycy, zaś Maki to mała księżniczka. Laleczki mają różne odlewy twarzy! Miki ma usteczka w dzióbek, a Maki się uśmiecha. Ich twarze mają również zupełnie inny malunek, nawet kolorem oczu się różnią, to chyba bliźnięta dwujajowe. Ich włosy są pokarbowane, ale grzywki są uczesane inaczej. Maki ma dodatkowo znak rozpoznawczy – pieprzyk pod lewym oczkiem.
Co do sukienek, to są wprost urocze (nie wiem ile już razy użyłam w tym wpisie słowa „uroczy” czy „słodki” odmienionego przez wszystkie przypadki) i gdy postawić siostry obok siebie, dół ich sukienek utworzy tęczę. Sukieneczki nawiązują do stroju Yumekawa Unicorn Licci, u góry uśmiechnięty lub śpiący jednorożec w kwietnym wianku, u dołu tiulina i kokardki. Akcesoria to urocze (o znowu, tym razem liczba mnoga) opaski z kocimi uszami i kokardkami oraz buty. Buty nie byle jakie, bo transparentne. Obie laleczki są przesłodkie (a tu mamy przedrostek!). Planowałam w sierpniu zakupić im kilka niezbędników: ubranka w dwupakach, łóżko piętrowe i … tatę. Plany, planami, ale akurat na horyzoncie pojawiło się coś z dawna upragnionego. „Z dawna” oznacza około 30 lat, tata poczeka do września!
Miki i Maki zajęły już swoje miejsce w witrynce, ale tylko na chwilkę - tak sobie pomyślałam, że może je trochę poprzebieram, bo całkiem niewykluczone, że ciuchy Chelsea i Kelly będą na nie pasować i rzeczywiście tak jest. Nawet buty noszą w tym samym rozmiarze, mogą spokojnie ubierać się u Mattel’a. Na razie otrzymały ode mnie kapelusiki i torebeczki wykonane przez Marzenkę. Mój telefon zakłamuje kolory, w rzeczywistości seledynowy kapelusik jest dużo bardziej pastelowy i bardzo pasuje do różowych włosków Maki (PS. Właśnie odkryłam bohatera drugiego planu – Młodsza w swej tęsknocie chodzi po domu z ulubionym królikiem siostry). Jak widać na poniższym zdjęciu, Miki i Maki to psotnice, już się dobrały do lalek i kampera starszej siostry, miejmy nadzieję, że nie narobią bałaganu w jej pokoju.
Jak zwykle ostatnio, pooglądałam sobie tylko fotki - bliźniaczki są super-kawaii, kocie uszka pasują do nich idealnie <3 U mnie z kolei steryd zastąpiła maść z wit. A, a końca ocznego horroru-bis nie widać. W następnym tygodniu wizyta u następnego lekarza, ale widzę, że chyba znowu jestem zdania głównie na siebie. Planuję zrobić to samo, co ostatnim razem - zero nie tylko czytania i pisania, ale też zero internetu i tv. Może pomoże.../Wiktoria
OdpowiedzUsuńO rety, długo się to wlecze, trzymam kciuki, że taki szlaban da rezultaty :)
UsuńToż to sama słodycz! W dodatku w cudnych pastelowych sukieneczkach. :) Licci widać są mega wciągające skoro rodzina się tak rozrasta. ;)
OdpowiedzUsuń100% cukru w cukrze! I tak, masz rację, one są wręcz uzależniające :)
UsuńAleż urocze 😉 maleństwa! Nie mogę się napatrzeć na te słodkie pysiałki, cudne włoski i ubranka. Śliczności 😍
OdpowiedzUsuńBardzo je lubię, szczególnie te kolorowe czupryny :)
UsuńUrocze maluszki ^_^
OdpowiedzUsuńDziękuję :):)
UsuńUsiłuję sobie wyobrazić te dziecięce dąsy i przepychanki... Nakładam je na kalkę spraw urzędowych, zazwyczaj nie dość, że odbierających spokojny sen, to jeszcze domagających się naładowanego kałasznikowa... Życie bogate w chropowate doznania jest, ale szczęśliwie - mamy nasze hobby: lalki.
OdpowiedzUsuńZaskoczyły mnie Twoje Japoneczki. Myślałam, że zbierasz tylko Barbie vintage.
Tak, coś jest w tym spokojnym śnie i kałasznikowie :) Wyśpię się na emeryturze, choć może mi się wtedy wcale nie chcieć spać!
UsuńLalki istotnie są miłą odskocznią, pozwalają naładować bateryjki i odprężyć się, gdy już po prostu nie mam siły :)
Japoneczki są jedynym wyjątkiem w moim czysto-barbiowym zbiorze! Jednym z powodów jest fakt, że są winylowe i świetnie wykonane, zupełnie jak moje staruszki Barbie. No, a poza tym, wypełniają tę szufladkę w moim sercu z napisem "kawaii" :)