wtorek, 3 października 2023

Sweet Treats Bakery Sindy

 

Mam nową lalkę! Dzięki Manguście do mojej kolekcji dołączyła Sweet Treats Sindy od Kid Kreations. Długo wzdychałam do tych lalek, ale ich dostępność poza UK jest marna, a ebay zniechęcił mnie do siebie skutecznie. Ceny są kosmiczne po prostu. Na szczęście są jeszcze takie dobre duszyczki jak Mangusta. Mangusto, dzięki jeszcze raz!



Chciałabym napisać esej na temat Sindy, ale na youtube kilka bardziej kompetentnych osób przedstawiło w niedawnym czasie historię lalki w detalach. Jej dzieje, w szczególności potyczki z Mattel, są bardzo ciekawe. Od roku 1963, kiedy Pedigree Dolls and Toys wprowadziło na rynek Sindy, lalka oczywiście się zmieniała, bo choć pierwsza Sindy była urocza, miała trochę naburmuszony pyszczek i była słodka w każdym calu, to jednak zmiany są po prostu nieuchronne. W latach 80 zaczęła bardzo przypominać Barbie, a przynajmniej Mattel tak uważał. Naturalnie stado zażartych adwokatów ruszyło do sądu z pozwami, bo Mattel będący gigantem nie zdzierżył konkurencji. Albo Hasbro, bo to oni w owym czasie sprawowali pieczę nad Sindy. Sprawę  udało się ostatecznie załatwić po cichu i za zamkniętymi drzwiami. Mattelowi wręczono walizkę, a w niej pięć głów, spośród których firma wybrała jedną. Gdy się dowiedziałam o tej zagrywce, zapał do spisywania dziejów Sindy jakoś zmalał. Wiadomo, że wielkie korporacje nie cofają się od ciosów poniżej pasa i to nie powinno nas dziwić, ale mimo to powoduje niesmak.



Około roku 2020 na rynku pojawiła się stara, znajoma twarz Sindy w 6 fantastycznych kolekcjonerskich odsłonach. Po nich przyszedł czas na linię play, w ramach której w dwóch  turach wychodziło po 6/5 lalek oraz po 3 stroje dodatkowe. Wydano również drewniany domek, a za wszystkim stoi Kid Kreations. Niestety, okazuje się, że wypuszczona zostanie jeszcze jedna kolekcjonerska, rocznicowa lalka, po czym kontrakt z Pedigree wygaśnie. Dalsze plany produkcyjne Sindy nie są znane. Może ich wcale nie ma. Straszna szkoda, bo lalki są fantastyczne.

 
Źródło: https://thephoenixnewspaper.com/kid-kreations-bring-back-sindy-for-a-whole-new-generation-to-enjoy

 
Źródło: https://www.sindy.co.uk/about-sindy-2/

 

To będzie opis słodki jak muffinka, bo jestem po prostu zachwycona moim nowym nabytkiem. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z Sindy, dlatego jej wielka głowa mnie zaskoczyła, spodziewałam się też, że lalka będzie mniej więcej rozmiarów Licci. Wszystkie te niespodzianki są jednak bardzo miłe, zwłaszcza ta głowa. Moja fascynacja lalkami w dorosłym życiu zaczęła się od Pullip, a one mają ooooogromne głowy! No, ale zaczynam od środka! Dobra, przewijamy do pudełka. Pudełko jest jednocześnie kawiarenką. W jego wnętrzu znajdziemy kartonowe akcesoria, których ja nie ruszałam, bo mam wystarczająco dużo plastikowych. Dla nieco bardziej kreatywnych osób jest to jednak okazja na pobawienie się nożyczkami. O dodatkowej funkcji pudełka wiedziałam już z opisów, ale jakoś umknął mi fakt, że zostało ono tak skonstruowane byś drogi posiadaczu Sindy miał ciastko i zjadł ciastko. Lalka nie jest w żaden sposób przytwierdzona do pudełka. Leży sobie wygodnie w plastikowych formach, które wystarczy otworzyć, wyjąć ją, pobawić się, a następnie z całym jej dobytkiem schować do kartonika i cieszyć się lalką w pudełku. Niczym Gargamel, wyciągając współczesną Barbie z pudła mam ochotę wykrzyczeć: jak ja nie cierpię (smerfów) tych plastikowych dzinksów, którymi przestrzelona jest głowa Barbie, żeby nie latała na boki w pudle. Fe! Sindy tego nie ma.




Poza tym, że nic kłującego nie sterczy z głowy Sindy, to ma ona na dodatek piękne, błyszczące, mięciutkie i niczym nie posklejane włosy. Do tego fioletowe. Mam słabość do lalek które mają fioletowe włosy lub oczy. Oczy Sindy ma brązowe i trochę mangowe. Lalka patrzy w bok trochę zaciekawiona, karnację ma ciemną. Wszystkie Sindy play posiadają ten sam headmold i dla kogoś takiego jak ja, kto nie jest specjalistą w dziedzinie Sindy, wyglądają zupełnie jak oryginalna vintage od Pedigree. Poszczególne lalki różnią się jednak odcieniem skóry, a także oczywiście uczesaniem i kolorem włosów. Sindy posiada przyjemną artykulację i wdzięcznie pozuje do zdjęć dzięki temu, że zgina się w łokciach, nadgarstkach, kostkach, stoi w rozkroku i ma skrętną talię.



Sindy posiada bardzo uroczą sukienkę z nadrukiem posypki na ciastka. Rękawki oraz wierzchnia warstwa uszyte są z innego materiału, zaś fartuszek jest osobną częścią stroju, a nie tylko nadrukiem. Strój uzupełniają lawendowe pepegi. Ubranko jest ładnie i starannie odszyte z dobrych materiałów, a nadruk jest nie tylko z przodu, ale ze wszystkich stron. Z boku doszyto malutką metkę z „S” w czcionce vintage. Tak sobie myślę, że fani Sindy mają taki sam sentyment do tego S, jak ja do B z ogonkiem. Do każdej lalki dołączona jest malutka broszurka, która jest katalogiem. Każda lalka posiada swoją własną, spersonalizowaną broszurkę, w której można znaleźć również zadania do wykonania. Sweet Treats posiada również akcesoria – babeczki, ciasteczko oraz napoje. W pudełku zapodziała się jeszcze jedna babeczka, której nie ma na zdjęciu.








Sindy przybyła z dwoma dodatkowymi strojami – Owl PJ set oraz Rainbow Star. Piżamka jest dwuczęściowa, uszyta z błyszczącego, bardzo piżamowatego materiału. Do zestawu dołączony jest też kocyk z kapturem przedstawiającym sowę. Zestaw jest jak mniemam bardzo wygodny i idealnie nadaje się na oglądanie horrorów z lat 80-tych na VHSie. Rainbow Star składa się z pasiastego topu, spodni w gwiazdki, błyszczącej kurteczki i butów. Dużo tu fioletu, więc do mojej Sweet Treats bardzo pasuje. Oba zestawy sprawiają, że aż się chce więcej, bo wykonane są świetnie. Niestety stroje z pierwszej serii są już niedostępne na Argos.












Sindy rozgościła się w domku Licci, trochę ciasnym jak na jej gabaryty, ale w lalkowym uniwersum wszystko jest o jakieś 20% za małe. Do Sindy wbiły jej kumpele, które farbują włosy u tego samego fryzjera, bo też lubią fiolet. Licca trochę pazernie przywłaszczyła sobie kocyk, Mimi zjadła ciastka. Później razem słuchały winyli Sindy i zrobiły sobie maraton horrorów na VHS. Udany wieczór. Pozdrawiam cieplutko!





 

 

 

4 komentarze:

  1. Urocze dziewczyny, a Sindy to prawdziwy cukiereczek. Super, że ma oddzielny fartuszek. Zyczę spełnienia kolejnych marzeń lalkowych, bo te chyba nigdy się nie kończą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta Sindy idealnie wpisuje się w twoją pastelową lalkową grupę trzymającą władzę. :) Masz rację, te plastikowe mocowania są irytujące, więc dobrze, że Sindy ich nie ma. Nowe Sindy są urocze i bardzo różnorodne. Połączono w nich stare z nowym i wyszło to naprawdę fajnie. Ja jednak wolę Sindy vintage, a te od Hasbro czy w stylu American Girl to zupełnie nie moja bajka. Myślę, że twoja cukierkowa Sindusia już zaprzyjaźniła się z pozostałymi pannami i nie przeszkadza jej nawet mniejsza skala. :)
    Anka Mazovshanka

    OdpowiedzUsuń
  3. Prześliczna pannica, gratulacje ogromne! Pamiętam, że w dzieciństwie (dobra, wczesnej młodości ;)) miałam Sindy, ale pojęcia nie mam, jaką (tzn. czyjej produkcji), a znaleźć mojego egzemplarza w otchłaniach internetu coś nie umiem. Twoja jest cudna, a do tego jeszcze ma fioletowe włoski, które uwielbiam. I jak świetnie się dopasowała do kumpeli! Wróżę im wiele przesłodkich, dziewczyńskich sesji i mnóstwo przebieranek. Aaach, te ciuszki...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mangusta? Chyba słyszałam coś :P

    OdpowiedzUsuń

Stroje dla Barbie z lat 80-tych i 90-tych

  Ostatnim czasem miałam dużo szczęścia do perełek z lat 80-tych, moją kolekcję zasiliły cztery Fashion Play oraz lalka opętana (chyba jej...