Wyspa Tsushima uratowana przed Mongołami, więc mogę na chwilę odłożyć katanę albo raczej pada i poświęcić trochę czasu Barbie. W tym miesiącu planowałam dodać do kolekcji dwie lalki, budżet znacznie uszczuplony koniecznością zakupienia dwóch najnowszych gier z przygodami Lary Croft. Na horyzoncie jednak pojawiła się lalka, której nie spodziewałam się zobaczyć. Zaczęło się niewinnie, ot chciałam sobie przed snem zajrzeć na OLX tak tylko żeby się upewnić, że nie ma nic ciekawego. Było, albo raczej były! Obie edycje Barbie as Mrs. P.F.E. Albee. Na widok tych lalek aż mnie w trzewiach ściska i to od dwóch lat. Nawet robiłam podchody na Ebay, ale nowe restrykcje celne mnie zniechęciły. Tymczasem pewna Pani, od której pochodzi wiele moich Barbie miała je obie!
Lalki były w znakomitym stanie, tylko wsadzić na stojak i do witryny. Ba! Jedna z nich nawet miała swój oryginalny stojaczek, a te są zawsze mile widziane. No i co teraz? Którą wybrać? Nie powinnam kupować ani jednej, ale przecież takiej okazji nie przepuszczę! Zaraz ich nie będzie. Szybko zdecydowałam się na pierwszą edycję z 1997 bo była kompletna – miała swoje buty i pamiętam, że to ona jako pierwsza wskoczyła na listę życzeń, a wydanie z 1998 chwilkę później. Prawo pierwszeństwa! Podjęcie decyzji zajęło mi całe 60 sekund. Ta druga oczywiście szybko znikła, ale co ma wisieć nie utonie.
Kilka słów na temat pani P.F.E. Albee, na której wzorowana jest moja Barbie. Była ona postacią prawdziwą, żyła w latach 1836-1914 w Stanach Zjednoczonych i naprawdę nazywała się Persis Foster Eames Albee. Była żoną, matką i bardzo przedsiębiorczą kobietą. Uważała, że kobieta powinna być niezależna finansowo i pokazała na swoim przykładzie jak tego dokonać. Gdy się tylko uporała z pieluchami, swoją energię skierowała na inne tory. Zajęła się profesjonalnie handlem. Prowadziła własny sklep, ale dodatkowo podjęła się również sprzedaży „od drzwi do drzwi”. Ablee znana jest jako pierwsza konsultantka Avon. To tak w skrócie telegraficznym.
Jak już wspomniałam, Mattel rok po roku wydał dwie edycje Albee Barbie, obie mają twarz Mackie i przepiękne, misterne stroje. W mojej witrynce znajdują się w chwili obecnej trzy Mackie i wszystkie są w jednym typie. Nie wiem czemu, ale podświadomie wybieram brunetki w strojach z minionych epok. Może do tych szlachetnych rysów pasują właśnie takie kostiumy? Te dwie pozostałe to Victorian Barbie with Cedric Bear oraz Fair Valentine. Lalki wyglądają jakby były zrobione z porcelany. Albee ma bardzo jasną „karnację” oraz makijaż, który jest jakby ciut zbyt mocny jak na tamte czasy, ale Barbie to fantazja, nie musi być zawsze autentyczna. Jej włosy natomiast zabetonowane są na Amen, ale wcale mi to nie przeszkadza, nie zamierzam jej czesać. Albee ma krótkie włosy ułożone w bardzo prosty sposób.
Strój lalki jest bardzo skomplikowany, nie radzę go zdejmować. Niby żakiet i spódnica są osobnymi częściami, ale łączy je misterny tren, który jest przymocowany do obu elementów. Żakiet i tren posiadają beżowe wstawki przeszyte złotą nitką. Uwielbiam to połączenie kolorystyczne. Oglądając zdjęcia lalki w Internecie, zastanawiałam się czy ubrana jest ona w jakąś koszulę czy bluzeczkę pod tym żakietem. Poniekąd miałam rację. Dziwny bluzko-podobny twór można sobie obejrzeć na poniższych zdjęciach. Żabot jest piękny, koronkowy, haftowany. Nie brak tu detali, które tak cenię u dawnego Mattel’a – brosza i Kapelusz z różyczkami są przepiękne.
Strój Barbie jest bogaty, dlatego dla równowagi dostała od producenta bardzo skromną „złotą” biżuterię. Buty oraz stojak są perłowe. Szczególnie cieszę się z butów, bo nie są to typowe szpilki Barbie z lat 90-tych. Nie łatwo je zastąpić, dlatego to one były czynnikiem decydującym gdy stanęłam przed wyborem między pierwszą i drugą edycją. Barbie miała również jeden bardzo ciekawy dodatek, który musiał dla niej wykonać jej dawny właściciel. Na szyi miała zawieszoną etykietę z nazwą i rokiem produkcji, myślę więc, że kiedyś należała do kolekcjonera. Swoją drogą to i mnie by się takie etykiety przydały. Pamiętam nazwy moich lalek, ale już z rokiem produkcji się borykam.
Bardzo cieszę się z tego nieplanowanego nabytku i mam nadzieję, że do mojej Albee dołączy kiedyś i druga edycja, równie piękna. Tymczasem poniżej mały spoiler – moje lalki dotarły do paczkomatu w tym samym dniu! To był bardzo miły dzień!
Jeszcze małe PS. Byłam dziś w chińskim markecie po piłeczki kauczukowe, a raczej po jedną piłeczkę…. Hmmm czego się nie robi dla dziecka. Oczywiście musiałam zobaczyć co tam ciekawego na regale z lalkami i znalazłam taką oto smutną dziewczynę. Nic dziwnego, że minę ma kwaśną, ktoś zapakował ją tak bezwstydnie, że biedactwo świeci gołym tyłkiem. Ja zaś zastanawiam się czy zabieg był celowy, bo na regale stało kilka pudełek tych lalek i KAŻDA w pozie Marilyn Monroe nad stacją metra… przy czym Marilyn miała bieliznę i to taką dość mocno zabudowaną… oj Panie Producencie!
...i właśnie dlatego staram się trzymać na wodzy chętkę w postaci zagladania na olx ;) Tak to się najczęściej kończy - niespodziewanym zupełnie zakupem, a co za tym idzie - znacznym odchudzeniem portfela ;)
OdpowiedzUsuńWspaniała dama we wspaniałym stroju, już sam kapelusz to miniaturowe dzieło sztuki, ale mnie najbardziej podoba się właśnie ten bluzko-podobny twór <3 Wreszcie też odkryłam pochodzenie perłowych bucików, w których u mnie pomyka Barbie Pet Doctor - nie miałam pojęcia, która z Mattelowych panien nosiła je oryginalnie. Teraz wiem :)
Gratuluję nowej piękności w witrynie <3/Wiktoria
Tak, takie zaglądanie na olx jest niebezpieczne :)Wczoraj weszłam i ... kolejna lalka jest w kolekcji.
UsuńCieszę się, że podoba Ci się moja nowa Mackie i, że udało Ci się zidentyfikować buciki :)
Ależ ona jest piękna! Kapelusz, suknia, wszystko to małe dzieła sztuki.
OdpowiedzUsuńWszystkie Twoje nowe nabytki są cudne. Gratuluję!
To fakt, strój jest bardzo misterny :) Ale taka dama zasługuje na odpowiednią oprawę.
UsuńMiałam tę Mackie, co stoi w środku na zdjęciu. A z tezą pani konsultantki się zgadzam, każdy powinien być niezależny finansowo. Śliczna jest, ja bym jej nie przebierała, bo cieszy oko dokładnie taka, jaka jest.
OdpowiedzUsuńWiem, że ją miałaś bo ja ją mam właśnie przez Ciebie :) To z Twojego bloga dowiedziałam się o jej istnieniu. Pamiętam cudowne, jesienne zdjęcia w czarnej, gotyckiej sukni ... jak ona wtedy wspaniale wyglądała! No wyglądała tak, że musiałam ją mieć i ja :)
UsuńTe stroje, buty, szczegóły są zachwycające. Zawsze zastanawiam się jak wygląda proces szycia takich sukni. Czy osoby, które szyły te ubranka robiły to beznamiętnie, akordowo, czy jednak miały w duszy jakąś odrobinkę serca, którą dokładały do danej sukieneczki.
OdpowiedzUsuńOj tak, diabeł tkwi w szczegółach! Ja nie mam pojęcia ile czasu i jakich umiejętności potrzeba, żeby stworzyć coś tak misternego! Myślę, że czegoś tak ślicznego nie da się szyć bez fascynacji. No chyba, że szyje się już tysięczną kopię tej kreacji :) W każdym razie suknia wygląda jakby szył ją ktoś z pasją :)
UsuńPiękne panny z epoki. Kolor sukni Albee bardzo mi się podoba. Ostatnie zdjęcie mnie powaliło. :) Doprawdy trudno się domyślić co producent miał na myśli wypuszczając lalki z zadartą kiecką.
OdpowiedzUsuńTak, ten kolor skradł i moje serce.
UsuńCo do lalki z ostatniego zdjęcia, to powiem Ci, że przynajmniej można było sobie podejrzeć artykulację :)