Nie jestem osobą o niewyczerpanych pokładach cierpliwości, to fakt. Tymczasem na Barbie and the Beat Midge 1989 czekałam niemal trzydzieści lat! Może dlatego byłam w stosunku do niej taka wybredna
i kręciłam nosem na wszystkie te egzemplarze, które pojawiły się na horyzoncie.
Ta ma nie takie włosy, tamta nie ma stroju, kolejnej brak biżuterii i, o
zgrozo, żadna nie ma gitary! No jak się już czeka taki szmat czasu to te kilka
miesięcy nie stanowi znaczącej różnicy. Tym razem nie napalałam się jak
szczerbaty na suchary. Uzbroiłam się w cierpliwość wynikającą z konieczności,
bo nie skora byłam iść na kompromisy. Oto i mój idealny egzemplarz! Żeby milej
Wam było czytać ten ciut przydługi post, w tle możecie posłuchać sobie nagrania
z kasety, która była dołączona do Barbie – dziewczyny wymiatają! Nie wiem jak
Wy, ale ja poczułam klimat lat 80-tych!
W 1989 z linni produkcyjnych
Mattel’a zjechała jedna z najbardziej rozpoznawalnych serii Barbie – Barbie and
the Beat, w której skład wchodziły trzy lalki – Barbie, Midge i Christie,
wszystkie wspaniałe. Każda z nich posiadała atrybut gwiazdy rocka – gitarę, a
także odjazdowy strój sceniczny. Kostiumy lalek świeciły w ciemności i składały
się z kilku elementów dając tym samym możliwość noszenia go na wiele sposobów.
W ramach serii pojawiło się też 6 zestawów strojów równie wspaniałych jak te, w
które lalki ubrane były w pudełku. Powiem jeno, że łaknę wszystkich 6
kompletów! Moja Midge przybyła do mnie z Niemiec, a w Europie dziewczyny z
zespołu Barbie and the Beat znane były pod nazwą Barbie Disco.
źródło: https://www.flickr.com/photos/stundika/16471382205
źródło: https://pl.pinterest.com/pin/532550724664649425/?lp=true
W poście na temat All Stars Midge
uchyliłam rąbka tajemnicy, że ma do mnie przybyć kolejna Midge i całkiem
możliwe, że zrzuci ona z piedestału moją ulubienicę – Pannę Młodą. Czy jej się
to udało, tego do końca nie jestem pewna, ale lalką jestem wprost zachwycona i dochodzę
do wniosku, że warto było tyle innych Beat Midge odrzucić w procesie selekcji,
bo mój egzemplarz jest po prostu doskonały. Lalka jest zupełnie taka jak ją
zapamiętałam z dzieciństwa. Wtedy nawet jako dzieciak doskonale zdawałam sobie
sprawę z tego, że o „Rudej Barbie” (imienia Midge nie znałam) nie ma nawet co
marzyć, choć lalka podobała mi się szalenie. Jej szczęśliwą posiadaczką była
moja starsza kuzynka i głowy sobie urwać nie dam, ale wydaje mi się, że w swoim
długonogim stadku miała też Barbie i Christie, a może widziałam je w katalogu
lub na pudełku? Tak czy inaczej dokonałam wtedy przełomowego odkrycia – poza
pięknymi blondynkami istnieją też równie cudowne rudzielce i lalki ciemnoskóre.
Mojej Midge do kompletu brakuje
jedynie szpilek i szczotki, poza tym jej niesamowity strój jest kompletny i tak
jak już wcześniej wspomniałam, można go nosić na kilka sposobów, a Mattel
wymyślił sobie dwa – wersję na próbę oraz stylizację koncertową. Na próbę Midge
narzuca na siebie krótki top z odsłoniętymi ramionami i mini spódniczkę, oraz
koronkową baskinkę z połyskującym obszyciem, żeby było ciekawie. Całość
utrzymana jest w neonowych pomarańczach i aż bije po oczach! Na koncert
przywdziewa kurteczkę i spódnicę imitującą marmurowy jeans chlapnięty tu i
ówdzie złotym i różowym brokatem oraz farbą fluorescencyjną, która nadal świeci
w ciemności, sprawdzałam! Spódnicę i kurtkę zdobią duże, granatowe kamienie.
Dodatki mojej Midge jakimś cudem
zdołały się uchować. Nikt przez te wszystkie lata nie wyciągnął jej
pierścionka, a kolczyki posiadają nawet oryginalne naklejki. Nawet spinka w
kształcie okularów nadal zdobi jej włosy. Jedynie po jej szpilkach słuch
zaginął, dostała ode mnie zastępczaki, a te, które założyłam jej do sesji
należą do Midnight Princess. Na szczęście uchowały się nakładki na buty oraz
gitara, którą pamiętam doskonale. Jako dzieciak byłam nieświadoma istnienia
Barbie and the Rockers, a taki wystrzałowy gadget jak gitara ujrzałam po raz
pierwszy dopiero w serii Beat i to od razu w trzech egzemplarzach i różnych,
pięknie neonowych kolorach. To niesamowite, że nawet złoty pasek od gitary
nadal jest na swoim miejscu!
Lalka przybyła do mnie w
fantastycznym stanie, kompletna i czysta, ale niestety woniejąca była i zapachy
rozsiewała nie najprzyjemniejsze, więc kąpiel była konieczna. Jakże ubolewałam,
że bez spa się nie obędzie, bo śmiem przypuszczać, że jej włosy nigdy nie były
czesane i szczotki zasadniczo nie potrzebowały! Na szczęście mycie włosów i
odżywka tylko podziałały na jej korzyść uwypuklając fabryczny skręt świetnego
gatunkowo kanekalonu. Buzię lalka ma cudną jak poranek! To jedna z
najpiękniejszych Midge jakie kiedykolwiek widziałam, aż dziw, że z tego
wspaniałego całokształtu, to ta twarz najbardziej się w mojej pamięci rozmyła.
Pamiętam rude włosy, wściekły pomarańcz, jeansowy strój i tą gitarę, ale ze
wszystkich cech twarzy lalki zapamiętałam jedynie piegi. Jednak to ta lalka,
dokładnie ta „Ruda Barbie”, o którą te prawie 30 lat temu nawet mojej mamy nie
prosiłam, bo i tak bym jej nie dostała.
Tym razem z braku czasu nie
wyciągnęłam z witrynki wszystkich moich Midge do fotografii zbiorowej, robi się
ich spore stadko. Nie mogłam sobie jednak darować wspólnego zdjęcia obu moich
piegusków. Pozdrawiam cieplutko!
Gratuluję zrealizowanego marzenia. Pięknie wyglądają w duecie.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Uwielbiam obie!
UsuńRockers i Beat to jedne z najlepszych serii. Ja też w dzieciństwie marzyłam o posiadaniu choć jednej przedstawicielki, ale wiadomo - były poza zasięgiem. Dziś moje chciejstwo podąża raz w kierunku żywic, a raz Basiek, więc kto wie, może jeszcze kiedyś jakaś dyskotekowa panna u mnie zamieszka. :) Twoja Midge jest absolutnie fantastyczna! Bardzo podoba mi się jej facepaint, w dodatku jej strój zachował się w świetnym stanie. Teraz tylko brakuje jej sceny, na której mogłaby wystąpić w pełnej krasie. ;)
OdpowiedzUsuńJa do Rockers chyba jeszcze nie dojrzałam, ale Beat wymiatają. Z chęcią przygarnęłabym całą trójkę, ale Christie jest trudna do zdobycia. Strój jest genialny, a malunek twarzy powala na łopatki :)
UsuńAhhhh, cóż za piękność <3 Wszystko w jej wizerunku jest idealnie dopracowane, a twarz to ideał. Prawdziwe cudo, gratuluję <3/Wiktoria
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, lalka jest niesamowicie dopracowana!
UsuńJa w dzieciństwie marzyłam o Christie, chyba najbardziej żarówiastej z całej trójki. Ach ten kontrast. Ale Midge, jak to zwykle Midge, jest piękna.
OdpowiedzUsuńTasha
Christie jest fantastyczna, jest u mnie na liście życzeń, Barbie zresztą też, bo ma rewelacyjny face paint!
UsuńNie znałam akurat tej serii, ale jestem zachwycona. Te stroje, detale, uwielbiam 💙🧡 gratuluję pięknej Midge.
OdpowiedzUsuńDetale wszystko zmieniają, a ja mam słabość do strojów w stylu 2 w 1.
UsuńTyle czekania...I było warto! Twoja panna jest doskonała w każdym calu!
OdpowiedzUsuńOj warto było, warto :) A poza tym nie miałam wyboru :):):)
UsuńBardzo mi się podoba ten pyszczek Midge :-)
OdpowiedzUsuńMnie też, dlatego mam go w kolekcji w 6 odsłonach :)
Usuńprzepiękna! opłaciło się poczekać
OdpowiedzUsuńWitaj na moim blogu :) Tak opłaciło się, choć innego wyboru i tak nie miałam :)
UsuńChristie z tej serii, była pierwszą Barbie, jaką otrzymałam w dzieciństwie, przechodzącym żwawo w wiek nastoletni...
OdpowiedzUsuńCóż, wtedy marzyłam tylko o ciemnoskórej i to tej, konkretnie, choć w sprzedaży była już Benetton.
Za to Midge, miała moja tzw. "Siostra lalkowa" - ówczesna przyjaciółka od serducha - łącznie 20 lat pięknej, bogatej relacji.
To była w ogóle pierwsza Midge, jaką ujrzałam. Oprócz Ski Fun Migde, do której szczerzyłam zęby w katalogu i Weselnej, była moim marzeniem, na realizację którego czekałam prawie 2 dekady...
Doskonale więc, rozumiem Twoje emocje.
Christie, o której piszesz jest cudowna, jak ja bym chciała ją mieć! Mam ciemnoskórą Benettonkę, ech cała seria jest genialna! Ski Fun Midge to klasyk, nie mam jej, ale posiadam Weselną z włosami kanekalonowymi, to jedna z najpiękniejszych Midge.:)
Usuń