Ta lalka chodziła mi po głowie. Chodziła mi po głowie uporczywie, niemożliwie, choć zasadniczo to wcale nie jest jakaś tam wyjątkowa Barbie, rzadka, niepowtarzalna, nie jest to klasyk lat 80-tych ani 90-tych, ot po prostu lalka w obszernej sukni, taka jakich mam już w kolekcji kilka ( no dobrze, kilkanaście), ale złożyło się kilka czynników i w rezultacie Avon Winter Rhapsody 1996 the brunette cieszy moje oczy zza szyby witrynki. Po pierwsze, akurat polowałam na pewną brunetkę z lat 90-tych, bo brunetek u mnie nadal za mało, a na tę konkretną zapuszczałam sidła już trzeci rok z rzędu i trzeci rok z rzędu ktoś mi ją sprzątnął sprzed nosa. Po drugie Winter Rapsody po prostu była! Była dostępna u mojej ulubionej sprzedawczyni, miała swój oryginalny strój, kosztowała niewiele. Trzy dni się opierałam, aż uległam, no i jest.
Mattel swego czasu produkował Barbie na zamówienie Avon. Najbardziej kojarzą mi się Barbie o tematyce zimowe oraz wiosennej w mniej lub bardziej oczywisty sposób odwołujące się do świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy. W 1995 współpraca Mattel-Avon zaowocowała powstaniem bardzo dobrze znanej Winter Velvet Barbie ubranej w granat i srebro. Lalka występowała w dwóch wariantach – platynowa blondynka o twarzy Superstar oraz Afroamerykanka Christie. Lalki pakowane były w nietypowy sposób – w pudełka z wieczkami bez celofanowej szybki co nadawało im kolekcjonerskiego charakteru. W 1996 w zimowej ofercie Avon pojawiły się trzy lalki o nazwie Winter Rhapsody – blondynka i brunetka Superstar oraz AA Christie. Lalki, podobnie jak w roku poprzednim, ubrane były w identyczne stroje, a pudełka zmieniono tak, by można było podejrzeć piękne lalki zamknięte w ich wnętrzach.
Pudełka typu „książka” należą do moich ulubionych, tym bardziej cieszy mnie fakt, że po rocznej przerwie Avon powrócił z piękną Winter Splendor i zapakował ją właśnie w takie pudełeczko. Blondynka (Mackie) i Afroamerykanka (Asha) ubrane w czerń i czerwień prezentują się bardzo elegancko. Na tym kończy się moja wiedza na temat zimowych Barbie, które oferował Avon, ale na wiosnę mam zamiar uzupełnić kolekcję o przynajmniej jeden lub dwa modele wielkanocne, no i oczywiście Mrs. Pfee Albee nadal chodzą mi po głowie i to jeszcze bardziej niż Winter Rhapsody.
Moja Winter Rhapsody, dotarła do mnie w nietypowym stanie. Nie posiadała swojego pudełka, zagubiła swoje różowe szpilki oraz stojak, była troszkę przykurzona i miała włos rozwiany. Słowem, wyglądała na lalkę używaną, a jednak gdy ją szykowałam do kąpieli, okazało się, że na jej nadgarstkach i wokół talii nadal tkwiły zasupłane druciki mocujące do pudełka. Przy okazji odkryłam, że to co uważałam za bardzo ładną, efektowną suknię było w rzeczywistości spódnicą oraz żakiecikiem. Dwie osobne części garderoby ucieszyły mnie znacznie bardziej niż jedna, tym bardziej, że uszyto je bardzo starannie, a dobrane materiały są znakomitej jakości. Trzeba tylko odrobinkę uważać podczas prania żakiecika – puszcza farbę, ale na szczęście wiedziałam o tym wcześniej i uniknęłam pofarbowania puchatych wykończeni rękawów i kołnierza.
Podoba mi się stój Barbie, ale jeszcze bardziej jej twarz i włosy, które choć są kanekalonowe, bardzo wdzięcznie współpracowały i poddawały się zabiegom pielęgnacyjnym. Twarz lalki to prawdziwy majstersztyk. Charakteryzują go kreski typowe dla lat 90-tych czyli mocne i wyraziste, ale te fioletowe oczy nadają jej bardzo spokojnego, pogodnego i delikatnego wyrazu twarzy. Nad powieką zielony i żółto – złotawy cień do powiek, które na zdjęciach są ledwo zauważalne u brunetek (bardziej wyraźne u blondynek), ale w rzeczywistości w słoneczny dzień pięknie podkreślają oczy Barbie. Pełne, pociągnięte magentą usta dopełniają piękny malunek twarzy lalki. W kwestii dodatków Mattel postawił na minimalizm – wstążeczka na szyi lalki zapinana jest na zatrzask i nie posiada dodatkowych ozdobników. Barbie dostała bardzo proste i skromne kolczyki i pierścionek, a najbardziej ekstrawaganckim elementem jej biżuterii jest brosza przytwierdzona do żakieciku.
Na koniec zarzucę Was zdjęciami uroczej Winter Rapsody w towarzystwie Evening Majesty, która nie załapała się na sesję z pozostałymi dwiema JCPenney z poprzedniego wpisu. Nie wiem czemu, ale te dwie lalki do siebie bardzo pasują i już gdy Winter Rhapsody była w drodze miałam w głowie sesję z udziałem obu lalek. Może to te wielkie kiecki, a może podobny malunek twarzy, w końcu pochodzą z tego samego roku. Tak czy siak ładnie się razem prezentują. Powiem Wam jeszcze, że w międzyczasie udało mi się wygrać licytację tej brunetki, na którą czatowałam tak długo, zdążyła już nawet dotrzeć i niedługo ją zaprezentuję. Pozdrawiam cieplutko!
Chociaż nie zbieram lalek z lat 90tych to uwielbiam te bogate suknie i stroje świątecznych i okolicznościowych Barbie. Sama skusiłam się ostatnio i kupiłam sobie świąteczną porcelankę z 95ego, bo zżera mnie ciekawość, na czym polega ta porcelanowość. :))
OdpowiedzUsuńRapsodia jest śliczna, ma taki naturalny kolor włosów. :)
Swoją drogą, jak prać taki farbujący kaftanik, żeby nie zepsuć białego futerka??? Bo jakoś nie jestem w tym najlepsza... Pozdrowienia! :)
Oooo porcelanowe Barbie są cudowne, sama jestem ich ogromnie ciekawa i prędzej czy później sobie taką sprawię. Marzy mi się też rocznicowa Skipper z porcelany, jest prześliczna.
UsuńW Rapsodii podoba mi się właśnie kolor włosów, ale mam też słabość do fioletowych oczu :)
Kaftanik prałam w płynie do płukania, bo nie był brudny, tylko trzeba go było odświeżyć. Od razu puścił farbę i zabarwił wodę, choć była letnia. Powiesiłam go białym futerkiem do góry, żeby spływająca woda go nie barwiła, ale ponoć świetnie się sprawdzają chusteczki do wyłapywania kolorów :)
Prześliczna lalka. Kolor włosów i malunek oka podobają mi się ogromnie. Gratuluję cudnego nabytku. :)
OdpowiedzUsuńW duecie wyglądają jakby szykowały się do kolędowania w klimatach Dickensa. :)
Dzięuję :) Masz rację, bardzo dickensowskie, choć mnie nie przyszło to do głowy :)
UsuńCiepły kolor włosów i te filetowe oczy mnie całkiem kupiły :)
Wspaniała.:) Gratuluję udanych zakupów.:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo się z niej cieszę :)
UsuńTa Barbie jest fantastyczna, miałam na nią chcicę jakiś czas temu i zaglądałam nawet co i rusz na stronę sprzedawcy, który miał ją od dłuższego czasu w ofercie. Koniec końców jej nie kupiłam, bo (jakoś zupełnie przypadkiem ;)) w międzyczasie niejako same wpadały mi w ręce okazje zakupu lalek, które zwykle jak się gdzieś pojawią, to zaraz znikają. Jednak na widok Twojej nowej panny moja na nią chcica wróciła z niepokojącą siłą ;)
OdpowiedzUsuńWinter Rhapsody i Evening Majesty razem prezentują się znakomicie, wydają mi się swoimi przeciwieństwami ze względu na kolory włosów i puchatych wykończeń stroju. Zestawione razem przeciwieństwa zwykle prezentują się oszałamiająco dobrze <3
Gratuluję tak udanego zakupu <3/Wiktoria
Ja też tak mam, jest kilka lalek na mojej liście życzeń, ale najczęściej odkładam ich kupno na później bo trafiają mi się okazje, które muszę wykorzystać asap. Winter Rhapsody to śliczna lalka i taka z potencjałem. W wielu różnych stylizacjach będzie jej ładnie, więc to taka lalka, którą można śmiało przebierać, choć jej strój też jest bardzo fajny :)
UsuńBrunetka jest cudna! Lubię takie nieprzesadzone makijaże. Avonowe panny kojarzę głównie z zimowymi stylizacjami, kiedyś nawet prawie kupiłam jedną Avonkę, ale w ostatniej chwili się rozmyśliłam, bo znalazłam jeszcze ładniejszą Basię. :) Faktycznie, Avonki są trochę Dickensowskie. Przydałyby się tylko nauszniki i mufki. :)
OdpowiedzUsuńJa na równi lubię te zimowe i te wiosenne Avonki. Są oczywiście dwie piękne Mrs. Pfee Albee, które mam nadzieję na wiosnę wreszcie przygarnąć skoro już się tak na eBay'a nie gniewam :)
UsuńPanna jest piękna i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Malunek oka jest świetny i bardzo, bardzo mi się podoba. Suknia również przyciąga uwagę. Gratuluję cudnego zakupu.
OdpowiedzUsuńObie dziewczyny rzeczywiscie bardzo do siebie pasują, a wspólną sesję oglada sie z ogromną przyjemnością.
Nie sądziłam, że ją aż tak polubię. W sumie to miał być substytut zupełnie innej lalki, której nie udało mi się wcześniej nabyć, ale teraz cieszę się z obydwu! Brunetek nigdy za wiele :)
UsuńOOO! malinowy żakiecik wpadł mi w oko!!!
OdpowiedzUsuńZimowej Lady nie wygoniłabym i ja... :)
Ten żakiecik jest istotnie fajny, tym fajniejszy, że nie zespolony ze spódnicą :) To była miła niespodzianka!
UsuńJest piękna i ma ciekawy kolor oczek. W dodatku ubranko bardzo ładnie się prezentuje. No taka laluszka z dawnych, dobrych lat Mattela. Dziewuszki dumnie prezentują swą urodę i stroje - jest na co popatrzeć. Takie lalki są ogromnie miłe dla oka :-) .
OdpowiedzUsuńWłaśnie najbardziej podobają mi się obie razem. Szkoda, że na lalki w takiej stylizacji mam tylko jedną półeczkę, nie mogę ich wszystkich wyeksponować w tym samym czasie, ale będzie rotacja, każda się doczeka swojej kolejki :)
Usuń