Spośród wszystkich postaci z uniwersum Barbie, Skipper jest jedną z moich najbardziej ulubionych. Udało mi się nawet uzbierać całkiem pokaźną grupkę Skipper i Courtney na moldzie 1987, ale ta oryginalna, najpierwsza o twarzy klasycznej jakoś zawsze mi umykała. Miałam nawet wybrany model, całkiem często spotykany – Great Shape Skipper 1983, ale jej kupno zawsze odkładałam na później, bo ilekroć już miałam dobić targu, na horyzoncie pojawiała się kolejna 87 i skutek jest taki, że wielkookie Skipper w wielkim ścisku zajęły już całą półkę w witrynie, a mojego klasyka nadal brakowało. Końcem zeszłego roku, nie rozpisując się zbytecznie, znalazłam się w sytuacji wymagającej ode mnie dodatkowych pokładów motywacji i samozaparcia. Obiecałam sobie wtedy małą nagrodę – jak dam radę (a i tak nie mam innego wyjścia), to kupię sobie wreszcie tą Great Shape Skipper! Dla większej determinacji dorzuciłam jeszcze książkę do mojej barbiowej biblioteczki!
Great Shape Barbie to jeden z tych ukochanych modeli z pierwszej połowy lat 80-tych bez których wielu kolekcjonerów nie wyobraża sobie swoich zbiorów, co czyni ze mnie odmieńca, bo ja jej jeszcze u siebie nie mam. W skład gibkiej i wygimnastykowanej ekipy Great Shape wchodzi moja Skipper, Ken, Barbie AA (mold Spanish) oraz niezliczona ilość wersji bladolicej Barbie, bo produkowano ją w Hong Kongu, Chinach i Filipinach. Można spotkać meksykańską Great Shape Barbie (Aerobica Barbie), hiszpańską (Ritmic Barbie oraz Ritmic Skipper w powiększonym pudle) francuską (Star Super Danse 2) i pewnie znajdą się i inne. Barbie oraz Ken występują również w wersji rozszerzonej z dołączonym Walkmanem (nie wiem czy dotyczy to również Barbie AA oraz Skipper). Nie można pominąć ubranych w zielone trykociki Barbie, Kena i Skipper z Anglii i nie tylko stroje ich wyróżniają, to kompletnie inne lalki! Angielskie trio można było również nabyć w opcji gift set. Pomyślcie tylko, ile radości w jednym pudle! Oczywiście Barbie potrzebuje odpowiedniego sprzętu treningowego! Na poniższej reklamie można podziwiać Barbie Workout Center, do kupienia osobno, a jakże!
Moja Skipper to nówka sztuka i jednocześnie najstarsza lalka, jaką udało mi się zakupić zapudełkowaną. Oczywiście to już przeszłość, Skipper opuściła swoje kartonowe lokum, w którym gniotła ją ciasnota. Pudełko jest znacznie mniejsze od standardowego slim boxa. W pudełku poza moją lalką znalazłam również prawdziwy rarytas – katalog World of Fashion. Uwielbiam rysunek twarzy Barbie i jej przepięknych loków na okładce katalogu. Jego wnętrze jest wypełnione wspaniałościami – Twice as Nice, Designier Collection, Fashion Fun to zaledwie kilka nazw znanych kolekcji, a i cudownych lalek nie brakuje – ja chcę tego Todda!!!!!
Przez chwilę miałam fantazję, że cała zawartość katalogu jest w moim posiadaniu, trza zejść na ziemię, bo tam Skipper, która do niedawna też figurowała jedynie na mojej liście życzeń. Skipper wyprodukowano w Hong Kongu, na karku sygnatury brak (jest na główce oczywiście, widoczna jedynie po dekapitacji), na plecach jedynie Mattel INC 1967. Nie wiem czy coś jeszcze Mattel wygrawerował na jej ciele, bo jej nie rozbierałam – trykot ciasny! W porównaniu z modelem 1987, Great Shape ma ograniczoną artykulację. Głową kręci tylko na prawo i lewo, ale w dół i górę już nie. Ramiona nie odchylają się do boków. Talia jest skrętna, ale przechylać się na boki to ona nie potrafi. Nogi oczywiście zginają się w kolanach. Od swojej następczyni Great Shape jest również sporo niższa i młodsza. Oczywiście dla porównania wybrałam może nie najlepszą kandydatkę, której czupryna dodaje jeszcze trochę wzrostu, ale i tak różnicę nie trudno spostrzec.
Jak na fascynatkę aerobiku, Great Shape jest raczej sztywna, ale tu nie chodzi o jej artykulację, a o twarz – twarz z moldem klasycznym z 1963 roku! To są rysy najpierwszej Skipper! Great Shape posiada malunek twarzy, który przywodzi na myśl inne lalki i niczym szczególnym się nie wyróżnia, dlatego wydała mi się ona dobrym przykładem ilustrującym ten typ lalki. Duże niebieskawe oczy, pąsowe usta i tyle. Skromnie ją Mattel odmalował, ale to dobrze, wszak ta wersja Skipper ma mniej więcej 9 lat. Włosy, złociste i saranowe, są cudownie mięciutkie i przyjemne w dotyku, jak już się wyskubie wszystkie pozostałości sparciałej gumki do włosów.
Skipper ma na sobie trzyczęściowy strój – bufiaste body z lureksu, najbardziej barbiowatej tkaniny na świecie, legginsów w niebieskie prążki oraz szarfy przewiązanej w pasie. Oczywiście body założone jest na legginsy według mody sportowej z lat 80-tych. Barbie gimnastykuje się z gracją, w baletkach, a Skpper dostała pepegi, też różowe oraz torbę sportową, różową! To jedna z najbardziej różowych lalek w mojej kolekcji, ale 9-latce przystoi. Ja sama posiadając dwie córki i synka dzielę ubrania na białe, ciemne i różowe (ciuchy Młodego mieszczą się w pierwszej i drugiej kategorii kolorystycznej).
Jak wspomniałam w pierwszym akapicie, Skipper to nie jedyna nagroda za wytrwałość, którą się wykazałam w końcówce 2020. Moja biblioteczka – trochę szumne określenie dla trzech książek- powiększyła się o pozycję „Barbie the first 30 years 1959 through 1989 an identification & value guide”. To blisko 300-stronicowe tomisko w twardej oprawie, które może posłużyć również do samoobrony w razie potrzeby, jest wypełnione zdjęciami lalek, na których widok aż mi ręce drżą. Identyfikować z tą książką lalki byłoby dość ciężko, bo brak tu fotografii ze zbliżeniem na twarz, a lalki prezentowane są w swych pudełkach, ale książka ma tę zaletę, że wymienia również rzadsze modele, na przykład meksykańskie czy te produkowane jedynie na rynek Kanada/Europa, jak Fashion Play oraz japońskie Barbie Takary i Bandai.
Nagrody za wytrwałość swoją drogą, a gratisy swoją. W moje ręce trafił całkiem przez przypadek zestaw akcesoriów z 2019, #FJD56/GHL83. Jest to bardzo realistycznie wyglądający grill z pokrywą i dwustronnym rusztem. W skład zestawu wchodzą również szczypce i butelka ketchupu. Takie akcesoria zawsze się przydają, ale w kolekcji, która składa się głównie z lalek używanych to buty są towarem prawdziwie deficytowym. Tyle razy plułam sobie w brodę bo przegapiłam obuwnicze ogłoszenie na OLX, ale ostatnio mi się poszczęściło, a rezultatem jest spora garść butów dla Barbie, Skipper i nawet jedna para dla Kena. Część butów jest oryginalna i w moim ulubionym barbiowym fasonie (szpilki z drugiej połowy lat 80-tych), trafiły się nawet dwie pary wąziutkich, zgrabnych szpileczek, które amerykańscy kolekcjonerzy określają mianem „skinny pumps”. Nie zabrakło pepegów dla Skipper, jest też kilka par niewiadomego pochodzenia, a niektóre są tak udane, że aż trudno je odróżnić od oryginałów. Uzbierała mi się całkiem ładna ilość butów zapasowych. Przy okazji, udało mi się również zakupić naszyjnik dla Jewel Secrets Barbie, będzie czekał na swoją właścicielkę, bo i ona jest wysoko na liście życzeń!
Na sam koniec jeszcze jedyna Barbie, którą sprezentowałam sobie w grudniu. Pewnie ją poznajecie, jest znana i lubiana przez kolekcjonerów. To lalka po przejściach, z przerzedzonymi włosami przybyła do mnie ubrana w koszulę nocną. Obecnie jest już po spa i czeka na swój oryginalny strój tymczasowo wystrojona w mundurek czyli mój ulubiony fashion – noszą go wszystkie nowo przybyłe lalki, które nie posiadają własnego stroju. Gdy już będzie kompletna, na pewno doczeka się właściwej prezentacji na blogu, a tymczasem jeszcze mały spam zdjęciowy mojego nowego nabytku oraz Skipperkowej półeczki. Nowa biżuteria Skipperek jest dziełem Młodej. Prawda, że od razu wyglądają ładniej? Pozdrawiam Was!
Taki system motywacyjny to ja rozumiem, to zawsze działa ;) Nigdy nie byłam fanką tego moldu Skipper, ale muszę przyznać, że w różu i z tak pięknymi saranowymi włosami prezentuje się uroczo - bardzo dziewczęco i świeżo. Nie przypuszczałam też, że pomiędzy Skipper wielkooką (ja na nią mówię "mangowa" ;) a tą najpierwszą Skipper jest całkiem spora różnica w wielkości!
OdpowiedzUsuńGratuluję powiększenia barbiowej biblioteczki, no i faktycznie, ten Todd jest rewelacyjny - strój ma fantastyczny. Zaś Skipperki w biżuterii made by Młoda prezentują się przeuroczo - bardzoż to zacna Skipperkowa półeczka <3/Wiktoria
Ja lubię mold klasyczny, ale oczywiście moją ulubioną Skipper zawsze będzie ta wielkooka z 1987, bo taką twarz miała gdy ja byłam mała. Mam z nim więc miłe skojarzenia. Na Skipperkowej półeczce już nie ma miejsca, chyba, że w trzecim rzędzie, w którym nic już nie widać, a lista życzeń nadal długa. Ostatnio bardzo mi się spodobała Teen Courtney. Jak nie lubię moldu Teen Skipper, tak ta jedna lalka trafia w mój gust :)
UsuńCudna mała gimnastyczka :-) Te stare lalki naprawdę mają niepowtarzalny klimat :-)
OdpowiedzUsuńZgadzam się! Są fantastyczne! Bardzo podoba mi się jeszcze California Skipper na tym moldzie :)
UsuńGratuluję udanych zakupów.:) Masz bardzo zdolną córkę. Pozdrawiam Was serdecznie.
OdpowiedzUsuńA dziękować, dziękować, istotnie kreatywne z niej stworzonko, lalki od razu zyskały na urodzie :)
UsuńSkipper to bardzo ładna panienka, a kolory zdecydowanie pasują dziewczynce w jej wieku. Cała półka tych dziewcząt wygląda przesłodko- takie kochane są!
OdpowiedzUsuńLalkowych butów nigdy dość dużo, więc rozumiem, że polujesz...
Są urocze, taką lalkę z chęcią podarowałabym moim córkom, gdyby Mattel nadal produkował takie Skipper :)
UsuńA buty ... ech nigdy ich za wiele! :)
Robi wrażenie ta półeczka ze Skipper. I Takara się nawet jakaś zaplątała ;) Tę książkę 300-stronnicową też bym chętnie pomacała :)
OdpowiedzUsuńO jest Takara, ale nie Barbie, a Jenny, choć wyglądają tak samo :)
UsuńJakoś nie przepadam za starszymi modelami Skipper. Trochę irytuje mnie ta szyja, która wygląda, jakby ktoś wepchnął głowę na wcisk. No i ten wyszczerz w późniejszych modelach. Ale jako starowinka w kolekcji Skipperka robi wrażenie. Buty zaś to fantastyczny łup. Mnie zawsze ich brakuje. Też bardzo lubię te wąskie szpilki, w dzieciństwie miałam jedną parę od Diany, ale potem poszły w siną dal.
OdpowiedzUsuńHaha, z tą szyją masz rację :) a wytrzeszcz niektóre modele mają, to prawda, Quick Curl Skipper jest dobrym tego przykładem.
UsuńButów dla lalek nigdy nie mam dość, szczególnie Barbiowych szpilek. Mogłabym mieć je we wszystkich możliwych kolorach, choć mnie samej do szczęścia wystarczą dwie pary płaskiego obuwia na sezon :)